Trybuna Ludu, marzec 1970 (XXII/59-89)

1970-03-26 / nr. 84

CZWARTEK, 26 MARCA 1970 It « NR 84______________________________________ D OROCZNE zebrania roz­liczeniowe w spótdzisi­­niach produkcyjnych do­biega jq końca. Jeszcze nie ma pełnych informacji, jednak na podstawie spoiej części goto­wych biiansów można się zo­rientować, że mimo me sprzyja­jących warunków atmosferycz­nych spółdzielcy uzyskali dość dobre wyniki. Plony zbóż wy­niosły 23,8 q i byty wyższe niż w całym rolnictwie. Nie udała się jednak odrobić strat wyrzą. dzonych przez zeszłoroczną su­szę, jeśli chodzi o pasze. Stąd niewielki spadek 'pogłowia zwierząt. Ocenę ubiegłorocznej pra­cy spółdzielcy łączą z przygo­towaniami do zapowiedziane­go na koniec listopada V Kra­jowego Zjazdu Delegatów. Su­mując dorobek czterech lat, które minęły od ostatniego zja­zdu, kreślą zadania przyszłej pięciolatki. Najważniejsze z nich to dalsza intensyfikacja produkcji rolnej, zwłaszcza zwierzęcej i ekonomiczne u­­mocnienie spółdzielni. Postęp gospodarki rolnej w bieżącym pięcioleciu najlepiej obrdzuje 40-proć. w przelicze­niu na hektar użytków rolnych, wzrost produkcji towarowej. Produkcja mięsa w porówna­niu z 1965 r, wzrosła dwukrotnie, Przyczyniły się niemal do tego głównie brojlery — udział spółdzielni w krajowych do­stawach sięga 30 procent - I intensyfikacja chowu młodego bydła rzeźnego. A jednak roz­wój hodowli zespołowej wyma­ga nieustannej uwagi spół­dzielców, nadal bowiem obsa­da zwierząt na sto hektarów jest niższa niż w gospodar­stwach Indywidualnych. To prawda, że-- ■ przejmowane PFZ grunty obniżają wskaźnik, l że postępy hodowli zależą głównie od .inwestycji. Do­tychczasowy wysiłek inwestycyj­ny spółdzielni stwarza jednak bardziej dogodny start do przy­szłej pięciolatki. Nowo zbu­dowane pomieszczenia inwen­tarskie mogą pomieścić ponad 8 tys. sztuk bydła i blisko 9 tys, sztuk trzody. Stanowi to poważny atut w dyskusji przed­­zjazdowej, w której koniecz­ność dalszego zwiększania ho­dowli jest jednym z głównych problemów, »•' Niemniej ważno sprawą jest efektywność inwestycji. Spół­dzielnia w minionych cztereen latach zainwestowały niemal trzykrotnie więcej funduszy niż w analogicznym , okresie po­przedniej pięciolatki, Ale nie wszędzie prawidłowo wykorzy­stane są kosztowne budynki, z maszyny i urządzenia. W parze poprawą technicznego wy­posażenia spółdzielni nie zaw­sze następuje wzrost wydajno­ści pracy, często też wprowa­dzając mechanizację nie bie­rze się pod uwagę zasobów si­ły roboczej. W rezultacie zbyt późno rozszerza sie front ro­bót przez organizowanie no­wych gałęzi produkcji lub roz­winiecie pracochłonnych dzia­łów. Są także inne sytuacje, gdy w gospodarstwach zespo­łowych cierpiących na brak rąk do pracy niedoborów nie wy­równuje się mechanizacją. Dia­­fegó też niemal w każdej spół­dzielni skoordynowanie zamie­rzeń inwestycyjnych i produk­cyjnych z istniejącymi zasoba­mi ... sjły roboczej staje się ko­niecznością. W przedzjazdowej dyskusji powinno się więcej uwagi zwrócić na również wy­korzystanie bezinwestycyjnych możliwości zwiększenia produk­cji; rolnej, szukając rezerw poprawie gospodarności, ulep­w szaniu organizacji pracy spół­dzielców i posiadanego parku maszynowego. Plany na przyszłą pięciolatkę zakładają przejmowanie zna­cznych obszarów gruntów Państwowego Funduszu Ziemi, z W tej pięciolatce spółdzielnie yogóspodarowały około 30 tys. hektarów. Powiększenie areału dla niejednej małej spółdzielni rozszerza możliwości gospoda­rowania, a również pozwało przyjąć nowych członków. Uzyskiwane przez spółdziel­nie coraz lepsze wyniki pro­dukcyjne umocniły ich autory­tet w środowisku wiejskim. Po­twierdzeniem tego jest m. in, przekazanie przez 450 wsi Funduszu. Rozwoju Rolnictwa na rzecz spółdzielni, które za­pewniają usługi traktorowo­­maszynowe. gospodarstwom in­dywidualnym. Coraz więcej rolników zaopatruje się w spółdzielniach w kwalifikowa­ny materiał siewny i hodowla­ny, kooperuje w produkcji o­­grodniczej i chowie bydła rzeź­nego. Młodzież wiejska sezo­nowo i na stałe podejmuje prace w spółdzielni. Jednak nie wszędzie pomyślnie rozwi­ja się współdziałanie spół­dzielców i rolników indywidual­nych. Dlatego też w dyskusji przedzjazdowej trzeba więcej uwagi poświęcić podejmowa­niu wspólnych ze wsią inicja­tyw tak produkcyjnych, jak oświdtowo-kul tu rolnych, socjal­i nych. Pod rozwbgę spółdzielców poddano również projekt zmian niektórych zasad statu­towych. Zmiany zmierzają do dalszego umocnienia gospo­darki zespołowej i samorządu spółdzielczego. Przewiduje się m. in. w spółdzielniach więk­szych, posiadających filie, za­stępowanie walnych zgroma­dzeń przez zebrania przedsta­wicieli. Z tym, że najważniej­sze - postanowienia zapadać powinny nadal na walnych zgromadzeniach. Uwzględnio­no także wielokrotnie zgłasza­ny wniosek, by zjazdy powia­towe odbywały się oo dwa la­ta Wnikliwa, i wszechstronna dy­skusja przedzjazdowa powinna ujawnić wiele nie wykorzy­stanych dotychczas rezerw go­spodarki spółdzielczej, sdoou­­laryrować najlepsze doświad­czenia' i przyaotowóć grunt do następnej pięciolatki. A. M. Na tematy dnia Spółdzielczy •achunek Wysyłkowa sprzedaż nasion (Inf. wt.) Krakowska Cen­trala Nasienna dobrze przy­gotowała się do tegorocznej wiosny, przygotowując znacz­ne ilości wszelkiego rodzhju nasion. Znacznie mniejsże ńiż w latach ub. trudności będą mieć krakowscy rolnicy z na­byciem nasion na uprawy pastewne, co jest tak ważne dla krakowskiego rolnictwa. W magazynach jest m. , in. 550 ton motylkowych • jak lucerna'i koniczyna z impor­tu węgierskiego, 1500 ton na­sion gruboziarnistych i 430 różnych nasion traw pastew­nych. W szerokim zakresie pro­wadzona jest sprzedaż wysył­kowa. W Gdowie powstał Wojewódzki Punkt Sprzeda­ży- . Wysyłkowej. Zamówień« realizują też liczni akwizyto­rzy oraz 187 punktów sprze­daży nasion. (b-wa) TRYBUNA ŁUP?? Wspólne zadania Kombinat eksportuje W słownictwie naszego przemysłu pojęcie kooperant oznacza mniej więcej to samo, co w języku kelnerskim przysłowiowy ,,kolega”. Kooperant fo ktoś, o kim wiadomo, żę niejako „z urzędu” zwalić na niego można winę za złą jakość podzespo­łów i elementów, za niedotrzymanie terminów dostaw, za prze­stoje, za reklamacje odbiorców, za nieotrzymanie premii eks­portowej - jednym słowem za wszystko. I choć w wielu wypad­kach nie ma - jak mówią - dymu bez ognia, choć w wieiu wy­padkach rzeczywiście kooperanci są tą przysłowiową kulą u nogi zakładów realizujących produkt finalny, to przecież często są i wygodnym parawanem, za który łatwo skryć się w wypadku własnych niedociągnięć. Dlatego też, bez nadmiernej radości przyjmowała gratulacje dyrekcja nową powstałego Kombinatu Źródei Światła w skład którego weszli zarówno dotychczasowi pro­ducencki wyrobów finalnych; znldariy im. Róży Luksernkwirn w Warszawie, zakłady z Fabianie. Piły i Katowic jak i ich kooperan­­cTz innych zakątków pięknej naszej ziemi. Dyrekcja gratulacje przy­jęła, organizacja partyjna także towarzyszom z innych organizacji za życzenia ser­decznie podziękowały i *aką­­sawszy rękawy zabrano się do opracowania perspśfcty^fc®* nego planu rozwoju, w rym kombinat stałby fię któ­nie luźną federacją kooperują­cych ze sobą zakładów, a in­tegralną całością, której każ­i de ogniwo jest równie ważne współdecydujące o jakości, ilości i terminie dostaw tak na rynek wewnętrzny jak na eksport Równorzędni odbiorcy Właśnie rynek wewnętrzny I eksport jako równorzędni odbiorcy. O ile bowiem w ro­ku ubiegłym zakłady wcho­dzące w skład dzisiejszego kombinatu przeznaczały proc. globalnej produkcji 35,7 na eksport a więc niewiele ponad 1/3, to już w następnej pię­ciolatce połowa produkcji kombinatu przeznaczona bę­dzie dla zagranicznych od­biorców. Stąd też zagadnienia eksportu, które . dotychczas grały poważną rolę jedynie w życiu producenta finalnego (ok. 45 proc. produkcji) obecnie stać sie mają proble­mem węzłowym dla całego kombinatu i jego załogi liczą­cej niemało, bo ok. 15 tys. pracowników i wytwarzającej produkcję o rocznej wartości 3,5 mld zł, Ba! Łat-wo powiedzieć węzłowym. Ale w praktyce nie jest wcale tak łatwo prze­kroczyć próg pod nazwą „kombinat” ■ jeśli oczywiście chcieć to przekroczenie progu rozumieć nie .iako luźną prze­nośnie, a rzeczywiste wkro­czenie w nowy etap organi­zacyjny, stosunków wzajem­nych i wzajemnych powiązań, wspólnej odpowiedzialności za końcowy efekt działania w tym także za spraw» ekspor­tu i importu. Jeśli w centralach handlu zagranicznego będących eks­porterami wyrobów kombi­natu (a jest ich trzy — „Elek­­trtm“, „Uniwersał" i „Me­­taleksport”) zapytać co tej chwili stanowi w ekspor­w cie lamą elektronowych i róż­nego typu oświetleniowych problem węzłowy — odpo­wiedzą bez wahania, że opłacalność. Choć bowiem brzmi to paradoksal­nie, faktem jest, że poprawa jakości produkcji i idące za tym uzyskanie na szereg wy­robów znaku jakości przez zakłady pogorszyło znacznie wskaźniki opłacalności. Co więcej.— dalszy postęp w tej dziedzinie grozi, że w roku bieżącym ,ok. 20 proc. produk­cji zejdzie poniżej dopuszczal­nego wskaźnika opłacalności. Dlaczego? Ponieważ .już po­przednio wyroby ta balanso­wały na granicy opłacalności. Obecnie zaś, kiedy za znak jakości zakłady mają prawo doliczyć 50-procentową dopła­tę do osiąganego zysku, tę granicę wyraźnie zaczynają przekraczać. Wyjście z tej sytuacji wiedzie tylko bądź przez uzyskanie wyższych cen na obcych rynkach, bądź ob­niżkę kosztów wytwarzania. Co do wyższych możliwości uzyskania cen, to w obliczu konkurencji takich potęg, jak Philips, czy Osram, i faktu, że na szereg dostaw odbywają się przetargi, a więc zwycięża najniższa a nie najwyższa ce­na — szanse są znikome. Po­zostaje więc problem obniże­nia kosztów produkcji, a tym samym ceny fabrycznej, Obecnie po stworzeniu kombinatu jak najbardziej. Ale do tego konieczne jest spełnienie szeregu warunków. Kombinat — jak się rzekło — nie ma być luźną federacją poszczególnych fabryk, a jed­nym nowym organizmem — nowymi rządzonym prawami i metodami. Tymczasem w tej dziedzinie nie jest najlepiej, Czy lo jest możliwe? Ó bowiem poprzednio wchodzące w skład kombina­tu 4 zakłady jako specjalizu­jące się w eksporcie mogły korzystać z dobrodziejstw uchwały 125 Rady Ministrów rozwiązującej m. in. tak pod­stawowe problemy jak możli­wość .korekty zatrudnienia funduszu plac przy dodatko­i wym eksporcie, a także za­pewniającej priorytet w zao­patrzeniu, o tyle kombinat ja­ko całość uprawnień takich nie posiada. W rezultacie bo­ryka sie ze sporymi trudnoś­ciami w obu dziedzinach nie mając w stosunku do zakła­dów produkujących podzes­poły dokonywać niezbędnych korekt zapobiegając tworze­niu się dysproporcji rozwojo­wych. Zwłaszcza problem za­opatrzenia budzić musi niepo­kój, bowiem jak to obrazowo określono na jednej z narad, poświęconych sprawie eks­portu, zaopatrzenie obecnie jest „na styk minutowy”. Zaopatrzenie zresztą rozu­miane szeroko: zarówno surowce, półfabrykaty, jak w i opakowania. W tej ostatniej dziedzinie niedobory są naj­poważniejsze ilościowo (tek­tura, karton, papier pakowy) i jakościowo — brak w ogóle opakowań ze styropianu znacznie zmniejszających awaryjność w transporcie. Ale rzecz nie sprowadza się tylko do sprawy objęcia uchwałą 125 całego kombina­tu. Problem tkwi głębiej i na wielu płaszczyznach rozegrać się musi kombinatowa bitwa o eksport. Zarówno na płasz­czyźnie towania.. wstępnej — projek­jak w dziedzinie specjalizacji nakładów, mo­dernizacji parku maszynowe­go i technologii wytwarzania jak wreszcie na płaszczyźnie organizacyjnej — scalania służb handlowych kombinatu zbilansowania potrzeb kra jo? wy eh i eksportowych z pro­dukcją. przeniesienia ekspor­tu z trzech do jednej centrali handlu zagranicznego. Nie odkrywamy Ameryki Te wszystkie i tysiąc in­nych jeszcze „spraw do za­łatwienia” wymieniono opra­cowując obszerny, kilkuset­­stronicowy „program rozwoju przemysłu źródeł światła na okres do 1985 r”. Program z ambicjami i jak zgodnie —o dziwo — twierdzi zarówno dyrekcja kombinatu, jak i dy­rekcja zainteresowanych cen­tral handlu zagranicznego, w pełni realny i mogący przy­nieść radykalną poprawę sy­tuacji. Pożyjemy — zobaczy­my, jak mówi przysłowie, A na razie odnotować w§|« to, że zarówno dyrekcja ja&j egzekutywa organizacji par« tyjnej oraz KSR sprawę'ßta» kroczenia owego progu, o któ­rym mówiliśmy, wykorzysta­­nia dla poprawy zarówno zao­patrzenia rynku wewnętrzne­go jak i eksportu tych szans jakie daje stworzenie kombi­natu — traktują nie jak wizję odległej przyszłości, a jako sprawę aa już, na dzień dzi­siejszy. Oczywiście nie są to sprawy ani proste, ani szybkie w rea­lizacji. Chociażby powołanie własnego biura projektowo­­konstrukcyjnego, którego brak poważnie hamuję techniczny. Chociażby postęp stwo­rzenie w kombinacie własnej bazy produkcyjnej dla tak podstawowego elementu ja­kim jest bańka szklana wę­drująca dotychczas z odle­głych od zakładów finalnych hut szklą setki kilometrów Po całej Polsce, co rzecz ja­sna nie sprzyja ani obniżce kosztów (transport i stłuczki!) ani usprawnieniu zaopatrze­nia (gestia innego resortu). Chociażby włączenie do kom­binatu zakładów produkują­cych tak ważny element jak oprawy do lamp. Chciażby ujednolicenie i wspólne pro­wadzenie gospodarki materia­łowej wewnątrz kombinatu. Chociażby ścisłe zintegrowa­nie tych zakładów, które znajdują się bądź w Warsza­wie bądź tuż pod Warszawą a których produkcja stanowi 66 proc. produkcji kombinatu. Choćby wreszcie specjaliza­cja zakładów w produkcji po­szczególnych asortymentów w miejsce1 dotychczasowej uni­wersalności, co wymaga kon­i centracji parku rąaszynowego poważnych przesunięć w nakładach inwestycyjnych. A jeszcze proHemy organiza­cyjne typu usprawnień tran­sportu, .Ujednolicenia kontroli technicznej w kombinacie, zlikwidt wanie przegródek, które wąski interes zakładu stawiają wciąż jeszcze przed interesem kombinatu. Problemów jest mnóstwo. Dobrze, że o nich i myśli się i mówi, i w kombinacie i zjednoczeniu i centralach handlu zagranicznego. Właś­ciwe ich bowiem rozwiązanie pozwoli na stworzenie odpo­wiednich warunków wyjścio­wych dla rozwoju tej branży, na poprawę uzyskiwanych wskaźników w eksporcie i na poprawę zaopatrzenia rynku wewnętrznego. ALICJA SOLSKA .4 Wiosenne rozlewiska Nr *v!ęl:v«ych rzekach polskich aktualnie niebezpieczeństwo powodzi nie grozi. Lokalnie wylewają naioni:?»st mniejsze rzeczki \ potoki. zdjęciu: wody małej Rządzy koło Radzymina zalały oko­liczno pola i łąki. Foto — Uchymiak (.CAT) Kolejarskie rozważania Mn właściwym tone zr NANA jest ofiarność kolejarty. Pracują w trud­nych warunkach: na deszczu, mrozie, podczas zamieci i w upale. Pracują, zdając sobie spra­wą ze znaczenia i roli, jaką pełnią w społeczeństwie i gospodarce. Należą im się za to wyrazy uznania i po­dziękowanie. Trudnymi warunkami i społecznymi za­sługami nie można jednak wszystkiego tłumaczyć i o­­słaniać. Zresztq sami kolejarze dostrzegają już przy­czyny, powodujące zmianę społecznej opinii o wyni­kach ich pracy. Nie jest to opinia bez pokrycia. Przy­patrzmy się jednak tym przyczynom na przykładach ze­branych w Łodzi. Z centralnego położenia wo­jewództwa łódzkiego wynikają dwa podstawowe fakty dla ko­munikacji kolejowej. Na prze­biegających tędy trasach sy­stematycznie nasila się ruch pociągów, a to ujemnie wpły­wa na bezpieczeństwo. W spo­rządzonym rejestrze przyczyn wypadków, które wydarzyły się W latach 1968—69, znalazły się zjawiska, z którymi trudno się pogodzić. Ofiarność i lekkomyślność Znalazły się w tym rejestrze: niedbalstwo, brak uwagi i czujności, niefrasobliwość, lek­komyślność zarówno . ma­szynistów, jak i dyżurnych ruchu oraz łamanie przez wie. lu pracowników podstawowych przepisów. Nie bez znaczenia są tu również warunki tech­niczne kolei. W Karsznicach, ważnym punkcie .węzłowym na magi­strali węglowej obliczono, że tamtejsi maszyniści . pracują średnio 280 godzin miesięcz­nie, tj. prawie o jedną trzecią więcej niż powinni. Dlaczego? —Był czas — stwierdza tow. Marian Białek z Karsznic — kiedy trasę do Tarnowskich Gór i z powrotem pokonywało się w ciągu czasu trwania jed­nej służby. Dziś w ciągu 16 go­dzin maszynista dojeżdża za­ledwie do Herbów i domaga się zmiany. Trudno mu się dzi­wić. Ale w ciągu tych 16 go­dzin — 20 proc. czasu poświę­ca na Jazdę, a 80 proc. czasu stoi pod semaforem. Zatem pracuje więcej, niż powinien nie z poczucia społecznej po­trzeby, a w wyniku złej orga­nizacji pracy. W konsekwencji aż nadto często zdarza się, że pociąg prowadzi zmęczony maszynista. A zmęczony ma­szynista — to zły maszynista. Podobnie zresztą tak jak każdy inny kolejarz. Niektóre stacje, w ramach postępującego powoli procesu modernizacji kolei, otrzymały nowoczesne urządzenia bloku­jące I sterujące świetlną syg­nalizację. Rarszniccy maszy­niści twierdzą, że urządzenia te nie zawsze należycie funk­cjonują. Dzieje się tak dlatego, że nowoczesne systemy sygna­lizacyjne zastosowano na nie przygotowanych do tego to­rach. W licznych raportach maszyniści informowali o tym właaze kolejowe Stwierdzono jednak, że prze­kraczanie przepisów, powodu­jące nawet drobne wypadki, nie stanowiło dla władz PKP sygnału ostrzegawczego. Za­równo sprawca katastrofy pod Starą Wsią, jak i maszynisia, który w Jedliczach Łódzkich na trasie Łódź—Kutno minął, semafor ze znakiem L, stój '‘“..i najechał na inny pociąg, byli poprzednio sprawcami wypad­ków, Pierwszy w lipcu 1969 roku wykoleił dwie cysterny, a drugi — już raz przejechał semafor z sygnałem „stój”. Obaj nadal pełnili swoje obo­wiązki — nie ponieśli żadnych konsekwencji. Praca w kolejnictwie nie jest łatwa. W wielu stacjach i na wielu węzłach brakuje należy, cie prżygotowanych schronisk dla manewrowych i rewiden­tów, nie rha szatni, umywalni, izb noclegowych, stołówek. A i tym, które są, daleko do ideałów. Bardzo często powo­dem tego jest proste niedbal­stwo.; Np. w elektrowozach konstruktor przewidział urzą­dzenia do podgrzewania posil, ku, ale nieumiejętna eksploa­tacja i brak konserwacji spo­wodowały, że urządzenia nie funkcjonują, h z powodu nied­balstwa nikt ich nie-naprawia. Maszyniści więc przez kilka­naście godzin jazdy i postojów pozbawieni są ciepłego oosił­­ku, Z takich to powodów ludzie chętniej odchodzą niż przy­chodzą do pracy w PKP. W Koluszkach — ważnym węźle kolejowym — brakuje około 150 ludzi, W Kutnie — równie ważnym węźle kolejowym — nie ma ani jednego pracowni­ka *. wyższym wykształceniem, W Karsznicach jest ich dwóchu Kutno i Karsznice mają po jednym stażyście — absolwen­ci wyższej uczelni, ale obaj czekają na ukończenie stażu i... przejście do innej pracy. Węzły w Kutnie i Karszni­cach odczuwają potrzebę ist­nienia własnej szkoły zawodo­wej, która przygotowywałaby przyszłych pracowników. Nie można bowiem zapominać — mówią kolejarze — że kolej będzie się modernizowała i ludzie z wykształceniem pod­stawowym, a często i bez nie­go, nie sprostają już nowym zadaniom. Wydział ekonomiczny KW PZPR w Łodzi, z inicjatywy, którego dyskutowano te prob­lemy w gronie aktywu par­tyjnego kolejarzy, przedstawił obszerny program działania, -zmierzający do stworzenia wa­runków sprzyjających kształ­towaniu się większej odpowie­dzialności wśród pracowników kolei, a w rezultacie prowa­dzący do wzrostu bezpieczeń­stwa, zarówno pracowników jak i podróźnyph. W programie tym mówi się o potrzebie na­wiązania ściślejszych kontak­o tów z wyższymi uczelniami i konieczności podniesienia poziomu szkolenia wewnętrz­nego.» Zdaniem tow. Michała Ignaczaka z Wielunia, nie .moŻhę ^rzy tym wszystkim za. pominąć o wychowaniu ideo­wym i kształtowaniu etyki pracownika PKP, a zadania te należą do sfery działania or­ganizacji partyjnych. Część gospodarki Życie zmusza do odkrywa­nia starych prawd. Jedną z nich jest to, że kolej stanowi część gospodarki, a zatem mu­szą tu obowiązywać takie sa­me prawa i zasady postępowa­nia, jakie obowiązują w in­nych jej działach. Uchwały Komitetu Centralnego i póź­niejsze postanowienia instan­cji partyjnych muszą zatem i tu stanowić wytyczną działa­nia. Taki pogląd powszechnie gioszono na licznych zebra­niach i kolejarskich naradach, ale uświadomienie sobie tej prawdy, to dopiero początek pracy — jej pierwszy etap. Celem ma być wzrost gospo­darności, poprawa organiza­cji. Wystarczy tylko uważnie przyjrzeć się dotychczasowej działalności inwestycyjnej BKP, aby zrozumieć, ile jest do zmienienia. - W Koluszkach—mówi tow, Aleksy Gozdck, pracownik tez LUCJUSZ WLODKOWSKI (DoK aa »fr. S' REFLEKSJE I POLEMIKI IÄSCIWA oceno wkładu Lenina do rozwoju fi­lozofii marksistowskiej - jak zresztq i do innych części składowych marksizmu — jest nie tylko kwestią wszechstronnego, zgodnego z prawdą history­czną przedstawienia sylwetki samego Lenina, lecz przede wszystkim właściwego pojmowania współczes­nego kształtu całej teorii marksistowsko-leninowskiej W watce z teorią marksizmu jego przeciwnicy od dawna kwestionują fakt, że mark­sizm Dosiada własną fi­lozofię, tworzącą nieodłączną część składowa jego systemu. Już w XIX stuleciu różni krytycy i „reformatorzy" marły mu chcieli go w związ­ku - ym „uzupełnić" różny­mi teoriami neokantyzmem, filozoficznymi' pozytywiz­mem. pragmatyzmem, a na­wet... religią. Właśnie od wal­ki z próbami eliminacji bądź wypaczenia filozoficznych pod­staw marksizmu rozpoczął Le­nin swą twórczość w dziedzi­nie filozofii Trzeba powie­dzieć, że kwestionowanie fi­lozoficznych podstaw mark­sizmu pozostało nadal w arse­nale środków walki współ­czesnego an tykom unizmu. O­­,becnie najmodniejsze stało się generalne kwestionowanie — bądź pomniejszanie i defor­mowanie — twórczego wkła­du Lenina do filozoficznej warstwy le< rii marksistow­skiej. W naszych czasach zbiegają się tu w zgodnym nurcie poglądy markso- i so­­wietologów zachodnich z po­glądami różnych odcieni re­­wiz.ionizmu, W ostatnich kilkunastu latach pojawiła sie w literaturze zachod­niej cała lawina „naukowych” opracowań' które w różnorodny sposób przeciwstawiają Lenina Marksowi i Engelsowi Usiłuje sie w nich „dowieść”, że Lenin zniekształcił ponoć naukę Marksa zrywając z Jej reoretyczno-fi'ozo­­ficznymi zasadami (up. G. Licht­­heim — Marxism. An Historical and Critical Study. N. York 1962), lub też. że ienimzm — to co naj­wyżej filozofia i polityka o zna­czeniu lokalnym, wyłącznie ro­­svjskim. albo —' odnoszącym sie jedynie do grupy społeczeństw ekonomicznie zacofanych (np. G. H. Sabine — Marxism, N. York 1958). W wyniku podobnych r°z­ważań dochodzi sie do konkluzji że teoria Lenina nie może mieć zastosowania do współczesnych wysoko rozwiniętych krajów ka­pitalistycznych, a nawet do twier­dzenia, że „marksizm może stać sie siła twórcza” jedynie pod wa­runkiem „oczyszczenia się od le­­ninizmu” (F. Sternberg — An­merkungen zu Marx — heute. Frankfurt a/M, 1935, r. St). Jednym ze wspólnych i sze­roko eksponowanych wątków ideowych tych tendencji jest przeciwstawianie „filozoficz­nego” Marksa i Engelsa (zwłaszcza w ich okresie mło­dzieńczym) oraz Plechanowa Leninowi jako praktykowi rewolucjoniście. Wyraźnym dalekim od motywów nauko­wyeh celem tych ożywionych zainteresowań związkami mię­dzy Marksem a Leninem oraz marksizmem a łeninizmem, jest nie tylko deformacja właściwego obrazu postaci Lenina, ale i deformacja ca­łej rewolucyjnej teorii ruchu robotniczego. ENDENCJ! tej nie na­leży lekceważyć, gdyż -*■ jej wpływy ideowe nie ograniczają się wyłącznie do wąskich ant.ymarksAtowskich grup w krajach zachodnich, Jej nacisk daje się odczuć tak­że i w państwach socjali­stycznych, w tym do niedaw­na i w naszym kraju. Filozo­ficzny frönt marksistowski w Polsce posiada wprawdzie istotny dorobek ukazujący twórczy wkład Lenina do myśli filozoficznej marksizmu. Na treści niektórych prac po­święconych Leninowi zaważy­ło jednak błędne przekonanie, że problemy ściśle filozoficzne zawierają niema] wyłącznie dwie jego prace — „Materia­lizm a empiriokrytycyzm“ oraz „Zeszyty Filozoficzne”. Prze­konanie to -- czasem wypo­wiadane wprost, czasem wy­nikajace * kontekstu rozwa­żań. niekiedy zaś znajdujące wyraz w ograniczeniu anali­zy problemu do iodnei z tych prac — utrudnia właściwe ogarnięcie i przedstawienie całości filozoficznego dorobku Len-ina We wspomnianych pracach Lenin podjął przede wszyst­kim analizę zagadnień, które należą do filozofii również w pozamąrksistowskim. trady­cyjnym pojmowaniu jej pro­blemowego zakresu. Należy tu. problem stosunku materii do świadomości, pojęcie ma­terii, poznawalności świata, kryterium prawdy itp. Ale zarówno te, jak i Inne prace Lenina świadczą dobitnie, że pojmuje on te problemy oraz cala filozofię inaczej, niż myśl przed- i pozamarksistowska, wiąże bowiem teorię poznania 1 ontologie w organiczną ca­łość z materializmem histo­rycznym, a tak pojętą filozo­fię — t ekonomią polityczną i teorią socjalizmu naukowe­go. W tym ujęciu filozofia marksistowska nie jest izolo­waną, autonomiczną częścią marksizmu, lecz nieodzownym składnikiem jego całości. Kierując się takim rozu­mieniem filozofii Lenin mógł powiedzieć o c a 1 ej teorii marksizmu, . że „jest to połą­czenie rewolucyjnej teorii z rewolucyjną polityką — połą­czenie, bez którego marksizm staje się brenianizmem, strn­­wizmem, sombartyzmem”. Nic tedy dziwnego, że feurżazyj­­nym i rewizjonistycznym ba­daczom trudno doszukać się „filozofii” w myślowym do­robku Lenina, który dowiódł całym swym życiem i twór­czością. żę nie był filozofem tradyeyjnym tego słowa znaczeniu. Filozofię pojmował bowiem — nie tylko jako ma­­terialistyczno - dialektyczną teorie świata, lecz zarazem jako instrument jego przemia­ny, rewolucyjnego oddziały­wania na rzeczywistość spo­łeczną — jako intelektualny oręż ruchu robotniczego walce o zwycięstwo socjaliz­w mu. Największy wkład Lenina do tak pojętej filozofii polega właśnie na teoretycznym, a przede wszystkim na tycznym udowodnieniu prak­jed­ności materiaiistycznej fi­lozofii i polityki proletariac­kiej, czyli jedności zajad materializmu dialektycznego z socjalizmem naukowym. Liczne prace Lenina o tema­tyce społeczno-politycznej ekonomicznej zawierają boga­i tą warstwę analiz filozoficz­nych.. ujmowane są w kate­goriach materiaiistycznej dia­­lektyki. Natomiast prace, któ­re podejmuję tematykę mate­­rialistyczno - dialektycznego światopoglądu, akcentują jej bezpośredni związek z pro­blemami polityki i ekonomii oraz z perspektywą walki o socjalizm. Nie są to związki i połączenia luźne, przypadko­we, dokonywane „między wierszami”: więź filozofii ma­­terialistyczno-diaiektycznej i praktyki walki rewolucyjnej jest w ujęciu Lenina więzią immanentną i wzajemną tak w zakresie filozofii, jak 1 praktyki. Bez tego nie można u,, prostu zrozumieć treści dzieł Lenina, począwszy od mło­dzieńczej pracy z 1894 ro­ku „Kto to są przyjaciele lu­du”...?, a kończąc ha artyku­le „O znaczeniu wojującego materializmu” z marcs 1922 roku. który ma charakter pro­gramowy dla dalszego rozwo­ju filozofii marksistowskiej. Na przestrzeni tych lat wszy­stko Cp napisał w dziedzinie myśli społecznej, politycznej i ekonomicznej, strategii i tak tyki ruchu robotniczego jest przeniknięta głęboką myślą fi lozoficzną, bądź bezpośrednio dotyczy szczegółowych zagad­nień materiaiistycznej dialek­­tyki, WORZĄC rewolucyjną partf.ę robotniczą oraz czyniąc z filozofii mark­sistowskiej ..ideowy. oręż tej partii i j^ivgo rewolucyjnego ruchu robotniczego. Lenin w sposób najszerszy i gruntow­ny dowiódł prawdziwości, a jednocześnie praktycznej przy­datności filozofii marksistow­skiej dla socjalistycznych sił społecznych. Sprawdził jej prawdziwość w praktyce, czy­niąc z filozofii oręż pionier­skiego w historii postępowego ruchu społecznego — partii nowego typu. Można więc po­wiedzieć, że Lenin w trakcie swej rewolucyjnej i teoretycz­nej dzialalńości przekształcił z możliwości w rzeczywistość tezę Marksa, głoszącą, że „Podobnie, jak filozofia znaj­duje w proletariacie swój o­­ręż materialny, tak i prole­tariat znajduje w filozofii swój oręż duchowy". Lenin rozwijał filozofię ma­ter ialistyczną w ostrej wal­ce z prądami idealistycznymi, wskazując na źródła ich teo­retycznego i ideowego bank­ructwa, w trakcie rewolucyj­nego działania, w wirze kon­kretnej walki demaskował ich reakcyjną treść śpołeczną. A równocześnie dowiódł in­telektualnej wyższości repre­zentowanego przez siebie kie­runku, jego zdolności do roz­wiązywania nowych proble­mów — twórczego charakteru filozofii i całej teorii mark­sizmu. „Nie traktujemy bynajmniej teorii Marksa — pisał Lenin — jako czegoś zakończonego i nietykalnego: przeciięnie, prze­konani jesteśmy, że założyła ona jedynie kamień węgielny (Dok. na str, Si Filozoficzny dorobek Lenina tTorT-dr TAN SIKORA Rektor WSN w Olsztynie r

Next