Trybuna Ludu, maj 1970 (XXII/120-150)
1970-05-31 / nr. 150
Kiepzielä, li maja mo r. — nr iso Zawiodły mechanizmy „amerykańskiej demokracji” Anarchia i represje (OD NASZEGO KORESPONDENTA W USA) D ZIENNIK „Chicago Daily News" zamieścił rysunek, który przedstawia tzw. przeciętne amerykańskie małżeństwo. „Millie — powiada mqi - mamy wojnę, przestępczość, rasizm, inflację... Rejteruję z milczącej większości". „Milcząca większość" jest określeniem prezydenta Nizona. Jesienią ub. roku podczas demonstracji antywojennych stwierdził on, że „milcząca większość” Amerykanów popiera jego politykę w Wietnamie, a w związku z tym administracja nie musi się zbytnio liczyć z protestem mniejszości. Po najeździe na Kambodżę pewność ta została zachwiana. Co prawda, Biały Dom kolportuje przekonanie, że kłopoty rozejdą się po kościach: studenci rozjadą się na wakacje, Amerykanie przyzwyczają się do kampanii w Kambodży, a inflacja i recesja gospodarcza zostaną przezwyciężone. Nie ulega .jednak wątpliwości, że tym razem kryzys polityczny jest poważniejszy niż przyznaje administracja; poważniejszy niż kryzys, który towarzyszył ostatniej fazie mandatu prezydenta Johnsona Przedstawiciele kół liberalnych obawiają się, że administracja zagrożona postępującą polaryzacją opinii publicznej rozprzężeniem społecznym chaosem, odwoła się do naji bardziej konserwatywnych elementów, aby uciszyć krytyków represją. „New York Times” doniósł, że rząd przygotowuje zwiększenie „aparatu nadzoru” — informatorów, agentów i systemu podsłuchu. Pani Katherine Graham, wydawca „Washington Post” jednego z największych dzienników amerykańskich stwierdziła, że St. Zjednoczonym grozi okres reakcji gorszy nli ca sławetnych czasów senatora McCarthy’ego w latach pięćdziesiątych. Tradycja prezydentów W ciągu ostatnich 20 lat prezydenci USA wielokrotnie uciekali się do interwencji zbrojnych za granicą bez aprobaty Kongresu. Truman rozpoczął wojnę w Korei, Eisenhower wyekspediował flotę i marines do Libanu, Kennedy usiłował obalić rząd Fidela Castro na Kubie, Johnson wysłał do Wietnamu 45 tys. żołnierzy' zanim . wydobył od Senatu rezolucję, która dała mu szerokie pełnomocnictwa wojenne. ^mpotyzulqcv i Białym Domem komentatorzy Roscoe I Geoffrey Drummond oświadczyli, że reakcja na wtargniecie do Kambodży zamyka przed prezydentem możliwość powtórzenia takiego aambitu adzle indzie); że Nixon ostatni raz móqł sie poważyć na zbroinq Interwencie. Jest to ryzykowne twierdzenie. Ale w istocie Nixon natknął się na trudności, jakich nie przewidywał. Ignorując w sprawie Kambodży zdanie wielu cywilnych doradców, zachowując inwazję w tajemnicy przed przywódcami Kongresu i ulegając namowie generalicji oraz ambasady USA w Sajgonie, prezydent — zdaniem nawet wielu jego zwolenników — rozegrał partię gorzej niż spodziewano się po doświadczonym polityku. Zraził on sobie znaczną część establishmentu, który zwykle ule chce zadzierać z Białym Domem, i naraził się na zarzut głębokiej izolacji prezydenckiego urzędu od kraju. Na dodatek inwazja Kambodży zbiegła się z szew regiem innych wydarzeń, które osłabiły pozycję jego administracji. Zabójstwo studentów w Kent przeciwstawiło Nixonowi ogromną część młodzieży akademickiej i środowisk intelektualnych. Do Waszyngtonu ściągnęły delegacje studentów, profesorów i intelektualistów z caiego kraju, oblegając Kongres i sztabowców 2 Białego Domu. Tym razem protest młodzieży studenckiej i profesury zatoczył znacznie szersze kręgi niż w poprzednich fazach wojny indochińskicj Jesienią br. odbywają się wybory do Kongresu, w których zostanie odnowiony cały skład Izby Reprezentantów i 1/3 Senatu. W ogromnej części 1500 amerykańskich cołlegów i uniwersytetów powstały komitety, które zamierzają włączyć się do procesu wyborczego na rzecz przeciwników wojny. Tym samym protest studentów przestaje być przedsięwzięciem jednorazowym. Kandydujący do Kongresu przeciwnicy wojny otrzymają bezpłatną 1 entuzjastyczną pomoc w kampanii wyborczej- Tak szacowne uniwersytety jak Princeton 1 Johns Hopkins mają przerwać naukę na czas tej kampanii. Objawy businessu Uległ również zaostrzeniu konflikt rasowy. Murzyni nigdy nie mieli zaufania do administracji Nixona. Symbolem ich alienacji stało się trzymiesięczne oczekiwanie 9 murzyńskich kongresmanów na prezydencką audiencję. Teraz rozgoryczenie ludności murzyńskiej zbliżyło się do punktu krytycznego. Przyczyniło się do tego zastrzelenie przez policję 2 studentów w Jackson (stan Mississippi) oraz 6 osób podczas rozruchów w Augusta (stan Georgia). Nawet umiarkowani prrywódcy murzyń scy zarzucili Nlxonowi ! Aqnew, że Ich przemówienia »twarzaja klimat zachęcający do rozprawy z demonstrującymi Murzynami na Południu. Podczas protestacyjnego marszu w Georgii następcy dr Martina L Kinga postaw?li znal równania miedzy represjami I eskalacją wojny w Indochinach. Zai wzros bezrobocia I recesja dotknęły ludność murzyńską więcel niż białą. Zahamowani« aktywności ekonomicznej i stan anarchii spowodowały gwałtowny spadek notowań akcji na giełdzie. W ciągu kilkunastu miesięcy wartość akcji spadła o 250 miliardów dolarów — zjawisko nie notowane od czasów wielkiej depresji w r. 1929. Niepokój i brak poczucia stabilności rozprzestrzeniły się na znaczną część wielkiego businessu. Prezes najwyższego banku USA, Bank of America, Louis Lundborg oświadczył, że „wojna zniekształca amerykańską gospodarkę, walnie przyczynia się do inflacji oraz odciąga zasoby, które mogłyby być użyte do rozwiązania pilnych problemów wewnętrznych” Euforia businessu, wvoikafaca * wojennej aktywności ekonomicznej taczala topnieć od cza tu. ody zmasowana eskałacia Johnsona — mówiąc słowami komentatora finansoweao Rowena „zamiast zwycięstw na polu wołki w - Wietnamie, przyniosła Inflacje USA. Eskrłocio obecno) administracji * Kambodży ten nieookól aoałebio' Nixon przeprowadził uspokalaiacq rozmowo z przewodniczącym zarzadu giełdy nowojorskie), a prerydenccy doradcy spotkol) sio w tym samym celu z przedstawicielami flnonsjary. Po spot koniach tych notowania no gieżdzi. nowojorskiej poszły nieco w góro - ale wątpić należy, by pogawędki : businessmanami zmieniły w Istotniejszy sposób sytuacje. Czy tylko bagnety? Przeciwnicy Nixona nie oczekują, by prezydent, który nigdzie nie może się pokazać w obawie przed demonstracjami, zamierzał zrezygnować z władzy. Jego mandat wygasa dopiero za 2,5 roku, zresztą widmo objęcia rządów przez wiceprezydenta Agnew jest najskuteczniejszym sojusznikiem Nixona. Lecz również zwolennicy prezydenta nie są pewni, czy indochińska obsesja administracji wyjdzie Ameryce na zdrowie Wojna w Południowo- Wschodniej Azji wywarła destrukcyjny wpływ na St. Zjednoczone. Zmiana na prezydenckim fotelu nie odwróciła kursu wojennego, odebrała tylko nadzieję na uporządkowanie rozgardiaszu, jaki coraz silniej ogarnia USA. Zawiodły mechanizmy burżuazyjnei demokracji, którymi bezustannie reklamuje się amerykańska polityka. Jeżeli włączeńle się ruchu antywojennego do procesu wyborów kongresowych nie da rezultatów a napięcie nie osłabnie, polaryzacja postaw doprowadzi do jeszcze gwałtowniejszych konfrontacji, pogłębienia kryzysu, Z zachoi wania administracji wynika, że prócz niewielu uspokajających zapewnień, które sama szybko obala, manipuluje ona pobudzaniem nastrojów „obrażonej mocarstwowości, i obnażonymi bagnetami Gwardii Narodowej”, M. BEREZOWSKI TRYBUNA ŁUPU $ Tuż nad ziemią Dwa dni i jedną noc spędziłem w garnizonie, na lotniskach i poligonach jednostki lotnictwa szturmowego w Pomorskim Okręgu Wojskowym. Gościnni gospodarze starali się w tym krótkim czasie pokazać możliwie wszechstronnie swoje codzienne życie i codzienną służbę, będącą cząstką systemu obronnego naszego kraju. Nie było jakichś specjalnych, wyreżyserowanych pokazów sprawności pilotów i służby naziemnej. Normalne zajęcia, ćwiczenia techniczne i bojowe. Lotnictwo szturmowe jest to — mówiąc najogólniej — lotnictwo pola walki, związane najściślej z operacjami frontowymi na ziemi. Piloci tych formacji startują do zadań bojowych z lotnisk przyfrontowych, a głównym ich zadaniem jest niszczenie nieprzyjacielskich obiektów (rakiety, stanowiska artylerii, samoloty na lotniskach, zgrupowania czołgów itd.ł, bezpośrednio przed natarciem piechoty, jednostek pancernych. Oczywiście to duży skrót, bo lotnictwo szturmowe ma szereg innych zadań, choćby loty rozpoznawcze. Podstawowy zasadą wszelkich operacji jest ścisła współpraca z wojskami naziemnymi, a także z Marynarką Wojenną i lotnictwem desantowym. Szturmowcy W II wojnie światowej lotnictwo szturmowe staje się jedną z podstawowych formacji frontowych. Produkuje się specjalne typy samolotów, spośród których, według zgodnej opinii fachowców. najlepszy był radziecki samolot IŁ-2. Mocno opancerzony silnik, wszechstronne uzbrojenie — bomby, działka, karabiny maszynowe — oto podstawowy zalety IŁ-2. Nawiasem mówiąc i my przed 1939 rokiem produkowaliśmy samolot „Karaś“, przystosowany do działań szturmowych. Polscy piloci uczyli się trudnej sztuki walki frontowej na radzieckich IŁ-ach. M. in. 2 Brandenburska Dywizja Lotnictwa Szturmowego brała aktywny udział w rozbiciu armii gen. Steinera, spieszącej na odsiecz oblężonemu Berlinowi. Mówiąc o specyfice lotnictwa «zturmowego — trzeba dodać, te »toiowany tu rodzaj pilotażu wymaga najwyższych kwalifikacji lotniczych« Nie chodzi o jakieś przetargowe porównania między lotnictwem szturmowym, myśliwskim ery bombowym - każdo formacja ma swoją specyfikę. Riecz w tym, że piloci - szturmowcy latają tu* nod ziemią, zadania bojowe wykonu* ją ż wysokości 100, 50, nawet 20 metrów. Pamiętajmy w dodatku, te sławne IŁ-y należą do przeszłości. Dziś szturmowcy latają na szybkich odrzutowcach, no masrynoch ponaddiwiękowych, a operacje bojowe mierzone są sekundami, ułamkami sekund Alarm bojowy Lotnisko. Słoneczny, ale zimny dzień. Nieustanny huk odrzutowych silników. Maszyny kołują na start, co chwila lądują samoloty. Dowódca wyjaśnia — ćwiczymy lądowanie w trudnych warunkach, na prowizorycznym „przyfrontowym“ lotnisku. Tymczasem wdaję się w pogawędkę z dwoma młodymi pilotami — por. Janem Wiktorka i por, Stanisławem Hlondem. Akurat jedzą śniadanie w „domku pilota“. Jeden chodzi z Kętrzyna, drugi poz Kłobucka. Na odrzutowcach latają już po kilka lat. się tylko dowiedziałem. Tyle Poderwał ich alarm bojowy Szybki bieg do maszyn i po niecałej minucie samoloty kołują na start, a później giną w słonecznym niebie. Giną tylko dla mnie. Montonnie obraca się skrzydło radaru i białe punkty na szklanej tarczy dokładnie pokazują pozycje obydwu maszyn. Nie tylko tych zresztą. W powietrzu kilkanaście samolotów Radiotelegrafiści utrzymują stałą łączność z pilotami. tak w huku startujących i lą! dujących maszyn mija dzień .Nadeszły chmury od północy, zmierzch skończył się szybko i mamy głęboką noc Wzdłuż pasa startowego zapaliły się rzędy czerwonych i zielonych latarń, a na skraju lotniska mruga rytmicznie potężne światło, które pilot dostrzega z odległości 100 kilometrów. Lampa pracuje alfabetem Morse'a. podaje sygnał swojego lotniska. Maszyny idą w górę, przez chwilę widać ogień pracujących na dopalaczu silników, ale i te iskierki gasną po Lądują samoloty w sekundach świetle potężnych reflektorów, w obramowaniu wytyczających betonowy pas świateł. Widowisko efektowne i trochę przerażające. No dobrze — mówię — sceneria jest piękna, ale czy w warunkach bojowych nie jest zanadto demaskująca? — „Oczywiście — odpowiada dowódca jednostki — ale my potrafimy też latać w ciemności. Urządzenia te są niezbędne dla celów szkoleniowych. trzeba jednak nabrać i odwagi i doświadczenia. Teraz nie będzie świateł” Zgasły reflektory, czarna noc nad lotniskiem Z odległości kilkunastu kilometrów widać światełka samolotu, ale odnosi się wrażenie, że się on wcale nie przybliża. tylko spada. Coraz bliżej i bliżej, ziemi. Wreszcie własnym reflektorem pilot óś-wietla betonowe pasmo 1 lą duje z najwyższą precyzją. Jak to jest — pytam kapitanów Jerzego Radeckiego i Mieczysława Kijowskiego — żeście bezbłędnie trafili na beton? — „To już — mówią — zasługa techniki radarowej i naszych kolegów z naziemnej obsługi. Wprowadzają nas dokładnie .na oś lądowiska, podają wszystkie współrzędne, a inicjatywę oddają pilotowi w momencie, kiedy jest już całkowicie bezpieczny i czuje się tak, jakby wjeżdżał furmanką na własne podwórko”. Wczesny ranek. Niby koniec maja, a zimno, jak w marcu Ostry wiatr o sile 10 stopni B Stoję na tarasie budynku skąd dowodzi się i kontroluje skuteczność ataków lotnictwa szturmowego na cele naziemne nieprzyjaciela. W odległości paru kilometrów widać pochyło ustawione, nacelowane w niebo rakiety, stanowiska czołgów, samoloty. Poligon Zza ściany lasu nadlatuje 8 samolotów. Zrzucają bomby z opóźnionym zapłonem. Wybuchną one za kilkanaście sekund. kiedy maszyny miną Już strefę rażenia własnymi odłamkami. Potężny i widzę przez lornetkę, wybuch wiatr rozpędził chmurę kiedy dymu. że z rakiety niewiele zostało. Wrak. Samoloty jednak wracają Parami. Rozdzieliły się po ataku bombowym i w odstępach kilku sekund ponownie nadlatują nad, cel. Odpalają serie rakiet, później znowu nadlatują i niszczą cel z działek pokładowych. Manewr powtarza się czterokrotnie. Zespołem eska dry dowodził mjr Marian Waszczyński Oglądam z kolei solowe ataki szturmowców na pozorowane zgrupowania nieprzyjaciela. Kpt. Stanisław Biela, por. Jan Wiktorko, por. Stanisław Lejko demonstrują wielką sztukę pilotażu, precyzję zrzucania bomb, ataku rakietowego, celność strzałów z działek pokładowych. Wszystko to robione albo z lotu nurkowego, albo koszącego, tuż nad samą ziemią. Jedynym atakiem wykonanym jak gdyby na pokaz (może to tylko odczucie dziennikarza?) była szarża w wykonan.iu ppłk Michała Wolana. Jest to znakomity pilot, który jako pierwszy po wojnie otrzymał odznaczenie bojowe za zestrzelenie balonu z, fotograficzna aparaturą szpiegowską. W jego podejściach odczuwało się i brawurę i jednocześnie pewność działania bojowego. Wychodząc z akrobatycznej pętli trafił serią nie kierowanych rakiet bezpośrednio w głowice pozorowanej wyrzutni rakietowej. Tuż po zakończeniu ćwiczeń pojechałem na żeby zobaczyć skutki poligon, pilotów - szturmowców. ataku Cele które zaplanowano w tym dniu do zniszczenia — nie istniały. W życiu już tak bywa — nie wszyscy są cer dowodzący zadowoleni. Ofijednostką na poligonie kwaśno się uśmiechnął: „Fakt, że celnie strzelają, ale my do jutrzejszego dnia musimy zmontować nowe makiety JERZY OLSZEWSKI Kosztowne kosze ■ _ OŁiORA roku temu, zaniepokojem spadKiem etts- **portu wyrobuw wikimiarsniuh, pisaliśmy na tych łamach, ze są o„e zoyt ki uchym ..owa. eni, aoy wytrzymać ciążącą na nim biurogratyczną nadoudowę. Łksporiem zajmowały się uwie centrare handru zagranicznego: „Paged” i „Coope.dm . Każda z men wysyła za granicę swoicn przedstawiciea, retorzy oawiedzari tyett samych Klientów, a zabiegając o ich względy licytowali się w unzieiamu lepszych warunków sprzedaży, t-udobme postępowan aubiujący się miejscowi agenci tych dwóch central. Przy obrotach sięgających 20 milionów złotych dewizowych rocznie, koszty handlowe byłj niezwykle wysokie, obniżały rentowność eksportu i stawiały pod znakiem zapytania celowość jego kontynuowania. Rezygnacja z eksportu oznaczałaby likwidację caiej brandy. gdyż na rynki zagraniczne idzie około 80 proc. łącznej proüUKeji. r-oniewaz byio to me do przyjęcia, przyłączyliśmy się do głosów, żądających uzdrowienia organizacji służby eksportowej. Po pewnym czasie nastąpiły postulowane przez nas zmiany. Craiy eKs^oi t wiKimy przekazano w ręce jednej centrali: SpołdzieiCr. :go Przedsiębiorstwa Handru Zagranicznego „Cepelia”. Wyniki nie dały na siebie długo czekać. Eksport wzrósł w ubiegłym roku do 24 miuonow złotych dewizowych, a w bieżącym wzrośnie do blisko 26 mm. Obniżka kosztów handlowych pozwoliła obniżyć marżę dla centrali co automatycznie poprawiło rentowność eksportu. Intensyfikacja eksportu ujawruła wszystkie siaoości produkcyjne branży wikliniarskiej. jej ooecne formy organizacyjne stały się hamulcem dalszegc rozwoju. Jeżeli nie nastąpią radykalne zmiany — to po pewnym czasie nie będzie co eksportować. Głównie z powodu rozproszenia produkcji i nadmiernych kosztów własnych. Wikliną zajmuje się przemysł terenowy i spółdzielczość pracy. Częstokroć w jednej miejscowości jak np. w Rudniku działają dwie konkurujące firmy. Każda z nich zatrudnia po 12 pracowników umysłowych, każda posiada własne magazyny i każda skupuje te same wyroby po różnych niekiedy cenach. Podobnie dzieje się w wielu innych ośrodkach wikliniarskich. Niezmiernie trudne jest w tych warunkach skompletowanie większych transportów, gdyż trzeba gotowe wyroby wozić ze składu na skład, aż się zbierze dostateczna ilość na zapełnienie wagonu. Trudno się więc dziwić nadmiernie wysokim kosztom ogólnym, które stanowią około 66 proc. nakładów na robociznę. Jeżeli do tego dodamy spadek zainteresowania wikliną ze strony niektórych rad narodowych — które inspirują przemysł terenowy do podjęcia rentowniejszej produkcji — zaniepokojenie przyszłością branży jest zupełnie usprawiedliwione, Zainteresowani godzą się na ogół z koncepcją przekazania produkcji w ręce „Cepelii” tej samej organizacji, która zajmuje się eksportem. Posiada ona wiele doświadczenia w organizowaniu produkcji chałupniczej oraz przemysłu ludowego, do którego wikliniarstwo jest bardzo zbliżone. Tego rodzaju koncentracja ułatwi także lepsze przystosowanie produkcji do wymagań rynków eksportowych i — co ważniejsze — zlikwiduje nadmierne koszty administracyjne. Jeżeli — oczywiście — dojdzia do takiego porozumienia. BRONISŁAW LEWICKI Fot. Jerzy Tobolski nich pisze sie niezmiernie rzadko, nawet podczas okolicznościowego święta nauczycieli. Bowiem nie są nauczycielami, chociaż ich społeczna rolę trudno przecenić. Mam na myśli wychowawców, opiekujących się świetlicami Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Świetlice te mieszczą się w niewielkich baraczkach lub w budynkach szkolnych przygarnięte niejako katem. Widziałem iedna z nicn: majatek świetlicy mieścił sie w dwóch szafach stojących w zwykłych lekcvinych klasach. Przed południem drzwi szaf zamykały kłódki. dopiero wieczorem otwierano ie szeroko. Oprócz gier. zabawek i skromnego sprzętu sportowego w szafie leżały sterty rysunków wykonanych przez podopiecznych TPD Jakie sa dzieci, uczęszczające do świetlic? Bardzo różne. Ale łączy ie jedno — maja dużo wolnego czasu, z którym nie wiedza, co robić. Powodem mogą być chociażby kłopoty domowe. W zupełności wystarczy brak elementarnego zrozumienia lub zaspokojenia potrzeb, chęci, zainteresowań dzieci lub młodzieży — wówczas przychodzą. Do świetlicy zagladaja i maluchy i 16—17-latki. 8-letnie Mówią: — Proszę mnie zapisać. Słyszałem, że tutaj wesoło. Oto {eden z nich: wysoki młodzieniec ze stażem w zakładzie poprawczym. Nieśmiały, pisze do wychowawczyni anonimowy list: - Kocham panią. 10-!etnia dziewczynka ruda, żywa. Klnie tak bieale, ie z wrażenia włosy stają dęba. Niezwykle pracowita I inteligentna. 14-letni chłopiec. Kilka tygodniowych ucieczek z domu. Okres dojrzewania. Matka (oje« nie ma) zapracowana, mówi bezradnie: — Nie daje sobie z nim rady. Może w świetlicy będzie mu dobrze.. Przytłaczająca większość stanowią dzieci, które tu zwabiła możliwość wyżycia . sie podczas zabawy lub aier sportowych. Instruktor wó\Vezas możp przemycić mimochodem wiele rzetelnei nauki lub może oddziaływać na racjonalny rozwój fizyczny podopiecznych. Wszyscy razem pojechali na wycieczkę poza miasto. Spędzili wieczór Przy ognisku, które przyciągnęło jeszcze trzech wałęsających sie młodzieńców. Jak się okazało, ucieczka z domu. Dokąd? Wszystko jedno. — Po co? — Proszę nie myśleć, że my bandziory. Ot. chcemy spędzić czas przyjemnie. W domkach campingowych gdzie zamieszkali ci ze świetlicy. ktoś wybił szybę. Nie wiadomo kto. Wiec wyciagaia. przecież każdy ma w kieszeni dwa złote. trzy. Daja i najmłodsi i najstarsi, solidarnie. Leci w świetlicy, która odwiedziłem, bywało i tak, ie zostało pope* nione przestępstwo. Oczywiście, nie w rozumieniu prawa państwowego, lecz ułożonego na specjalnym ze braniu, prawa świetlicy. Winowajco wówczas musiał ponieść karę. M6ql r»iq być okresowy zakaz przychodzenia do świetlicy, dodatkowe prace porządkowe, nagana lub inna represja wymierzona w sposób wzorowam na świecie dorosłych ludzi: wysokość kary ustalał wybrany sad. Nikt nie traktował orzeczeń świetlicowego lekko sadu. Należałoby sie przeto spodziewać. że ten. kto zawinił — będzie się starać za wszelką cenę zrzucić winę. Jednak tak nie było. Winowajcy bowiem bronili sie jak mogli, przed tym najgorszym z najgorszych. stwierdzeniem sadu świetlicowego: ...Sad uznaje że taki to a taki iest głupi i nie wiedział, co robi... W tym małym świecie znacznie, znacznie łatwiej znieść karę. niż stracić twarz. Jaki ślad w mentalności pozostaje, kiedy wyrastaja grubo ponad świetlicową miarę? Na ulicy wielkie dryblasy kłaniała sie swojej wychowawczyni. Podchodzą, pytają. — Może potrzebna jakaś pomoc? A więc Jest satysfakcja, i to trzyma instruktorów świetlic. Bo zapłata za wieczorne dyżury, za rozeznanie środowiska. za organizowanie wycieczek. za wysiłek podczas przemyślnego zdobywania podstawowego sprzętu sportowego — iest niewysoka. O- piekunowie spełniający role zwierzchników instruktorów, pracuia w ogóle bez grosza społecznie. Istotnie, potężna musi być satysfakcja, jeśli nie szkoda ładować czasu i wysiłku w niedoceniane, wegetujące na uboczu od szkół, świetlice Robotnik wolskich zakładów metalowych. Co wieczór przychodzi do świetlicy, jak gospodarz. Żadnego polecenia nie dostał. abv świetlice wziąć pod opiekę. Po prostu chciał i poczuł się potrzebny. Prawdziwy społecznik Ciekawe, co myślał, kiedj instruktor pokazał mu rozbitą szafę ze świetlicowym majątkiem, szafę pozornie bezpiecznie stojącą w budynku szkolnym. Czyżby dlatego cały majatek wartości tysiąca złotych był zniszczony, a rysunki dzieci podarte w obrzydliwy sposób? Dzieci w iwletiicv przez dwa mle•Iqc« ćwiczyły piosenki i taniec. Pałam przyszło Ich wielka chwila - Dzień Dziecka, W odświętnych «tce iaeh, Śpiewały I tańczylv w «all plmnostyeznei .z koty. Oglądali Ich rówieśnicy oraz pół zet ki rodziców siedzqcych za szkolnymi stalami ustawionymi w podkowa. Na stolach rządem starczały butelki «rady sodował gdy, świetlicy nie było stać na wysławniejsza ugoszczenie, Naheatnlel sse, ie był taniec i laiew Toczy sie szeroka dyskusja nad modelem szkolnictwa nad problemem wyłuskiwania najzdolniejszych ludzi i stwarzania im naikorzystniejszych warunków rozwoju. Padały słuszne głosy, że wśród owej fali troski nie mogą ulec osłabieniu kierunki oddziaływania kulturalnego, chwilowe osadzone jako mniej istotne. Oczywiście, byłoby pożałowania godne, jeśli zaważyłaby tu wąsko rozumiana akcyjność. Gdybyśmy rozważali jedynie najmocniej rzucające sie w oczy przejawy życia kulturalnego. Jak dotychczas, świetlice TPD oozostaia poza dyskusja. Przypomnę: one nie maja nic wspólnego ze zwykłymi szkolnymi świetlicami przeznaczonymi do odrabiania lekcji, również nie zastępują domów kultury. Trafiaja dc nich dzieci często zaniedbane lub nawet stojące na granicy przestępstwa. Tym odpowiedzialnieisza funkcja świetlic Spełniają role forpocztów kultury na najtrudniejszymodcinku, umykającym szkole KRZYSZTOF KULICE] P o prostu świetlica Linie sił elektromagnesu zastąpiły ręce Temat ze zdjęcia ŁÓWNY technolog wyjmuje r biurka gruby album To jest kronika postępu technic7.nego w naszym zakładzie. Wybierzcie sobie jakiś temat i omówimy go szczegółowo. Rzecz dzieje się w Warszawskim Nakładzie Mechanicznym nr 2 który specjalizuje się w precyzyjnej obróbce części silników wysokoprężnych. Na chybił trafił wybieram zdjęcie. Cztery kobiety sto.ia nad poziomą, okrągłą tarczą i trzymają w palcach jakieś przedmioty. — Docierają czoła korpusów rozpylaczy, takich co to rozpylają olej napędowy w silniku pod ciśnieniem 200 atmosfer — wyjaśnia technolog. — Jest to jedna z ważniejszych i stosunkowo drogich obróbek. Pracochłonne to i co tu dużo mówić, męczące. Trzeba przecież stojąc dociskać mały element do wirującej płyty żeliwnej. Tak było. Dopóki ktoś nie wpadł na pomysł, żeby ten docisk rąk zastąpić niewidzialnymi Uniami sił elektromagnesu wiszącego nad płytą. Wymyślono jeszcze kasety obracające sie w przeciwpradzie do ścierającej powierzchni i nowe urządzenie było gotowe. Od przeszło roku pracuje w fabrycznej hali WZM 2. Obsada zatrudniona przy docieraniu zmniejszyła sie o cztery osoby. Polepszyła sie dokładność obróbki. Z klasy 10 na 11. Za jednym zamachem ustawia się teraz na płycie 50 elementów. I po 5 minutach cała ta porcja Jest gotowa. Twórcy aparatu wyliczyli efekty wdrożenia swego pomysłu, które wyrażała się obniżka pracochłonności o 3 tys. roboczogodzin w ciągu roku. Technologię tę, jak twierdzi inż. T. Goc, współautor pomysłu, można by zastosować np. w produkcji płytek wzorcowych różnych wysokości, w przemyśle precyzyjnym obrabiarkowym, hydraulice siłowej itp. Jeszcze większe efekty przyniosło zastosowanie w WZM 2 nowej technologii dobierania elementów wspomnianych rozpylaczy. Rozpylacz składa się bowiem, jak wspomniano, z korpusu i dopasowanej do jego wewnętrznego otworu—igły. Elementy te muszą być bardzo dokładnie dopasowane; igła przesuw'a się w korpusie, ale luzy nie mogń przekraczać 1 mikrona (tysiączna część milimetra). Do niedawna takie ..pasowanie”, ia.k sie tu mówi, odbywało się w sposób dość prymitywny. Wpychano igłę w korpus, po czym obydwie części docierano. Było to i męczące, i mało wydajne. Wykorzystanie części nie przekraczało 40 proc. Rozwiązano więc problem inaczej. Jak? Poprzez dokładną selekcję igieł i korpusów. Oglądam rząd stanowisk do takiej właśnie selekcji. Centralnym punktem każdego z nieb jest bardzo precyzyjny przyrząd pomiarowy — optikator do pomiaru wałków i aparat wysokociśnieniowy UVA mierzący otwory. Dalej sprawa jest prosta. Igły 0 określonych tolerancjach składa się na „kupki”. Podobnie rzecz ma się z drugimi elementami. Wystarczy teraz jedne i drugie, o tych samych odchyłkach. skojarzyć. Efekty nowej technologii to 20 tys. zaoszczędzonych roboczogodzin rocznie oraz niemal całkowite wykorzystanie korpusów 1 wałków B.W. MIKOŁAJCZYK Porządkowanie przez małe „p” Odbywa się w nasze] gospodarce wielkie porządkowanie. To sprawa najważniejsza i ona głównie zajmuje naszą uwagę. Rzecz w tym jednak, by myśląc o sprawach bardzo ważnych nie zapominać o mniej ważnych — lecz jednak: także ważnych. O porządkowaniu, nazwijmy je „porządkowaniem przez małe ,,p”. w odróżnieniu od tego „najważniejszego" Lato, jak wszyscy zapewne wiedzą, mamy co roku. Jak wiedzą, albo raczej, „jak wiedzieć powinni”, bo przypatrując się zachowaniu dyrekcji niektórych zakładów pracy można mieć jednak wątpliwości, czy ten oczywisty, zdawałoby się, fak1 naprawdę jest przez wszystkich uświadamiany. Lato - a więc wysokie temperatury, 0 jak lato udane - wręc? upały. Można to przewidzieć, a przewidzieć po to, by przygotować się do przeciwdziałania ujemnym skutkom tych upałów w zakładzie pracy Każda dobra gospodyni zna to pojęcie: „wiosenne porządki". Znać je również powinni gospodarze zakładów pracy; oni również powinni takich wiosennych porządków dokonywać. Wiosna w tym roku byta, co prawda, bardzo dziwna, mocno spóźniona (przypomnijmy choćby warszawską śnieżycę 2 maja), ale kilka ostatnich upalnych dni pozwala wierzyć, ż# to już rzeczywiście maj, i że to już naprawdę „ostatni czas” na przygotowanie się do fata. Wstyd przypominać, ale niestety jednak trzeba. Wiosenne porządki polegają m.in. na umyciu fabrycznych okien, a także na takim ich przygotowaniu, by dało się je otwierać. Wentylacjo w olbrzymiej większości naszych zakładów ta przysłowiowa pięta achillesowai dla wielu zakładów jedynym ratunkiem podczas upałów może być stworzenie „przewiewu” tradycyjną metodą otwierania okien, Ale nie wszystkie okna dają się otwierać. Miał np. takie kłopoty jeden z warszawskich szpitali. Tak mu projektanci zaprojektowali okna, że się ich nie dało otwierać. Szpitalny stolarz poradził sobie jednak z tą skomplikowaną konstrukcją bardzo prosto. Tyle, że odpowiednie zlecenie otrzymał od dyrekcji dopiero Po kilku latach pełnycf skarg personelu i chorych. Podobne kłopoty miał jeden z warszawskich zakładów branij „radiowej", i tam po kilku lotach okazało się, że skomplikowany technicznie dylemat łatwo do się rozwiqzac. O wiele łatwiej niż zastąpić złe urządzenia klimatyzacyjne dobrymi, bo to i koszt nieporównywalnie mniejszy, i tych dobrych urządzeń jest wciąż za mało. Sprawą wentylacji zajęły się już najwyższe władze państwowe (i CRZZ) i wierzymy mocno, Iż wreszcie sytuacja się poprawi. Wiele zakładów pracy, zwłaszcza tych, które mają tzw. „gorące wydziały” zorganizowało dla pracowników tych wydziałów tzw. (ładnie) „oazy wypoczynku"; mała przestrzeń zieleni, drzewka, krzewy, trawa. Wszystko to ograniczone "ścianami wodnymi", które niefachowiec nazwałby „rzędami małych fontann". Warto sprawdzić jak działają te urządzenia po zimie, wystawić schowane do magazynu ławki; może trzeba uzupełnić krzewy? Takie „oazy", najbardziej popularne w śląskich hutach, cieszą się uznoniem załóg; faktycznie łatwiej tutaj odpocząć, niż na betonowym dziedzińcu. A wydatek wcale nie taki wielki — warto urządzić podobne miejsca wypoczynku nawet w fabrykach, w których nie ma „gorących" wydziałów. Jeśli lato dopisze - wszędzie będzie gorąco, w biurach także... Gorąco, więc pijemy dla oehłady. Coraz więcej zakładów przemysłowych ma już własne saturatory I wody sodowej nie powinno tam zabraknąć. Przypomnijmy sobie jednak, jak to było w roku ubiegłym, kiedy okazało się nagle, że coś tam się w saturatorach popsuło. Nim zdołano dokonać napraw - przez kilko dni z wodą były kłopoty. Bogatsi w ubiegłoroczne doświadczenia, dokonajmy przeglądu technicznego w ramach Wiosennych porządków, Nie rezygnujmy też z tradycyjnej wody z miętą: gasi pragnienie lepiej niż woda sodowo, A najlepiej o to, co przygotować do picia na czas upałów (w zależności od charakteru pracy i intensywności „parowania wody” z organizmu - trzeba organizm wspomagać solami mineralnymi, witaminami itd.) zapytać zakładowego lekarza. Też teraz trzeba to zrobić, by mieć czas na odpowiednie przygotowanie. Po długiej i w śnieg bogatej zimie bardzo kiepsko wyglądały nasze ubiegłoroczne trawniki i klomby, czy już doprowadziliśmy je do porządku? Czy usunęliśmy wszystkie ślady zimy? Spójrzmy dokładnie i uważnie. Te porządki przez małe „p” mają jednak wielkie znaczenie. Ułatwią życie, usprawnią pracę. Tę przez największe „P” Z.N.