Trybuna Ludu, październik 1970 (XXII/273-303)

1970-10-19 / nr. 291

% t löSSBSALH, n fÄiöRERMSÄ ftft ft, « SiS SI TRYBUNA ŁUDtr 3 —•'—*" . - ........... i. r wr n-'-" i—.ini i i.. ■ i ■ .............. ............... — —.n m. i .-iiU^S—7£!S* ■ «_. J AKA będzie Warszawa w roku |20d0? _Czy będzie bardzo nie­podobna do dzisiejszej? Czy będzie miastem, w którym dobrze się mieszka, po którym wygodnie i szybko można się poruszać? Co w ogóle możemy DZISIAJ powiedzieć o Warszawie JUTRA? Obecny stan badań studialnych nie pozwala jeszcze na precyzowa­nie jednoznacznych rozwigzań, czy to przestrzennych, czy komunikacyj­nych. Inaczej mówiąc — w szczegó­łach nie sposób przedstawić jesz­cze dzisiaj kształtu Warszawy w ro­ku dwutysięcznym. Można nato­miast zaprezentować istotny doro­bek w zakresie studiów i przygoto­wań nad tym niezwykle skompliko­wanym zagadnieniem, jakim jest na całym świecie sprawnie funkcjonu­jący mechanizm wielkiego miasta. Znane są już dzisiaj kierunki, y jakich rozwijać się będzie Warsza­wa w okresie najbliższych trzydzie­stu lat. Poza bowiem dosyć luźnie' sformułowanymi wizjami miasta nad Wisłą w XXI wieku, istnieje go-i towy program rozwoju Warszawy Warszawskiego Zespołu Miejskieąp do roku 1985. Jaka będzie Warszawa roku 2000 to temat pasjonujący w równej mierze warszawiaków, jak i wszyst­kich obywateli PRL. Wiadomo stolica I Cały naród ją budował prawie od nowa przez ostatnie 25 lat.., W futurologicznych rozważaniach na temat przyszłości Warszawy nie sposób zapomnieć o jednym — że ten rok dwutysięczny wcale nie jesl taki odległy, jak to się może wyda­wać. To zaledwie trzydzieści latl Więc czy można mówić o Warsza­wie roku 2000, jako fantastycznej wizji? A może JUTRO tworzy się już DZISIAJ? Próbując znaleźć odpowiedź na temat przyszłości Warszawy, zwró­ciliśmy się do znawców tej proble­matyki z prośbą o udział w dysku­sji. Przy redakcyjnym stole zasiedli ludzie, którzy o Warszawie roku 2000rmoaa dzisiaj powiedzieć nm­­więcej. IT W jrozmwie^^ucz>stiüczylK„.. jta­­ęilumRady^ szawy — mgr inż. EDWARD DOBI­JA, kierownik Katedry Ekonomiki Budownictwa i Podyplomowego Studium Planowania Regionalnego SGPiS ^~~p?of.~dr' JUirUSZ GO­­TYfiSKj. zastępca “kierownika""Pra­cowni Urhanistycznei Warszawy - mgr inż. arch. STANISŁAW JAN­KOWSKI, naczelny arcKIfekT'Wär­­~śzawy — mar mż. arch. CZESŁAW TCÖTELÄ, kierownik Prnrnwni-Urha- TiTstvcznei Warszawy — mgr inż. arch. KRZYSZTOF MILLER, kierow­nik PracowniUkTädü Xömunfkacyj­­nego Biuro Studiów i Projektów In­­żynierii i KoMmikoettMiejskiej - mgr inż. ANDRZEJ TROCHIMOW­­SKI, W konkursie na projolct x» gospodarowania przestrzennego contr um Warszawy (I etap), mający na celu uzyskani« koncepcji rozwiązań przestrzeń« nych i funkcjonalnych dla ca« (ości obszaru centrum, I nagro­dę (równorzędną) uzyskała pro« ca Nr 3. Jej autorami są ar­chitekci! Wacław Eytner I Zblg« niew Pawlak oraz Ini. Stani­sław Furman I mgr Krystyna Wysokińska. Prezentowany fragment na* grodzonej pracy aoiyczy „po* ma N-S’* - rejonu Dworca Cen­tralnego (ul. Marchlewskiego E. Plater). Maksymalne natę lenie zabudowy w tym rejon W stępuje przez zastosowanie dwóch wydłużonych brył o ga­barycie niiszych wież narożnych Pałacu Kultury I Nauki. Jest to Jednocześnie gabaryt punktow­ców strony wschodniej ul. Man Szatkowskiej, podbudowanych płaską w zasadzie bryłą o wy­sokości średnio 3 kondvanacii. W ARSZAWA-ROK 2000 Jego realizacja — co chciałbym specjalnie podkreślić - bowiem na tym tle powstaje wiele nieporozumień — obarcza odpowie­dzialnością wszystkich uczestników procesu Inwestycyjnego, a nawet szerzej - wszyst­kich uczestników procesu gospodarowania miastem i tworzenia jego przyszłego kształtu. Reasumując - wizja Warszawy roku 2000 musi uwzględniać poprawki niezbędne dla zlikwidowania szczególnie dokuczliwych dla mieszkańców skutków dysproporcji w do­tychczasowym rozwoju miasta. Nie widzę In­nych możliwości jak tylko zwiększenie stop­nia Inwestowania w dziedziny zaniedbane, ale nie kosztem zmniejszenia nakładów na STANISŁAW JANKOWSKI W roku 2000, chociaż brzmi to dosyć pesymis­tycznie, nie należy się spodziewać, że Warsza­wa będzie wyglądała zupełnie inaczej, niż o­­becnie. Będzie z pew­nością organizmem bar­dziej sprawnym, stwa­rzającym swym miesz­kańcom lepsze warunki egzystencji. Ale przewa­żającą większość ele­mentów Warszawy roku dwutysięcznego możne odczytać dzisiaj na jej ulicach. Największe zmiany 1 co do tego nie powin­no być wątpliwości zajdą w centrum. Wytworzyła się trochę pa. radoksalna sytuacja, a mianowicie: to cc było przedmiotem największej / krytyki ze strony warszawiaków - brak centrum, stałe się obecnie wielką szansą miasta. Dzięki tej „dziurze” w środku Warszawy, z jedyne zrealizowaną Jak do tej pory kompleksowe stroną wschodnią ulicy Marszałkowskiej, na­sza stolica może otrzymać współczesne cen­trum, spełniające wszystkie wymogi człowie­ka roku dwutysięcznego. Cala trudność polega na tym, że nie bar­dzo dzisiaj możemy o-kreślić zakres tych potrzeb. W świecie systemu satelitarnego łączności telewizyjnej, poduszkowców, i in­nych genialnych tworów techniki, rozwój gospodarczy następuje w niezwykle szyb­kim tempie. Niezmienne pozostają, jak się wydaje, pewne elementarne potrzeby czło­wieka. Ludzie (Chcą się ze sobą spotykać, widywać się nawzajem. Najchętniej w cen­trum miasta. Z tych pragnień powinien wynikać model centrum, mieszczący w sobie i element pre­stiżu i reprezentowania (na tle dosyć mo­notonnych osiedli prefabrykowanych „do­mów z klocków”) - czegoś indywidualnego, szczególnego, a więc atrakcyjnego. To mu­si być wizytówka miasta. Ten sposób rozumowania, widzenia przy­szłego centrum Warszawy, ujęty został w formie konkretnego zadania, propozycji te­­chniczno-gospodarczo-społecznej dla uczes­tników konkursu na projekt centrum. Tak jak została zrealizowana strona wschodnia, tak należy w latach 1975-80 przygotować następną koncentrację inwestycji. Tym ra­zem chodzi o ciąg koło Pałacu Kultury, gdzie jest przewidziana budowa hoteli, gdzie jest miejsce na Dworzec Centralny. Mamy już w tej sprawie konkretne propo­zycje przestrzenno-programowe, a uściśli je bardziej, rozstrzygnięcie drugiego etapu kon­kursu na centrum. Mamy szanse nadania tej realizacji, tak ważnej dla przyszłego oblicza miasta, od­powiedniego priorytetu, naturalnie będzie tc przedsięwzięcie na skalę większą, niż ścia­na wschodnia z poważnym programem rozwiązań komunikacyjnych, wielapoziomo­­wością. Jest to jeden z najważniejszych ele­mentów nowoczesności architektury XX wie­ku, właśnie wielopoziomowość rozwiązań, c także pójście z budownictwem w górę. I przy tym wszystkim zagwarantowanie pie. churowi prawa swobodnego poruszania się Majqc świadomość tych potrzeb, próbuje­my konkretyzować wnioski. Chcemy być przygotowani nie tylko od strony teoretycz­nej, ale zupełnie praktyczne], projektowej. I temu właśnie celowi służą konkursy na u­­sługowe centra dzielnicowe, a także centra niższego szczebla, już dla zespołów osiedli. Dążymy do tego, by w ramach posiada­nych możliwości, przede wszystkim inwesty­cyjnych, nie rozpraszać środków, koncentro­wać je na realizacjach najbardziej potrzeb­nych dla miasta i jego mieszkańców, czy roz­wiązań przestrzennych. Kierujemy się za­sadą - nie komplikować życia swoim na­stępcom. Chodzi o to, by doraźne bieżące, czasem bardzo pilne potrzeby, nie prze­kreśliły wizji miasta za lat trzydzieści. w centrum miasta. Zrobiono to już na za­pleczu wschodniej strony ulicy Marszałkow­skiej. Przystępując do prac studialnych nad kształtem Warszawy w roku 2000, mieliśmy poważną dyskusję z ekonomistami. Powie­dzieli nam - trudno mówić o kosztach na rok 1985, a cóż dopiero w roku 2000... Wy­daje nam się, to zresztą jest nasz wspólny dorobek urbanistów, kolegów z Inżynierii i komunikacji, że spośród wielu modeli teore­tycznych, udało się nam wybrać - naszym zdaniem - najbardziej optymalny a jedno­cześnie realny - uwzględniający wszelkie uwarunkowania gospodarcze, społeczne, a także polityczne. Te cechy wyróżniają warszawską szkołę urbanistyki spośród innych, to, że staramy się realizować planowanie społeczne, gos­podarcze i przestrzenne. Futurologia nie jest wiele przydatna, jeśli nie stanowi łącz­nika między dniem dzisiejszym a tą od­ległą wizją. Dawniej mówiło się: „tak nam się wydaje”. Dzisiaj staramy się tak rozbu­dowywać współczesny warsztat l zobiektywi­zować decyzje żebyśmy potrafili powiedzieć: „tak proponujemy, bo to wywoła takie a takie konsekwencje ekonomiczne, technicz­ne i społeczne".. KRZYSZTOF MILLER: Rola urbanistyki, czy szerzej — planowania przestrzennego, to nie tylko tworzenie pewnych warunków, ram życia społecznego. Wynika o­­na przecież z określone­i go modelu społecznego gospodarczego. W tworzeniu wizji kierun­kowej Warszawy braku­je nam zarysowanego w sposób konkretny mode­lu gospodarczego i spo­łecznego przyszłego spo­łeczeństwa. Uzyskujemy od różnych osób, czy in­stytucji, bardzo frag­mentaryczne poglądy na temat prognoz rozwoju układu stosunków gospodarczych i społecz­nych. Obliguje to również naszą pracownię urbanistyczną do maksymalnej elastycznoś­ci w proponowanych obecnie rozwiązaniach na przyszłość. Chodzi tu o zachowywanie I proponowanie takich kształtów miasta, by mogły one w miarę potrzeb przyjmować różnorakie układy stosunków. Z tego punktu widzenia, oceniając osta­tnie 25 lat, trzeba powiedzieć, że nie po­pełniono wprawdzie w Warszawie wielu kar­dynalnych błędów, ole też nie obyło się bez nich w ogóle. Mam na myśli np. lokalizację huty „Warszawa", czy chociażby taką inwes­tycję, wrośniętq w centrum miasta, jak MDM. Ograniczają one, zresztą w różnym stopniu, możliwości elastycznych rozwiązań urbanistycznych. Sam fakt, że miasto zbudo­waliśmy na nowo stwarza określoną sytua­cję, o mianowicie, że substancja budowla­na Warszawy jest bardziej wartościowa niż w innych dużych miastach. Trudniej będzie dokonać zmian w tej zabudowie w latach następnych. Tym bardziej, musimy uważać na zachowanie rezerw, umożliwiających za­stosowanie elastycznych rozwiązań. Chciałbym tu przytoczyć pewne wnioski z ostatniego kongresu Międzynarodowej Unii Transportu Publicznego, który obradował w ub. roku w Londynie. Prowadzą one do dość jednoznacznych stwierdzeń, że to co dzisiaj uważamy za przestarzały system ko­munikacji - nadal w ciągu najbliższych kil­kudziesięciu lat będzie systemem podstawo­wym. Przy czym chodzi tu nie tylko o sys­tem komunikacji podziemnej typu metro, uznany przez kongres za teraźniejszość i przyszłość komunikacyjnych rozwiązań wiel­kich aglomeracji, ale także o tramwaj 1 au­tobus dla mniejszych miast. Na temat koncepcji komunikacji Warsza­wy w 2000 roku do Prezydium Rady Naro­dowej wpływają różne wnioski I opracowa­nia dotyczące zastosowań poduszkowców, kolei jednoszynowych itd. Na podstawie wnikliwych studiów specjalistów proponuje się oparcie systemu komunikacyjnego War­szawy o szybką kolei miejską. Stworzenie systemu szybkiej kolei miej­skiej wiąże się nie tylko z problemem roz­woju ilościowego aglomeracji, lecz równie: podniesieniem poziomu usług. Chodzi prze­de wszystkim o istotne ograniczenie czasu dojazdu do miejsc pracy, a także do cen­trum miasta z wszystkich kierunków. Co z nowymi połączeniami obu brzegów Wisły? Są one oczywiście niezbędne nie tylko z punktu widzenia komunikacyjnego, ale także dla pełnej integracji miasta. Ocenia­my, że w latach 1985-2000 powinno być w samej Warszawie 8 mostów, natomiast w strefie peryferyjnej potrzebne są dwa dal­sze mosty. Można dodać, że najbardziej is­totnymi dla miasta powiqzaniami brzegów Wisły będą: most Łazienkowski, Świętokrzy­ski oraz most Toruński. Ten ostatni stanowić będzie element systemu autostradowego - łączącego bezpośrednio Żerań i Wolę, a pośrednio — wszystkie wyloty z Warszawy o znaczeniu krajowym i międzynarodowym. JULIUSZ GORYfiSKI Rozpocznę* od refleksji na temat prognozowa­nia. Otóż prognoza, któ­ra ma spełniać cel u­­żytkowy, musi opierać się na dwóch podsta­wach: na twórczej wy­obraźni i na szczegóło­wej znajomości obecnej rzeczywistości, czyli na diagnozie. Nie odbiegi więc od prognostyczne­go charakteru naszej rozmowy wywód inżynie­ra Koteli, który zajął się oceną obecnego stanu Warszawy. W tym miej­scu chciałbym jednak gwałtownie sprzeciwić się stałemu operowaniu rokiem 1939, Jako baza porównań. Porów­nania takie przyczyniają się do zniekształ­cenia oceny teraźniejszości. Prawidłowymi kryteriami oceny sq: dystans, który w roz­maitych dziedzinach dzieli Warszawę od standardu! miasta współczesnego oraz dro­ga, którą trzeba pokonać, realizując wizję Warszawy przyszłości, zarysowanej w pla­nie perspektywicznym. Porównanie ze stanem z 1939 roku jest natomiast niezbędne dla oceny efektywnoś­ci naszego działania w czasie przeszłym. W ciqgu tych z górq trzydziestu lat nastą­pił na całym świecie ogromny rozwój sił wytwórczych pod wpływem postępu nauko­wo-technicznego i wzrostu gospodarczego. Ukształtowały się nowe warunki ustrojowe. Musimy sobie postawić pytanie, w jakim stopniu wykorzystaliśmy te warunki dla przy­spieszenia procesów rozwojowych i czy by­ły dziedziny, w których warunki te pozostały nie wykorzystane? Spróbuję w najgrubszym zarysie na to odpowiedzieć. Najbardziej oczywiste sq skutki uspołecz­nienia podstawowych środków produkcji komunalizacji terenów miejskich. Bez tego niemożliwe byłoby podobne tempo odbudo­wy miasta i utworzenia w nim potężnego ośrodka produkcji przemysłowej. W pełni wykorzystana została szansa stworzona przez komunalizację gruntów, Jeżeli idzie o podstawowq zmianę struktury przestrzenne] miasta, przy jego odbudowie. Widzimy to w całej pełni, porównując odbudowę i plano­wą rozbudowę Warszawy z tym, co się dzieje z miastami w krajach znacznie bo­gatszych. Bariery stworzone przez prywatną własność terenów uniemożliwiają tam ra­cjonalną odbudowę nawet na obszarach zniszczeń. Tutaj chętnie zgodzę się z pozy­tywną oceną stanu Warszawy, przedstawio­­nq przez Inż. Kotelę. Uważam jednak, że właśnie w dziedzinie gospodarki terenami miejskimi doszło do najpoważniejszego za­przepaszczenia szans, stworzonych przez nowy ustrój. Mam na myśli bieżące gospodarowanie terenami, Ich wyprzedzające, kompleksowe uzbrojenie oraz system ekonomiczny ich u­­żytkowania. Pod tym względem pozostaliśmy w tyle nawet za krajami kapitalistycznymi, gdzie na prywatnym użytkowniku terenów ciążą pewne obowiązki wobec miasta. Uz­brajanie terenów miejskich uważane jest u nas za inwestycję nieprodukcyjną, za czy­ste spożycie I rada narodowa staje w roli uciążliwego petenta, prosząc o subwencję na te cele. Nie widzimy faktu, że uzbraja­nie terenów należy do kategorii inwestycji o najwyższej efektywności, z tej prostej przy­czyny, że kto Inny niż Inwestor zgarnia e­fekty do swej kieszeni. Gdyby stworzyć sa­moregulujący system ekonomiczny, zasilany środkami uzyskiwanymi z użytkowania tere­nów stale ulepszanych dzięki rosnącej sto­pie ich uzbrojenia (a pojęcie uzbrojenia ro­zumiem szeroko — nie tylko kanalizacja i wodociąg), to zostałby wreszcie obalony mit o deficycie terenów uzbrojonych i wyczerpy­waniu się ich zasobu. Skutki obecnej, trudnej sytuacji są wie­lorakie: mówiono tutaj o deglomeracji. W najkrótszym ujęciu: akcja deglomeracyjna doprowadziła do wywołania za pomocą środków administracyjnych zjawiska, które w innych wielkich metropoliach od kilkunastu lat rozwija się samoczynnie. Mianowicie da szybszego tempa wzrostu ludności w pier­ścieniu otaczajqcym ośrodek aglomeracji niż w samym ośrodku. W niektórych mia­stach nastąpił nawet już bezwzględny spa­dek ludności w jej centrum. Dlaczego w Warszawie było inaczej? Spowodowały to trzy czynniki: stale ros­nącą chłonność zatrudnieniowa Warszawy, zle warunki dojazdu i przede wszystkim o­­gromna przepaść dzieląca standard komu­­nalno-bytowy centralnych dzielnic Warsza­wy od standardu miast i osiedli pozostałych w Warszawskim Zespole Miejskim. Gdyby standard i poziom usług w pierścieniu ota­czającym Warszawę były bardziej zbliżone do warszawskich i gdyby warunki dojazdu do pracy w Warszawie były jako tako zno­śne, to akcja administracyjna byłaby zbęd­na. Oczywiście pod warunkiem, że przyjmie­my do wiadomości, iż dojazd do pracy w granicach rozsądnego czasu - nie jest klę­ską społeczną, lecz normalną i stale roz­szerzającą się cechą współczesnego społe­czeństwa zurbanizowanego. Centrum-wizytówką miasta LUDNOŚĆ W WARSZAWIE: 1965 — 1253 tys. 1970 — 1320 tys. 1400 tys. 1550 tys. DOJAZDY DO PRACY: 1965 r. — 132 tys. osób 1970 r. — 132 tys. osób 1975 r. — 130 tys. osób 1985 r.— 130 tys. osób Jutro tworzy się dzisiaj Tworząc Warszawę przyszłości trzeba zacząć od tego, co miasto re­prezentuje w dniu dzi­siejszym. Warszawa, jako stolica Polskiej Rzeczy­pospolitej Ludowej, pełni odpowiedzialne funkcje ośrodka dyspozycji poli­tycznej i gospodarczej kraju - ważnego ogniwa wspólnoty międzynarodo­we). Stanowi ośrodek przemysłu, nauki, kultu­ry i sztuki. Stołeczny, co­raz bardziej nowoczesny przemysł, sprawuje rolę wiodącą w takich dzie­dzinach gospodarki kra­jowej, jak maszynowo­­metałowa, precyzyjna i automatyka. Warszar wa zajmuje ważne miejsce nie tylko w sy­stemie komunikacji krajowej, ale także mię­dzynarodowej. Wszystko to przesądza o kie­runkach dalszego rozwoju stolicy nie tylko w najbliższej, ale także bardziej odległej perspektywie, Podstawą do startu miasta w 2000 roku jest pian perspektywiczny do 1985 roku, za­twierdzony przez władze stolicy i woj. war­szawskiego i zaakceptowany przez Radę Mi­nistrów. Przewiduje się, że Warszawa za 15 łat będzie iiczyła ok. 1550 tys. mieszkańców, a cały Warszawski Zespół Miejski — 2 300 tys. osób. Rzecz jasna, wzrost liczby ludnoś­ci dyktuje zwiększone potrzeby w różnych dziedzinach. Przy czym chodzi tu o ich moż­liwie pełne, ale i lepsze zaspokajanie. Podstawowym zadaniem jest i będzie dal­sza poprawa warunków mieszkaniowych lud­ności Warszawy i strefy podmiejskiej poprzez osiągnięcie bardziej efektywnych wskaźników powierzchni użytkowej i gęstości zaludnie­nia, podnoszenie standardu mieszkań, za­pewnienie samodzielnego mieszkania każdej rodzinie itd. Przewiduje się dalszy rozwój już rozwi­niętych, wiodących gałęzi przemysłu, w tym także produkującego dla potrzeb WZM więc m. in. niektórych branż przemysłu spo­żywczego, ą dla strefy podmiejskiej Warsza­wy również przemysłu materiałów budowla­nych. W planie perspektywicznym wiele uwagi poświęca się rozwojowi i usprawnie­niu komunikacji miejskiej i podmiejskiej, różnorakich usług dla ludności, organizacji wypoczynku itd. Im pełniej i lepiej potrafimy zrealizować projekt rozwoju stolicy w latach najbliższych, tym bardziej będzie realna wiz­ja Warszawy 2000 roku, jako miasta nowo­czesnego, a więc przede wszystkim wygod­­neoo. CZESŁAW K0TEŁA: Nie przypadkowo In­żynier Dobija, mówiąc o wizji Warszawy 2000, właściwie nie wyszedł z kręgu spraw dnia dzi­siejszego. To przecież o­­becny kształt miasta de­terminuje kierunki jego rozwoju w okresie per­spektywicznymi Przy czym Warszawa znajdu­je się dzisiaj na szcze­gólnym etapie rozwoju. Mimo że zamieszkuje jq mniej więcej ta sama liczba osób, co przed wojną - jest to jakoś­ciowo zupełnie Inne miasto, inny jest stopień Jego zainwestowania. Mam na myśli nie tylko podstawowe urzą­dzenia miejskie, ale I mieszkania, sposób zabudowy, swobodniejszej, bez porównania korzystniejszej dla mieszkańców. W porów­naniu z wieloma współczesnymi wielkimi miastami - Warszawa posiada z większą konsekwencją realizowane rozwiązania prze­strzenne. Osiągnęliśmy więc z jednej strony korzy­stny stopień rozwoju miasta, dający możli­wość szerszego oddechu na przyszłość, mam na myśli rozwiązania komunikacyjne, centralne ciepłownictwo, pasmowo-promie­­nisty układ miasta. 2 drugiej strony występu­je w mieście szereg trudności, które są w moim pojęciu trudnościami dość typowymi dla wielkich miast. Zaliczyłbym do nich na­rastanie dysproporcji między rozwojem róż­nych dziedzin gospodarki miejskiej techni­cznej i usługowej, a zagospodarowaniem w dziedzinie mieszkalnictwa i zainwestowa­niem w przemysł. Zrozumiale jest, że po wolnie preferowane były w Warszawie budownictwo mieszkanio­we i rozwój przemysłu. Powstały cale dziel­nice przemysłowe, że wymienię tylko Służe­wiec, Żerań, Okęcie czy Młociny. Wielkie re­alizacje obiektów przemysłowych spowodo­wały bardzo silny wzrost liczby osób zatru­dnionych w sferze produkcji. Tendencje te miały stale rosnący charak­ter i wywołały w latach 60 szereg trud­ności w mieście, które ogólnie można by określić trudnościami wynikającymi z nie­równomiernego rozwoju wszystkich dziedzin gospodarki miasta w porównaniu do roz­woju dziedzin produkcyjnych. Wywołało to, bo wywołać musiało, określone kłopoty w komunikacji miejskiej i w innych usługach. Te funkcje miasta traktowane były jako wtórne, zresztą jest to sprawa nie tylko war­szawska, ale i w poważnym stopniu ogól­nopolska. Znane decyzje o ograniczeniu zatrudnie­nia i deglomeracji niektórych zakładów przemysłowych przyhamowały te tendencje. Ale dysproporcje jeszcze pozostały. I to jest sprawa do załatwienia w latach naj­bliższych, a także w okresie perspektywicz­nym. W tym kierunku idq ustalenia Planu Ogólnego miasta. Postuluje się zwiększenie tylko o 20 proc. zatrudnienia w przemyśle do roku 1985, przy równoczesnym wzroście produkcji o 220 proc. Tak przyjęty w pianie kierunek jest ściśle związany z tendencjami dominującymi ostatnio w całej naszej go­spodarce, EDWARI DOBIJA: Warszawski Zespó! Miejski o po­wierzchni 3495 km kwadratowych obejmuje Warszawę w granicach ad­ministracyjnych (o pow. 446 km kw.) oraz strefę podmiejską w promieniu ponad 30 km z powiatami: Nowy Dwór, Pruszków, Piaseczno oraz czę­ściowo Otwock, Wołomin i Grodzisk. Przewiduje się, że w roku 2000 na terenie WZM zamieszkiwać będzie ponad 3 min ludności, ANDRZEJ Chciałbym tu wtrącić TRQCHIM0WSKI:do naszei rozmowy o —-----——------------przyszłości Warszawy kil­• . ka słów na temat ko­­munikacji. W Warszawie istnieją potencjalne mo­s| żliwości, budowy w pełni sprawnego systemu ko­lii munikacyjnego, lecz e­­lementy tego systemu, ^6 które realizujemy, tkwią '•"i ../ml? jeszcze trochę w kate-SL goriach lat ubiegłych < SätaOiK''Ä-t Dosyć poważne niebez­­,!L< pieczeństwo tkwi w tym ''I że w przyszłości budo­­wa aglomeracji w opar £ ciu o elementy tego sy- s»pip88llllll|m|i IIIP »lilii stemu, może byc poważ­nie utrudniona. Oczywi­ście sq takie obiekty jak most Gdański 2 fragmentami trasy obwodowej, czy budowa­ iy-jaki? ne aktualnie skrzyżowanie ul. Marszałkow­skiej i al. Jerozolimskich, które będą funk­cjonowały także w latach następnych. In­westycje te mają, jak to się mówi, „zapro­gramowane” rezerwy. Jak wyglądają w ogóle prognozy komuni­kacyjne w Warszawie? Można właściwie o­­kreślić, że decydują tu dwa zagadnienia: problem prognozy ilościowej i jakościowej. Ilościowa - najprostszy przykład - stan mo­toryzacji w Warszawie. Obecnie ponad 40 samochodów osobowych przypada na tysiąc mieszkańców i 200 samochodów - przyjmo­wanych w planie perspektywicznym. A w przyszłości dalszej - jeden samochód na rodzinę, czyli ok. 330 samochodów na tysiąc mieszkańców. A sprawa prognozy jakościowe) w trans­porcie? W ostatnim okresie słychać dużo na lemat tzw. niekonwencjonalnych środków transportu jak np. znane z publikacji krajo­wych i zagranicznych systemy kolei jedno, szynowych, pneumatycznych itd. | Refleksje końcowe i KAZUJE SIĘ, że o Warszawie, nie tylko w gronie warszawiaków, dysku­tować można nieskończenie, nawet jeśli przedmiotem rozmowy będzie odległa wizja stolicy. Z wielogodzinnej dyskusji re­dakcyjnej zmuszeni byliśmy, choć z żalem, wybrać tylko niektóre fragmenty wypowiedzi, za co jej uczestników serdecznie przepra­szamy. Ale nawet w oparciu o zaprezento­wany tekst można wyrobić sobie opinię co do skali trudności podjętego tematu, całej jego złożoności, konglomeratu uwarunko­wań, nie tylko technicznej natury, ale także ekonomicznej i społecznej. I to jest refleksja pierwsza — rozległość obszaru spraw do rozwiązania, a związa­nych z wizją miasta w roku 2000. Spojrze­nie zaproponowane przez uczestników dys­kusji, było spojrzeniem może mniej atrak­cyjnym, od wspaniałych wizji z pogranicza fantazji i egzotyki. Tylko że jedynie liczenie się z realiami i możliwościami, jest do przy­jęcia. Połączenie elementu rachunku ekono­micznego i społecznych kosztów, ze śmia­łością rozwiązań urbanistycznych i komu­nikacyjnych. Rzecz charakterystyczna - każdy z dysku­tantów, mówiąc o Warszawie jutra... zaczy­nał albo też nawiązywał do dnia dzisiej­szego. To jest punkt wyjścia do wszelkich rozważań nad perspektywą miasta, całego kraju, bo są to przecież sprawy integrainie ze sobą związane. Ostatnia refleksja: stan badań i opraco­wań studialnych „Warszawy roku 2000”, choć daleko zaawansowany, jest chyba je­szcze niedostateczny. Wynika to również" z tego, że nie ma jak dotychczas skrystalizo­wanego poglądu na temat - jak właściwie ma wyglądać socjalistyczne miasto przy­szłości? Jakie ma spełniać funkcje? Dotyczy to w pierwszym rzędzie centrów wielkich metropolii, ale nie tylko, także tego wszyst­kiego, co wiąże się ze sprawnym funkcjono­waniem miasta. Sądzimy, że redakcyjne spotkanie, sygna­lizując tylko niektóre problemy, zapoczątku­je szerszą dyskusję na temat wizji Warsza­wy roku 2000, dla której lamy naszej gazety zawsze będą otwarte. Dyskusję poprowadzili i przygotowali ZOFIA ŻMUDA i MAREK CHMIELEWSKI

Next