Trybuna Ludu, listopad 1969 (XXI/303-332)
1969-11-08 / nr. 310
SOBOTA, 8 LISTOPADA 1869 R. — Mtt Mfl D oroczna dekada książki społeeino-palltycznej po raz trzeci z kolei ozdobi niebawem szpalty pism, ekrany telewizyjne, księgarnie i biblioteki, sale wystaw i zebrań hasłem „Czlowiek-świat-polityka". Adresatami jesteśmy wszyscy, cale społeczeństwo. Jest więc tym adresatem czytelnik doświadczony, nie z książką obcujqcy. codzienJemu dekada przedstawia aktualno ofertę ważkie, wydawniczą — pozycje udane i potrzebne, zdolne sprostać roli przewodnika po problemach kraju i świata. Przygotowany w tym roku starannie, przejrzysty katalog Arydany z okazji ' , Dni" świadczy, że jest w czym wybierać, A czytelnik będzie miai okazję powiedzieć producentom książki - autorom, redaktorom, wydawcom - czego oczekuje. Jest także tym adresatem czytelnik, który po książkę sięga jedynie od czasu do czasu Dekada powinna mu unaocznić, jak rozlegle sq obszary tematów I gatunków literatury społeczno-politycznej, z którymi powinien obcować częściej i intensywniej, jeśli chce podążyć za bystrym nurtem rozwoju i sprostać swoim wobec niego obowiązkom, Chodzi zarazem o potencjalnego czytelnika, który dotychczas zdecydowanie za rzadko zabiera się do lektury. Mimo odczuwanego powszechnie, potwierdzonego już przez sam fakt powodzenia nowej inicjatywy, którą stanowią przecież „Dni" — obserwujemy zarazem na mapie czytelnictwa białe plamy, tym boleśniejsze, że dotyczą tak młodzieży, jak i każdej z grup zawodowych i społecznych. Nie można tu pominąć również niektórych działaczy, którzy uwikłani—w kołowrót codziennych zajęć nie sięgają nawet książki najbardziej związane pc 2 dziedziną ich bezpośrednich zainteresowań. Najbardziej cho dzi jednak - podkreślano to na piątkowej konferencji sprawie dekady — o młodzież. v, I tu obserwujemy, z jednej strony, bezsporny wzrost czytelniczej aktywności, z drugiej - znaczne kręgi uczniów, studen. tów, młodych rolników, które pracowników trzeba dla książki pozyskać. r~PYM się tłumaczy, dlaczego w tym roku - a wszystko wskazuje, że znów zanotujemy znaczny postęp w porównaniu z poprzednią dekadą - punkt ciężkości został przeniesiony w teren, dc województw i powiatów, zakładów pracy, garnizonów, wsi, szkół i domów akademickich. Ta konkretyzacja, znajdująca wyraz w zwartych planach wszystkich uczestniczących dekadzie instytucji i organizaw cji, powinna zapewnić zgodność wszystkich zamierzeń z jej podstawowymi celami i głównym adresem. Jest jeszcze czas, aby w tym właśnie kierumtu wiele wzbogacić, ulepszyć, jeszcze bardziej zbliżyć dekadę do wszystkich kręgów czytelniczych, a -przede wszystkim młodzieży. Próg możliwości poligraficznych i papierowych czyni ważnym zadaniem udoskonalenie obrotu książką, wykorzystanie rezerw, organizowanie umiejętne czytelnictwa Powinna w tym dopomóc dobrze pojęta atrakcyjność różnorodnych imprez i przedsięwzięć, które wchodzą w ramy dekady. Na konferencji w Ministerstwie Kultury I Sztuki podano wiele przykładów inicjatyw celnych i pomysłowych. Należy do nich np. serwis dźwiękowy, przygotowany 1 myślą o popularyzacji książki dla radiowęzłów terenowych I zakładowych. Należy doń harcerska akcja „Z książką na scenę", zakładająca różnorodne formy inscenizowania poszczególnych pozycji. Należy do nich również kapitalne nowum: amatorski ruch recenzyjny. Zainaugurowało go ZSP, w tym roku włąćzy się także harcerstwo. Myśli się już o uważnym przestudiowaniu tysięcy tych recenzji, które stanowić będą cenną próbkę szczerej opi-nii czytelniczej. Każda z tych farm uwypukla fakt zasadniczy, to »mianowicie, że lektura jest aktywną formą korzystania z dóbr kulturalnych, osobistą i zaangażowaną, choćby i przez krytycyzm wobec tekstu, formą przyswajania sobie wiedzy. Dlatego jej efekty są szczególnie cenne i trwale. Warto więc pokusić się, aby w innych formach popularyzacji wiedzy społeczno-politycznej — że wspomnimy o działalności setek tysięcy lektorów, prelegentów, wykładowców — poczesne miejsce nie tylko w tej dekadzie, lecz przez cały rok zajmowała zachęta do wskazanie i pokazanie lektury, zasługującej na uwagę książki, odwołanie się do niej. Jest rzeczą znamienną, że zgodnie 2 nowymi potrzebami w tym kierunku zmierza ewolucja szkolenia partyjnego. Warto na wszystkich innych poiach pracy szkoleniowej podążyć w tym słusznym kierunku. HOCIAŹ więc głównymi bohaterami „Dni” są ' księgarze i bibliotekarze, stanowią one zaproszenie dla całego bez reszty aktywu, wszystkich działaczy kuitury i Oświaty, wszystkich ogniw życia politycznego do podjęcia wysiłku na rzecz popularyzacji książki społeczno-politycznej. Doroczna dekada nie może zostać nigdzie formalnie potraktowana. Stulecie urodzin Lenina, obchody 25-lecia, trudne zadania przegrupowania sił na gospodarczym froncie, nawal wydarzeń i problemów tegorocznego sezonu w polityce dzynarodowej — wszystko mięto wskazuje strategiczne cele ideowe tegorocznej dekady. Powinna ona zaświadczyć o wzroście poziomu wiedzy i aktywności czytelnika, a zarazem pobudzać jego zainteresowania, sterować nimi i sprzyjać ich zaspokajaniu. „Człowiekświat-polityka” to akcja o wielkim znaczeniu d!a producentów książki, pośredników między nimi a czytelnikiem i przede wszystkim dla czytelnika, któremu powinna objaśniać otaczające go problemy i zachęcać do jeszcze pełniejszego uczestnictwa w ich rozwiązywaniu. Jest to zatem a kcja służąca umacnianiu i doskonaleniu całego systemu obcowania z książką społecznopolityczną. Jej efekty zbierać będziemy przez cały rok do kolejnej dekady LUDWIK KRASUCKI Na tematy dnia fikcjo i system Nowy typ rur 4 miesiące wcześniej KATOWICE (Inf. wł.) W maju ub. roku została podjęta decyzja o budowie nowego wydziału w hucie „Ferrum Huta będzie produkowała rury technologią dotychczas w kraju nie stosowaną — spiralnego ich spawania. Materiałem wyjściowym do produkcji tego rodzaju rur ma być taśma dostarczana z nowej walcowni w Kombinacie im. Lenina. Rury z taśmy mogą mieć cieńsze ścianki niż spawane wzdłużnie z płatów blachy. Wpływa to oczywiście na obniżenie ciężaru rur, a więc przyczynia się do poważnych oszczędności materiałowych. Nowa metoda pozwala na produkowanie rur 12-metrowych (mogłyby być i dłuższe, gdyby Istaniały możliwości ich transportu) Dwie takie rury zastępują trzy dotychczasowe. Chodzi więc o to, aby do wytwarzania tak bardzo potrzebnych rur przystąpić jak najszybciej. Cel taki postawili sobie budowniczowie nowego wy. działu w hucie „Ferrum” Wszystko wskazuje na to, że zostanie on osiągnięty. Szybkie tempo budowy — to przede wszystkim wynik ogromnego wysiłku ekip głównego wykonawcy: katowickiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego, „Mostostalu”, „Elektromontażu” i Przedsiębiorstwa Instalacji Przemysłowych. Nie zawiedli też dostawcy urządzeń. Prócz bowiem importu podstawowego wyposażenia technologicznego, poważna rolę odgrywały dostawy krajowe — głównie z huty „Zabrze”. Tak zespolone, dobrze zaprogramowane i skoordynowane działanie przynieść powinno znaczne, bo czteromiesięczne skrócenie cyklu inwestycyjnego. Bardzo potrzebna gospodarce narodowej nowa wytwórnia rui ruszy w pierwszych dniach grudnia. (wald) TRYBUNA ŁUPU Właściwy wybór zawodu —sprawa najważniejsza Ośrodek Badań Psychotechnicznych orzv Warszawskiej Izbie Rzemieślniczej pomaga młodzieży w wybraniu właściwego zawo. du. W okresie niespełna 4 lat przebadano tu ponad sześć tysięcy młodzieży w wieku od 15 do 20 lat Dochodzacel przeważnie ze środowiska robotniczo-chłopskiego. Przedmiotem badań jest nie tylko ogólny poziom inteligencji, ale również refleks, sprawność, zręczność, uwaga i wiele Innych cech psychofizycznych człowieka. Ośrodek udziela Dorad ułatwiających wybranie takiego kierunku kształcenia, którv zapobiegałby przyszłym niepowodzeniom w nauce i pracy oraz fluktuacji kadr. Znaczna cześć zgłaszających się do poradni stanowi młodzież zaniedbana wychowawczo. Z ośrodkiem wsDńlDracule organizacja ZMS. Prrarzez serdeczne kontakty z młodzieżą i '.eh ooiekunami, kierownik DOradni, dr E- orłowski stara sie dotrzeć do przyczyn warunkulacych ' postępowanie młodzieży i ukierunkować prawidłowe wyładowanie energii przez udział w organizacjach młodzieżowych, sport itp. Ośrodek czuwa również nad realizacja swoich zaleceń w konkretnych zakładach rzemieślniczych i utrzymuje kontakt ze szkołami, do których kieruje młodzież. Na zdjęciu: Ania badana Jest przez dr E. Orłowskiego testem Oacley’a. Sprawdza sie na nim uwagę oodzielna. wyobraźnie przestrzenna, spostrzegawczość I myślenie refleksyjne. Fot. DABROWIECKI — CAF ~ _______fj 260 sprawozdawczych kompletów Stół-na Woli, krzesła—w Otwocku M AŁO jest dziedzin, w których rozbieżność między odczuciem ogółu, a stanem faktycznym jest tak wielka, jak w meblarstwie. Tempem rozwoju przemysł meblowy prześciga znacznie całą gospodarkę narodową. W bieżącej pięciolatce produkcja wzrośnie o 65 proc. i osiągnie wartość ponad 7 miliardów złotych, a razem z drobną wytwórczością około 10 miliardów. Meble są obecnie ładniejsze, lepsze, bardziej nowoczesne i funkcjonalne. Objęcie koordynacją branżową drobnej wytwórczości pozwoliło podnieść jakość produkcji, lepiej przystosować ją do wymogów handlu, pełniej wykorzystać rezerwy. Również handel starał się dotrzymać kroku przemysłowi. Powstały pawilony meblowe w Warszawie, Łodzi, Katowicach oraz innych miastach wojewódzkich i powiatowych. Na początku lata mówiono o mającej tuż, tuż nastąpić równowadze rynkowej. Nieodpartym dowodem miały być liczby świadczące o niemal całkowitym zaspokojeniu potrzeb handlu. Handel żądał towaru za 10 mld złotych, przemysł oferował za 9,5 mld. Ta mała, 5-procentowa różnica miała być i była wyrównana importem. A więc na pozór wydawało się, że wszystko jest w najlepszym porządku. W rzeczywistości było jednak znacznie gorzej. W sklepach meblowych formowały się kolejki, a tam, gdzie tłoku nie było — to jedynie z powodu braku odpowiedniego towaru. Tak było wiosną i latem, w martwym sezonie, jesienią kłopoty się pogłębiły. Skąd więc ta ogromna roz-bieżność między wcześniejszymi przewidywaniami a aktualną rzeczywistością? Wynika ona z różnicy między zapotrzebowaniem handdlu, wolny określonym w dość dosposób, a rzeczywistą chłonnością rynku. W maju każdego roku kierownicy sklepów powiadamiają swoje władze zwierzchnie, ile i jakiego tpwaru życzą sobie w roku przyszłym. Ich zamówienia są uwarunkowane m. in, małą przepustowością sklepów, dążeniem do zapewnienia sobie jedynie najbardziej „chodliwych” gatunków, stanem zapasów oraz zawodną często intuicją. Wojewódzkie przedsiębiorstwa handlu meblami sumują zamówienia sklepów i posyłają do Centrali w Warszawie. Po drodze zamówienia są oczywiście analizowane — skreśla się zbyt wygórowane żądania dotyczące najbardziej atrakcyjnych rodzajów mebli. Pod względem wartościowym ingerencja wyższych władz handlowych jest minimalna. W ten sposób zapotrzebowanie krajowe jest ustalane w istocie rzeczy przez kierowników sklepów. Stwierdzenie niezgodności między zapotrzebowaniem handlu z rzeczywistymi wymaganiami rynku nie jest żadną rewelacją. Fakt ten jest nie tylko znany, lecz doczekał się nawet „ideologicznego” uzasadnienia, w myśl którego zapotrzebowanie handlu powinno w maksymalnym stopniu odpowiadać możliwościom produkcyjnym przemysłu plus importu. Z tego względu nikt poważnie nie bierze twierdzenia o całkowitej równowadze niemal rynkowej. Najlepszym dowodem jest, przewidywana w przyszłym pięcioleciu suma ponad miliarda złotych na rozbudowę przemysłu meblarskiego. Realizacja inwestycji pozwoli -zwiększyć podaż mebli nie o brakujące obecnie 5, a o ponad 60 proc. w porównaniu z 1970 rokiem. Dotychczasowa praktyka była jedną z przyczyn niedoceniania roli rzetelnych badań rynku. W Centrali Handlu Meblami istnieje wprawdzie mala grupa ludzi, która obok innych obowiązków zajmuje się także tymi badaniami, lecz wyniki są bardzo skromne. Opieranie sie na prognozach demograficznych, na wzroście budownictwa mieszkaniowego, na Roczniku Statystycznym jest już niewystarczające. Skłoniło to Centralę Handlu Meblami do nawiązania kontaktu z Wyższą Szkolą Ekonomiczną w Poznaniu w sprawie przeprowadzenia analizy rynku meblowego. Zanim to nastąpi programowanie produkcji przez handel odbywa się w znacznej mierze po omacku. Dobre to było kilka lat temu, kiedy meblarstwo znajdowało się w powijakach Teraz, gdy staje się przemy slem z prawdziwego zdarzę nia, chałupnicze metody dzia łania „na wyczucie” są juz jawnym anachronizmem. Przejdźmy od spraw ilościowych do asortymentu. Leży przede mną wykaz produkowanych typów mebli, udostępniony przez Zjednoczenie Przemysłu Meblarskiego. Widnieje na nim 260 rodzajów kompletów stołowych, kombinowanych, kuchennych oraz kredensów, tapczanów, szaf, kanap, krzeseł, foteli. Ilość i różnorodność aż nadto wystarczająca dla zaspokojenia najbardziej wybrednych gustów. Stało się już zwyczajem bieganie od jednego sklepu do drugiego w poszukiwaniu określonego mebla. Często te wędrówki kończą się niepow-odzeniem. Wreszcie zmuszony koniecznością człowiek kupuje nie to, co chce. lecz to, co znajduje Choć wiele się mówi o katalogach, * ich ukazanie się w dużych nakładach ujawniłoby wszystkie słabości meblarstwa. Proszę sobie wyobrazić minę sprzedawcy, na widok klienta żądającego krzesła do kompletu meblowego „Jerzy”, kiedy akurat w sklepie znajdują się do kompletu „Lucyna”. Nabywca, odesłany do innego sklepu, w najlepszym przypadku znajdzie poszukiwane krzesło, lecz zamiast obicia zielonego dadzą mu czerwone. Obecnie klient kupuje to, co znajduje w tym lub owym sklepie, przy wyborze z katalogu, handel będzie musiał zwiększyć w każdym sklepie asortyment towaru. Czy stać go na to? Zależy to głównie od budowy wielkich pawilonów. Niestety, trudno liczyć na cud, umożliwiający ich powstanie w najbliższym pięcioleciu. , »Emilia” w Warszawie nie rozwiąże sprawy, pomimo całego splendoru, który z jej tytułu spłynie na inicjatorów utworzenia tego nowoczesnego domu meblowego, godnego milionowej stolicy. Cóż wiec pozostaje? Ostatnio mówi się wiele o zwiększeniu produkcji tzw. mebli zdemontowanych. Zapadła nawet uchwała rządu w tej sprawie. Coś nawet już się robi — zaczęły nadchodzić do sklepów stoły z odkręcanymi nogami. Zdemontowane meble pozwalają zgromadzić na dotychczasowej powierzchni sklepów i składów kilka razy więcej towaru niż dotychczas. Produkcja zdemontowanych mebli nie jest rzeczą łatwą, choć nienowa. Przy „masówce” przemysłowej grozi niebezpieczeństwo, że poszczególne elementy nie będą do siebie pasowały, że odcienie oklein będą różne. Z tych względów każdy mebel będzie musiał być uprzednio w fabryce zmontowany dla przekonania się czy wszystko pasuje, następnie zdemontowany, zapakowany w paczkę i odesłany do sklepu. Jest to na razie jedyna alternatywa, choć niewystarczająca na szczupłość sklepów, stwarzająca szanse ułatwienia wyboru właściwego mebla przez klienta. Czy się uda? Jesteśmy optymistami, niemniej jednak nie chcielibyśmy naszej cierpliwości wystawiać na zbyt długą próbę. BRONISŁAW LEWICKI Smutna statystyka Pieszy nc§ Jezdni W IELU fachowców, zajmujących sią problemagowego, mi bezpieczeństwa drowyznaje teorie tzw. progu motoryzacji. Według nie; pierwszy okres rozwoju charakteryzuje sie niemal matematyczną współzależnością pomiędzy nasileniem ruchu, a liczbą wypadków. Proporcje te utrzymują się tak długo, póki motoryzacja nie osiągnie pewnego progu rozwojowego, kiedy jezdnie zapełnia się do tego stopnia pojazdami, że samo prze2 się zmusi to kierowców i pieszych do bezwzględnego przestrzegania zasad ruchu. Taka jest teoria, znajdująca zresztą pewne potwierdzenie w praatyce rozwoju motoryzacji, w krajach, które ów próg mają już za sobą. A mimo to dla mnie jest to teoria przerażająca. Znaczy ona bowiem, że z matematyczną śc<słością można już dziś wyliczyć liczbę ofiar śmiertelnych i rannych, osób trwale niezdolnych do pracy, m. in. w wyniku tego, że na naszych drogach przybędzie ileś tam tysięcy nowych samochodów. Czy cenę rozwoju motoryzacji można kalkulować w tych kategoriach i kto ma ją płacać? Ponad wszelkie „proai' Kiedy postawiłem te pytania jednemu z moich rozmówców, zajmujących się sprawami bezpieczeństwa drogowego i wyznających ową teorię progu, usłyszałem wówczas, że w specyficznych warunkach rozwoju krajowej motoryzacji liczba wypadków daleko przekracza u nas analogie rozwoju motoryzacji w innych krajach. I to jest dopiero przerażające. Alarmujący jest fakt, ie mimo wielu wysiłków, w ciągu ostatnich 5 lat liczba wypadków i ofiar w stosunku do liczby zarejestrowanych pojazdów samochodowych — nie zmniejsza się, a przeciwnie — wzrasta. W 1964 r. na każde 10 tys. zarejestrowanych pojazdów — w wypadkach drogowych ginęło ponad 12 osób, a rannych było 111. W 1968 roku na tę samą ilość pojazdów przypadało już ponad 13 ofiar śmiertelnych i ponad 115 rannych. To już przekracza owe „prawidłowości” wynikające z teorii „progu”, Zwłaszcza w statystyce wypadków śmiertelnych zajmujemy jedno z najsmutniejszych miejsc w Europie. W ub. roku np. zginęło u nas na drogach prawie tyle osób, ile w Belgii i Czechosłowacji łącznie. Wynika to m. in. ze specyfiki naszej motoryzacji, w której przeważają motocykle (na każdy zarejestrowany samochód osobowy przypadają ponad 4 motocykle) oraz z tego, że dotychczas piesży nie został odizolowany od ruchu kołowego, a jego pozycja i uprawnienia na jezdni nie są nadal określone w sposób precyzyjny przez przep:sy kodeksu drogowego. Właśnie w tvch dwóch grupach użyt.kowników jezdni liczba wypadków śmiertelnych jest najwyższa W 1961 r. piesi stanowili u nas 33,4 proc. zabitych na jezdni, a w roku ubiegłym już ponad 44 proc. Analogiczne dane z tak:ch kraiów jak np. Francja. Wlochv Norwegia. W. Brytania. Belgia wskazują. że ćmiertelrie ofiarv wvna'’k*-1’. drogowych wśród pieszych sa tam bez porównania mniejsze i nie przekraczała na oeół dwudziestu kilku procent. Wszystko to wskazuje wiec. że wypadki ktervm ulegają piesi, sa u nas podstawowym problemem niebezpieczeństwa na jezdniach Piesi najbardziej obciążają dotychczas tragiczną statystykę nie tylko jako ofiary, ale również jako sprawcy wypadków. Analiza danych statystycznych z ostatnich 7 lat wskazuje bowiem, że w okresie tym liczba wypadków, spowodowanych przez pieszych, wzrosła o 74 proc.; dotyczy to głównie Krakowa, oraz województw: warszawskiego, lubelskiego, łódzkiego i poznańskiego. Pieszy nie ma wyboru Wniosek jest jeden. Wobec szybkiego rozwoju motoryzacji i postępującej urbanizacji kraju, adaptacja pieszych do nowych warunków wzmożonego ruchu odbywa się u nas bardzo powoli, a oddziaływanie propagandowe. zmierzające do wytworzenia nawyków prawidłowego korzystania z jezdni, nie przyniosło dotychczas oczekiwanych rezultatów. Złożyło się na to wiele przyczyn. Przede wszystkim pieszy postawiony został wobec dziesiątków zakazów i praKtyczrue żadnych jasno sformułowanych uprawnień. Organizacja ruchu w dużych miastach, a nawet w osiedlach podporządkowana jest w zasadzie bez reszty jeśli nie aktualnym, to perspektywicznym potrzebom ruchu kołowego, nie respektuje więc tradycyjnych ciągów pieszych, będących np. konsekwencją lokalizacji w danym rejonie ważniejszych obiektów handlowych, czy usługowych. Pieszy musi więc w takich warunkach szukać odległego przejścia, które w dodatku i tak nie gwarantuje mu praw pełnego bezpieczeństwa. Przykładem jest choćby organizacja ruchu w rejonie przebudowywanego w Warszawie skrzyżowania alei Jerozolimskich z Marszałkowską. Fakt, że jest to tylko prowizorka, która notabene służyć będzie co najmniej kilkanaście miesięcy, nie może być usprawiedliwieniem dla braku koncepcji zabezpieczenia przejść przez plac Defilad i Marszałkowską w okolicy nowych domów towarowych. Nie szukam tu bynajmniej usprawiedliwień dla nieposzanowania przepisów przez pieszych. W końcu zdarza mi się samemu soczystym słowem pozdrowić przechodnia, który wprost z wysepki przystanku tramwajowego pcha się na maskę samochodu. Rozumiem doskonale _ kierowców, których denerwuje pieszy, pojawiający się na jezdni w najbardziej nieoczekiwanym miejscu, nie ustępujący miejsca z drogi, gdy akurat tu właśnie będą za moment wymijać się nadjeżdżające z przeciwka pojazdy. Patrzae jednak obiektywnie na pozorny konflikt między przechodniem i k:ęirowcą mam świadomość jednego: że faworyzowanie któregokolwiek partnerów ruchu rzadko prowaz dzi do zwiększenia bezpieczeństwa. Nie wiem np. czv likwidacja niektórych przejść dla pieszych, teoretycznie podporządkowana potrzebom ruchu kołowego i służąca w założeniu bezpieczeństwu drogowemu — spełniła swój cel. Zatarcie niektórych pasów na jezdniach nie zlikwidowało przecież tradycyjnych przejść, będących często naturalnym przedłużeniem alei czy innych traktów. Bezpieczeństwo ruchu w takich miejscach jest tu jeszcze bardziej zagrożone, a kierowcy nie spodziewający sie przechodniów w ostatniej chwili zatrzymują pojazdy, J. SIERADZlNSKl A BY w pełni jasna się stała leninowska, proletariacka postawa w kwestii narodowej, aby w pełni zrozumieć bezkompromisową walkę Lenina o prawo narodów do samookreślenia, przypomnieć należy, jak odróżniał Lenin swoje stanowisko od stanowiska w tej sprawie burżuazji narodów uciskanych. W polemice z Różą Luksemburg na temat „praktycyzmu” w kwestii narodowej Lenin pisał m. in.: „W każdym burżuazyjnym nacjonalizmie narodu uciśnionego tkwi ogólnodemokratyczna treść wymierzona przeciw uciskowi i tę to właśnie treść my bezwzględnie popiera-Tłumacząc, dlaczego proletariusze zarówno narodu uciskającego, muszą stanąć jak i uciskanego na stanowisku prawa narodów do samookreślenia, Lenin szczególnie podkreślił znaczenie tej sprawy dla proletariatu narodu uciskającego.. Nie może on w żaden sposób popierać jakiegokolwiek ucisku narodowego, nie może on zresztą sam być wolny zgadzając się na ucisk innego narodu — nawiązywał Lenin do znanych twierdzeń Marksa na ten temat. Podkreślał również Lenin, że bezwarunkowe przyjęcie prawa narodu do samookreślenia — to droga do zdobycia zaufania proletariatu innych narodów, narodów uciskanych. to droga do wzmocnienia jedności proletariuszy w ich walce klasowej. Równocześnie na jedną jeszcze stronę tej sprawy zwracał uwagę Lenin powołując się na Marksa: „Klasie robotniczej najmniej wolno stwarzać sobie fetysza z kwestii narodowej, rozwój kapitalizmu bowiem niekoniecznie budzi do samodzielnego życia wszystkie narody. Skoro jednak masowe ruchy narodowe już powstały, machnąć na nie ręką, zrzekać się popierania tego, co w nich jest postępowe — znaczy w rzeczywistości ulegać przesądom nacjonalistycznym, a mianowicie: uznawać „swój” naród za „naród wzorowy” (albo — dodajmy od siebie — za naród, który posiada wyjątkowy przywilej budowania państwa). 2) YŁO to stwierdzenie wiel kiej wagi właśnie dla problemu polskie- g o. W ten sposób tłumaczył bowiem Lenin swojej partii i klasie robotniczej Rosji, że negowanie prawa do samookreślenia czy prawa do budowy odmawianie własnego państwa narodowi, który ma rozwinięty masowy ruch narodowy, jest niegodnym proletariatu nacjonalizmem. W praktyce oznaczało to dla narodu polskiego popieranie tego, co w masowym ruchu narodowym stało się postępowe: było to zagwarantowanie prawa narodu polskiego do tworzenia własnego państwa jeśli sobie tego życzył. Od innej nieco strony problem ten wygląda dla proletariatu narodu uciskanego. I on musi bezwzględnie walczyć z uciskiem narodowym, i on musi stanąć zdecydowanie na stanowisku prawa narodów do samookreślenia. ale nie znaczy to. że zawsze, w każdych warunkach ma on dążyć do oderwania się. Nie znaczy to, że partia jego wewnątrz swego narodu. wewnątrz swego proletariatu nie ma prawa prowadzić agitacji za nieodrywaniem się od państwa, w któ-frym żyje, jeśli jest to zgodne z interesami walki klasowej. Używając plastycznego porównania, Lenin wskazywał, że walka o prawo do rozwodu w ogóle nie oznacza, że w konkretnym wypadku nie ma się prawa agitować p r z ec i w rozwodowi. Lenin podkreślał, że polityka proletariatu w kwestii narodowej tylko popiera burżuazję w określonym kierunku, ale nigdy nie pokrywa się z jej polityką. Klasa robotnicza popiera burżuazję tylko w interesie pokoju między narodowościami (którego burżuazja w pełni dać nie może, który możliwy jest do urzea czywistnienia jedynie w miarę zupełnej demokratyzacji), w interesie równouprawnienia, w interesie najlepszych warunków walki klasowej. I właśnie dlatego przeciw praktycyzmowi burżuazji proletariusze wysuwają w kwestii narodowej politykę zasad, popierając burżuazję zawsze jedynie warunkowo. Każda burżuazja chce w sprawie narodowej albo przywilejów dla swego narodu, albo wyłącznych dlań korzyści: to właśnie nazywa sie rzeczą „praktyczną”. Proletariat jest przeciw wszelkim przywilejom, przeciw wszelkiej wyłączności. Żądać odeń „praktycyzmu” znaczy iść na pasku burżuazji, wpadać w oportunizm. Czy dać odpowiedź: „tak lub nie” na pytanie co do oderwania sie każdego narodu? — kontynuował Lenin. Żądanie to wydaje się nader ..praktyczne”. W rzeczywistości jest ono niedorzeczne, z teoretycznego punktu widzenia metafizyczne, w praktyce zaś prowadzi do podporządkowania proletariatu polityce burżuazji. Burżuazja wysuwa zawsze swe żądania narodowe na plan pierwszy i stawia je w sposób absolutny. Jeśli chodzi o proletariat, zadania te podporządkowane są interesom walki klasowej. Teoretycznie nie można ręczyć z góry, czy rewolucję burżuazyjno-demokratyczną zakończy oderwanie sie danego narodu, czy też równouprawnienie z innym narodem; dla proletariatu w obu wypadkach ważne Jest zapewnienie rozwoju własnej klasy; dla burżuazji ważne jest utrudnienie tego rozwoju przez odsunięcie na bok zadań proletariatu wobec zadań własnego narodu. Dlatego też proletariat ogranicza się do negatywnego, że sie tak wyrazimy, żądania uznania prawa do samookreślenia. nie gwarantując żadnemu narodowi, nie zobowiązując się dać żadnemu narodowi czegokolwiek kosztem innego narodu”3). Oczywiście na tym tle zrozumiałe i naturalne są wieczne konszachty burżuazji narodu uciskanego z burżuazja innych narodów kosztem proletariatu. Dla proletariatu zaś równie naturalne jest wychowanie mas w solidarnej walce klasowej przeciw burżuazji. .świetle tez w sprawie narodowej jasne się stanie dla nas. dlaczego tak wcześnie, na długo przed osobistym poznaniem naszego kraju, nawet przed doświadczeniami rewolucji, bo w 1903 roku, mógł Lenin zająć sprecyzowane stanowisko w sprawie polskiej w dobie imperializmu. Nikt przed Leninem nie rozpatrzył jej tak wnikliwie z marksistowskiego punktu widzenia, mimo że zajmowali się nią uprzednio m. in. tacy politycy, jak stojący jeszcze wówczas na gruncie marksizmu Karol Kautsky ezv Franciszek Mehring. Nikt też nie dal tak jasnej i przekonywającej krytyki nacjonalistycznej postawy Polskiej Partii Socjalistycznej, jak właśnie Lenin. Była to sprawa wielkiej wagi dla dalszego rozwoiu svtuacii oolitvcz-nej w proletariacie polskim, zwłaszcza dlatego, że reformistyczny odłam Dolskiego ruchu robotniczego, którego wyrazem organizacyjnym była PPS, w swej walce z lewica robotniczą skupioną w Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy posługiwał sie przede wszystkim argumentami nacjonalistycznymi. Propaganda ta była podwójnie ułatwiona, po pierwsze, przez fakt ówczesnej niewoli narodu polskiego, jego tozdzielenie między trzy państwa zaborcze oraz różne warunki bytowania narodów w tych państwach, po drugie. przez brak prawidłowego programu SDKPiL w sprawie narodowej. W tych warunkach ta bezpośrednia pomoc Lenina miala na przyszłość wyjątkowe znaczenie. Bezlitośnie demaskował Lenin fałszowanie przez propagandę pepeesowską stanowiska rewolucyjnej lewicy proletariatu rosyjskiego, pisząc: „Nie ulega wątpliwości, że odbudowa Polski przed uoadkiem kapitalizmu jest w najwyższym stopniu nieprawdopodobna, nie można jednak twierdzić, że jest ona zupełnie niemożliwa, że burżuazja polska nie może przy pewnych kombinacjach wypowiedzieć się za niepodległością itd. Toteż socjaldemokracja rośyjska bynajmniej nie wiąże sobie rąk. Liczy sie ona ze wszy-s t k i m i możliwymi, a nawet w ogóle ze wszystkimi dającymi się pomyśleć kombinacjami, gdy wysuwa w swoim programie uznanie prawa narodów do samookreślenia. Program ten bynajmniej nie wyklucza tego. bv polski proletariat wysuwał jako swoje hasło wolna i niepodległą republikę polską, chociażby nawet prawdopodobieństwo urzeczywistnienia tego przed zwycięstwem socjalizmu było zupełnie znikome”. Zastrzegł jednak Lenin wyraźnie: „Program ten wymaga jedynie, żeby prawdziwie socjalistyczna partia nie demoralizowała świadomości proletariackiej, nie zaciemniała walki klasowej, nie zwodziła klasy robotniczej frazesami burźuazyjno-demokratycznymi, nie jedności współczesnej naruszała walki politycznej proletariatu. Na tym właśnie warunku polega cała istota sprawy i tylko pod tym warunkiem uznajemy samookreślenie”. Lenin nie ograniczał się przy tym do tego generalnego stwierdzenia, lecz konkretnie rozpatrywał do jakich konsekwencji prowadzi „uwielbienie dla formułek burżuazyjno - demokratycznych”. pokazywał, jak PPS, staczając sie na pozycje szowinistyczne, rozbija siły proletariatu. Przypomina Lenin: „Oto jakie jest na przykład zwykłe ujęcie sprawy przez PPS:... my możemy jedynie osłabić carat odrywając Polskę, a obalić go powinni rosyjscy towarzysze. Albo jeszcze tak: ...po zniszczeniu samowladztwa określilibyśmy swoje losy po prostu w ten sposób, że oderwalibyśmy się od Rosji... Ponieważ jednym z możliwych następstw ewolucji demokratycznej jest odbudowa Polski, to dlatego proletariat polski nie powinien walczyć wespół z rosyjskim o obalenie caratu, lecz jedynie o osłabienie go przez oderwanie Polski. Ponieważ carat rosyjski nawiązuje coraz ściślejszy sojusz z burżuazją i rządem niemieckim, austriackim itd. — dlatego proletariat polski powinien osłabić swój so-jusz z proletariatem rosyjskim, niemieckim itd., razem z którym walczy teraz przeciw temu samemu uciskowi. Oznacza to jedynie złożenie najbardziej żywotnych interesów proletariatu w ofierze burżuazyjno-demo*) W. 1. Lenin — Dzieła, t. XX, S- 437 *) tamże, s 464 tamże. s. 343—435 (Dok. na str. 4) Lenin a polski ruch robotniczy (2) B 1 Prawo do samookreślenia °ror. dr HENRYK JABŁOŃSKI U/