Trybuna Ludu, maj 1970 (XXII/120-150)
1970-05-28 / nr. 147
CZWARTEK, 28 MAJĄ 1970 R. - NR 147_____________________________________________________________________________________TRYBUNA LUDU.................................................................................................................................................................... N IC chyba lepiej nie może oddać istoty i społecznych konsekwencji wprowadzanych zmian w systemie bodźców materialnego zainteresowania niż to stwierdzenie: jaka praca taka płaca. Jest to przecież jedna z fundamentalnych zasad ustrojowych, której działanie nie ogranicza się do samej ekonomii, ale rozciqga również na sferę, moralnych zasad socjalizmu, odpowiadajgcych poczuciu sprawiedliwości społecznej ludzi pracy. To nie inny ustrój, ale właśnie nasz - socjalistyczny uczynił z pracy przedmiot powszechnego szacunku, na niej właśnie oparł główne kryteria podziału wspólnie tworzonego dochodu narodowego. Każdemu według jego pracy- i tę socjalistyczna zasadę można trzeba jednak wykorzystać pełniej i lepiej niż dotychczas dla dalszego rozwoju naszej gospodarki. Nie od dziś nasza partia jest inspiratorem poszukiwań takich właśnie zarzgdzania, kierowania metod rozwojem przemysłu, które wiązać będą w jedno — interes każdego członka załogi z interesem zakładu, z wynikami pracy danej branży przemysłu i całej gospodarki. Na tym opiera się nasze prawo i obowiązek współgospod a rzy. Nowy system bodźców materialnego zainteresowania podporzqdkowany jest tym właśnie głównym celom ekonomicznym i społecznym. Wkracza on głęboko w istotę ekonomiki każdego przedsiębiorstwa dając przy tym podstawy do rzetelnej, wnikliwej jego wyniku. Nie chodzi oceny dziś bowiem o to, by za wszelkq cenę zwiększać produkcję. Owszem, było to często konieczne w pierwszym etapie rozwoju, kiedy silna presja potrzeb odsuwała na dalszy plan analizę społecznych wytwarzania, wielkości kosztów ponoszonych nakładów. Ten etap ekstensywnej gospodarki nie może być dalej kontynuowany. Dziś, intensywny rozwój gospodarki stawia nowe zadania — takiego wzrostu produkcji, który jest niezbędny z punktu widzenia potrzeb kraju, eksportu, a równocześnie możliwy do wykonania w najkorzystniejszych warunkach ekonomiki danego przedsiębiorstwa. To znaczy rozwój bazujqcy na wykorzystaniu wszelkich dostępnych rezerw, na wzroście społecznej wydajności pracy, na lepszym wykorzystaniu maszyn i ludzi. To znaczy taki rozwój produkcji, który stanowi konkretną ofertę ekonomiczna złożona wobec krajowej gospodarki dajqc odpowiedź na podstawowe pytania: ile to ma kosztować i jaki to da efekt. „Podstawowym brakiem dotychczasowego systemu bodźców było posługiwanie się nie w pełni obiektywna miarą pracy, gdyż miarq tq było wykonanie planów, a plany jak wiadomo niezależnie od prawidłowych, teoretycznych założeń w praktyce miały w znacznym stopniu charakter uznaniowy" — mówił w dyskusji na V Plenum KC tow. Tadeusz Wachowski, pierwszy sekretarz Komitetu Fabrycznego w Hucie im. Lenina. O to właśnie chodzi w nowym systemie bodźców, by zasady ekonomiki stanowiły obiektywną bazę oceny społecznej wartości pracy, pracy całego zakładu, jego dyrekcji, personelu inżynieryjno-technicznego, każdego wytwórcy. -„Zbyt często traktuje się płace czasowe jako wynagrodzenie za samo przebywanie w miejscu pracy" — mówił z trybuny Plenum rektor WSE w Katowicach tow. Alojzy Melich Dobra praca jest wartością wymierną, choć trudno jq określać tylko kategoriami ilościowymi. Dobra praca zakładu, to nowoczesna produkcja na najwyższym poziomie technicznym, to taka organizacja procesu wytwarzania, poziom technologii, które gwarantują wysoką produktywność majątku trwałego, a więc niski koszt produkcji. Dobra praca — to odpowiedzialność każdego członka załogi za powierzone mu zadanie, to świadomość wyboru takich mierników oceny - a więc wskaźników syntetycznych i zadań odcinkowych, które w sposób rzeczywisty wyznaczać będą drogę postępu ekonomicznego i technicznego w konkretnych warunkach zakładu. „Odejście od dotacyjnej praktyki podwyżek płac i związanie ich z mechanizmem ekonomicznym dla dobrze pracujących przedsiębiorstw, stwarza możliwość znacznego uelastycznienia zakładowej polityki płacowej” — mówił w dyskusji na V Plenum dyrektor ekonomiczny Zakładów H. Cegielskiego — tow. Edward Idziak. Nie trzeba dodawać, że nie ma i nie może być dobrze pracującego zakładu, w którym kuleje choćby jedno ogniwo mechanizmu produkcji. Skoro od tego więc zależy dobra praca przedsiębiorstwa, stanowiąca w konsekwencji podstawę wzrostu zarobków załogi — znaczy to, że nie może liczyć na tolerancyjny stosunek nikt, kto swą postawą stanie w kolizji z interesem ogółu. Nie może liczyć na obojętny stosunek kolegów leniuch i brakorób, człowiek, któremu obce są zasady społecznego współżycia i gospodarności; zły fachowiec, czy kiepski dyrektor. Ta-' kie sq wymogi rozwoju i bez nich nie byłoby postępu. Zmiana myślenia, tym barV dziej działania—nie odbywa się jednak mechanicznie. Zadaniem organizacji partyjnych aktywu zakładowego jest więc, by istotę nowego systemu popularyzować — już nie w jej ogólnych założeniach programowych - ale w przełożeniu na konkretny kształt zadań czekających poszczególny zakład i określone wydziały. Chodzi o odpowiedni proces przygotowawczy do wdrożenia nowego systemu, o uświadomienie całej załodze tej prostej i przemawiającej do wszystkich zasady, że taka będzie ich płaca jaka praca: przy maszynie i przy stole kreślarskim konstruktora, w transporcie i w zakładowym laboratorium. Bo tylko wspólny wysiłek zdecydować może o ekonomicznych wynikach przedsiębiorstwa. Tow. Wacław Staniszewski -tokarz w FSO, członek KC PZPR zabierając glos na V Plenum tak sformułował nadzieje, które załoga Żerania pokłada w nowym systemie bodźców: „Myślę, że nowy system wpłynie pozytywnie w okresie pięciolatki na skomplikowany proces intensyfikacji gospodarki narodowej, a jednocześnie pozwoli na systematyczne podnoszenie zarobków pracowniczych w każdej fabryce, która gospodarować będzie dobrze. W myśl społecznej zasady: „jako praca, taka płaca”. Od aktywności społecznej ludzi pracy, od wspólnej troski załóg i kierownictw zakładów, zjednoczeń i ministerstw - zależy dziś czy oczekiwania te zostanę spełnione. J.S. Na tematy dnia Jaka praca taka płaca Siedem lat po przecięciu wstęgi W połowie drogi do nowoczesności Szliśmy wzdłuż pięknej, jasnej hali, która, wydawało się, nie ma końca i konfrontowałem ten obraz z ooskuniq, ciasną ouaą przy ui. órocnowsKiej, gozK jeszcze 7 lat temu mieścił się ten sam zakład — Warszawska Fabryna Pomp, W połowie nowej hafT w7- sidia pokaźnych rozmiaTovr czarna tablica, na której wypisano kredą wielkimi literami: „Górnik Zabrze Manchester City 3:0". — To przecież nieprawda - wyrwało mi się nagie, bo dawno przeżyłem już gorycz tamtej porażki. — I co z tego, że nieprawda — skwitował ktoś z boku — ale jakie to optymistyczne.. Stwierdzenie to brzmi jak motto do poznania wielu ważnych problemów WFP. Przed kiikonia laty. kosztem ok. 2uv min złotych, wybudowano w nowej dzielnicy całkowicie nowy zakład. Stanęły hale jak hangary. Wyposażono je w nowe maszyny. Powstała na miejscu jedna z największych w Europie stacja prób. Stworzono nowoczesną modelarnię. Powstało spore zapiecze naukowo-badawcze. Między konstrukcją technologią Można by powiedzieć — nowoczesny zakład i byłoby ic optymistyczne, choć nie w pełni oddające stan faktyczny. O nowoczesności nie decydują bowiem tylko nowe hale i maszyny, one stwarzają szansę szybszego osiągnięcia nowoczesnej produkcji. Czy Warszawska Fabryka Pomp potrafiła dotychczas w pełni szansę tę wykorzystać? Jak to wygląda w ocenie samej dyrekcji przedsiębiorstwa ? * — Dyrektorem zakładu iestem od niedawna — mówi mgr inż, A. Durek — zdołalem jednakże dobrze już -poznać złe i dobre strony tęga przedsiębiorstwa. Dobre — to przede wszystkim poziom konstrukcji. Mamy dziś na przykład ponad półtoraroczne wyprzedzenie dokumentacji konstrukcyjnej nowych pomp. Oceniamy, że poziom ich w zasadzie dla większości produkowanych typów nie odbiega od standardów światowych. Złe — to organizacja stanowisk pracy i technologia wytwarzania. między poziomem Dysproporcje konstrukcji, a organizacją pracy i technologią nie wystawiają nam więc świadectwa nowoczesnego zakładu. Istotnie, czy może być nowoczesny zakład, w którym ciągle jeszcze nie zdołano zapewnić terminowych dostaw części do montażu, w którym organizacja pracy wewnątrz wydziałów polega na metodzie dyspozycji, zastępujących operatywne planowanie wydziałowe? Czy można mówić o nowoczesności zakładu, w którym dwie pierwsze dekady miesiąca dają łącznie 30—40 proc. wykonania planu? Tu właśnie między konstrukcją i technologią, pomiędzy nowoczesną halą, a przestarzałą organizacją stanowiska pracy — zgubiony został główny cel, jakim jest nowoczesna produkcja. Bo i cóż z tego nawet, że wysoki jest poziom nowych opracowań konstrukcyjnych, skoro jakość uzyskiwanych odlewów, dokład. ność obróbki, uniemożliwiają osiągnięcie przewidywanego przez konstruktora kształtu wirnika niektórych typów pomp, stanowiących najważniejszy ich element. Oto najlepsza egzemplifika-cja jednorodności: konstrukcji, technologii dukcji, które i organizacji prodopiero razem decydować mogą o nowoczeo ności produkcji i ekonomice zakładu. Jest to także przykład potwierdzający potrzebę usprawnienia systemu rozliczania przedsiębiorstw z osiąganych wyników — już nie przez pryzmat dziesiątek zadań dyrektywnych, ale w oparciu o podstawowe mierniki ekonomiczne. Mamy więc tu jeszcze raz potwierdzenie słuszności tych kierunków działania, które dla całej naszej gospodarki, w jej nowej fazie rozwojowej — wytyczone zostały przez V Plenum KC. Pompy na tony Dziś przed zakładem stoją zadania; pogłębienia specjalizacji produkcji, zmniejszenia 'Kosztów własnych, pokrycia przynajmniej w 80 proc. zwiększoną wydajnością pracy planowanego dwu lub nawec trzykrotnego wzrostu produkcji. Ale bez rozwiązania do końca tych elementarnych problemów, które teraz ciąża n., wydajności i kosztach produkcji — zakład nie będzie w stanie rozwiązać zadań przyszłościowych. Sprawy te teraz chyba lepiej niż kiedykolwiek rozumie szeroki aktyw polityczny zakładu, dyrekcja przedsiębiorstwa. Świadczy o tym chociażby szczegółowy plan nowej organizacji pracy wydziału mechanicznego — najtrudniejszego dotąd dla przedsiębiorstwa. Plan ten przewiduje organizację tzw. gniazd przedmiotowych ze ścisłym podziałem; jakie części i gdzie będą obrabiane. Ma powstać magazyn kompletacyjny, który pozwoli na komasację nadchodzący cli pojedynczo zleceń .'produKcyjnych i wydłużenie serii. Zdaniem zakładowych ekonomistów jest to jedyny sposób na generalna poprawę struktury zatrudnienia. Dziś na każdego pracownika zatrudnionego bezpośrednio w produkcji przypada tu jeden pracownik nieprodukcyjny. Oto miara zadań czekających WFP w drodze ku nowoczesności. Zakład zaprojektowany by! na docelową produkcję 6 tys. ton pomp rocznie. Nikt jednak nie operuje już tym wskaźnikiem. Fakt, że go osiągnięto, nie stanowi howiem specjalnego powodu do dumy. Nie ukrywa się bowiem, że ów tonażowy miernik planu stymulował zakład w kierunku utrzymywania ciężkich konstrukcji, co w istocie nie miało nic wspólnego z nowoczesnością. Owszem, tych warunkach łatwo było w zrobić plan. opierając go na ciężkich i wielkich pompach cukrowniczych. Taka praktyka odsuwała przy tym na dalszy plan wiele rzeczywistych kłopotów technologicznych. Kiedy jednak zaczęto liczyć koszty — dopiero wtedy okazało się, że materiał stanowi blisko 2/3 kosztów własnych zakładu, s więc wskaźnik tonażowy jesł po prostu anty bodźcem nie tylko postępu technicznego, ale również ekonomiki produkcji. Dopiero wówczas powstały pierwsze pompy o tych samych parametrach technicznych co dawniej, ale blisko o połowę lżejsze. Wskaźnik tonażowy musiał pójść do lamusa. Nikt się na niego nie powołuje, przeciwnie, chodzi o to, by sukcesywnie zmniejszać ciężar pomp, zwiększając równocześnie ich sprawność, Liczenie złotówek W dążeniu do zmniejszenia kosztów własnych i uzyskania korzystniejszej produktywności środków trwałych — zaczęto również analizować możliwość ograniczenia produkcji typoszeregów pomp. Dziś wytwarza się tu pompy do wielkich bloków energetycznych i do soków cukrowniczych. Kolosy i karły, choć właściwie zakład projektowany był z myślą o produkcji największych i średnich pomp. Konsekwencją tego jest dziśprowadzenie jednostkowej produkcji w olbrzymim asortymencie, angażowanie bardzo szerokiego parku maszyn. Oczywiście radykalna zmiana sytuacji wymagałaby pogłębienia specjalizacji w ramach całej branży. Jest to zresztą problem dość skomplikowany, gdyż jak się okazuje, dotychczas produkcją pomp poza przedsiębiorstwami specjalistycznymi zjednoczenia „Chemak“, para się jeszcze ponad 30 zakładów rozrzuconych po 9 resortach. W niedalekiej przyszłości koncentracja i skoordynowanie tej piodukcji — stanie sie koniecznością. Musi ona doprowadzić do unifikacji choćby zasadniczych elementów pomp, ale zanim to nastąpi, zakład nie może stać bezczynnie. Za 5 lat każda zainwestowana złotówka w Warszawskiej Fabryce Pomp musi dać produkcję wartości 2,5 zł rocznie. Osiągnięcie tego wskaźnika oznacza lepsze wykorzystanie maszyn, co jednakże niemożliwe byłoby przy utrzymywaniu produkcji aż 18 typoszeregów pomp w 250 ich odmianach. Z drugiej jećthak strony nie sposób w obecnych warunkach pozbyć się całkowicie niewygodnej prodńkćji. Postanowiono zmniejszyć ilość typoszeregów poprzez rozszerzenie zastosowania poszczególnych rodzajów i odmian pomp. Według oceny fachowców odbiorcy otrzymają wprawdzie mniej odmian pomp, ale za tć> każda z nich będzie miała szersze zastosowanie. Producent natomiast uzyska w ten sposób możliwość trzykrotnego wydłużenia seryjności wyrobu (średnio o 8.5 sztuki do 23 sztuk). W efekcie przyniesie to bardzo wyraźne obniżenie kosztów produkcji i wzrost wydajności pracy. Zakład myśli zresztą poważnie i o tym, by w przyszłości, po ostatecznym uporządkowaniu spraw, które wstrzymują go dziś w połowie drogi do nowoczesności — stać się przedsiębiorstwem wiodącym swej branży. Warunki po tew mu sa. Dziś stało sie jasne, że niedobry to ootvmizm. który nie ma pokrycia w realnych faktach. Nowy zakład, do którego przeniesiono kiedyś stare metody produkcji — po prostu nie mógł mieć udanego startu. JERZY SIERADZlNSKl i TYSIĘCZNY STA TEK Już wkrótce polski przemysł okrętowy będzie obchodził jubileusz zbudowania tysięcznego statku ’w stoczniach krajowych po wojnie. Jest to przemysłowa baza rybacki o nośności 10 tys. DWT, zbudowana na zamówienie armatora radzieckiego. Na zdjęciii: jubileuszowy statek w basenie wyposażeniowym Stoczni Gdańskiej. Fot. Zb. Błażewicz Kadry dla administracji Specjaliści: kto i skąd? P RZED dwoma laty w Prezydium Warszawskiej WRN przeprowadzono analizę zapotrzebowania na kadry kwalifikowane w administracji tetenowej. Rachunek wykazał, iż do „pełnego szczęścia" brakuje w aparacie wojewódzkim 230 pracowników t wyższym wykształceniem a to; 85 prawników, 80 ekonomistów, po kilku socjologów, pedagogów i inżynierów-rolników, 25 inżynierów o specjalnościadfi technicznych, 20 absolwentów studiów administracyjnych. W radach stopnia powiatowego tegoż województwa chęt. nie by widziano 170 prawników, 310 ekonomistów, 30 socjologów, 70 inżynierów-rolników, 80 inżynierów o specjalnościach technicznych, 120 pedagogów, 50 absolwentów studiów administracyjnych i kilku lekarzy. Po dwóch latach ocenia się sytuację jako o 20 proc. lepszą. Nie dysponujemy podobnie szczegółowymi badaniami zapotrzebowania dla administracji terenowej w całym kraju. Według niektórych przewidywań, w najbliższych latach co piąty pracownik aparatu rad powinien mieć wyższe wykształcenie (obecnie 13 tysięcy czyli około 12 proc. zatrudnio. nych). Prezydia rad fundują stypendia na różnych kierunkach studiów. Bowiem najwyższym ideałem administracji już dawno przestał być urzędnik tylko z maturą. Przy całej różnorodności zapotrzebowania, coraz powszechniej żąda się od nowych pracowników pewnej umiejętności wspólnej; powinni oni posiadać w stopniu właściwym dla funkcji, którą mają pełnić umiejętność administrowania wyniesioną w części teoretycznej z lat nauki lub studiów i ugruntowaną w późniejszej praktyce. Mówiąc inaczej, administracja chce zatrudnić ludzi, którzy mają zawód administratora uznając nie bez racji, że przy pomocy stosowanej przez wiele lat metody szkolenia przywarsztatowego (należy czytać; przybiurkowego) trudno przygotować pracownika, który umiałby sprostać coraz większym wymaganiom. Pyta. nie; czy są możliwości zaspokojenia takich żądań? Specjalność: administracjo Przegląd zacznijmy od szkolnictwa średniego. Istnieje tu szereg form kształcenia pracowników dla administracji Młodzież po szkołach podstawowych może podjąć naukę w specjalności: administracja terenowa w liceach ekonomicznych. W ub. roku szkolnym w takich klasach byłe 4800 uczniów (w tym 800 w klasach pierwszych). Na podobnym kierunku, przeznaczonym dla absolwentów szkół przysposobienia rolniczego, uczyło się prawie 1700 uczniów. Są to przyszli pracownicy administracji w małych miastach i gromadach. Rozbudowany jest system kształcenia zaocznego dla pracujących. W ub. roku szkolnym prawie 3900 pracowników różnych działów administracji zdobywało w ten sposób teore. tyczne kwalifikacje. Natomiast wyraźnie nie przyjęła się. przewidziana również w systemie kształcenia, pomaturalna specjalizacja w tej dziedzinie. Teren wybrał raczej wąż. sze specjalności pokrewne, np. gospodarka mieszkaniowa, or. ganizacja i kierownictwo, ekonomika pracy. Szkoły więc są, lecz niełatwo określić Ich wpływ na stan kadr w radach narodowych. Najbardziej wymierny jest ów wpływ w wypadku szkól dla pracujących. Natomiast nic nie wynika z porównania liczby młodych absolwentów liceów i techników z liczbą nowo przyjmowanych do pracy w radach. Administracja terenowa niewielkie i rozproszone warto sztaty pracy, nie rozbudowywane gwałtownie ani nie prowadzące masowej wymiany kadr. Niełatwo więc skoordynować geografie potrzeb ż geografią szkolnictwa. Z wykształceniem uniwersyteckim We wszystkich ośrodkach uniwersyteckich powołano Zawodowe Studia Administracyjne. które systemem zaocznym kształcą pracowników już zatrudnionych w administracji — nie tylko terenowej. Wyższym stopniem tego kształcenia jest dwuletnie Studium Administracji wypuszczające absolwentów z tytułem magistra administracji. Te studia cieszą się wielkim powodzeniem, a prezydia rad oceniają, że ci, którzy je kończą stanowią najbardziej ustabilizowaną kadrę kwalifikowanych pracowników. Nowym typem kształcenia uniwersyteckiego jest Podyplomowe Studium Administracji (w Warszawie i Poznaniu) trafiające w sedno społecznego zapotrzebowania, jano że oferuje wiedzę o zasadach administrowania kierowniczej kadrze rad o wykształceniu specjalistycznym — inżynierom, lekarzom, pedagogom (z Wyłączeniem prawników i ekonomistów jako że zakłada się, że te kierunki studiów powinny dać podstawy wiedzy o administracji). Gdy chodzi o studia stacjo, name warto przypomnieć, że zmienił się poważnie program studiów prawniczych, co punktu widzenia interesującez go nas tematu jest istotne, ponieważ właśnie wydziały prawa dostarczają administracji pokaźnej ilości kadr. Potrzeby praktyki Wreszcie nowością sezonu jest pierwsze w naszej historii stacjonarne zawodowe Studium Administracyjne. Jest to filia Uniwersytetu Warszawskiego, która powstała w Białymstoku. Dla starannie przygotowanego programu tych studiów charakterystyczna jest duża ilość ćwiczeń i seminariów co wyraża tendencję zbli. żenią Studenci studiów do praktyki. odbywają ponadto praktyki wakacyjne w radach narodowych. Należy sądzić, że białostockie Studium jest pierwszą jaskółką nowych kierunków kształcenia dla potrzeb administracji. Charakterystycznym zjawiskiem jest również zainteresowanie studiami doktoranckimi w tej dziedzinie. W radach, w administracji centralnej mamy szefów z tytułami doktorskimi. Nie tylko w naszym kraju, na pewnym szczeblu działalności administracyjnej zaciera się granica między teoretykami i prakty. kami. I teorii i praktyce przynosi to duże korzyści. Jak widać z tego przeglądu form kształcenia (a pominięto tu rozbudowany system kursów, seminariów itp.) nauka stara się reagować na potrzeby praktyki. Nie znaczy to, że możliwości sa wyczerpane. Że np. w kwestii kształcenia na poziomie szkoły średniej mamy już do czynienia z systemem zgranym w sensie planowej rekrutacji i planowanego zatrudnienia w przekrojach terytorialnych. Nie znaczy to, że rozstrzygnięto np. kwestię potrzeby i stopnia specjalizacji dla poszczególnych, wąskich, „resortowych” działów administracji itp. Może, przy okazji prac nad planem pięcioletnim gruntowniej uda się poznać aktualne potrzeby, w dziedzinie kadr dla administracji — w różnych specjalnościach i przekrojach. JADWIGA MIKOŁAJCZYK Nad projektem prawa o wykroczeniach N IE OD DZIŚ niepokoi opinię publiczną zjawisko tzw. pasożytnictwa społecznego. Tak zwanego, bo gdy przyjdzie nam zdefiniować to zjawisko w sposób możliwie ścisły — okaże się. że sprawa bynajmniej nie jest taka prosta. Potocznie zwykło się określać mianem społecznego pasożyta zarówno człowieka, który będąc zdolny do pracy, nie pracuje w ogóle i pozostaje na czyimś utrzymaniu; jak i takiego, który środki utrzymania czerpie z procederu przez prawo zakazanego; a także i tego, który zarabia w sposób niegodziwy, sprzecznv już nie z przepisami prawa lecz z normami obyczajowymi; oraz jeszcze innych, którzy jakkolwiek są zatrudnieni. ale zatrudnienie traktują jako osłonę działalności nielegalnej. Zależnie od okolicz ności nazywamy pasożytem złodzieja, pasera, oszusta, spekulanta, prostytutkę, sutenera, handlarza walutami, młodego człowieka, który po ukończeniu nauki pozostaje przez dłuższy czas na utrzymaniu rodziny, alkoholika, żebraka-włóczęgę i wielu jeszcze innych. Mamy więc do czynienia t grupą wyjątkowo niejednorodną Dlatego też znalezienie definicji, która bj pozwoliła na jednomacz n e określenie kto jest pasożytem, a kto nie, jest wyjątkowo trudne, o ile w ogóle jest możliwe. Wszyscy jednak „przedstawiciele“ poszczególnych grup — aczkolwiek w różnej formie i z różnym nasileniem — postępują w sposób odbiegający od naszych wyobrażeń o godziwym zdobywaniu środków utrzymania Stanowią oni niezdrową narośl społeczną i stąd w pełni uzasadnione są żądania przedstawicieli zdrowej części społeczeństwa. aby podjąć zdecydowane kroki zmierzające przynajmniej do ograniczenia lego zjawiska. YSKUTOWANO nad tą sprawą już niejednokrotnie, a w styczniu br. nawet w sejmowej Komisji Wymiaru Sprawiedliwości Wskazano tam m in., że rozpatrując zjawisko pasożytnic twa należy wśród osób okreś lanych potocznie tym mia nem rozróżnić dwie grupy: • pierwszą — tych, którzy prowadząc pasożytniczy tryb życia, dopuszczają się czynów zagrożonych sankcją karną, a więc popełniają przestępstwa lub wykroczenia, oraz drugą — tych, którzy przepisów karnych nie naruszają Nie trudno zauważyć, że między tymi dwiema grupami istnieje wielka różnica pod względem stopnia zagrożenią dla ładu i porządku publicznego. Istnienie tej zasadniczej różnicy powinno być też głównym elementem wyznaczającym kryteria doboru środków zwalczania omawianego zjawiska. Osoby należące do grupj pierwszej podlegają odpowiedzialności karnej z racji popełnionego przestępstwa lub wykroczenia. Wydaje się jed nak, że w dotychczasowej praktyce organów orzekająjących (sądów i kolegiów karno-administracyjnych), fakt pasożytniczego trybu życia nie znajdował należytego odzwierciedlenia w wymiarze kary. Dlatego też pilną poz trzebą jest wzmożenie walki przestępczym pasożytnictwem zarówno przez organy ścigania, jak i wymiaru sprawiedliwości Wzmożeni« tej wołki, lo — po pierwsze — zwiększenie wykrywalności takich czynów, jak np. paserstwo, nielegalny handel, spekulacja towarami deficytowymi, czerpanie zysków z cudzego nierzqdu; po drugie — dostarczanie przez organy ścigania organom orzekajqcym informacji o osobie oskarżonego, informacji i ewidentnie wskazujących pełniejszych na jego tryb życia; pa trzecie - należyte w y k o r z yitanie tych informacji prz} stosowaniu represji karnej. ważną w tym względzi« dyrektywą będzie zamieszczona w projekcie prawa o wykroczeniach. propozycja uznania próżniaczego trybu życia za okoliczność obciążającą. Podstawową wskazówką dla walki z pasożytnictwem przestępczym wydaje się więc być postulat dalszego udoskonalania pracy organów zajmujących się walką z przestęp czością, postulat skuteczniejszego wykorzystywania przez nie tych środków, jakimi już dysponują i jakimi będą w najbliższej przyszłości dysponować. Wydaje się bowiem, że wiele jeszcze zostało do zrobienia, aby kary dotykające przedstawicieli tej grupy skutecznie spełniały swój cel: odstraszenia i wychowania.^ Osoby uprawiające pasożytnictwo nieprzestępcze, to grupa mniej liczna (tak przynajmniej wynika z szacunke wych obliczeń, gdyż dokład nych danych brak), ale grupa wobec której nie można pozostawać bezczynnie. Składa się z osób społecznie bezproduktywnych, swoim stylem życia demoralizujących otoczenie; a w dodatku właśnie spośród tego rodzaju osobników w poważnej mierze rekrutują się późniejsi sprawcy czynów zagrożonych karą. Ludzie ci nie weszli jednak jeszcze w konflikt z prawem karnym. I od tego naieży ich ustrzec, rozwijając w bardzo szerokim zakresie działalność wychowawcza i profilaktyczną. W większości sq to ludzi« młodzi, wobec których dopuszczono się aż nadto dużo błędów wychowawczych, przejawiających się w różnych formach i wynikających z różnych przyczyn. Wi«' lu z nich, to ludzie z defektami oso bowości- o niskim poziomie wykształcenia i inteligencji. Działalność zmierzająca do skłonienia ich do podjęcia społecznie pożytecznej pracy powinna polegać przede wszystkim na bardzo poważnej aktywizacji organów rad narodowych, organizacji społecznych oraz wywierania odpowiedniego wpływu przez środowisko Jest to zadani« trudne, ale i tu istnieje wiele rozmaitych możliwości dotychczas nie wykorzystanych W dziedzinie społecznego oddziaływania na jednostk’ chwiejne i niezdyscyplinowane jest również wiele do zrobienia OŻE jednak powstać pytanie: do jakich środków sięgać, gdy społeczno-wychowawcze oddziaływanie okaże sie bezskuteczne Czy wówczas nie należałoby skłonić „nieprzestępczego pasożyta” od zmiany stylu życia w sposób bardziej zdecydowany — poprzez przymus lub karę? Wydaje się, że na to pytanie, często wynikające z przekonania, że represja karna jest niezawodnym środkiem na wszelkie bolączki życia społecznego, należy odpowiedzieć przecząco. Przede wszystkim dlatego że prawne określenie takiego pasożytnictwa nie mogłoby być ścisłe. Nie wystarczałby sam fakt uchylania się od pracy, bo w naszym państwie nie ma i nie może być przymusu pracy. Podstawą stosowania sankcji prawnej musiałoby być uporczywe uchylanie się od pracy z Jednoczesny m naruszaniem ładu publicznego. Jak jednak wyznaczyć granicę „uporczywości“ oraz określić rodzaj naruszenia ładu publicznego, skoro sprawca nie popełniałby nawet wykroczenia? Każda próba definicji stwarzałaby możliwość zbyt daleko posuniętej dowolności przy dokonywaniu oceny czyjegoś stylu życia. Powstaje też pytanie, czy sankcja za czerpanie środków utrzymania ze źródła nie będącego zatrudnieniem nie wkraczałaby zbyt daleko w sferę życia osobistego, Oto np. młody wałkoń utrzymywany przez rodzinę, akceptu jącą ten stan rzeczy... Czy jest to sytuacja, w której do określonego układu życia rodzinnego (Choćby naszym zdaniem społecznie nieprawidłowego), miałaby wkraczać normą prawna? Prawo wszak nie może opatrywać sankcja przymusu wszelkich moralnie nagannych zachowań. Tvm się zresztą różnią normy prawne od norm moralnoobyczajowych Wydaje się też, że próba ograniczenia tego zjawiska drogą sankcji prawnych, a zwłaszcza karnych nie byłaby zgodna z ogólną, jakże słuszną tendencją naszego socjalistycznego prawodawstwa, zmierzającą nie do penalizacji lecz depenalizacji życia społecznego i zastępowania represji karnej środkami oddziaływania wychowawczego. A to łączy się ze stopniowym ograniczaniem ingerencji organów ścigania I wymiaru sprawiedliwości na rzecz wzmożonej aktywności całego społeczeństwa i jego różnych organizacji w dziedzinie walki z ludzkimi zachowaniami i postawami uznanymi za naeanne Dlatego też na pytanie postawione w tytule czy pasożytnictwo to problem prawny czy społeczny, wypadnie odpowiedzieć- i pralny i społeczny; w zależności od tego, z jakim rodzajem pasożytnictwa mamy do czynienia. Walkę z przestępczym pasożytnictwem należy toczyć, używając instrumentów prawnych: z pasożytnictwem nicprzestępczym walczmy natomiast instrumentami społecznego oddziaływania, Nie trzebą dodawać, że walka na jednym i drugim polu musi być równie intensywna. dr JAN SKUPlNSKj M Pasożytnictwo-problem prawny czy społeczny