Trybuna Ludu, luty 1971 (XXIII/32-59)

1971-02-23 / nr. 54

WTOREK, 83 LUTEGO 1971 R. — NR 54______________________ Partyjne rozstawy po VIII Plenum instancja—aktyw organizacje partyjne B YŁY to pierwsze, po ostatnich dwóch plenar­nych posiedzeniach Komitetu Centralnego PZPR, obrady Komitetu Dzielnicowego partii Wprsza- JM -- Wola, Temön~1ä1<tüätne zadania organizacji par­­tyjnej oraz zatwierdzenie planów pracy egzekutywy, i KD. Do jakich wniosków można było tföjir'iTuchajqc dyskusji i referatu egzekutywy, który ma stanowić wytyczną w pracy instancji i organizacji partyjnych, Referat zawiera? najważniej­sze elementy z oceny grudnio­wych wydarzeń, dokonanej przez VII i VIII Plenum K.C. Podkreślono w nim z mocą, że nie cała partia, lecz głównie ci ludzie, którzy piastując naj­wyższe naruszyli stanowiska w partii, podstawowe leni­nowskie pryncypia kierowania — doprowadzili do kryzysu politycznego i w konsekwencji do tragicznych wydarzeń na Wybrzeżu. I dalej... „czynni­kiem rozstrzygającym o poli­tycznym i ekonomicznym wyj­ściu z kryzysu była postawa i aktywność, rozumne działa­nie zdecydowanej większości organizacji partyjnych, olbrzy­miej większości członków par­tii“. Tak było m. In. w wolskiej organizacji partyjnej. Rozu­mienie przez aktyw partyjny powagi chwili, poczucie odpo­wiedzialności członków partii zdecydowały, że załogi wol­skich zakładów trwały na swych stanowiskach pracy, wierząc, iż partia znajdzie dość siły, aby sama wyjść z trudnej sytuacji. Wyszła, a jej decyzje klasa robotnicza Woli poparła rzetelną pracą, dodatkową produkcją na rynek i na ek­sport. Informacja partyjna Wiele doświadczeń wyciąg­nęła wolska organizacja par­tyjna z ostatnich ośmiu tygod­ni. Mówiono o nich w dy­skusji, konkretyzując program działania i ramy nowego stylu pracy. Na przykład system infor­macji partyjnej — z góry do dołu 1 w odwrotnym kierun­ku. Dzięki częstym kontaktom sekretariatu KD z aktywem partyjnym w zakładach, In­stancja partyjna była bieżąco informowana o sprawach nur­tujących załogi. Ceni sobie ak­tyw wolski również szybką in­formację, jaką otrzymywał z Komitetu Warszawskiego — zarówno tę w dniach kryzy­su, jak i tę, jaką natychmiast otrzymał po decyzjach VII, a następnie VIII Plenum. — Musimy — mówiono — tę informację Przedtem bowiem, doskonalić nieraz os­tatnim ogniwem informowa­nym w zakładzie byl Trzeba, żeby informacja aktyw, par­tyjna równie szybko docierała do aktywu 1 do organizacji partyjnych, do wszystkich członków partii. Wolska instancja partyjna od wielu lat wypracowała styl pracy, który cechuje „obecność w zakładach“. Rozmowy z ak­tywem nie są od święta. Ale chyba uznano je za niewystar­czające, jeżeli w toku dysku­sji na plenum akcentowano potrzebę ściślejszych kontak­tów instancji z organizacjami partyjnymi, władz terenowych zie społeczeństwem. Postulat, że ważniejsze decy­zje dotyczące spraw dzielnicy i zakładów pracy podjemowa­­ne na plenum KD, powinny być wcześniej konsultowane z szerokim aktywem partyjnym, skonkretyzowano m. in. przez powołanie przy instancji dziel­nicowej kilkunastu zespołów problemowych. Ich zadaniem jest aktywne uczestniczenie we wszystkich pracach podej­mowanych przez KD. Człon­kowie tych zespołów, znając problemy środowiska, w któ­rym pracują, będą mogli wy­rażać opinie w ważnych dla pracy partyjnej sprawach. Powołany przez KD specjal­ny zespół do spraw socjalno­­bytowych dokonał już oceny warunków pracy i warunków socjalnych w 26 wolskich za­kładach. W toku tej pierwszej wizji lokalnej stwierdzono du­że uchybienia. Zauważono zwykłe niedbalstwo i brak tro­ski o stan pomieszczeń socjal­no _ bytowych. Dzięki zainte­resowaniu tymi sprawami ad­ministracji i rad zakładowych, wiele zakładów opracowało plany poprawy warunków so­cjalno - bytowych. Inny przykład. Dzielnicowa Rada Narodowa na Woli zaini­cjowała ostatnio spotkania Prezydium z mieszkańcami osiedli. Na jednym z takich spotkań wyszły na jaw kary­godne zaniedbania ADM w sprawach remontu domów, podczas gdy w Prezydium pa­nowała o tej ADM zupełnie dobra opinia, Receptę wypisz sobie sam Doskonalenie stylu pracy ten temat powracał w wystą­pieniach wielu dyskutantów. Wprawdzie nikt nie dawał re­cept na leczenie wszystkich dolegliwości, jakie występowa­ły w pracy partyjnej, ale każ­dy dorzucał swoją cegiełkę. Nowy styl pracy — mówił towarzysz z Zakładów im. Wa­ryńskiego — to przede wszyst­kim zgodność słów z czyna­mi. Trzeba unikać podejmo­wania pochopnych decyzji, które nie mają szans wprowa­dzenia ich w życie. powiedzieć szczerze „nie Lepiej je­stem w stanie teraz załatwić“, niż szastać obietnicami. Trudno będzie nam, aktywo­wi — mówił towarzysz z Za­kładów im. Nowotki — wyko­rzenić stary styl pracy, skoro przez wiele lat przylgnęło do nas tyle obowiązków, że na­wet trudno się z nich otrzą­snąć. W wielu sprawach za­stępowaliśmy dyrektora, radę zakładową, inspektora pra­cy.. Zabiera głos przedstawiciel ZMS. Mówi o niełatwej pracy' wśród młodzieży, o wielu uchwałach wspomina instancji partyjnych zobowiązujących dyrekcje, rady zakładowe i or­ganizacje podstawowe do udzielenia pomocy organiza­cji młodzieżowej. Czy to nie paradoks zapytuje — że Zarząd Zakła­dowy ZMS „rozlicza“ tych cc mu mieli pomagać, z tego Jak wywiązali się ze swych zobo­wiązań wobec organizacji mło­dzieżowej. Czy nie powinno być odwrotnie? To partia po­winna żądać, by członkowie PZPR pracujący w ZMS właś­ciwie wypełniali swe obowiąz­ki Nowy styl pracy — mówił towarzysz z PKP — to wsłu­chiwanie się w głosy kryty­kujące te wszystkie zjawiska, które przeszkadzają nam pracy; to stworzenie w zakła­w dzie takiej atmosfery, by po­dejmujący konstruktywną kry­tykę miał do nas zaufanie; by był przekonany, że nie przy­pniemy mu etykietki „rozra­­biacza“. Nowy styl pracy to również jawność życia w fab­ryce — to wywieszanie na tab­licach nazwisk ludzi awanso­wanych i wyróżnionych za wy­niki w pracy. Kolektywny program Wiele godzin trwała dysku, sja na tym plenarnym posie­dzeniu Komitetu Dzielnico­wego. Każdy mówił co mu le­żało na sercu. Nie skrępowa­na atmosfera sprzyjała szcze­rej wymianie poglądów. Choć nie omieszkano przypomnieć praktyk z niedalekiej przesz­łości, kiedy były próby stero­wania dyskusją. Mówiono ró­wnież 1 o tym, że na zebra­niach sprawozdawczo - wybor­czych w niektórych organiza­cjach partyjnych, milcząco aprobowano sprawozdania ustępujących egzekutyw, a wy­raz niezadowolenia z ich pra­cy dawano w głosowaniu skre­śleniem niemal „pewnych" kandydatów do nowej egze­kutywy. Zgłoszone propozycje pomo­gą Instancji dzielnicowej w wypracowaniu lepszegu stylu pracy. W tej intencji sugero­wano również podjęcie dysku­sji nad usprawnieniem metod pracy egzekutywy 1 sekretaria­tu KD JÓZEF KARACZYŃSKI TRYBUNA LUDU W łasnymi siłami ludności powiatu Dom dla nauczyciela Fundusze społeczne już od wielu lat stanowią głów­ny dopływ środków na budowę nauczycielskich domów na wsi, w osiedlach i miasteczkach do 2 tys. mieszkań­ców. Dzięki SFBSil przekazano nauczycielom 15 tys. nowych izb, a dalsze są w robocie. W woj. warszaw­skim w latach 1966-70 przekazano na wsi nauczycie­lom aż 3 100 nowych izb mieszkalnych, a właśnie w budowie. Najwięcej w powiatach 1 570 jesi Grójec, Mława, Płock, Ryki, Siedlce, Mińsk Mazowiecki, Zastępca przewodniczą­cego ... Prezydium— FttJN w Mińsku Mazowieckim, mgr M. Izdebski, relaciormie: " — tia&y~narodowe zobo­wiązane są dostarczyć nau­czycielowi na wsi bezpłatne­go mieszkania. Najczęściej wynajmują je u gospodarzy, płacąc 21)0—500 zł miesięcz­nie. Są to często pomiesz­czenia mniej niż skromne, za to w sumie Czynsze pochłaniają kosztowne. w na­szym powiecie ok. 640 tys. zł rocznie. Ale i ta możli­wość się skurczyła. W kon­sekwencji wielu nauczycieli mieszka kątem, a jednocze­śnie brak mieszkań utrudnia właściwy dobór kadr. Po zapoznaniu się z aktualną sytuacją na początku roku 1969 wiedzieliśmy, że na wsi spośród 524 rodzin nauczy­cielskich 162 mieszka w po­mieszczeniach służbowych (w szkołach lub przy szkołach), 97 posiada własne mieszka­nia a 267 mieszka kątem. Wspólnie z towarzyszami z KP PZPR i z wydziału o­­światy zaczęliśmy się zasta­nawiać co z tym fantem robić. Wystąpiliśmy z ape­lem do społeczeństwa, by świadcząc na SFBSil pomo­gło w ten sposób rozwiązać problem nauczycielskich mieszkań. Efekty zbiórki przekroczyły oczekiwania. Mieliśmy moralną podstawę do podjęcia akcji budowy mieszkań i zabiegania w wo­jewództwie o dotacje na ten cel. 1 dostaliśmy — ponad 12 min zł w latach 1969—70, Opracowaliśmy program działania. Przygotowaliśmy własny projekt taniego, wzo­rowego budynku mieszkalne­go dla nauczycieli na wsi. Je­den segment — dwa miesz­kania trzyizbowe — kosztuje 350 tys. zł. Domy budowane są z prefabrykatów, staramy się więc przystosować miej­scowe przedsiębiorstwa do naszych potrzeb. Najwięcej, pomaga narn Woj, Przeds. Be­tonów i Prefabrykatów. Nie­mniej, jesteśmy w stałej po­goni za materiałami, co szcze­gólnie absorbuje podinspekto­ra szkolnego dodatkowo zaj­mującego się sprawami zwią­zanymi z budownictwem mie­szkań. Wykonawców mamy róż­nych — państwowych, spół­dzielczych, rzemieślników. Fa­chowy nadzór nad budową sprawuje bezinteresownie po­wiatowy wydział architektur­rt. Na 20 gromad objęliśmy tą akcją 15, a w nich 20 miej­scowości, w których jest naj­więcej kłopotów z mieszka­niami dla nauczycieli, a je­dnocześnie najżywsze zainte­resowanie społeczeństwa tą sprawą. Jeśli ludzie widzą, że coś się robi, nie odmawiają pomocy. Wszystkie wykopy, fundamenty, zwózka materia­łów budowlanych — to dzie­ło bezinteresownej, społecznej pracy mieszkańców rosi. Za­­planowaliśmy na lata 1969— 71 budowę 224 izb, czyli 76 mieszkań. Niektóre domki są jeszcze niewykończone. W wielu mieszkają już nauczy­ciele. Zachęcam do obejrzenia. Jedziemy najpierw do Nie­­dziaiki. Tuż przy szosie w pobliżu szkoły widać piętro­wy dom jeszcze niewykończo­ny. Jak informuje towarzysz mojej wędrówki, inspektor szkolny Roman Luśnia, będą w nim cztery mieszkania (po dwa pokoje z kuchnią), a po­dań o przydział wpłynęło pięć. Ośmiolatka mieści się w starym i mało urodziwym dworku. Pięć izb, 155 ucz­niów, nauka na dwie zmiany. Pracują tu wyłącznie kobiety. Jest ich dziewięć. Jak miesz­kają? — Pracuję piąty rok w tej szkole — mówi Daniela Czaj­ka — tu wyszłam za mąż. Naj­pierw mieszkałam u gos­podarza w małym po­koiku, za który GRN pła­ciła 200 zł miesięcznie. Kiedy rodzina się powiększyła — jest nas teraz trójka — prze­niosłam się do budynku szkol­nego. Kierowniczka szkoły Kry­styna Kaliszuk, liczy na pal­cach: chyba trzy nauczycielki mają własne mieszkania, po­zostałe dojeżdżają z Mińska, lub mieszkają u gospodarzy, względnie w pomieszczeniach szkolnych. — Ja też zajmuję pokój w szkole — powiada. — Ten dom, który się buduje popra­wi warunki naszego życia i warunki pracy całej szkoły. Uwolnimy pomieszczenia za­jęte obecnie na mieszkania. We wsi Brzóze kierownik szkoły, Józef Jarzębski, pro­wadzi nas do nowego domu nauczycielskiego. Długi parte­rowy budynek wymaga jesz­cze prac wykończeniowych. Liczy 11 izb, składających się na 4 mieszkania. Obchodzimy go dokoła, bo majster z klu­czami gdzieś się zapodział. Kierownik wskazuje na sąsie­dni, mocno już przycupnięty do ziemi budynek i wyjaśnia: — Stąd przeniosą się rodziny nauczycielskie do nowego do­mu. We wsi Zamienię wita nas kierownik szkoły, Władysław Wójcik. Szkoła, do niedawna czteroizbowa i korzystająca z dwóch wynajętych izb, obec­nie już rozbudowana, liczy siedem własnych pomieszczeń do nauki. I zyska wkrótce miejsce na świetlicę, po prze­prowadzce kierownika dwóch skromnych izb szkol­z nych do nowego mieszkania. Parę kroków od szkoły widać dwa piętrowe domy. W jed­nym mieszkają dwie rodziny. Ciekawi wnętrza, wpraszamy się do środka. Na piętrze dwa zgrabne, ustawne pokoiki (do każdego osobne wejście przedpokoju), kuchnia (nie za­z glądamy, bo pranie), wygody. Ciepło, widno, przytulnie. — Pracuję czwarty rok tt tej szkole — mówi lokatorka nowego domu — dotąd mie­szkałam z rodziną w Stojad­­łach. Mieliśmy pokój z kuch­nią. Gromadzka Rada Naro­­rodowa płaciła 250 zł a ja do­płacałam 200 zł miesięcznie. Tu wprowadziliśmy się przed rokiem. Początkowo było tro­chę wilgoci, ale to już mamy poza sobą. Zadomowiliśmy sie. W szkole we wsi Zamienię pracuje 10 nauczycieli. I je­szcze kilku czeka na przepro­wadzkę z wynajętych izb dc drugiego nowego domu, przy którym pracują jeszcze robot­nicy. Wkrótce już wprowadzą się tutaj dalsze cztery rodzi­ny nauczycielskie. Ktoś z wydziału oświaty, obecny w czasie naszej roz­mowy z zastępcą przewodni­czącego Prezydium w Mińsku Mazowieckim powiedział: te­raz juz nam tak nie imponują agronomówki, bo nasze nau­czycielskie domki są bardzo ładne... A zastępca podtrzy­mując tę opinię zaczął zaraz myśleć po gospodarsku: czy jednak we wsiach, w których są nauczyciele, jest lekarz, jest agronom, nie powinno budować się wspólnych do­mów? Dla każdego budujemy osobno, bo decydują o tym resorty 1 różni wykonawcy, a w konsekwencji odbija się to na wysokości ogólnych kosz­tów tego typu inwestycji. I tu chyba tkwią jakieś poważne rezerwy, które można by wy­korzystać w warunkach wię­kszej samodzielności powiato­wych rad narodowych. Na ra­zie zastanawiamy się, czy de­koncentracja ośrodków dyspo­nujących środkami SFBSil nie utrudni nam wykonania pla­nów. W województwie war­szawskim mamy na wsi w budowie ponad półtora tysią­ca izb mieszkalnych. Ich u­­kończenie wymaga ok. 70 mir złotych. Czy je dostaniemy skoro na ten cel przeznaczone w tym roku ze środków SFBSil w skali całego kraju 150 min złotych? I czy nadal będzie obowiązywało zarzą dzenie Prezesa Rady Mini strów ze stycznia 1970 r. li mitujące w powiatach wypła ty na rzecz sektora nieuspołe cznionego? Zarządzenie to u trudnią prowadzenie budowy systemem gospodarczym, o partym na ogól na pracy rzemieślnika, który na wsi Jest często jedynym potencjał, nym wykonawcą zamierzone; inwestycji.. Czy są to obawy I wątpli­wości uzasadnione? Być może woj. warszawskie, które na­leży do okręgów o najbar­dziej dynamicznym budowni­ctwie domów nauczycielskich a jednocześnie wciąż jeszcze dużych i niezaspokojonych potrzebach, w tym zakresie ma szczególne powody ku te­mu. Niemniej, z obowiązku dziennikarskiego sygnalizuję sprawy, o których mówi się 1 dyskutuje w środowisku lu­dzi żyjących na co dzień bu­dową nauczycielskich domów, JANINA BOROWSKA 3 Wytniana towarowa z NRD .Stocznia Im. A. Warsklpgn w SzczeHniP, w ramach umowy o wspól­­pra'cjT"‘go^pmhs-rczej^olski i NRD — produkuje części zaTMlTine—rft> ■wirifl KoTwieziiych, które zakupi! u nas nasTTzachóani sąsiad. Są~"to mmi. ogromne ’ KUIK^zęhaie, wykonywane przez załogę Wydziału K-3 szczecińskiej stoczni. Na zdjęciu: koła zębate ładują na wagony kolejowe komórki transportu — Jan Tkaczyk ł Jan Kopestyński. pracownicy * CAF — Witusz Klienci „Centrozapu" kupiliby więcej«.. KATOWICE (Inf. wł.). Spe­cjalizująca się w sprzedaży kompletnych obiektów oraz maszyn i urządzeń dla gór­nictwa, hutnictwa, odlew­nictwa, a także sprzętu spa­walniczego Centrala Handlu Zagranicznego „oentrozap'’ zwiększyć fiia" w. tvm roku bardzo wydatnie, bo o 13,5 proc., eksport! Dostawy fy~ dolarowe] wzrosnąć rńają aż o 3łr~prpcr~ Mimo poważnego napięcia zadań, wszystko wskazuje na to, że zostaną one w pełni wykonane. Zawarte dotych­czas kontrakty obejmują bo­wiem 75 proc. oddanych do dyspozycji centrali towarów. Dalsze możliwości akwizycji zarysowują się w wyniku u­­dzialu „Centrozapu” w 14 targach międzynarodowych i wystawach specjalistycznych. „Centrozap” uczestniczyć bę­dzie w tym roku m. in. w wystawie urządzeń i sprzętu spawalniczego w Brnie, pełną ekspozycję zaprezentuje na polskiej wystawie gospodar­czej w Leningradzie. Urządze­nia i maszyny hutnicze oraz spawalnicze pokaże także ka­towicka centrala w Mediola­nie i w Hanowerze. W tym roku „Centrozap” realizuje szereg długofalo­wych kontraktów, związanych m. in. z modernizacją odlew­ni w NRD, wyposażeniem ko­palń węgla na Węgrzech koksowni w Rumunii. Obser­i wuje się wzrost eksportu do wysoko uprzemysłowionych krajów, m. in. do NRF oraz do krajów skandynawskich, a także perspektywy wejścia na nowe rynki południowoame­rykańskie: Peru, Chile, Boli­wii. nał Fakt, iż „Centrozap” wyko­swój plan ubiegłorocz­ny z 6-procentową nadwyżką, świadczy o dużych i wzrasta­jących możliwościach zbytu oferowanych przez centralę towarów. Istotnie, popyt prze­wyższa podaż. Centrala szuka możliwości intensyfikacji eks­portu, m. in. poprzez inicjo­wanie kooperacji przemysłu z firmami naszego zagra­nicznymi. Pozyskano nowych partnerów w przedsiębior­stwach angielskich i zachod­­nioniemieckich. Kooperacja dotyczyć ma produkcji pew­nego rodzaju urządzeń hutni­czych Huty „Zabrze” i „Zygmunt” — jak twierdzą pracownicy centrali — wkładają wiele wysiłku, aby dostosować się do żądanych, często dość krótkich terminów realizacji umów. Zakłady te chętnie też wchodzą w porozumienie ko­operacyjne z firmami zagra­nicznymi. Chodzi o to, aby także pozostali partnerzy kra­jowi „Centrozapu” wykazali większe zrozumienie dla spraw eksportu. Maio inicja­tywy w tym względzie prze­jawiają istniejące przy centra­li komitety branżowe. Warto więc zastanowić się, jak zwiększyć ich rolę. (wald) P OD wpływem wydarzeń grudniowych rozpoczęła się dyskusja nad treścią i formą związkowego działa­na. Istnieją niewątpliwie dwa a­­spekty problemów, związanych z działaniem związkowym w naszym państwie socjalistycz­nym. Jednym z nich jest as­pekt teoretyczny, drugim — praktyczny. Obydwa pozosta­ją z sobą w ścisłym związku, warunkują się wzajemnie. Bez właściwej teorii i jej pow­szechnej znajomości nie jest możliwa właściwa ocena i ko­rygowanie praktyki. Bez ob­serwacji i analizy praktyki nie jest możliwe sprawdzanie słuszności teorii oraz — jeżeli zachodzi taka potrzeba — od­powiednie jej korygowanie czy uzupełnianie. Sytuacje kryzysowe nie są wprawdzie najlepszym okre­sem formułowania i podkreś­lania zagadnień teoretycznych, gdyż może to robić wrażenie uciekania od konkretów, ale tak nie jest. Właśnie dziś przy­pomnienie podstawowych za­sad określających funkcje związków zawodowych w so­cjalizmie wydaje się szczegól­nie nieodzownie. Stanowią one przecież jedno z podstawo­wych założeń państwa socja­listycznego, ■wynikają z trwa­łego dorobku marksistowskiej myśli teoretycznej i — jako takie — reprezentują jedną z najistotniejszych zdobyczy ideologicznych ruchu robotni­czego. Nasze doświadczenia grudniowo-styczniowe raz jeszcze dowiodły, iż głównym ośrodkiem życia społeczno-po­litycznego były. są i pozostaną fabryki, skupiające najbardziej świadome odłamy klasy robot­niczej — głównej ostoi socja­listycznego społeczeństwa. Waga tego przypomnienia polega i na tym, że wszystko co się w ostatnich latach dzia­ło w praktyce czy teorii związ­kowego działania w naszym kraju, było bądź potwierdze­niem owych marksistowskich koncepcji, bądź też odchodze­niem od nich, czy też wręcz ich negowaniem w praktyce. N IE ukrywajmy, że błęd­ne decyzje ostatnich lat wiązały się z wielu wy­powiedziami na tematy blis­kie treściom związkowego działania. Chodziło przecież o kształt naszego systemu go­spodarczego. o model konsum­pcji, o zasady poi i tyld gospo­darczej i rolę polityki społecz­nej — czyli o sprawy żywo in­teresujące caie społeczeństwo, a zwłaszcza ludzi pracy — kla­sę robotniczą. Powinny one były także znaleźć żywszy od­zew w ruchu związkowym, choćby w formie programo­wych wypowiedzi jego czoło­wych działaczy. Zabrakło sta­nowiska związkowego w sto­sunku chociażby do pewnych koncepcji nowego modelu konsumpcyjnego, który zda­niem niektórych miał się upo­dabniać do modelu obowiązu­jącego w „najwyżej rozwinię­tych krajach kapitalistycz­nych“, czyli — o czym mówio­no już mniej — w różnym stopniu zaspokajać różne po­trzeby różnych warstw spo­łecznych. Budziły te wypowiedzi ży­we zainteresowanie i... niepo­kój. Dawali mu przede wszyst­kim wyraz ludzie pracy pod­czas zebrań podstawowych or­ganizacji partyjnych i związ­kowych, kiedy to umieli traf­nie oceniać zamiary realizowa­nia koncepcji gospodarczych i społecznych sprzecznych z ich interesami. Te obawy, te ak­centy krytyczne znajdowały także wyraz we wnioskach I postulatach, skrzętnie rejestro­wanych przez niższe ogniwa związkowe. Uzupełniane były przez równie liczne wnioski i postulaty, formułowane np. przez tysięczne rzesze uczest­i ników przeglądów społecznych innych form związkowego działania. Nie tylko obnażały one słabości ówczesnego dzia­łania, lecz zarazem podpowia­dały inne jego formuły — bar­dziej zgodne z ideologicznymi założeniami państwa socjali­stycznego. Warunki ostatnich lat nie sprzyjały jednak ani doprowadzeniu tych wniosków do końca, ani wykorzystaniu ich w generalnej działalności związków zawodowych, Nieumiejętne wyważenie właściwych proporcji w rea­lizacji założeń doprowadzi­ło do tego, że najchętniej włączano związki zawodo­we tylko do zadań produkcyj­nych. Natomiast związkowe partnerstwo (w tym i samo­rządu robotniczego) w gospo­darzeniu i zarządzaniu przyj­mowano różnie. Raz jako bar­dzo pożądane — kiedy nieu­dolna administracja nie była w stanie stworzyć ram orga­nizacyjnych zapewniających wydajną produkcję i szukała ratunku we wzmożonym wy­siłku pracowniczym. Drugi raz jako „kulę u nogi“, która swoimi dążeniami do „zabawy w demokrację“ przeszkadzała rzekomo w sprawnym opera­tywnym i energicznym kiero­waniu procesami produkcji. Zapominano przy tym, że związki zawodowe — jako bez­partyjna organizacja pracują­cych, działająca pod ideowym przewodnictwem i kierownic­twem partii — mają i inne zadania do spełnienia. Jedność zadań wszystkich ogniw pań­stwa socjalistycznego powodu­je wprawdzie, że związki za­wodowe mogą i powinny współ­uczestniczyć w organizowaniu aktywności produkcyjnej rzesz pracowniczych, a także w or­ganizacji 1 zarządzaniu gospo­darką uspołecznioną. Posiada­ją one jednak swoją specyficz­ną, głównie im przypadającą funkcję — obrońcy interesów mas pracujących. P OTRZEBA realizacji tej funkcji związków zawo­dowych nie była wpraw­dzie u nas nigdy kwestiono­wana. W tej dziedzinie jednak różnice między teorią a prak­tyką dawały o sobie znać w formie najbardziej ostrej. Czy była to tylko sprawa praktyki, uwarunkowanej niewątpliwie procesem biurokratyzowania się związków zawodowych i innych ogniw aparatu pań­stwa? Można chyba już dzi­siaj stwierdzić, że zaciążyły na tym taki;e pewne czynniki ogólniejszej, teoretycznej na­tury. Lenin, uzasadniając po­trzebę realizacji przez związki zawodowe funkcji obrony in­teresów pracowniczych pod­kreślał, że wynika ona z po­tencjalnego pojawiania się sprzeczności między masą ro­botniczą a administracją na gruncie stosowania zasady rentowności w polityce gospo­darczej: „W stosunku do przedsiębiorstw uspołecznio­nych na związkach zawodo­wych ciąży bezwzględnie obo­wiązek obrony interesów mas pracujących, współdziałania w miarę możności w poprawie ich bytu materialnego oraz obowiązek stałej naprawy błędów i nadgorliwości orga­nów gospodarczych o tyle, o ile wynikają one z biurokra­tycznego wypaczania aparatu państwowego”. Wynikają z tego wnioski o­­gólniejsze, na których treść składają się również nasze do­świadczenia. Chodzi o pro­blem sprzeczności, a nawet sy­tuacji konfliktowych między administracją a masami pra­cującymi — tym samym mię­dzy administracją a związka­mi zawodowymi. Pytanie, czy można je nazywać sprzecznoś­ciami między socjalizmem a postawami antysocjalistyczny­mi, czy też mieszczą się one w ramach procesu tworzenia się społeczeństwa socjalistycznego wymaga jednoznacznej odpo­wiedzi. Znaleźliśmy ją na VIII Plenum. Sprzeczności, które poją' wiają się między administra­cją a masą robotniczą, wyni­kają bowiem nie tylko z róż­nicy zdań, która może poW' stawać na gruncie innego spo­­sobu patrzenia na wymóg: rentowności, podział środków na cele bieżące, perspekty­wiczne itp. Znacznie częście; wynikają ze skłonności niektó­rych ogniw administracji do bagatelizowania codziennych interesów pracowniczych i u­­chylania się od kontroli spo­łecznej. Oczywiście zadaniem związków zawodowych jest dą­żenie i działanie na rzecz mo­żliwie łagodnego rozwiązywa­nia tych sprzeczności i kon­fliktów. Jest to w istocie jeden z głównych sprawdzianów sku­tecznego działania związków zawodowych. IE ulega wątpliwości, łt również w tej dziedzi­nie decydującą rolę speł­niają formy realizacji kierow­niczej funkcji partii wobec związków zawodowych. Partia — jak wiemy — z materiałów VIII Plenum — przystąpiła o­becnie do usuwania pewne] sumy błędów wypaczających sens tej kierowniczej funkcji w stosunku do ruchu zawodo­wego. Dotyczyły one zwłasz­cza uproszczonego pojmowa­nia funkcji transmisyjnych, mających — w swoich założe­niach — zabezpieczać właści­wy kontakt z masami pracu­jącymi, z podstawowymi ko­mórkami społeczności socjali­stycznej. W najczęściej stoso­wanej praktyce transmisja ta działała tylko w jednym kie­runku: przekazywania dyrek­tyw 1 zaleceń ośrodka kierow­niczego, a zawodziła w dru­gim : przekazywania opinii, wniosków i postulatów szero­kich rzesz pracowniczych. Tymczasem założenia teore­tyczne co do tej funkcji są nad wyraz precyzyjne. Okreś­lają one jasno, że kierownic­two partii dokonuje się perze-de wszystkim przez jej człon­ków działających w związ­kach zawodowych, Wiąże się to z problemem, wychodzącym niejako poza ra­my praktycznego działania i teoretycznych rozważań, odno­szącym się wprawdzie nie tyl­ko do ruchu związkowego, lecz wymagającym właśnie od niego szczególnie pieczołowitego po­dejścia. Lenin scharakteryzo­wał go następująco: „By pro­wadzić właściwą pracę, związ­kom zawodowym nie wystar­cza należyte pojmowanie swoich zadań, nie wystarcza prawidłowa ich struktura, ko­nieczny jest szczególny takt, umiejętność podejścia do mas w szczególny sposób..." Problem dotyczy więc stylu pracy działaczy związkowych, ich postaw, ich życia w gąsz­czu mas, szczególnego uwraż­liwienia na ich problemy i zdecydowanego reprezentowa­nia ich dobrze pojętych inte­resów. W tej to właśnie sferze popełniano najwięcej błędów, na tym gruncie zrodziło się u nas zjawisko, które — poprzez neutralizowanie skuteczności związkowego działania — pro­wadziło do nacisku biurokra­tyzmu na cały system państwa socjalistycznego. Związki zawodowe powiunj spełniać rolę swoistego baro­metru. czynnika równowagi w prawidłowym funkcjonowaniu państwa socjalistycznego. Większość ich członków stano­wią robotnicy, a więc przed­stawiciele i członkowie klasy społecznej, która spełnia kie­rowniczą rolę w procesie two­rżenia społeczeństwa socjali­stycznego. Prawdę tę — zbyt często zapominaną — przy­pomniały nam gorzko dni grudniowe, lecz nie wszędzie ona jeszcze dotarła w sposób, który gwarantowałby jej właś­ciwe rozumienie. Dowodzą tego m. in. pewne opinie, skłonne do werbalnego rozumienia kierowniczej roli klasy robotniczej oraz szuka­nia remedium na wszelkie nie­domogi działania związkowego w pociągnięciach typu organi­zacyjnego, Szukanie remedium na nie­domogi występujące w działa­niu związkowym poprzez zwiększenie kompetencji apa­ratu związkowego wynika z niezrozumienia istoty dokonu­jącego się obecnie procesu, o którym zdecyduje postawa mas i codzienna praktyka rządze­nia, a nie statutowe poprawki czy mnożenie etatów. Np. przywrócenie prawa związko­wego veta wobec niesłusznych pociągnięć administracji go­spodarczej czy państwowej, nie zmieni w niczym sprawy, gdy nie zmieni się przedtem spo­sobu funkcjonowania całego ruchu związkowego, póki wszyscy działacze związkowi nie nauczą się owego stylu i taktu, który Lenin uznawał za nieodzowny warunek należy­tego działania związkowego. Działanie to musi zakładać właściwy podział ról w syste­mie kierowania państwem so­cjalistycznym. Rząd ma rzą­dzić krajem, dyrekcja — za­kładem pracy. Musi się to od­bywać zgodnie z linią partii, pod jej politycznym kierow­nictwem, oznaczającym two­rzenie warunków samodzielnej pracy i rzetelnej dyskusji — przy pełnym poszanowaniu wynikających z tej linii u­­prawnień związkowych i prze­strzeganiu wskazanych na VIII Plenum proporcji w ich reali­zacji. Problemy i dyskusje Ksitałt związkowego działania ---------------------------------------------------Oleszek gieejko i ludwik stänke ------------------------------------------------------­

Next