Zycie Warszawy, marzec 1970 (XXVII/51-76)

1970-03-26 / nr. 72

P ż fc V r c r s i NE 72 26 MARCA 1970 R. (W) 2YCIE WARSZAWY Str. 3 — 1 ___________________________ ______ ______________________________ ____ ______ -...................—__________________________ D Po Redaktora ŻYCIA" Nie ma regały bez wyjątku dużym zainteresowaniem przeczytałam ■ artykuł. redaktor . Kaczyńskiej pt. ..Ojcowizna w kawałkach?” gdyż sprawa dzie­dziczenia gospodarstw rolnych to zagadnienie bardzo skomplikowa­ne i. wymaga szerszej dyskusji. I nteresuje mnie ten problem, ponieważ pracuje w Gromadzkiej Radzie Narodowej w Jabłonnie i z użytkowaniem gospodarstw suk­­eesorskicłi spotykam sie fts co dzień i od podszewki. Z gadzam się jak najbardziej, że dla Państwa nie jest obojętne kto i w jaki sposób ziemię użytkuje i że ograniczenie działu ziemi jest z punktu widzenia polityki rolnej wskazane. Ale nie ma reguły bez wyjątku i nie zawsze przepisy prawne mogą być respektowane, gdyż praktyka mówi co innego. G romada w której pracuje, a która graniczy z t.zw. Wielką Warszawą liczy 8.5 tys mieszkań­ców, z tego ludności utrzymują­cej się z gospodarstw rolnych około 30% i 20% ludności, której Stałym źród<em utrzymania jesi produkcja upraw pod szkłem. S truktura gospodarstw indywi­dualnych przedstawia się nastę­pująco* T yle dane statystyczne. Na ogól­ną ilość gospodarstw od 2 ha wzwyż ponad 40% właścicieli nie­ruchomości rolnych nie posiada uregulowanego stosunku prawne­go do użytkowanej przez siebie nieruchomości, a ’ w wielu przy­padkach (ponad (50 gospodarstw) jedną posesję użytkuje kilku członków rodziny. I tu zaczyna się nrohlem. P onieważ Jabłonna specjalizuje się w uprawie warzyw pod szkłem i hodowli kwiatów, każdy kawa­łek ziemi jest wykorzystywany na ten cel. a podział nierucho­mości dokonywany jest. między członków rodziny (spadkobierców) dobrowolnie bez żadnych formal­nych dokumentów. N p. posesja o powierzchni 4.06 ha użytkowana jest przez 6 sukcesorów, z tym. że każdy ze spadkobierców prowadzi na tej ziemi uprawy specjalne pod szkłem, posiada odrębne zabudo­wania mieszkalne i gospodarcze oraz inwentarż żywy. P onieważ teren gromady nie jest objęty scaleniem, gospodar­stwo to składa się z sześciu od­dzielnych części, zagospodarowa­nych w'g uznania użytkowników. Wobec takiego stanu rzeczy nie stanowi ono faktycznie gospodar­stwa o powierzchni 4.06 ha jak uimowane jest w danveh staty­stycznych. lecz 6 działek po 70 arów minus powierzchnie pod za­budowa. podwórzami itp. 7 uwagi na ustawę z 1063 r ogranicza iacą działy nieruehp­­ańiości rolnej nie Wchodzi w grf postępowa nić soadkowó. bó gospo­darstw dzielić ń!¥^bżoaV-(-yrn nie mniei żaden z sukcesorów z przy­padającej mu części nie zrezy­gnuje. gdvż każdv kawałek ziem wykorzystuje pod uprawę wa­rzyw i to stanowi di a nich głów­ne źródło utrzymania. opisanym problemem wiąż? się jeszcze inne. Np. sprawa opo­datkowania takiego gospodarstw? 1 realizacja wymiaru zobowiązać finansowych i obowiązkowych do­ct A by dokonać Wymiaru podatku gruntowego, łączy się ilość okien inspektowych każdego z użyt­kowników do ogólnej przychódo­­wości ziemi (w tym przypadku 4.06 ha) plus przychodowość ze szklarni niektórych użytkowników (ten który posiada takowa) i od ogólnej przychodowości wylicza sie należność# (nie mówiąc już , P tym iż przy takim wyhczenlu wzrasta progresja podatkowa, ob­ciążająca podatnika). W ystawiając nakaz płatniczy, zawierający jeszcze wymiar in­nych należności podatkowych, miedzy innymi składkę PZU. któ­ra w zależności od posiadanego inwentarza martwego i żywego wymierzana jest w różnych kwo­tach na poszczególnych użytkow­ników — stanowi on sumę ogólną do realizacji. A teraz realizacia takiej pozy­cji. Przypisu dokonuje się na karcie kontowej w jednej pozycji. Zobowiązania finansowe nłatne ca w 4 ratach. Jeżeli gotówka nie wpływa terminowo. księgowość musi wystawić upomnienia na wszystkich sukcesorów. Za każ­dym razem musi wracać do wy­miaru aby wiedzieć na ile i ko­mu wystawić upomnieniS czy ty­tuły wykonawcze. ół hiedv jeżeli należność jest ściągana, a^e kłopoty rosną wte­dy. jeżeli kilku z nich płaci, a pozostali nie. W takiej syfuarii po roku lub kilku latach trudno jest udowodnić. ktd*-v i iaką su­mę zalega. Zaległości rosną. P odobna sytuaoia iest w obo­wiązkowych dostawach. I tu na­suwa się pytanie: C zv nie należałoby (przynaj­mniej w terens»r*h podwarszaw­skich) bardziej uelastycznić przepisów o podziale spadko­wym gospodarstw. ■ tam gdzie keżćlv z sukensorćfw posiada odrębne gospodarstwo zabudo­wane. a prowadzenie upraw sn*ęiainvch nawet na małym greaie gruntu • stanowi lego główne źródło utrzymania? Komu 1 jakie korzyści (a chy­ba wręcz odwrotnie) przynęć moż,e fi key i n a ctatyStvka co do ilości i wielkości obszaru go­spodarstw rotpvcb jeżeli te da­ne nie sa faktyczne? K omu potrzebna jest dodatko­wa biurokracją 1 strata czasu nad wyliczaniem i laezepiem wymiaru zobowiązań finanso­wych. a następnie zbędnymi czynnościami z realizacją po­.4 rs+1l-.AsTT O eżeli weźmie sie nod uwagę, że ylko w moiei gromadzie iest 40 b-zveii sukcesorskich. to ile może yć w całym województwie war­­zawskim. A wtedv nic dziwnego. ? w skali krajowej coś tam nie wchodzi, tak z założeniami r.la­­[Owania gospodarczego i realiza­­ii tych planów jak i planowany­mi efektami na podstawie danych taty stycznych. A wszystko rozbija się o to. że >rawo sobie, a życie sobie. JANINA SAWCZUK jabłonna — o d 0,10h a— ?9 — o d 0.10 .♦ do , 0,50h a— 186 — o d 0,50d o2 — 450 — o d 2.01 „ do5 ii— 259 — o d 5.01 .. do7 U — 61 — — d 7.01 .. do 10 ii— 89 d 10.01 i więcej— 18 Lenin i literatura Bogactwo myśli po dziś aktualne LEOPOLD LEWIN IEDY się przegląda" osiem­­'' setstronicową książkę, za­tytułowaną „Lenin o literatu­rze i sztuce”, zdumiewa ogrom zainteresowań wodza Rewolu­cji Październil%owęj w roz­maitych dziedzinach kultury. Przecież Lenin to przede wszystkim polityk, sta, filozof, socjolog, ekonomi­wielki działacz rewolucyjny, który wciela swoje idee w życie. Skąd brał czas w nawale spraw pierwszorzędnej wagi państwowej, w głodowych warunkach, wojny domowej na zagadnienia, związane Z li­teraturą i sztuką! Nie mówiąc iuż o takich sprawach, jak remont Wrót Włodzimierskich na Kremlu, ochrona bibliote­ki Struwego w Instytucie Po­litechnicznym, troska o groby Plechanowa i Wiery Zasu­­licz, aktorki wreszcie o mieszkanie Nikulińy czy mate­ria! rzeźbiarski dla rzeźbiarza Gincburga. Troska o człowie­ka, troska o pracę indywi­dualnego twórcy — oto Co. charakteryzuje całą działal­ność Lenina w tej dziedzinie. Znamienny jest pod tym względem braterski stosunek Lenina do Gorkiego, nieustan­na troska o zdrowie i warun­ki życia wielkiego pisarza. W pracach krytycznych, ar­tykułach i listach Lenina przewijają się najwybitniej­sze nazwiska literatury rosyj­­skiej i światowej Od Pusz­kina poprzez Niekrasowa do ulubionego Tiutczewa, od Do­stojewskiego, Sałtykowa-Szczedrina, Tołstoja i Czecho­wa do Erenburga, od Homera, Dantego, Szekspira, Goethego poprzez Dickensa i Wiktora Hugo do Anatola Frarice’ä, Romain Rollanda, Barbusse’a, Bernarda Shawa i wielu wy­bitnych twórców. Kiedy zdą­żył przeczytać i przemyśleć te arcytwory ludzkiego ducha? Jeszcze na syberyjskim zesła­niu i podczas wieloletnich podróży po Europie, kiedy prześladowany przez carska ochranę musiał uciekać z Ro­sji. Zapoznał się z dorobkiem postępowej myśli europejskiej w teatrach, galeriach sztuki i salach koncertowych Paryża i Berlina, w salach Biblioteki Brytyjskiej w Londynie, pa­ryskiej Biblioteki Narodowej.' w.“ Snpiete de Lecture w Ge­­hteWjiej ..w bibliotekach' "Berli­na, Zurichu, Monachium, Ber­na, w moskiewskim muzeum Rumiańcewa (Dziś Państwo­wa Biblioteka imienia Leni­na), w leningradzkiej Biblio­tece Publicznej im. Sałtyko­­wa-Szczedrlna i w wielu in­nych archiwach i czytelniach. Poważne miejsce w wypo­wiedzi Lenina o literaturze zajmują jego prace, poświę­cone twórczości Lwa Tołsto­ja, którego nazwał „zwier­ciadłem rosyjskiej rewolucji” „Tołstoj — odzwierciedlił pisze Lenin — wezbraną nie­­nawiść, dojrzale dążenie do lepszego jutra, chęć uwolnie­nia się od przeszłości oraz niedojrzałość marzy cielstwa, niedojrzałość wynikającą braku politycznego wychowa­z nia, z braku kośćca rewolu­cyjnego". Tołstoj nie widział drogi do wyzwolenia. Ale wielkie znaczenie miał fakt, że z Ogromną siłą biczował instytucje, które były podpo­rą caratu: kościół, sądownic­two, militaryzm, obyczajo­wość „Przez jego usta — pisze Lenin — przemówiła ta cała wielomilionowa masa Vudu rosyjskiego, która już niena­widzi gospodarzy współczesne­go życia, ale która jeszcze nie doszła do świadomej, konsek­wentnej, na wszystko zdecy­dowanej, nieprzejednanej wal­ki z nimi. Historia i wynik wielkiej rewolucji rosyjskiej dowiodły, że taką właśnie by­ła ta masa, która znalazła się między świadomym proleta­riatem socjalistycznym a zde­cydowanymi obrońcami stare­go reżymti”. Naukę Tołstoja uważał Le­nin za utopijną i. reakcyjną, ale widział w niej elementy krytyki, które mogą być cen­nym materiałem kształtują­cym szeregi rewolucjonistów. „Lud rosyjski — uważał Le­nin — dopieró wtedy wywal­czy sobie wolność, kiedy zro­zumie, że nie od Tołstoja po­winien uczyć się walki o lepsze życie, lecz od klasy, której znaczenia Tołstij nie rozumiał, a która jedynie zdolna jest zburzyć znienawi­dzony przez Tołstoja stary świat — od proletariatu”. Lenin, jak widzimy, odróż­nia reprezentowane przez au­tora idee od artystycznych walorów jego dzieła. Najdo­bitniejszym tego wyrazem jest artykuł o książce „rozwście­czonego'— jak pisze —»nie­mal do zaćmienia umysłu białogwardzisty” Arkadiusza Awerczenki pod tytułem „Tu­zin noży w plecy rewolucji’’. Lenin podkreśla, że Awer­­czenko „ze zdumiewającym talentem oddaje przeżycia i nastroje przedstawiciela sta­rej, ziemiańskiej, fabrykan­­tUtief, bogatej, sytej * r-óirjada­­jącej się Rosji. Właśnie tak, właśnie w ten sposób muszą wyobrażać sobie rewolucję przedstawiciele klasy rządzą­cej. Ziejąca ogniem nienawiść sprawia, że opowiadania Awerczenki są niekiedy zdu­miewająco jaskrawe. Niektó­re opowiadania są — powie­działbym — doskonałe”. Zda­niem Lenina — niektóre z nich zasługują na przedruk, albowiem „talent — konklu­duje Lenin — trzeba popie­rać”. ENIN widział klasowy *- charakter twórczości arty­stycznej i dlatego był za literaturą partyjną, głęboko zaangażowaną w sprawy czło­wieka pracy. „,W społeczeń­stwie, opartym na władzy pieniądza, w społeczeństwie, w którym masy pracujące ży­ją w nędzy, a garstka boga­czy prowadzi życie pasożyt­nicze” — rzeczywistej, wszelkie słowa o absolutnej wol­ności pisarza są czystą obłudą i deklamacją, Dopiero w so­cjalistycznym bezklasowym społeczeństwie, wolnym od ucisku społecznego i narodo­wościowego, można będzie mówić o prawdziwej wol­ności pisarza. Dopiero wte­dy powstanie „literatura wolna, zapładniając.a ostat­nie • słowo rewolucyjnej myśli ludzkości doświadcze­niem i tętniącą życiem pracą socjalistycznego proletariatu”. Dlatego też literatura winna być częścią składową szeroko pomyślanej działalności par­tyjnej. Lenin wysoko cenił litera­turę realistyczną, a więc Toł­stoja, Niekrasowa, Gogola, Turgeniewa, Sałtykowa-Szcze­­drina, Gorkiego, za jej praw­dziwość, za to, że jej obrazy artystyczne odpowiadają hi­storycznej rzeczywistości. Od­nosi się to zrćsztą i do in­nych dziedzin sztuki. Klara Zetkin w swoim wspomnieniu o Leninie przytacza następu­jące jego słowa, dotyczące tej dziedziny życia: „.Sztuka należy do narodu Sztuka powinna swoimi ko­rzeniami docierać do najgłęb­szych pokładów. mas pracują­cych. Powinna być dla nas zrozumiała i przez nie kocha­na. Powinna zespalać uczucia, myśli i wolę tych mas i pod­nosić je na wyższy poziom. Powinna w nich budzić zdol­ności artystyczne i rozwijać je”. L£nin uważał, że twórczość literacka czy artystyczna W rewolucyjnej Rosji nie po­winna zaczynać się od punktu zerowego, że powinna wchło­nąć w siebie wszystkie ele­menty wartościowe i postępo­we. jakie niesie tradycja. Stąd wywodzi się także Stosunek Lenina . da, nnwa'or.su-va- w li­teraturze i sztuce. Lenin , wy­powiadał się na nowatorstwem prawdziwym, 'MbGjjćśt; “takim, które wzbogaca skarbnicę kultury,, ale występował prze­ciwko nowatorstwu fałszywe­mu, to jest takiemu, którego celem jest gmatwanie rzeczy­wistości lub, uprawianie ku­­elarskich sztuczek. D ARDZO interesujące jest stanowisko, jakie Lenin zajął wobec „Próletkultu”, który w oczach wielu ucho­dził Za najbardziej mia-rodajny kierunek w radziec­kiej literaturze" i sztuce. Le­nin silnie "-krytykował fałszy­we założenia ideowe * głosicieli kultury proletariackiej. Iro­niczne i ostre uwagi na mar­ginesie zamieszczanego w „Prawdzie” artykułu Pletnie­­wa o „Proletkulcie świadczą o nad wyraz głębokim podej­ściu do poruszanych w nim spraw. Dla przykładu przyto­czę dwie uwagi. Obok zdania, głoszącego, że „zadanie zbu­dowania proletariackiej kultu­­yy może być rozwiązane tyl­ko przez sam. proletariat, przez uczonych, artystów, in­żynierów itp., którzy wyszli z jego środowiska” — Lenin napisał słowo - ..arcyfałsz”. A obok zdania, głoszącego, że artysta proletariacki będzie zarazem artystą i robotnikiem — dopisał słowo „bzdurą”. Stanowisko Lenina uratowa­ło wtedy wielu wybitnych pi­sarzy i artystów, których pro­­letkultowcy chcieli spisać na straty Lenin pochwalał wszystko, co było w kulturze rosyjskiej światłe i postępowe. Charak­terystyczne jest , wzięcie w o­­brorię Aleksandra Hercena przed nikczemnymi napaścia­mi rosyjskich liberałów, któ­rzy odsunęli się od Hercena ze jego obronę Polski. Rzuca to również światło na stosu­nek Lenina do , polskich po­wstań narodowowyzwoleń­czych w XIX wieku. Lenin podkreśla w artykule, poświę­conym pamięci Hercena, że ten bronił wolności Polski i chłostał siepaczy i katów Aleksandra II. Hercen ocalił honor demokracji rosyjskiej. „Uratowaliśmy honor imienia rosyjskiego — pisał on do Turgeniewa — i ucierpieliśmy za to od niewolniczej większo­ś ci2’ Z artykułów, notatek i listów Lenina promieniuje niesły­chane bogactwo myśli, które pó dziś dzień nie utraciły swojej aktualności i wagi. A z kart wspomnień Krupskiej, Gorkiego, ’ Lunaczarskiego, Se­­rafimowicza, Kaczałowa, Kla­ry Zetkin, Boncz-Brujewicza, Inessy Armanał i innych wy­łania się piękna i mądra po­stać wodza Rewoliicji Paź­dziernikowej. itatisS. ..rafy' arsenał umysTO11 sztukę, literaturę, naukę — mobilizuje on do działania” — pisał o Leninie Romain Rolland. I tak jest naprawdę. Ale trzeba z całym naciskiem podkreślić, że Lenin nie na­ginał twórczości artystycznej do potrzeb aktualnych, że ro­zumiał, na czym polega1 od­rębność sztuki, literatury i nauki — to właśnie świadczy o jego wielkości także i w tej dziedzinie. Dzień ucznia podróżnika składa się głównie z drogi. Z domu do szkoły i ze szkoły do domu. W środku jest sa­ma szkoła. I jeszcze długie czekanie. Nieraz ‘jak przyjeżdżam wcześniejszym pociągiem, to szkoła gdy przyjedziemy jest zamknięta i musimy czekać przed szkolą az ktoś z woź­nych przyjdzie”*) Zajeżdżam na 6.20. Klasy pozamykane. Czeka się na ko­rytarzu do godz. 7.45, w nim nie ma gdzie siąść sobie, tyl­ko cale półtorej godziny stoi się.” Dojeżdżający są zahartowa­­ni. Mają krzepkie nogi, a w tych nogach najczęściej już od rana kilka kilometrów prze­maszerowanych do przystanku plus jazda na jednej nodze w pociągu lub autobusie. Siedzą podczas lekcji. Po lekcjach? Do szczęśliwców należą ci, którzy ledwie zdążą dobiec do stacji i już łapią połączenie. Reszta czeka. Niestety, nie wszystkie szkoły mają świet­lice. Co gorsza, nie wszystkie uwzględniają istnienie dojeż­­dżająrwch. ..Przeciętnie ze szkoły wy­chodzę o 13.30. autobus mam o 16.30. w mojej szkole nie ma świetlicy. Czekam prze­ważnie na korytarzu, a tylko czasami wolno nam wejść do sali”. ..W szkole* po lekelach nie można zostać, aby zaczekać na pociąg, gdyż woźne mówią, że też chcą pójść do domu i wszystko zamykają”. Czy naprawdę trzeba ko­niecznie wyrzucać dojeżdżają­cych za drzwi? Czy nie moż­na przeznaczyć dla nich choć jednej klasy albo mniej w korytarzu przynaj­ustawić stoliki i krzesła do odrabia­nia lekcji? Oczywiście, można. Bardzo wiele szkół w ten właśnie sposób łata brak świetlicy. Tylko że móc a chcieć, to dwie różne rzeczy. Można np. mieć w szkole ład­na, dobrze wyposażoną świe­tlice i nie chcieć w niej do­jeżdżających. „ Świetlica wykorzystywana jest do lekcji śpiewu lub do oglądania programu telewizyj­nego dla szkól. Po lekcjach jest zamknięta”. „ Nalwiecei czasu i miejsca w tym klubie (szkolnym — ppzvD. J. H.) zajmują Dróby róźnveh zespołów i kółek ar­tystycznych. Nieraz musimy z tcc:o pomieszczenia wycho­dzić”. ..Ze świetlicy szkolnej nie korzvstam, ponieważ jest czynna od godz. 16 do 20”. Gdzie się podziać? się No, to gdzie czekają?. Jeśli tyłka da, w świetlicy dworcowej dla młodzieży, bo tu przynajmniej mogą znaleźć ciszę, spokój i miejsce do nauki. Trudniej natomiast znaleźć samą świetlicę — w całym kraju działa ich nie­wiele ponad sto. 'W ogólnych świetlicach dworcowych jest po prostu za ciasno, za głoś­no, huczy radio lub telewi­zor. Z bufetów i barów ob­sługa ich przepędza, bo zaj­mują miejsca „dla osób kon­sumujących”. W niach bywa zimno, poczekal­brudno, pełno dymu. ,.W Łukowie w poczekalń? PKS brak krzeseł, a młodzieś czekająca na autobus godzi­nami must" stać pod brudnymi ścianami”. „ Czas spędzam w domu kul­tury, ale nie zawsze, bo moż­na się rozchorować. Naschodzi się takich łazików, co w ogóle się nie uczą, rozrabiają, palą huk, nie można wytrzymać”. ..Klub jest, ale chodzą dc niego sami chuligani, palą i piją, a mnie nie odpowiada takie pomieszczenie”. Chronią się w bibliotece pu­blicznej, w aptece, barze mle­cznym, na korytarzu domu towarowego, w sklepie. Byle pod dachem. A jeśli nie ma nawet dachu, drepczą po ryn­ku, snują się ulicami i liczą. Knajpy, gospody, winiarnie... „ W Rykach nie ma żadnej świetlicy, nawet szkoły jej nie posiadają. Iest natomiast .pełno lokali z alkoholem”. ..Na przystanku, gdzie mam przesiadkę, czekam od 40 min. do godziny. Pod gołym nie­bem. Nie ma żadnej poczekal­ni. gdzie można by się schro­nić przynajmniej przed desz­czem. Za to koło same*ro przy­stanku stoi „Winiarnia”, srdzie pijacy mała dobrą rozrywkę”. „ W pobliżu wybudowano no­wy pawilon eastronomiczpv — prawdziwą świetlicę i dobry przystanek dla mężczyzn, któ­rzy wchodzą tam «na jednego». A my, młodzież, czekamy pod drzewem, przepłacając czasami i zdrowiem”. Ze wszystkich przystanków PKS — krytych jest zaled­wie ok. 20 procent Obowiązki i... Ich dzień jest długi. Roz­­dęty pustymi godzinami cza­­kania albo wypełniony po brzegi obowiązkami domo­wymi. Albo i jedno, i dru­gie. „ Poza nauką pomagam w do­mu, w porze zimowej to raczej mniej niż w lecie, ale i tak muszę pozmywać naczynia, umyć podłogę, krowom usie­­kać, sieczki urżnąć, bratu po­móc w odrabianiu lekcji itp.”. „ Do domu wracam po go­dzinie 17. Zjem i do lekcji sia­dam gdzieś o godz. 18—18.30. Lekcje kończę ok. 22, to za­leży, nieraz i o 24, gdy mam się dużo uczyć. A nieraz, gdy wykonuję rysunek w tuszu na brystolu lub kalce, to prawie wcale nie śpię. Pomagam w domu, gdyż mam chorą, ma­musię, sprzątam, piorę, poma­gam w obrządku, latem w po­lu i w ogóle wszystko robię. Dużo mam w domu do roboty, gdyż z rodzicami jest nas sied­mioro”. „ Ojciec jest chory. Moim obowiązkiem jest utrzymanie gospodarstwa, gdyż jestem naj­starszy z rodzeństwa”. (Chłopak wstaje o godz. 5, wraca ze szkoły o 17.20. Spać chodzi zależnie od pory roku, w zimie o 22, w lecie o 24.). Żadne z tych trojga nie ko­rzysta w szkole z dożywiania. Nie oni jedni zresztą. Wśród uczestników ankiety niepoko­jąco dużo było takich, którzy w szkole nie dostają nawęt szklanki czegoś gorącego do picia. N i c. Przy czym — po­dobnie jak w przypadku za­pewnienia dojeżdżającym. ucz­niom dachu nad głową na czas między ostatnią lekcją a odjazdem do domu — decy­dującą rolę odgrywają wcale n i e warunki lokalowe. Przy dobrych chęciach znajdą *się dziesiątki pomysłowych roz­wiązań. Jeśli nie można przy­gotować całego obiadu, wy­daje się przynajmniej zupy albo kanapki ze sżklańką mle­ka, kawy lub herbaty, orga­nizuje się uczniowskie skle­piki, bufety, kioski, wreszcie zawiera się umowę z pobli­ską restauracją, w której uczniowie mający zajęcia po przerwie obiadowej dostają posiłki w pierwszej kolejno­ści. ltd. itd. Tam, gdzie dobrych chęci zabraknie, nie pomoże i naj­lepsza stołówka. Dzieją się wtedy rzeczy dziwne. Nie starcza np. obiadów dla 16- letniego chłopca, który poza domem jest ponad 10 godzin. Wydaje się obiady w porze zupełnie nieuzasadnionej roz­kładem lekcji ani niemożliwej do pogodzenia z rozkładem ia rrl v „Ze stołówki szkolnej nie korzy­stam. Obiady są o godz. 15, a auto­bus mam o 15.20”). Jeśli się już gotuje dla do­jeżdżających herbatę, to tyle, ,,1 tam rrasam dla wszystkich jej nie wystarczy”. Dlaczego? Stwierdzenie „nasi profeso­rowie nas nie rozumieją” przyjmowane jest zwykle jako uczniowski wykręt. W wypo­wiedziach wielu uczniów pod­różników brzmi jednak:, nie­stety,' wiarygodnie. Niektórzy nauczyciele chyba rzeczywi­ście nie maja pojęcia o życiu swoich uczniów. W egzekwowaniu obo­wiązków szkolnych są rygorystyczni. Odmawiają zwolnienia przed końcem lek­cji. nawet jeśli od darowa­nych 10—15 minut zależy wcześniejszy o 2 godziny po­wrót do domu. Wymagają udziału w zajęciach pozalek­cyjnych (w pewnej szkole każdy uczeń musi należeć przynajmniej do dwóch kó­łek). Żądają twardo punktual­ności każąc woźnym zamykać szatnię (nieszczęśni pasażero­wie spóźnionego autobusu wchodzą wtedy do klasy z płaszczem i butami w garści i słyszą: gdybyś chcial(a)...). Życzą sobie usprawiedliwień potwierdzonych przez PKS! Jeśli natomiast chodzi o re­alizację uczniowskich’ praw — tych najbardziej elementarnych: do pozostania w klasie czy bodaj tylko pod dachem, do szklanki ciepłego napoju czy talerza zupy — umywają ręce albo zgłaszają całkowite • dósinteressement. DLACZEGO? * Zdobywcy wiedzy dojeżdża­ją 3 do 5 lat. Twarde warunki codziennych wojaży znoszą bez szemrania, świadomi, że cena, jaką muszą za wiedzę zapłacić, jest nieporównanie wyższa od tej, którą płacą ich rówieśnicy z miasta. Nie roz­­tkliwiają sie nad sobą, nie proszą o współczucie, nie przy­bierają tonów: nam się na­leży, dajcie, zróbcie, załatw­cie. I choćby tylko dlatego zasługują na pomoc i od­robinę życzliwości. *1 Wszystkie cytaty'z odpowie­dzi na osloszoną przez dwutygod­nik ..Filipinka” ankietę ..Droga do szkoły”. Porównaj „Życić” | dnia 22 marca br.. Zdobywcy wiedzy (2) 0 długim czekaniu JOANNA HORODECKA lYItfja Warszawa Trakt . n ZIS ulica Leszno ciągnie Się od Alei Świerczewskie­go do Górczewskiej. W po­czątkach XVII wieku był to szeroki piaszczysty trakt, za­czynający się od przejazdu w wałach obronnych otacza­jących Warszawę w okoli­cach dzisiejśzego Placu Dzier­żyńskiego i ciągnący się z miasta na zachód. Trakt prze­biegał przez należące dc Leszczyńskich pola i wieś zwane Lesznem i kończył się karczmą, od której przecho­dził w polną drogę biegnącą przez wieś Górce W 1654 r. na mocy przy­wileju Jana Kazimierza właś­ciciel majątku podpisujący się: Jan na Lesznie hr. Lesz­czyński, założył na swoich gruntach jurydykę, trakt po­szerzy! i połączył go z Dro­gą Sochaczewską prowadzącą do Wielkopolski. -Natychmiast też grunty leżące po obu stro­nach traktu podzielono na działki, które prowizorycznie zabudowano. Wykończono też fundowany w 1650 r. pod póź­niejszym nr. 72 kościół Boni­fratrów, a po stronie połud­niowej założono bazar dla kupców ormiańskich. W cza­sie wojen szwedzkich zarów­no zabudowania mieszkalne jak kościół i bazar zostały zniszczone do gruntu, a lud­ność,, która nie zdołała umk­nąć do pobliskich borów, wy­mordowana. Trakt, który tuż przed wojną okopany został rowami ściekowymi i prze­mianowany na ulicę Leszno, w wielu miejscach Szwedzi zaorali, lub poprzecinali ro­wami. Paroletnia wytężona praca włożona w budowę miasteczka poszła w niwecz. Trzeba przyznać, że po u­­stąpieniu Szwedów jurydyka zaczęła budować się od no­wa szybciej niż odbudowywa­ła się niejedna dzielnica starej Warszawy. Ulicę żl powrotem wyrównano i okopano rowa­mi, od Karmelickiej w stro­nę Długiej przeprowadzono drewniany rurociąg, w pob­liżu Solnej postawiono ra­tusz, a w 1682 r. za zezwo­leniem biskupa poznańskiego Stefana Wierzbowskiego (mó­wiąc nawiasem rezydował on wówczas w Górze Kalwarii), karmelici rozpoczęli budowę kościoła i klasztoru. Z tego właśnie klasztoru, przylegają­cego do nie wykończonego jeszcze kościoła, wyruszyło w 1704 r. w dwudziestu kare­tach, otoczone asystą honoro­wą i ciżby biegnących obok gapiów, poselstwo szwedzkie, które przybyło do Warszawy, by powitać nowo obranego króla Stanisława Leszczyń­skiego Sam kościół ergowany zo­stał dopiero w 1732 r. i o­­trzymał tytuł Narodzenia N.M.P W drugiej połowie XVIII w. Leszno, jak wynika z planu wy­konanego przez Tirregaille’a i o­­fiarowanego Augustowi III, jest po obu stronach podzielone na działkę o rozmiarach 16x20 m i dość zwarcie zabudowane. Na tyłach kościoła Karmelitów znaj­duje się wielki ogród owocowy, obok rozciąga się cmentarz, a naprzeciw mieści się strzelnica i plac zabaw, gdzie występują kuglarze, linoskoczkowie, siłacze i wędrowni pieśniarze. Dalej wzdłuż ulicy stoi sześć pałacy­ków, 30 piętrowych kamieniczek, 19 położonych w ogrodach dwor­ków murowanych, około 50 dom­­ków drewnianych, 2 browary, cegielnia, wiatrak oraz karczma i dom zajezdny. W owym okresie ulica jest już wybrukowana. Pod koniec XVIII w., gdy Leszno tak jak i większość jurydyk stają się integralną częścią miasta, pa­łacyki zmieniają właścicieli i sta­ją się domami czynszowymi, gdzie poszczególne pomieszczenia zajmują na warsztaty rzemieślni­c y. Większość z nich stanowią gdańszczanie. Oni też wykupują od poprzednich właścicieli dwor­ki, gdzie w ogrodach za doma­mi budują często małe wytwór­nie zatrudniające po paru cze­ladników. Na budowę wytwórni czy warsztatów zaciągają pożycz­ki w domach bankierskich, szcze­gólnie u Prota Potockiego. w W okresie przejściowym i czasach Księstwa War­szawskiego, Leszno, w prze­ciwieństwie do starej War­szawy, a przede wszystkim Pragi, stosunkowo mało u­­cierpiało na skutek walk w mieście, czy też kwaterowa­nia wojsk pruskich, rosyj­skich i francuskich, a jak wiemy, kwaterunek obcych wojsk pociągał wówczas — jakie by one nie były — nie­dolę mieszkańców i często kompletne niszczenie mienia. W tych warunkach w okre­sie Królestwa Kongresowego ulica Leszno staje się jedną z najruchliwszych, a także najzamożniejszych arterii w Warszawie. ak wynika z planu sporzą­dzonego przez Coriota w 1829 r., ulira prawie w całości obramo­wana .iest murowanymi domami, za którymi w oficynach chylą się do upadku drewniane warsz­taty i dworki. Wynika to stąd, że na polecenie Rady Budowni­­czej. Komisji Spraw Wewnętrz­nych i Duchownych. władze miejskie wydały w owym okre­sie zakaz remontowania budyn­ków drewnianych, nie mówiąc już o budowie nowych domów drewnianych czy z pruskiego muru. Zarządzenie to miało na eelu zmuszenie mieszczan do bu­dowy domów z cegły. Stoją więc w owym okresie przy ulicy za­ledwie cztery drewniane na ka­miennych podwórkaeh dworki XVIII wieku, budowane z bali dębowych, które ostały sie dzia­łaniu czasu. Reszta — to budyn­ki murowane, kryte blachą. O- grody rozparcelowane na działki budowlane, odgrodzone są od uli­cy parkanami. Jedyny Istnieiący jeszcze ogród leży za kościołem Karmelitów7. Jeśli chodzi o przy­legający doń klasztor, to został on w czasach Królestwa Kon­gresowego przejęty przez wata­dze Królestwa i zamieniony na więzienie. W 1824 r. osadzony w nim został m. in. Walery Łuka­siński. Na więzienie został wów­czas również przerobiony ratusz na Lesznie, Ulica Leszno ma charakter wielkomiejski nie tylko ze względu na otaczające ia mu­­(DOKOŃCZENIE NA STR. i) JACEK WOŁOWSKI przez Leszno rys. M. Stępień

Next