Żołnierz Wolności, czerwiec 1970 (XXI/127-152)

1970-06-03 / nr. 129

^ŻOŁNIERZ ^WOLNOŚCI GAZETA CODZIENNA WOJSKA POLSKIEGO NR 129 (6058) ROK XXI (XXVIII)| WARSZAWA, ŚRODA 3 CZERWCA 1970 R. j CENA 50 GR | ii® ifik® pomocnik oficera Kiedyś mówiło się, że podofi­cer jest filarem armii. I choć rzeczywiście wpływ kadry pod­oficerskiej na stopień wyszkole­nia i na stan dyscypliny wojska był wielki, to jednak frazes o fi­larze nie był niczym innym, jak tylko frazesem. W dawnej armii podoficer nie był bowiem peł­noprawnym dowódcą i wychowa­wcą, lecz narzędziem służącym do wyrabiania ślepego posłuszeń­stwa — tego, co przeszło do his­torii pod nazwą „drylu pruskie­go”. Dziś nie trzeba mówić o wa dze i znaczeniu korpusu podofi ----1'--- I--1---- J.. n»ín CCiaRlCfiU ißvr nar-uj , hut* v» wiek niewiele mający ze spra wami wojska wspólnego, znako micie orientuje się, że PODOFI CEROWIE TO WAŻNE OGNI WO W SYSTEMIE FUNKCJO NOWANIA ORGANIZMU WOJ SKOWEGO. Jest to bowiem wy specjalizowany korpus, bez któ rego nie można sobie wyobrazi ani szkolenia, ani funkcjonowa nia całej skomplikowanej tech niki wojskowej, ani wreszcie pro cesów wychowawczych współcze snej armii państwa socjalistycz­nego. Podoficer przestał być już tyl­ko swego rodzaju „pomocnikiem oficera”. Przestał, bo wiele waż­nych zadań szkoleniowych, wy­chowawczych, wiele odpowie­dzialnych stanowisk technicz­nych, zastrzeżonych kiedyś dla o­­ficerów, przejęła dziś w naszych Siłach Zbrojnych podoficerska kadra zawodowa. Stało się to możliwe m. in. dzięki temu, że stałemu rozwojo­wi naszego wojska towarzyszył i­­lościowy i przede wszystkim j a­­k o ś c i o w y rozwój korpusu podoficerskiego. I jeśli dziś pra­wie połowę wszystkich zajęć szkoleniowych z szeregowcami prowadzą podoficerowie, to jest to możliwe dzięki temu, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat korpus ten przeszedł olbrzymią drogę rozwojową. Dziś jest to w swej znakomitej większości ka­dra dojrzała — z dużym przygo­towaniem praktycznym i niezbę­dnym poziomem wiedzy ogólnej. Starsj wiekiem podoficerowie pamiętają zapewne, że w czasach ich młodości od podoficera wy­magało się jedynie „umiejętnoś­ci czytania i rachowania”. Pa­miętają też zapewne ile wysił­ków i wyrzeczeń trzeba było po­nieść. by uczynić korpus pod­oficerski tjrm, czym jest dzisiaj. A skoro już o tym mówimy to nie można pominąć faktu, że ten INTELEKTUALNY AWANS KADRY zawodowej naszego woj­ska trwa nadał, że z każdym ro­kiem zwiększa się grono podofi­cerów ze średnim wykształce­niem, że podoficera spotkać dziś można nawet w uniwersyteckim audytorium. I jeśli mówimy dziś, że pod­oficer jest ważną postacią współ­czesnej armii, że praktycznie rzecz biorąc nie ma specjalności czy rodzaju wojsk, który mógłby należycie funkcjonować bez pod­oficerów zawodowych, to jest to najlepsze świadectwo wysokich umiejętności dowódczych.! spe­­cjalistyczno-fachowych tej części kadry. A przecież pamiętać trze­ba. że podoficer zawodowy, to nie tylko szef kompanii, dowód­ca plutonu czy specjalista okre­ślonej dziedziny techniki wojs­kowej. Bo ci wszyscy szefowie kompanii, dowódcy plutonów, pracownicy administracji, wszys­cy majstrowie uzbrojenia, elek­troniki, specjaliści transportu i zaplecza motoryzacji, specjaliści wojsk lotniczych, Marynarki Wojennej i wojsk rakietowych uczestniczą — razem * kadrą o­­ficerską — także w bogatym ży­ciu społecznym i politycznym na­szych jednostek. Nie ma dziś w ludowym Wojsku Polskim jednostki bez zaangażowanej w proce­sy wychowawcze kadry pod­oficerskiej. Nie ma organiza­cji partyjnej wojska bez pod­oficerskiego aktywu. Nie ma klubu, racjonalizatorów, ze­społu artystycznego czy spor­towego którego twórczymi u­­czestnikami nie byliby pod­oficerowie. Jeśli podejmujemy tę skrom­ną — i niepełną chyba — próbę oceny aktualnego stanu korpusu podoficerskiego, to czynimy to m. in. po to, by przypomnieć, że ciągle trwające PROCESY MO­DERNIZACJI ARMII WYMA­GAJĄ OD WSZYSTKICH ŻOŁ­NIERZY, A WIĘC TAKŻE OD PODOFICERÓW ZAWODO­WYCH, NIEUSTANNEGO PA­TRZENIA W PRZYSZŁOŚĆ. Wiadomo bowiem, że bez ukształ­towanego w ciągu ostatnich lat współczesnego podofieera nie mo­glibyśmy, jako armia, należycie wykonać ciążących dziś na nas zadań. Ale wiadomo też. że dzień jutrzejszy przyniesie z sobą nowe sprawy i nowe problemy, którym potrafi sprostać tylko ten, kto już dziś pracuje z myślą o tym jutrze. Delegacja Sejmu PRL powróciła z KRL-D (A) (PAP) .We wtorek powróciła do Polski z Koreańskiej Republiki Lu­dowo-Demokratycznej — dokąd uda­ła się 22 maja br. — delegacja Sej­mu PRL, której przewodniczył czło­nek Biura Politycznego, sekretarz KC PZPR, przewodniczący Klubu Poselskiego PZPR, wicemarszałek Sejmu — Zenon Kliszko. W skład delegacji wchodzili posło­wie: Stefan Olszowski — sekretarz KC PZPR, gen. "dyw. Józef Urbano­wicz — wicemin. Obrony Narodowej, szef Głównego Zarządu Politycznego WP, Wacław Tułodziecki — wiceT przewodniczący CRZZ, Emil Koło­dziej — członek Prezydium, sekre­tarz NK ZSL, Mieczysław Medeński — agroteehnik. rolnik z woi. bydgos­kiego, Aleksander Roźmiarek — se­kretarz WK SD w Warszawie. Ed­mund Osmańczyk — publicysta. Delegacji tojätarzyszyli m * 1 n■: Jerzy Balia — szef Kancelarii Sejmu, Wiktor Kinecki ~ zastępca kier. Wydziału Za­granicznego KC PZPR oraz grupa dzien­nikarzy. Na lotnisku Okęcie delegację witali członkowie najwyższych władz: Cz Wy­­cech, S. Jędrychowski, A. Starewicz, W. Jarosiński, Z. Surowiec i M. Grendys a także I sekretarz KW PZPR J. Kępa. Przybyli kierownicy wydziałów KC PZPR, posłowie, generalicja, dziennika­rze. Obecni byli: ambasador ZSRR w Pol­sce — Awierkij Aristow oraz ambasa­dor KRL-D w Polsce — Kim Hi Sun. Zdjęcie obok: Wizyta Ministra Ubrany Szwecji Svena Anderssona u przewodniczącego Rady Państwa PRL, Marszałka Polski Mariana Spychalskiego. Od prawej — gen. por. Carl Almgren, Minister Obro­ny Narodowej PRL gen. broni Woj­ciech Jaruzelski. Minister Obrony Szwecji Sven Andersson i przewod­niczący Rady Państwa, Marszałek Polski Marian Spychalski. Pożegnanie Ministra Obrony Szwe­cji Svena Anderssona przez Mini­stra Obrony Narodowej PRL gen. broni Wojciecha Jaruzelskiego na lotnisku Okęcie w Warszawie (zdję­cie dolne). (Foto WAF — Z. Chmurzyński) Minister Obrony Szwecji SVEN ANDERSSON opuścił Polskę Wizyta u przewodniczącego Rady Państwa M. SPYCHALSKIEGO i prezesa Rady Ministrów J. CYRANKIEWICZA O Pożegnanie na letnisku Okęcie (Obsł. wł.). Przewodniczący Rady Państwa Marszałek Polski Marian Spychalski przyjął we wtorek 2 czer­wca br.. przebywającego z oficjalną wizytą w Polsce Ministra Obrony Szwecji Svena Anderssona oraz to­warzyszące mu osoby: dowódcę wojsk lądowych gen. por. Carla Almgrena i podsekretarza Stanu w Ministerstwie Obrony Szwecji An­dersa Thunbrrga. Podczas wizyty obecny był Minister Obrony Naro­dowej gen. broni Wojciech Jaruzel­ski. Obpcnv bvl także wrmas’-lor Szwecji w Polsce Claes I. H. E. Wol­­lin. Ministra E. Anderssona ) towarzy­szące mu osoby przyjął również pre­zes Rady Ministrów Józef Cyrankie­wicz. W przyjęciu, oprócz Ministra Obro­ny Narodowej gen. broni Wojciecha Jaruzelskiego, uczestniczył również wiceminister ON. szef Sztabu Gene­ralnego WP gen. dyw. Bolesław Chocha. We wczesnych godzinach południo­wych Minister Obrony Narodowej gen. broni Wojciech Jaruzelski wy­dał przyjęcie na cześć Ministra Obro­ny Szwecji Svena Anderssona. Udział w nim wzięli wiceministrowie ON: szef Sztabu Generalnego WP gen. dyw Bolesław Chocha, Główny In­­soektor Szkolenia gen. dyw. Tadeusz Tuczapski oraz I zastępca szefa Głów­nego Zarządu Politycznego WP gen. dyw. Jan Czapla. Obecni byli także przedstawiciele MSZ. gospodarze stolicy i województwa, generałowie i oficerowie Wojska Polskiego a tak­że attaches wojskowi akredytowani W Warszawie. Obecni byli również przedstawiciele Ambasady Szwecji w Polsce na Czeto z ambasadorem Szwecji I.H.E. Wollinem. Przyjęcie upłynęło w serdecznej atmosferze. W godzinach południowych odbyło się uroczyste pożegnanie Ministra Obrony Szwecji Svena Anderssona oraz towarzyszących mu osób na lot­nisku wojskowym na Okęciu. Mini­stra Obrony Szwecji żegnali: Mini­ster Obrony Narodowej gen. broni Wojciech Jaruzelski, wiceministro­wie Obrony Narodowej: szef Szta­bu Generalnego WP gen. dyw. Bo­lesław Chocha, Główny Inspektor Szkolenia gen. dyw. TaUeu»* Tu Czapski, wiceminister Spraw Zagra­nicznych Adam Willman. I zastępca szefa Głównego Zarządu Polityczne­go WP gen. dyw. Jan Czapla, gene­rałowie i wyżsi oficerowie WP. Obecny był ambasador Szwecji w Polsce — Claes I.H.E. Wollin. Obecni byli również attaches woj­skowi akredytowani w Polsce. Rozbrzmiewają hymny narodowe Polski i Szwecji. Minister S. Anders­son w towarzystwie ministra W. Ja­ruzelskiego przechodzi przed fron­tem kompanii honorowej WP —_ po polsku pozdrawia żołnierzy. Goście żegnają się z generałami i oficerami WP, z przedstawicielami korpusu dyplomatycznego. Delegacja mło­dzieży szkolnej wręcza gościom wią­zanki kwiatów. Następnie min. S. Andersson w towarzystwie gen, W. Jaruzelskiego i osób towarzyszą­cych odbiera defiladę kompanii hó­­norodowej WP. Delegacji szwedzkiej w podróży do Sztokholmu towarzy­szy attache wojskowy ambasady Dol­skiej w Szwecji ppłk Mirosław Woj­ciechowski. ppłk A. SMIRSKI Ambitny program Leninowskich Wart Młodych w Śląskim OW — pomyślnie zrealizowany (OBSŁUGA WŁASNA) (A) GUBIN. Właśnie tutaj w poło żonym u brzegu Nysy Łużyckiej przygranicznym garnizonie zrodziła się mysi o uczczeniu 100 rocznicy urodzin Włodzuiierza Lenina oraz 25 -iecia zwycięstwa nad faszyzmem i powrotu piastowskich rubieży nasz ej ojczyzny do Macierzy, realizacja ambitnego programu Leninowskich Wart Młodych. Z inicjatywą taką wyszli z począt­kiem listopada ub. roku żołnierze Gubińskiego Pułku im. Niemieckich Bojowników Antyfaszystowskich, których apel podjęły natychmiast stany osobowe wszystkich jednostek Śląskiego OW. Od 7 listopada 1969 r. do 9 maja 1970 r. w ciągu 184 dni. podzielonych na cztery etapy działania, trwała re­alizacja trudnych, dobrowolnie i świadomie podjętych zadań, obejmu­jących każdą dziedzinę życia żoł­nierskich kolektywów. ' Finałem wielkiej akcji były uro­czyste obchody srebrnego jubileuszu zwycięstwa nad faszyzmem. W dniu 2 bm. Gubiński Pułk sta­nął do uroczystego apelu, aby w obecności zastępcy dowódcy Śląskie­go OW d/s politycznych gen. bryg. Włodzimierza Sawczuka, członków zespołów młodzieżowych okręgu i przedstawicieli innych jednostek wojskowych, dokonać podsumowania efektu realizacji programu Leninow­skich Wart Mtodvch. DOKOŃCZENIE NA STR. 2 Walka z żywiołem wkroczyła w decydujący etap Druga kulminacja wód Dunaju (B) BUKARESZT (PAP). Do Ru­munii napływa obecnie druga fala kulminacyjna Dunaju, choć pierw­sza jeszcze nie spłynęła do Morza Czarnego. Jest ona spowodowana tym, że ta część wód powodziowych, które w połowie maja zalały Transylwanię, spłynęła na­stępnie rzekami Samosz, Marusza i in­nymi na Węgry, gdzie po połączeniu się z wodami Cisy, wpadającej do Dunaju na terenie Jugosławii powraca teraz do Rumunii. Można powiedzieć, że w tej bezprecedensowej klęsce powod-zi żadna kropła wody nie została Rumunom osz­czędzona Przeciwnie — wody powodzio­we zatoczywszy wielkie półkole przez Węgry i Jugosławię, jeszcze bardziej spotęgowane, wracają teraz do kraju, z którego wyruszyły w swą niszczyciel­ską podróż. Jak już informowaliśmy — wzdłuż ca­łej rumuńskiej doliny Dunaju wre in­tensywna, ofiarna praca dla ochrony przed zalaniem położonych tu 18 miast i ich ważnych obiektów' przemysłowych takich jak (licząc wzdłuż biegu Dunaju): zapora i hydroelektrownia, stocznie w Turnu-Severin, Giurgiu, Oltenita i Gała­­czu, wielkie kombinaty przemysłowe w Turnu-Magurele, Braile, Calarasi, Chic­­sani i wiele innych zakładów. Hasło dnia „woda nie przejdzie”, mobilizuje do niestrudzonej pracy i walki z żywiołem dziesiątki tysięcy robotników, chłopów, wojsko, gwar­dię patriotyczną i młodzież. Wzdłuż brzegów groźnego Dunaju wznosi się dziesiątki kilometrów nowych wałów ochronnych, podwyższa i umac­nia już istniejące, wykopuje kanały od­pływowa oraz buduje różne inne kom­pleksowe urządzenia zabezpieczające przed zalewem wód. Walka z Dunajem, tocząca sie o tak olbrzymią stawkę, musi zakończyć się zwycięstwem ludzi. W tej chwili wkra­cza ona w ostatni, decydujący etap. Przed 25 rocznicą WOP RAN1CZN A rzeka płynie leniwie na północ. Z pol­skiego brzegu widać dosko­nale zabudowania niemieckiego miasteczka. Jest słoneczny, ma­jowy ranek. Siedze na wysokiej skarpie zapatrzony w brunatną toń wody Obole mnie — dowód­ca pobliskiej strażnicy; starszy już wiekiem, doświadczony wo­pista. Gawędzimy o dawnych czasach, wspominamy lata, w których służba na granicy obfi­towała w dramatyczne wydarze­nia. gdy niebezpieczni przestęp­cy usiłowali, dość często, prze­dostać sie nielegalnie do nasze­go kraju. — Jedna z tamtych akcji u­­tkwiła szczególnie w mej pa­mięci — mówi oficer — To było niedaleko stąd O, tam gdzie wi­dać te wysepkę — pokazuje rę­ką. Zaczęło się wszystko nor­malnie.. Wczesnym rankiem w kance­larii dowódcy strażnicy zadzioo­­nil telefon Dyżurujący przy apa­racie oficer usłyszał, w słuchaw­ce podniecony głos żołnierza. Obywatelu poruczniku, szeregowiec Kruszyński meldu­je, że przed pięcioma minutami odkryto ślady na pasie kontrol­nym. Jacyś ludzie przekroczyli granicę. Oficer zarządził natychmiast alarm. Po chwili grupa pościgo­wa była gotowa do rozpoczęcia akcji. Szarzało już, kiedy pierw­szy patrol ruszył w stronę rzeki. W pobliżu wysepki przystanęli. Szeregowiec Kazimierz Grzęda zbliżył się z psem do pasa. Na świeżo zaoranej ziemi zobaczył odciski butów. Grzęda przeszu­kał okoliczne zarośla i ustalił kierunek, w którym oddalili się przestępcy. Nowakowi, obserwującemu czynności przewodnika wydawa­ło się. że wszystko to trwa zbyt długo Czas przecież naglił. Prze­ W pościgu stępcy z każdą minutą byli co­raz dalej Badanie śladów zosta­ło wreszcie zakończone. Grzęda podszedł do kaprala — Jeden z mężczyzn miał nie­dawno reperowane obuwie — zameldował. — Na ścieżce widać wyraźnie odciski gwoździ. Ten szczegół mógł mieć dla nich bar­dzo ważne znaczenie. G RZĘDA szarpnął linkę i Morus skoczył do przodu. Przewodnik przytrzymał go przez chwilę, żeby pies utrwa­lił sobie zapach śladów, po czym zwolnił ucisk. Biegli w stronę szosy, za którą rysowały się w oddali kontury osiedla Byli już blisko pierwszych domów, gdy Morus skręcił gwałtownie w pra­wo Grzęda spojrzał w tym kie­runku Na podmokłym gruncie widać było ślady męskich bu­tów Na jednym, z nich dostrzegł bez trudu drobniutkie wgłębie­nia. — Aha. to ślad tego z repe­rowanym obuwiem — pomyślał Szli więc właściwym tropem Morus znowu popędził do przo­du. Jego pośpiech zdawał się wskazywać na to, że przestępcy przechodzili tędy niedawno Grzęda postanowił wzmocnić tempo pościgu. Rozluźnił nieco pas i ruchem ręki dał do zrozu­mienia kapralowi, żeby przy­śpieszył. Sadził teraz długimi krokami, ciężko dysząc. Ominęli lukiem osiedle, , za którym rozciągały się pokryte krzakami wzgórza. No jednym z nich Morus przystanął. We­tknął łeb w gęsto rosnącą tu trawę i warcząc wyciągnął z niej... pudełko od zapałek. — Obywatelu kapralu — za­wołał Grzęda do Nowaka — ma­my nowy ślad. No to szybciej, są już chyba niedaleko. Ruszyli pędem za Morusem Mijały jednak minuty, a pościg nie przynosił rezultatu. Prze­biegli kilometr, potem diva i trzy, minęli następną wieś nic, pustka. DOKOŃCZENIE NA STR. 3 c Delegacja Węgierskiej Aim Ludowej z wizyt? w Polsce (A) (Inf. wł.) Do Polski przybyła z kilkudniową wizytą delegacja Wę­gierskiej Armii Ludowej na czele z wiceministrenj_Q.bj:oay:- Naro'dowej, 'szefem Tyłów WAL — gen. mjr. śLaszlo Szűcs. Na warszawskim lotniska Okęcie delegację bratniej Armii Węgierskiej powitali: Główny. JŁSgatecmistrz MV — gen, bryg, ińż. Mieczysław Obie­­dziński. zastępcy Głównego Kwater­mistrza oraz" grupa starszych ofice­rów Głównego Kwatermistrzostwa WP. Obecny był attache wojskowy i lotniczy ambasady Węgierskiej Re­publiki Ludowej w Polsce — płk Gyula Feher. Podczas wizyty, mającej na celu wymianę doświadczeń w dziedzinie zaopatrzenia i obsługi wojsk, dele­gacja węgierska zapozna się z pracą służb kwatermistrzowskich oraz ży­ciem i szkoleniem w jednostkach naszego wojska. Goście węgierscy zapoznają się także z formami i pro­cesem szkolenia kadr kwatermi­strzowskich i z działalnością Instytu. tu Kształcenia Podyplomowego Woj­skowej Akademii Medycznej w War­szawie oraz zadaniami i pracą sta­cji maszyn analityczno-liczących. Wizyta delegacji WAL przyczyni się do dalszego zacieśnienia przyjaź­ni między naszymi bratnimi armia­mi — członkami Układu Warszaw­skiego. (j) Kmk w kierunku zagospodarowania kosmosu PRAKTYCZNY CHARAKTER misji „S0JUZA - '• (A) MOSKWA (PAP). O godzinie 18.33 czasu moskiewskiego statek „Sojuz-9” okrążył ziemię czternaście razy. Kosmonauci całkowicie wyko­nali program pierwszego dnia roboczego lotu. Na piątym okrążeniu dowódca statku Andrian Nikołajew przepro­wadził manewr ręcznej orientacji, po czym włączono silnik korygują­cy. W wyniku tej operacji statek przeszedł na nową orbitę, której pa­rametry na 14 okrążeniu wynoszą: maksymalna odległość od powierz­chni Ziemi — 267 kilometrów, od­ległość minimalna — 213 kilometrów, czas obiegu1 Ziemi — 89,05 minut, kąt nachylenia orbity — 51.7 stopnia. Wykonując program pierwszego dnia lotu, kosmonauta Nikołajew obserwo­wał i fotografował obiekty geologiczno­­geograficzne na powierzchni ziemi, a kosmonauta Witalij Siewastjanow ana­lizował zanieczyszczenia iluminatorów po­wodowane przez prace c sł oń u silnikowe­go oraz ustalał wielkość cząstek i roż­nych przedmiotów w pobliżu iiuminato­­rów. Oprócz tego prowadzono obserwa­cje efektów świetlnych wywoływanych pracą członu silnikowego. Nikołajew rozpoczął doświadczenia związane z badaniem szczególnej roli ja­ka odgrywa w różnych sytuacjach czło­wiek jako element systemu sterowania. W ustalonym ezbsie kosmonauci spo­żyli posiłek. Jedzą oni cztery razy dzien­nie: pierwsze i drugie śniadanie, obiad, i kolację. Po obiedzie członkowie załogi mieli krótki odpoczynek, przed snem zmierzono im ciśnienie krwi. Kosmonau­ci odnotowali w dziennikach pokłado­wych wyniki pracy wykonanej tego dnia. Od godziny 6.00 do godziny 16.00 statek „Sojuz-9” znajdował się poza strefą łączności radiowei z terytorium Z\tiązku Radzieckiego. Podczas jednego * seansów' łączności radiowej przekazano załodze statku pozdrowienia od amerykańskiego astro­nauty Neila Armstronga. Kosmonauci Nikołajew i Siewastjanow podziękowali za życzenia, Zé statk;em kosmicznym ,,Sojuz-9” u­­trzymywąna jest stała dwustronna łącz­ność radiowa. Informacje z pokładu na­DOKOŃCZENIE NA STR. 2 Doktryna Nixona w działaniu Azjaci mordują Azjatów AMERYKAŃSKA BRONIA LONDYN (PAP). Rząd Syjamu podjął we wtorek decyzję o udziele­niu szerokiej pomocy wojskowej kambodżańskiemu reżimowi Lon Nola. Oprócz zorganizowania „for­macji ochotniczej“ do walki ze zwolennikami księcia Sihanouka, po_ moc ta będzie obejmować szkolenie żołnierzy kambodżańskich. Syjam dostarczy 50 tys. kompletów umun­durowania oraz wyśle do Kambod­ży wojskową jednostkę sanitarną. Ponadto Syjam dostarczy reżimowi Lon Nola 20 łodzi patrolowych, któ­re będą operować na rzece Mekong. WASZYNGTON (PAP). Rzecznik De­partamentu Stanu, Bartch. oświadczył w poniedziałek, że Stany Zjednoczone po­pierają decyzję syjamską wysłania „o­­chotników” do Kambodży i udzielenia pomocy innego rodzaju. Bartch ujawnił, że Stany Zjednoczone zostały z góry poinformowane przez rząd Syjamu o .jego zamierzeniach Od­powiednie projekty były dyskutowane z ambasadorem USA w Syjamie. Cały program pomocy nie osiągnął jeszcze eta­pu, który wymagałby zwrócenia się rzą­du syjamskiego o pomoc amerykańską, lecz .,może się to zdarzyć’» — oświadczył Bartch. Agencje zachodnie zwracają uwagę, że rząd Lon Nola porozumiał się z Sajgo­­nem w sprawie, pozostania wojsk połud­­niowowietnamskich po wycofaniu sił USA 3o czerwca i wskazują, że Phnom Penh chce osiągnąć podobne porozumie­nie z Bangkokiem. „New York Times*’ podkreśla, że bombardowania terytorium Kam­bodży przez lotnictwo amerykańskie będą kontynuowane również po 30 czerwca pod pretekstem „zapewnie­nia bezpieczeństwa amerykańskim wojskom w Wietnamie Południo­wym”. Dziennik „New York Daily News“ uważa, iż oświadczenie syjamskiego premiera o zamiarze wysłania „o­­chotniczych oddziałów“ do Kambod­ży odpowiada „doktrynie prezyden­ta Nixona“. Jak wiadomo, zasadni­cza teza tej doktryny polega na tym, aby „zmusić Azjatów do walki prze­ciwko Azjatom”. Prasa stwierdza, że syjamscy „ochot­nicy”, przybędą do Kambodży urzed wy­cofaniem się oddziałów' amerykańskich. Do wycofania wojsk Waszyngton zobo­wiązał się wobec Kongresu. Liczebność DOKOŃCZENIE NA STR. 2 Straszliwe skutki trzęsienia ziemi w Peru Depesza komfobncypa z Polski (A) WARSZAWA (PAP). W związ­ku z tragicznymi skutkami trzęsie­nia ziemi, jakie nawiedziło Peru, przewodniczący Rady Państwa Mar­szałek Polski Marian Spychalski wystosował depeszę z wyrazami głębokiego żalu i współczucia na rę­ce prezydenta Republiki generała Juana Velasco Alvarado. (A) MOSKWA (PAP). Ostatnie wiadomości z Limy, stolicy Peru* świadczą o potwornych, gorszych, jak się zdaje, niż przewidywane na­stępstwach trzęsienia ziemi, która w ostatnią niedzielę nawiedziło pół­nocną część tego kraju. We wtorek po południu w dyrekcji in* formacji przy urzędzie prezydenta Pe­ru oświadczono, że liczba śmiertelnych ofiar może wynieść aż 30 tysięcy, jakkol­wiek dotychczas oficjalnie mówiono o przeszło 2 tysiącach. Zachodzi m. in. obawa, że zginęła cała ludność osiedla górskiego Yuangay wskutek lawin roz* pętanych wstrząsami podziemnymi. Prasa zamieszcza dramatyczne rpporta­­że i rozpaczliwe apele o pomoc dla mie­szkańców. którzy ocaleli, ale znajdują się w niezwykle ciężkiej sytuacji. Wszędzie trwa poszukiwanie w ruinach dalszych ofiar w nadziei, że wśród pogrzebanych są jeszcze żywi.

Next