Trybuna Ludu, kwiecień 1971 (XXIII/91-120)

1971-04-08 / nr. 98

CZWARTEK, S KWIETNIA 1971 Ł-N1N Równowaga rynkowa w skali województwa Między wiedzą i niewiedzą C ZY wiadomo ile pienię­dzy mieszkańcy woje­wództwa poznańskiego wydadzą na zakup towarów i konsumpcję w zakładach ga­stronomicznych w drugim kwartale bieżącego roku ? Prawdopodobnie nieco więcej niż w pierwszym, kiedy na te cele przewidziano 5,6 mld zło­tych. Obliczy! to dokładnie Narodowy Bank Polski na pod­stawie dochodów z płac. rent, stypendiów, wpływów rolni­ków' ze sprzedaży płodów rol­nych oraz dochodów rzemieśl­ników. Dla zachowania równowagi rynkow'ej wartość towarów w sklepach powinna odpowiadać wielkości funduszu zakupów Czy odpowiada? Teoretycznie tak i to zawsze, niezależnie od sytuacji rynkowej i kształto­wania się dochodów. Z reguły na każdą złotówkę przypada według planu, w wojewódz­twie poznańskim, towaru za 1.05 zł. Na początku kwartału rozpo czyhają się boje z Ministerst­wem Handlu Wewnętrznego o przyznanie odpowiedniej ilości towarów celem zrównoważe­nia popytu. Przyznane ilości deficytowych towarów żywnoś­ciowych i przemysłowych są na ogól mniejsze od żądanych Niekiedy rzeczywiste dostawy odbiegają in minus od uzgod­nionych. Niedobór poszukiwa­nych towarów' powoduje pew­ne przesunięcie popvtu na in­ne w myśl zasady, że na bez­rybiu i rak jest rybą. Pomoc uczonych Ponieważ szacunek fundu­szu zakupów podobnie jak planowanie dostaw towarów są bardzo przybliżone, ogrom­nego znaczenia nabiera opera­tywne badanie lokalnego ryn­ku wojewódzkiego celem ela­stycznego reagowania na za­chodzące zmiany tak w dzie­dzinie funduszu zakupów jak i kształtowania się popytu i podaży. Tę prawdę dawno już zrozu­miano w województwie poz­nańskim, należącym do krajo­­w'ej czołówki handlowej Ope­ratywne badania rynku pro­wadzi Wyższa Szkota Ekono­miczną Co miesiąc opracowu­je ona ekspresowa Informację rynko-wą, która pomaga han­dlowcom w codziennej dzia­łalności. Badania prowadzi także Wy­dział Handlu WRN. ale mała komórka zajmująca się tym jest niewystarczająca. Z tego względu pomoc uczonych ma doniosłe, praktyczne znacze­nie. Leży przed nami ekspreso­wa informacja za luty br. Do­wiadujemy się z niej. że dyna­mika zakupów wyprzedziła wzrost dochodów. Niemniej jednak „ludność nawet przy niższych dochodach potrafi znalpźć źródła siły nabywczej — bądź w formie uruchomie­nia posiadanych rezerw gotów­kowych. bądź w formie zaciąg­niętego kredytu konsumpcyj nego — po to. aby jak naj­wcześniej wejść w posiadanie tańszych obecnie dóbr trwałe­go użytku” Badania popytu. dotyczą wyłącznie Brak natomiast wiadomości o możliwości )ego zrównoważenia przez podaż odpowiednich towarów, Kierownictwo Wydziału Han­dlu odrzuca twierdzenie, że je go rozeznanie dotyczy wyłącz­nie t/\r wielkich agregatów że wiadomo, ile trzeba mię­sa. wędlin czy obuwia. Brak natomiast jasności, o jakie mięso czy wędliny chodzi, ja­kich kolorów, gatunków i roz­miarów obuwia potrzeba Je­szcze w ubiegłym roku Wy­dział Handlu ustalił listę bra­kujących towarów w poszcze­gólnych grupach z daleko idą­cą dokładnością, obejmująca tysiące pozycji wraz z dro­biazgowym wyszczególnieniem tzw. asortymentu. Na tej pod­stawie żądał dodatkowych do­staw konkretnych towarów. Wydaje się „spis potraw'” Jednak, że ten ustalony na podstawie danych przedsię­biorstw handlowych jest wyso­ce niedokładny, Świadczy tym m in. polityka zamówień c W sklepach często brak towa­rów» które przemysł może do­starczyć w odpowiednim wy­borze pod warunkiem, że han­dlowcy tego żądają, Inicjatywa i ruchliwość poszukiwań* W czasie trwania wiosen­nych Targów Poznańskich, to­warzyszyłem warszawskiemu dziennikarzowi, który chciał kupić ubranie o rozmiarze 165 na 96 W żadnym sklepie nie znaleźliśmy Nie mogliśmy także kupić skórzanych pan tofli męskich zapinanych kla­mra lub na gumce Albo rozmiar był nieodpowiedni albo gatu­nek pozostawiał wiele do ży czenia dzieżowre A przecież zakłady o­­mogą produkować ubrania dla osób o analogicz­nych do kolegi rozmiarach To samo dotvezy obuwia Po pro­stu handel tego od nich nie żąda. Dlaazego? W Poznańs­­kiem sprawa ta jest przedmio­tem zainteresowania władz wojewódzkich. Można więc ży­wić nadzieje poprawy. Utrzymanie równowagi ryn­kowej wymaga czynnego sto­sunku tak handlu jak i wład2 wojewódzkich. Jej zachwianie wynika często z lokalnych za­niedbań, z braku inicjatywy, ruchliwości, ze zwykłego nie­dowładu organizacyjnego. Zna­ną jest rzeczą, że trudności z zaspokojeniem popytu dotyczą często towarów ogólnie dostęp­nych. które znajdują się w ma­gazynach hurtowych i nie do­cierają do sklepów detalicz­nych. Okoliczność ta skłoniła jeszcze w lutym ubiegłego ro­ku Wydział Handlu do ener­giczne! interwencji. Wpływ miejscowych władz handlowych na zwiększenie dostaw towarów deficytowych w skali całego kraju jest mi­nimalny. Wielki natomiast mo­że być w dziedzinie towarów dostępnych. Oczywiście pod warunkiem zapewnienia właś­ciwego wyboru gatunków, roz­miarów, zgodności z panują­cą modą. A więc dzięki lep­szemu programów a­­n i u produkcji przemysłowej opartemu na znajomości rze­czywistych potrzeb rynku. Dążenie do zapewnienia równowagi rynkowej skłania miejscowe władze do wyko­rzystania lokalnych rezerw. W marcu ubiegłego roku Prezy­dium WRN przyjęło wniosek o rozszerzeniu kontaktów z prze­mysłem terenowym i spółdziel­czym celem zwiększenia do­staw i wzbogacenia wyboru towarów. W podobny sposób odniosło się do zakupów rze­mieślniczych towarów rynko­wych. Zmiany w polityce gospodar­czej — zwłaszcza wyelimino­wanie ukrytych i jawnych podwyżek cen celem sztuczne­go ograniczenia popytu i za­pewnienia pozornej równowa­gi rynkowej — stawiają nowe, trudne zadania przed han­dlem. Równowaga rynkowa wymaga zwiększonej ilośd to­warów i artykułów żywnoś­ciowych. Każde nietrafne za­mówienie, każdy niewłaściwy metr tkaniny. niechodliwy słoik z konserwą osłabia rów­nowagę, utrudnia wykorzysta­nie posiadanych możliwości, prowadzi do marnotrawstwa sił i środków zużytych na ich produkcję. W Poznańskiem zda­ją sobie z tego doskonale spra­wę, czego dowodem jest celowa i świadoma polityka handlowa. BRONISLAW LEWICKI ___________________________________________________TRYBUNA LUDU_____________________________________________________________________________________ 8 Program nie tylko dla rolników Białe plamy mleka i ZRASTAJĄCE zapotrzebowanie na mleko i {ego przetwory zmusza do szybkiego rozwoju produkcji. Planowane wskaźniki $q wysokie — w bieżgcym pięcioleciu przewiduje się wzrost produkcji globalnej mleka o 2,5 mld litrów. Takiego przyrostu nie osięgnięto w całym ostatnim dziesięcioleciu. Niemal całq tę nad­wyżkę powinna zakupić spółdzielczość mleczarsko. Czy te zamierzenia sq realne? Tak. pod warunkiem, że zo­stanie opracowany wszech­stronny program rozwoju pro­dukcji mleka, uwzględniający zarówno specyfikę terenową jak i rezerwy tkwiące w hodo­wli Pierwszy krok biony. Podwyżka został zro­cen skupu mleka stwarza korzystniejsze warunki ekonomiczne dla cho­wu bydła. Szczególnie istotne jest zniesienie podziału kraju na tzw. dwie strefy sknpu mleka I ujednolicenie cen Podział ten początkowo przy­spieszający rozwój hodowli bydła mlecznego w preferowa­nej strefie pierwszej, okalają­cej większe ośrodki konsump­cyjne, nie odpowiada już ak­tualnej sytuacji. potrzebom rynku, By sprostać trzeba in­tensywnie rozwijać produkcję mleka w całym kraju. Także w strefie drugiej, obejmującej dwie trzecie kraju. Teraz wiele zależy od ak­tywności i inicjatywy produ­centów, spółdzielczości mle­czarskiej i służby rolnej. Niemal we wszystkich gro­madach są zatrudnieni zoo­technicy, nierzadko mają asy­stentów. Liczna kadra fachow­ców, pracujących bezpośred­nio w gromadach, musi rozwi­nąć szeroki instruktaż facho­wy. Jest to tym bardziej ko­nieczne, że dotychczas pro­dukcja mleka, jak i cała ho­dowla była traktowana margi­nesowo. Potrzebne więc jest sprecyzowanie zadań zootech­ników, którzy współpracować powinni ściśle ze spółdziel­czością mleczarska. P RODUKCJĘ mleka za­mierza się zwiększać przede wszystkim drogą podnoszenia mleczności krów' Zdaniem fachowców zależy to głównie od poprawy żywienia, a na dowód przytaczają wyni­ki naszych sąsiadów zza Odry. Pod względem genety­cznym zwierzęta różnią się niewiele, produkcyjnością — ogromnie się średnio W NRD uzyskuje od krowy około 3 tys. litrów mleka rocznie, w Polsce niewiele ponad 2300 litrów. Podstawowym więc warun­kiem wzrostu produkcji mleka jest poprawa gospodarki pa­szowej. Postęp uzyskany w tej dziedzinie trudno uznać za do­stateczny. Zmeliorowane i za­gospodarowane użytki zielone powinny dawać o wiele wię­­cej wartościowych pasz, są ku temu możliwości. Wciąż także w wielu rejonach kraju nie wykorzystuje się możliwości zwiększenia uprawy roślin pa­stewnych, wzbogacających karmę w okresie zimowym, Nieracjonalne gospodarowa a nie paszami latem i jesiepią zwłaszcza dotkliwe brak pasz w zimie, są główną przy­czyną nadmiernej sezonowości tak w produkcji, jak i skupi« mleka. Odbija się to nieko­rzystnie na zaopatrzeniu ryn­ku — wymownym tego przy­kładem są ostatnie braki ma­sła Niezmiernie ważne jest skoncentrowanie wysiłków na terenach o dużych zasobach zmeliorowanych łąk, gdzie siano nierzadko się marnuje Nadmiar paszy w stosunku do posiadanego inwentarza znie­chęca rolników do pielęgnacji i nawożenia łąk. Tak się bo­wiem składa, że właśnie w tych rejonach obsada i pro­dukcyjność bydła jest wciąż jeszcze niska. Jeśli w całym kraju zakłada się niewielki wzrost liczby krów, w woje­wództwach zasobnych w użyt­ki zielone przyrost powinien być znacznie większy. Zapowiadane zwiększenie dostaw materiałów budowla­nych dla wsi usunie jedną z najczęściej wymienianych przyczyn małych postępów ho­dowli w tych rejonach. Spra­wa nie sprowadza się jednak wyłącznie do materiałów, nie­zbędna jest również radykal­na poprawa budownictwa in­wentarskiego. Nowe obory po­winny być tak zaprojektowa­ne, by sprzyjały utrzymaniu higieny pomieszczeń, tak waż­nej dla produkcyjności krów» oraz jakości mleka. Usunięcie rażących zaniedbań w> dzie­dzinie zoohigieny w istnieją­cych zabudowaniach — to ko­leinę zadanie Hodowla bydła mlecznego jest pracochłonna Stąd często powtarzające się żądanie me­chanizacji tej gałęzi produkcji. Obecnie państwowe ośrodki maszynow'e przystępują do in­stalowania urządzeń mecha­nicznych w inwentarskich. zabudowaniach Ale mechani-zacja kosztuje drogo, opłaca się więc jedynie w gospodar­stwach większych o rozwinię­tej hodowli. W przeważającej u nas liczbie gospodarstw ho­dujących po dwie, trzy krowy, nie ma potrzeby instalowania wszystkich drogich urządzeń. Trzeba jednak dostarczyć im podstawowe urządzenia, jak sieczkarnie, elektryczne pastu­chy. poidła czy po prostu łań­cuchy do wiązania krów, z któ­rych nabyciem też bywają I? łcimołn '■*- l,V . ' AK więc rozwój hodowli uzależniony jest nie tylko od rolników, ale w coraz większej mierze również od projektantów, pracowników POM i brygad fitosanitarnych, budowlanych, wreszcie od przemysłu zaopatrującego wieś w różne urządzenia. Szczególna rola przypada spółdzielczości mleczarskiej. W jej szeregach jest wielu do­świadczonych działaczy, zna­komitych hodowców. Urucho­mienie społecznych sil aktywu spółdzielczego dla wsparcia fa­chowego instruktażu jest na­kazem chwili. Nikt spółdziel­ców w tym nie wyręczy. Podobnie nikt nie zastąpi spółdzielczości w dalszym usprawnianiu obsługi rolni­ków, aktywizowaniu skupu mleka, pozyskiwaniu nowych dostawców — zarówno we wsiach nie objętych jeszcze działalnością spółdzielni, jak i miejscowościach już obsługi­wanych. Przemysł mleczarski kupuje około 35 proc. produ­kowanego mleka, a dostawca­mi jest 43 proc. rolników. Ta druga połowa gospodarstw, choć w większości posiadają­cych jedną krowę, nie może pozostać na marginesie zain­teresowania spółdzielni. Wśród tej grupy rolników nie brak potencjalnych dostawców mle­ka. Pod warunkiem, że udzie­li się im pomocy i zachęci do rozwoju produkcji mleka. Lepiej także trzeba wyko­rzystać już produkowane mle­ko. Prowadzi do tego m. in. szersze zastosowanie produk­tów mlekozastępczych w wy­chowie cieląt i prosiąt. W tej dziedzinie jest wiele do zro­bienia. Poprawiło się zaopa­trzenie rolników w Bowitan, ale dostawy Mlekopanu pokry­wają tylko zapotrzebowanie PGR, specjalizujących się w odchowie cieląt. Y\ - YKORZYSTUJĄC wszy­stkie możliwości zwięk­szenia skupu mleka, nie mniej uwagi trzeba poświęcić racjonalnemu gospodarowaniu surowcem W ostatnich latach można odnotować znaczny po­stęp w produkcji serów twar­dych, miękkich i topionych oraz mleka spożywczego, twa­rogów. Jednak spożycie tych produktów jest ciągle niskie i znacznie odbiega od poziomu osiąganego w innych krajach europejskich Zbyt mało spo­żywamy np. serów, zawierają­cych najwięcej cennego biał­ł Zwiększenie produkcji prze­tworów mleczarskich jest ze społecznego punktu widzenia jak najbardziej pożądane. Ale zależy nie tylko od Ilości su­rowca, równie ważna Jest roz­budowa potencjału produkcyj­nego przemysłu. W bieżącym pięcioleciu przewiduje się zna­czny. niemal 50-procentowy wzrost nakładów inwestycyj­nych na rozbudowę i moderni­zację mleczarstwa. Wobec du­żych trudności z wykonaniem inwestycji w minionej pięcio­latce, konieczna będzie zasad­nicza zmiana stosunku do mle­czarskich budów — tak władz terenowych, jak 1 biorstw budowlanych. przedsię­Muszą one przyjść spółdzielcom z wy­datną pomocą. A. MARIAŃSKA KRYNICA W Krynicy oddano ostatnio do użytku nowoczesny budynek Państwowego Przed siębiorstwa „Uzdrowiska“. Znalazły się w nim pomieszczenia lekarskie wraz ze wszystkimi potrzebnymi dla przeprowadzenia kuracji urządzeniami oraz biuro przedsiębiorstwa. Na zdjęciu: nowy budynek PP „Uzdrowiska“ w Krynicy. Pot. Piotrowski — CAI ODPOWIADAMY NA PYTANIA CZYTELNIKÓW „Chciałbym podzielić się z „Trybuną Ludu" niepokojem, jaki wzbudza we mnie wzrost liczby rozwodów w Polsce... Oczywiście, emancypacja ko­biet oraz możliwości uzyska­nia rozwodu należą do wiel­kich osiągnięć cywilizacji Ale osobiście obawiam się, że uzyskanie rozwodu, zwłaszcza dla kobiet, nie stanowi u. nas problemu, ze rozwodów udziela się zbyt łatwo, i że nie wykazuje się dostatecznej troski o los dzieci..." T jraizT CIChj Białystok AK się złożyła, że na redakcyjnym biurku. niemal równocześnie z listem z Białegostoku zna­lazło się opracowanie mgr. Henryki Bogackiej „O rozwo­dach w Polsce“ przygotowań« dla Prezydium Krajowej Rad.y Kobiet Polskich. Opracowanie zawiera analizę informacji, statystycznych, dotyczących rozwodów oraz. omówienie an­kiety, jaką kilka lat temu roz­pisały wspólnie GUS oraz Mi­nisterstwo Sprawiedliwości wśród około dwóch tysięcy par małżeńskich, które wnio­sły do sądu powództwo o roz­wód. Z danych statystycznych wynika, źe istotnie, od chwili wprowadzenia instytucji roz­wodów na obszarze całej Pol­ski, liczba ich stale i systema­tycznie wzrasta. W roku 1949 przypada! jeden rozwód na 2.000, a w 1969 — na mieszkańców kraju. Ale, 1.000 dla porównania, w Jugosławii re­jestruje się — w przeliczeniu na każdy tysiąc mieszkańców 1,1 rozwodu; w Szwecji — 1,3 w Czechosłowacji 1 w Danii — 1,4; w NRD — 1,6; na Wę­grzech 2,1 a w ZSRR — 2,7. I statystycy, i prawnicy podkreślają zgodnie, że roz­wody, jak żadne z pozostałych zjawisk wchodzących w za­kres ruchu naturalnego lud­ności, uzależnione są od obowiązującego w danym kraju ustawodawstwa. „Fakt, że w którymś z krajów nie uwidocznia się liczby rozwo­dów, me oznacza, że małżeń­stwa nie przeżywają tam kry­zysów i nie rozpadają stę pisze Henryka Bogacka. — Przykładem mogą być (do niedawna) Włochy lub Hisz­pania, gdzie prawo cywilne nie przewiduje takiej formy rozwiązania związku małżeń­skiego... Ale ponieważ nie można się tam rozwieść w formie przepisanej prawem, mnożą się przypadki separa­cji, która nie daje jednak pra­wa powtórnego zawarcia związku małżeńskiego, powsta­ją konkubinaty i narasta pro­blem nieślubnych dzieci... Również fakt, że w jakimś kraju wskaźnik rozwodów jest niewysoki, może ozna­czać, ze przepisy prawne two­rzą skuteczną zaporę prze­ciwko orzekaniu rozwodów Mogą to być specjalne oko­liczności, wymagane do orze­czenia rozwodu albo wyjątko­wo uciążliwe opłaty za roz­wód... Prawodawstwo polskie, po­dobnie jak prawodawstwo większości państw socjalis­tycznych, dopuszcza rozwód w przypadku stwierdzenia trwałego i całkowitego roz­kładu pożycia małżeńskiego. Nie każde małżeństwo, które wnosi o rozwód otrzymuje go: w stosunku do liczby po­wództw rozwodowych, wno­szonych w ciągu roku, sądy orzekają przeciętnie około 60 proc. rozwodów W 1969 r. rozwiodło się prawie 33 tysią­ce par małżeńskich w Polsce; około 28 tysięcy w miastach i około 4.9 tysiąca na wsiach. Rozwodjf są bowiem zjawis­kiem p8r excellence miejs­kim. Istnieje w tej dziedzinie powszechna prawidłowość: Im większe miasto, tym częstsze rozwody. Najwięcej mał­żeństw rozwodzi się w stolicy, niewiele mniej (w stosunku do liczby mieszkańców) w Szczecinie, w Łodzi, w (Jdyni, we Wrocławiu i w Krakowie. Czy oznacza to jednak, że małżeństwa na wsiach z re­guły żyją zgodniej i są szczę­śliwsze, niż w mieście...? Chy­ba nie; ale inna jest sytuacja rodziny wiejskiej i inna miej­skiej. W Polsce .... tradycyjne rodzina chłopska jest jedno­cześnie jednostką produkcyj­ną, ciężar pracy w gospodar­stwie' wiejskim ponoszą wszyscy jej członkowie. Po­trzeby ekonomiczne są nieraz głównym czynnikiem utrzy­mującym małżonków, może wbrew ich woli...” pisze Henryka Bogacka. Według szacunkowych ob­liczeń, na każdy tysiąc istnie­jących małżeństw, rozwodzą się ostatnio w Polsce, co ro­ku, mniej więcej trzy. Ale czy rzeczywiście, jak pisze nasz korespondent, rozwodów udziela się u nas zbyt łatwo, zwłaszcza kobietom, które o nie wnoszą...? I czy rzeczy­wiście nie wykazuje się do­statecznej troski o los dzie­ci...? Bezsprzecznie, rosnąca liczba rozwodów wiąże się ze stałym usamodzielnianiem się zawo­dowym kobiet; potwierdzają to wszystkie badania i sonda­że socjologiczne. Jest również faktem, że prawie dwie trze­cie rozwodów, które orzeka się po pożyciu trwającym mnie) małżeńskim, niż 15 lat, następuje z powództwa ko­biet (później sytuacja się od­wraca, i po pożyciu, trwają­cym 15 lat lub dłużej, częś­ciej występują o rozwód mę­żowie). „Układ wewnętrzny współczesnej rodziny ulega ciągłym przemianom... Zani­ka rola mężczyzny, jako gło­wy domu, utrzymującego całą rodzinę. Kobieta m,a niemały wkład w byt materialny ro­dziny i jest równoprawnym partnerem, który wymaga od współmałżonka współpracy ś zrozumienia. Jeżeli tego nie znajduje, rozwiązuje nieuda­ny związek...” — stwierdza Henryka Bogacka Rozwód jest tylko ostatnim aktem rozpadu małżeństwa; a drastyczność poprzedzają­cych go okoliczności najczęś­ciej tak wielka, że prawne rozdzielenie małżonków, jak stwierdzają nie tylko praw­nicy, ale i socjologowie, leży w takich przypadkach w i n­­t e r e s i e dziecka lub dzieci. Z cytowanej wyżej ankiety GUS I Ministerstwa Sprawie­dliwości wynika, że głównymi przyczynami rozkładu związ­ków małżeńskich jest nie­wierność i alkoholizm (bywa­ją przypadki, w których za­rzut alkoholizmu kierowany jest do żon); wydaje się, że wyrastania dzieci w atmosfe­rze, która panuje w takich związkach, nie można uznać za społecznie pożądane. O przyznaniu władzy rodzi­cielskiej oraz o ponoszeniu przez rodziców kosztów utrzymania i dziecka decyduje wychowania każdorazo­wo sąd I decyzja sądu w każ­dym przypadku, umotywowa­na jest przede wszyst­­k i m dobrem dziecka. Jest oczywiste, że najlepiej byłoby dla dziecka, lub dzieci, aby mogły wzrastać i wychowy­wać się w pełnej i zgodnej rodzinie; stoi jednak temu na przeszkodzie, w przypadku rozwodzących się (i, jak wie­my, nie tylko rozwodzących się) małżeństw po prostu nie­doskonałość ludzkiej natury. Decyzja o rozwodzie 1 po­tem procedura rozwodowa są dla większości zainteresowa­nych ciężkim przeżyciem. opracowania Henryki Bogac­Z kiej wynika, że około 90 proc. rozwodzących się męż­czyzn 1 kobiet, rozwiązuje swoje pierwsze małżeństwo. około 9 proc. — drugie f 1 proc. trzecie. Przeciętny okres trwania małżeństwa zakoń­czonego rozwodem wynosi obecnie około 10 lat: jest to okres dostatecznie długi, aby decyzja o rozstaniu nie była podejmowana pochopnie I bez dostatecznych powodów Roś­nie również liczba rozwodzą­cych się małżeństw z niż jednym dzieckiem, 1 więcej ten fakt nie świadczy także za­równo o lekkomyślności decy­dujących się na rozwód, jak I o „łatwym” orzekaniu rozwo­dów przez sądy. Kilka lat temu jedno * na­szych pism kobiecych zamieś­ciło serie interesujących wv. powiedzi rozwiedzionych ko­biet. Wszystkie stwier­dzały, że rozwód jest przeży­ciem, po którym „trudno się pozbierać”. Nawet, jeśli dosz­ło do niego z inicjatywy wy­powiadającej się kobiety. Bo przecież może wbrew pozo­rom przypadki nieodpowie­dzialnego zrywania więzów rodzinnych i małżeńskich znajdują się w nieproporcjo­nalnej mniejszości do przy­padków, w których z ważnych przyczyn nie można było so­bie dobrze lub poprawnie, ułożyć wspólnego życia WANDA TTCVKR Rozwody Wsiyscy jesteśmy S łusznie podkreślacie w tytule Waszej ankiety, że wszyscy jesteśmy wycho­wawcami. lest to prawda bez­sporna. Dlatego też, korzystając ze stworzonej platformy do dys­kusji, przeczytawszy głos pierw­szego dyskutanta, tow. K. Pako­­cy *), który uderzywszy — moim zdaniem — kilka razy troche na ślepo, trafił dość nieszczęśliwie raz w organizację mlodzieiowq, a raz w staże pracy - chciałbym zająć się rola przełożonego jako wychowawcy młodych pracowni­ków Jeżeli przyjmiemy, że każdy człowiek praeujqcy dzieli dobę na trzy części - przeznaczajqc jednq. no działalność zawodowq drugq na sen, a trzeciq na sze­reg innych różnorodnych czynno­ści, od nauki przez kontakty to­warzyskie do różnych form odpo czynku włącznie - to największe możliwości wychowawcze ma w tym układzie ośmiogodzinne od działywanie zakładu pracy, Jakże często też zakład pracy zastępuje dom i szkołę, gdyż doskonali nie tylko zawód, lecz także umiejęt­ności współżycia w grupie, spo soby zachowania i postawę spo łeczna Młody człowiek jest wybitnie spostrzegawczym obserwatorem, dostrzegającym wszystkie najdro­bniejsze składniki tak środowiska fizycznego, jak też społecznegc zakładu pracy. Widzi często kurzone, ale pomalowane na biało wapnem ściany, brudnq, niechlujną, nigdy nie pranq odzież robocza itp. Dostrzega też często brak kwalifikacji wych różnych tak zwanych facho­spe­ejcMstów, widzi też załatanych nie wiadomo za czym kierowni­ków, a takie obradujqce nie wiodomo - dla niego - nad czym ogniwa różnych organiza­cji. Widzi to wszystko, co razi a do widoku czego przyzwyczaili się już jego starsi koledzy. Każdy z nas jest wychowawcą — to fakt. Swojq postawq na ulicy, w tram­waju, czy kawiarni, oddziałujemy na innych. Ale to chwilowe od­działywanie nie może się równać ze stałym — przez osiem godzir dziennle wpływem, jaki na pra­cownika wywiera przełożony. Jest on przede wszystkim orga nizatorem pracy, organizatorem stwarzającym odpowiednie wa­runki dia jak najskuteczniejszego wykorzystania możliwości zawo­dowych. Wypełniając te funkcje, łgezy je - często nieświadomie - z wykonywaniem funkcji wycho wawczych. Myślę nawet często, że w funkcji kierowania - które; skladowq jest właśni« orga nizowanie - mieszczq się po­chodne wymienionej funkcji wy­chowawczej. Wyciągom z łctjo met« dolcke Idący wnim^k, «I« ni« ««»tdannwlolmy sią dłużni, j<wk prrefK*wadtić p*dog©gi­­raeta »nojsrtrtfcw, l«e« u ar my ich pn prnstu i*ouVt«tw«j «nr$£mix<gcfi prflcy. Pr*« ci«* kwirnoGi «gło****»#« pr*«* ZM5 konkursu na tv«|l*p*z.*g© majstra ni« studiowali podaętogiłlri, l#ex wyka­­tali *fą dują wi«dtq fachową, prjrod« wszystkim byli dobrymi onganl- a rotorami procy, Nindcrwno, bo rołc temu, piro­­prowadiałetn bodanio do praev magisterskiej na temat adapta­cji zawodowej młodych pracow­ników w trzech krakowskich przedsiębiorstwach budowlano montażowych i starałem się od powiedzieć na pytonie, w jak sposób na przebieg tego proce su wpływa poziom organizacji pracy, a głównie spełnianie przez przełożonych młodych pra­cowników - funkcji kierowni­czych. Teraz chciałbym podzielić się kilkoma spostrzeżeniami. Przyjmując za środki potrzeb ne de procy wszelkiego rodzaju materiały, narzędzia, przybory dokumenty, lub informacje o spo­sobie ich zdobycia, tylko 65 proc. ankietowanych stwierdziło, że przełożeni dbajq o dostarczenie ich pracownikom przed rozpo­częciem pracy. Taki sam procent otrzymuje od kierowników jasno i wyraźnie sformułowane zada­nia, jakie ma wykonać. Zadania te, w zależności od wykonywane­go zawodu, obejmujq najczęś­ciej dniówkę, a czasem dłuższe okresy. Niepokoić musi fakt, ze 20 proc. badanych nie otrzymuje sprecyzowanego przydziału pro­cy i mimo że sq to fachowcy, wykonujq częste uboczne pole­cenia, otrzymywane od różnych pracowników w czasie dnia pra­cy. Prawie wszyscy ankietowani stwierdzili, że w trakcie wyko­nywania zadań sq kontrolowani przez przełożonych. Niemniej w odczuciu 18,6 proc. kontrola te to pilnowanie, czasem uciążliwe, porbawiajqce poczucia odpowie­dzialności, a tym samym nie wpływające no wyrobieniai młodych pracowników samo­dzielności Niepokoi xtwi«rdz*rtf« przat 25 onkifttowonych, ź« prae« ich ni« <i.c«niąno px* grealizowąniu. Tylko 51,5 proc, uwoźoło, im przełożony w sposób ełłą nich zrozumiały prrekomj« *w»iq oconą wykonaneą« pr*.«x nich zada­nie. Nie dziwnego, *« w grupie ** proc. badanych, odczuwających, im ich praca w przedsiębiorstw»* ni« jest doceniania w należyty sposób, znale­źli sią wszyscy ei, którym nfe przy­dzielano zodah roboczych, ogranicza­no tł« w trakcł« przypadkowych kon­troli tylko do krytycznych uwag, a przed« wszystkim nie powiedziane «y pracują dobrr«, ery źl«. To właśni« przełożony - bry­gadzista, majster, kierownik, tym młodym ludziom, często peł­nym zopału do pracy, dał od­czuć, że jest wiele ważniejszych rzeczy na budowie, jak plan, zaopatrzenie itp.. o nie oni mło­dzi, przyszli fachowcy. Pracow­nicy, którzy właśnie ten plan ma­­jq wykonywać i wykonać. To on właśnie swoim brakiem zainter«­­sowania wpoił już wielu bardzo brzydkie przysłowie: czy się stoi, czy się leży... Wychowanie to w pierwszym rrędzi# dawanie przykłodu swo­im postępowaniem zawodowym oraz postawą wobec wielu in­nych problemów natury społecz­nej i politycznej. Czy ten oczeki­wany przez nas przykład dają przełożeni młodych pracowni­ków? Przytoczone liczby mówią, źe nie bardzo. .Trybun« Ludu*’ z 1,łf.197( ANDRZEJ LIS Kroków Dobra organizacja kształtuje fachowca Osiemu/:kie rekkmtrtj) i «? dek} Odpowiedzialność producenta i kłopoty nabywcy r 1ST Bronisława Widut.o M z zaadresowany do Mini­stra Przemysłu Maszy­nowego, z kopią do wiadomo­ści naszej redakcji — zaczyna się od słów: „W dowód uzna­nia za pracę społeczną Zarząd Główny Związku Zawodowego Marynarzy i Portowców po­przez Morską Centralę Zaopa­trzenia umożliwił mi kupna samochodu „Syrena 104", któ­ry spłacam w ratach po 2 tys. zł miesięcznie. I tyle mojej satysfakcji". Z dalszej treści listy i załą­czonej bogatej, wielostroni­cowej dokumentacji wynika, że w ciągu rocznej eksploata­cji samochodu „Syrena 104" (nr silnika 60375, podwozia — 111993) — osiemnaście razy nabywca musiał naprawiać go w szczecińskim TOS. W ciągu niespełna 12 miesięcy w samo­chodzie tym wymieniono nie­mal wszystkie zespoły łącznie z silnikiem., skrzynią biegów, sprzęgiem, zawieszeniem prze­dnim, prądnica. W tych warunkach nie moż­na się chyoa dziwić naoywcy, ze postanowił wystąpić da producenta o zmianę całego samochodu. nie odmówił a FSO kategorycz­jednak zgody na wymianę samochodu, po raz drugi odsyłając nabywcę do Rejonowego Przedstawicie­la Technicznego „Palmo" w Szczecinie, który wydać ma orzeczenie, jakie zespoły sa­mochodu wymagają jeszcze dalszej naprawy lub wymiany. Odpowiedz ta nie uwzględnia­ło faktu, ze nabywca ma już dość przykrych doświadczeń z niesprawnym samochodem, ze zbliza się okres wygaśnięcia gwarancji » cały ciężar kolej­­nyca napraw spadnie juz wy­łącznie na mego W końcu trzeba postawie pytanie: jaka ilość napraw wynikających z ukrytych wad fabrycznych, z meciuujslwa w m.ontazu kwa­lifikuje — zdaniem FSO — samochód do wymiany? Czy ma być ich więcej ntz 18? Ile? Warto przy tym przypomnieć obowiązujące zarządzenia M H W, dujące prawo nabywcy artykułów przemysłowych trwałego użytku (czyzby to me dotyczyło samochodów) do wymiany urządzenia czy sprzę­tu, w którym na skutek wad fabrycznych konieczna była w okresie gwarancji kil­kakrotna naprawa. Sprawa niefortunnej .Cyre­ny 104" kupionej w kwietniu ub. r. przez pracownika Por­tu Szczecińskiego B. Widuto — trafiła do Ministra Przemysłu Maszynowego Należy oczeki­wać, że zostanie ona wnikli­wie rozpatrzona. No marginesie tej sprawy warto przypomnieć, że znane są nam podobne przypadki, gdy rmmo stwierdzonych przez rzeczoznawcę ewidentnych wad fabrycznych — FSO da końca broniła się przed wy­mianą samochodu. Sprawa trafiła do sądu i dopiero wy­rok sądowy zm.v.sił producen­ta do respektowania praw na­bywcy. Nie można jednak do­puszczać do tego, by za pań­stwowe pieniądze prowadzono procesy sądowe i broniono brakorobów. Zakład musi ry­gorystycznie) przestrzegać dy­scypliny « technologu produk­cji, bowiem jest to jedyna dro­ga do uniknięcia niepotrzeb­nych strat t zadrażnień z na­bywcą. (Sterj

Next