Zycie Warszawy, czerwiec 1970 (XXVII/129-154)

1970-06-03 / nr. 131

zagranicT^z^granTc^z^^ranic^^^granic^^^granica^acranicaI „Sojuzy" ruszyły do pracy (P) Po „Wostokach” 1 „Woscho­­dach” ciężar lotów i badan w przestrzeni okołoziemskiej prze­jęły „Sojuzy”. Są to najlepsze z istniejących dziś statków' piloto­wanych wokół Ziemi. „Sojuzy” mają znaczny promień działania (oddalają się do 1300 km od po­wierzchni Ziemi). Poprzednie mi­sje „Sojuzów” pokazały, że statki te potrafią z dużą precyzją zre­alizować manewry na orbicie. Niemała jest również przestrzeń robocza w „Sojuzach” — 9 m sześć., przy czym dzieli się ona na dwa autonomiczne pomieszcze­nia — kabinę pilotażową i kabi­nę orbitalną. „Sojuz-9” jest dzieckim statkiem pierwszym ra­kosmicznym, który znalazł się na orbicie po „kosmicznej trójce”, czyli forma­cyjnym locie trzech „Sojuzów”. Mówiono w październiku ubiegłe­go roku, że jest to pierwszy, de­cydujący krok na drodze do zbu­dowania orbitujących laborato­riów. Witając na Kremlu siódem­kę kosmonautów z trzech „So­juzów”, L. I. Breżniew powiedział, że „nasza nauka jest już bliska możliwości konstruowania stacji orbitalnych i laboratoriów, które będą mogły krążyć przez dłuższe okresy. Jest to decydujący śro­dek opanowania przestrzeni kos­micznej”. Stacje takio będą zmie­niały załogę, staną się też bazami startowymi dla lotów na inne planety. Prof. Borys Pietrow w majo­wym numerze miesięcznika *9A- wiacja i Kosmonawtika” pisze: „Wraz z przeniesieniem badań i eksperymentów naukowych w u­­nikalne warunki okołcziemskiej przestrzeni kosmicznej, otworzą się nowe możliwości dla rozwoju geofizyki, astrofizyki, astronomii, biologii, medycyny, technologii kosmicznej”. W Związku Radziec­kim mówi się również wiele o możliwościach praktycznego wy­korzystania orbitujących labora­toriów dla dokładniejszych prog­noz meteorologicznych, poszuki­wań bogactw naturalnych na lą­dzie I na morzu, łączności i że­glugi. Stacje te staną się również miejscem treningu kosmonautów. Będą oni mogli na orbicie przy­zwyczaić się do warunków lotu kosmicznego, brać udział w na­prawie łub ntażu statków. Człowiek s./zarza sobie poligon oddalony od Ziemi, a jednak z nią związany. Jest to cel, do któ­rego radziecka kosmonautyka dą­ży z podziwu godną konsekwen­cją od dziewięciu blisko lat. O- brano drogę, która zapewnia ma­ksymalne efekty naukowe, tech­niczne i gospodarcze przy zacho­waniu wydatków' na program ko­smiczny w rozsądnych granicach. Ta właśnie konsekwencja w rea­lizacji planów zaczyna teraz przy­nosić owoce. Widać to było pół roku temu w czasie formacyjne­go lotu „trójki”. Sądzić można, że start „Sojuza-9” Jest próbą przesunięcia granic tego co mo­żliwe. Tak było w przypadku każdego kolejnego lotu radziec­kich statków kosmicznych. Pierwsze „Sojuzy” doprowadzi­ły do opanowania techniki spot­kań statków na orbicie. Doszło do wymiany załogi, podjęto pró­by kolektywnej realizacji prac naukowych i techuicznych. ,,So­­juz-S” A. Nikołajewa i W. Se­­wastjanowa jest więc chyba zwia­stunem rzeczy nowych w radziec­kim programie badań kosmicz­nych. Związek Radziecki traktuje bowiem opanowanie kosmosu ja­ko jedno z podstawowych zadań w dalszym poznawaniu i prak­tycznym wykorzystaniu natury. Decydujące znaczenie maja w tym programie zadania pokojowe, służące dobru człowieka. „Sojuzj'” ruszyły do pracy. Startów będzie coraz więcej, co­raz też więcej jest możliwości twórczego działania człowieka w przestrzeni oko’oziemskiej. Każdy taki lot rozszerza granice ludz­kiego poznania, zwiększając za­razem ambicje nowych, jeszcze śmielszych dokonań. KAROL SZYNDZIELORZ t®mewy polityczne ZSRR - Francja A. Gromyko u G. Pompidou PARYŻ (PAP). Korespon­dent PAP, red. P. Wasielewski pisze: Drugi dzień oficjalnej wizyty min. spraw zagr. ZSRR A. Gromyfci we Fran­cji poświęcony był całkowi­cie rozmowom politycznym z francuskimi mężami stanu. W godzinach południowych min. Gromyko podejmowany był śniadaniem w Pałacu Eli­zejskim przez prezydenta Francji G. Pompidou. Po przy­jęciu Gromyko i Pompidou od­byli rozmowę w cztery oczy. Wypowiedź G. Pompidou AFP w relacji ze śniada­nia wydanego w Pałacu Eli­zejskim na cześć radzieckiego min. spraw zagr. Gromy ki przyta­cza w streszczeniu toast wygło­szony z tej okazji przez prezyden­ta Francji Pompidou. Współpraca irancusko-radziecka «■» stwierdza prezydent Pompidou to istotny element stabilizacji 1 pokoju w Europie oraz poważny Czynnik utrzymania pokoju świa­towego. Prezydent Francji pod­kreślił, że jego rząd dochowuje Wierności akcji podjętej w swoim czasie przez gen. de Gaulle’a pragnie rozwinąć jeszcze bardziej i i współpracę gospodarczą, naukową techniczna nawiązaną między Moskwą a Paryżem. Zw. Radziecki i Francja — do­dał mówca — mają też niemało powodów do przeprowadzania kon­sultacji w głównych sprawach międzynarodowych. Prezydent Francji zwrócił zwłaszcza uwagę na wspólne ważne zadania obu krajów' w działalności na rzecz po­głębienia zrozumienia wzajemnego między krajami europejskimi i odprężenia między Wschodem i Zachodem Europy. Opuszczając Pałac Elizejski mi­nister Gromyko oświadczył przed­stawicielom prasy, że rozmowa z prezydentem Pompidou odbyła się w bardzo przyjaznej atmosferze i była, jego zdaniem, bardzo inte­resująca. Omówiliśmy —* stwier­dził minister Gromyko — zagad­nienla dotyczące dwustronnych stosunków między Związkiem Ra­dzieckim a Francją oraz niektóre problemy międzynarodowe intere­sujące oba kraje. Rozmowa była wielce pożyteczna. Premier francuski Chaban-D,el­­mas przyjął we wtorek min. spraw zagr. ZSRR A. Gromykę. Radziecki min. spraw zagr. spotkał się też z min. spraw żagr. Francji M. Schumannem. Poranne spotkanie ministrów spraw zagranicznych obu krajów trwało niepełną godzinę. Wzięli w nim udział wyżsi urzędnicy francuskiego i radzieckiego MSZ, m. in. sekretarz stanu we fran­cuskim MSZ J. de Łipkowski. Na w t ork ow ym przedpołudni owym sp o fck an i u francusko -radzi e ck im dokonano wstępnej wymiany po­glądów na temat Bliskiego Wscho­du. Sytuacja na Bliskim Wscho­dzie oraz szereg innych proble­mów były tematem drugiego spot­kania, które odbyło się w godzi­nach popołudniowych na Quai d* Orsay. Wychodząc z Pałacu Matignon A. Gromyko oświadczył oczeku­jącym dziennikarzom: „Moje roz­mowy z premierem Francji, jak również min. spraw zagr. prze­prowadzone w godzinach poran­nych na Ouai d’Orsay przebiega­ły w miłej atmosferze. Były in­teresujące i — moim zdaniem —­­pożyteczne dla rozwoju przyszłych stosunków między Zw, Radzieckim a Francją”. W godzinach wieczornych fran­cuski min. spraw zagr. M. Schu­mann wydał orzyjęcie na cześć gościa radzieckiego. W środę kontynuowane będą ro zm ow y f ran cusko -radziecki e. Min. Gromyko spotka się także z francuskim min. gospodarki i finansów G. d’Estaingiem. (P) fi. Kosygin ptrzyjął na Kremlu N. Armstronga MOSKWA (PAP). Przewodniczą­cy Rady Ministrów ZSRR A. Ko­sygin przyjął we wtorek na Kremlu kosmonautę amerykań­skiego N. Armstronga i ambasa­dora USA w Moskwie J. Beama, którzy przekazali jako dar na­rodowi radzieckiemu w imieniu prezydenta USA próbki gruntu księżycowego, dostarczone przez załogę pojazdu „Apolło-11”. Premier Kosygin podziękował za przekazany mu dar. Podkreślił on wielkie męstwo wszystkich kosmonautów oraz ich wkład w dzieło opanowania Kosmosu. Stwierdził, że przestrzeń kosmicz­na powinna być wykorzystywa­na do celów pokojowych w inte­resie dalszego postępu naukowo­­technicznego i rozwoju współpra­cy międzynarodowej. (P) Wizyta J. Iwaszkiewicza w Danii KOPENHAGA (PAP). Od 25 do 31 maja br. przebywali w Danii, jako goście duńskiego minister­stwa kultury, prezes Z w. Litera­tów Polskich J. Iwaszkiewicz i przewodniczący Komisji Zagra­nicznej ZLP, L. Lewin. Delegacja literatów polskich spotkała sic z duńskimi pisarza­mi i przedstawicielami duńskich środowisk kulturalnych oraz prze­prowadziła rozmowy na temal współpracy literatów Polski Danii. (B) Manewry powietrzne NATO BONN (PAP). W ba^e lotniczej NATO w Spandahlem (Nadrenia— Falatynat) rozpoczęły się we wto­rek manewry drugiej i czwartej taktycznej floty powietrznej NATO, Współpraca naukowo-techniczna ZSRR — Rumunia MOSKWA (PAP). 2 bm. został podpisany w Moskwie protokół o współpracy naukowo-technicznej między Państwowym Komitetem ZSRR do Spraw Nauki i Techniki a Krajową Radą do Spraw Badań Naukowych Rumunii. Protokół przewiduje współpracę obu instytucji w dziedzinie u­­sprawniania metod planowania oraz w dziedzinie organizacji ba­dań naukowo-technicznych i w in­nych zagadnieniach stanowiących przedmiot zainteresowania obu krajów. <B) Wojna w indochinach rozszerza się Decyzja Syjamu o udzieleniu pomocy reżimowi Lon Noia Oddziały amerykańskie pacyfikują zajęte tereny NOWY JORK (PAP). Z doniesień amerykańskich agencji pra­sowych wynika, że wojska USA i reżimu sajgońskiego, które wtargnęły do Kambodży, prowadzą obecnie „operacje oczyszcza­jące”, czyli innymi słowy operacje pacyfikacyjne na zajętych przez nie obszarach. W doniesieniach tych nie przytacza się danych na temat ofiar wśród cywilnej ludności kambodżańskiej, jednakże z doświadczeń wojny w Wietnamie południowym wia­domo, że tego rodzaju działaniom agresorów towarzyszy krwawy terror. LONDYN (PAP). Gabinel syjamski postanowił we wto­rek udzielić szerokiej pomocy wojskowej kambodżańskiemu reżimowi Lon Nola. Pomoc ta będzie obejmować szkole­nie kambodżańskich żołnie­rzy, dostarczenie 50 tys. sztuk kompletnego umundurowania oraz wysłanie do Kambodży jednostki sanitarnej. Ponadto Syjam dostarczy reżimowi Lon Nola 20 łodzi patrolowych, które będą za­kotwiczone na rzece Mekong. Syjamczycy chcą również zor­ganizować „formację ocho­tniczą” do walki ze zwolen­nikami księcia Sihanouka. Prasa stwierdza, że syjamscy „ochotnicy”, przybędą do Kam­bodży przed wycofaniem się od­działów amerykańskich, do które­go to wycofania Waszyngton zo­bowiązał się wobec Kongresu. Twierdzi się, że liczebność „kon­tyngentu syjamskiego” będzie przybliżeniu taka, jaka Jest obec­w na liczebność wojsk USA. okupu­jących szereg rejonów Kambodży. Nie wyklucza się możliwości, że za tym posunięciem Bangkok* nastąpi wysłanie regularnych wojsk syjamskich do Kambodży. „New York Times” podkreśla że bombardowania terytorimr Kambodży przez lotnictwo amery­kańskie będą kontynuowane i pc 30 czerwca pod pretekstem „za pewnlenia bezpieczeństwa amery­kańskim wojskom w Wietnamit południowym”. (B) Komentarz „Prawdy" MOSKWA (PAP) Koła rządzą­ce w Bangkoku, pozostające na żołdzie amerykańskiego imperia­lizmu, coraz głębiej wciągając swój kraj w niebezpieczną awan­turę rozpętaną przez Waszyngton w Indochinach — pisze we wtór-kowej „Prawdzie” Iwan Szcze­­drow. Komentując decyzje rządu Sy­jamu, o skierowaniu do Kambo­dży oddziału „ochotników” autor podkreśla, że syjamscy generało­wie planują przeprowadzenie ope­racji wojskowych w tych samych prowincjach, które w początkach lat czterdziestych były okupowa­ne przez syjamskie wojska przy współudziale Japonii. Po krachu faszystowskiej Japonii, ziemie te zwrócono znów Kambodży, ale do tej pory — czytamy wt komentarzu *— w Syjamie ten i ów marzy o odzyskaniu „utraconych pozycji”. Komentując stwierdzenie władz Syjamu, iż udział jamskich w zbrojnej jednostek sy­interwencji w Indochinach jest jakoby kro­kiem mającym uchronić ten re­jon przed „pożarem rozprzestrze­niającej się wojny”. Śzczedrow pisze, iż wzmaganie działań wo­jennych na terytoriach sąsiednich krajów w imię „obrony pokoju” jest gaszeniem ognia benzyną. „Niezależnie od tego, w jaki mundur odziani są interwenci — sajgóński, czy syjamski — nie są oni niczym innym, jak tylko na­rzędziem w rękach imperialistów amerykańskich realizujących w Azji południowo-wschodniej swe imperiaBistyczne cele”. (A) Ofensywa sfi patriotycznych PARYŻ (PAP). AFP donosi, że kambodźańskie siły patriotyczne rozpoczęły we wtorek rano po­tężną ofensywę w odległości 50 km od Phnom Penh. Atak zwo­lenników Sihanouka prowadzony jest wzdłuż szosy nr 3 w kie­runku miasta Prey Nhek. Wojska reżimowe musiały wy­cofać się ponosząc przy tym znaczne straty w ludziach. Dc walki z siłami patriotycznym: skierowano dwa bataliony trzy­nastej brygadv piechoty pod do­wództwem ppłk Norodom Chan­­taraingsev, który iest wujem księcia Sihanouka. (P) Podróż inspekcyjna z USÄ do Kambodża WASZYNGTON (PAP). Jak in­formuje Associated Press, prezy­dent Nixon wysyła do Kambodży l Wietnamu południowego w po­dróż inspekcyjną trzech guberna­torów 1 ośmiu członków Kongre­su. Mają oni udać się ta.m już ^ środę i wrócić 9 czerwca, afoj złożyć raport Nixonowi. (P) Walki v/ Wietnamie LONDYN (PAP). Partyzanci po­­ludniowowietnamscy zaatakowali we wtorek pozycje wojsk sajgoń­­skicli około 40 km na południe od strefy zdemilitaryzowanej. Brak jeszcze relacji z przebiegu walk, jednakże wiadomo, że wojska $aj* gońskie poniosły znaczne straty. Przeciwko partyzantom wysiane amerykańskie bombowce B-52 każdy z ładunkiem 30 ton mate­riałów wybuchowych. We wtorek zakończył się >8-go­dzinny strajk głodowy mnichów buddyjskich na rzecz szybkiegc zakończenia wojny. Z kolei na środę zapowiedziało jednodniowy strajk 40 dzienników ukazujących się w Sajgonie, które mają w tor sposób zaprotestować przeciwkx przekształceniu Wietnamu polu dniowego w państwo policyjne. Wydawcy postanowili, iż dzien­niki te nie ukażą się w środę. (W) Wypowiedź algiarskiego ministra sprawiedliwości o pobycie w Polsce (Od korespondenta PA Interpress) '■ (P) . W końcu maja br. do Al­gieru powrócił z Warszawy, na czele trzyosobowej delegacji, al­gierski min. sprawiedliwości Mo* named Badaouji. Na zaproszenie polskiego min. S. Walczaka spę­dził on kilka dni w Polsce oraz odb5rł rozmowy w Ministerstwie Sprawiedliwości i Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Zwiedzi! też Warszawę i Kraków. Na lotnisku algierskim Dar El z Beida min. Badaouji podzielił się korespondentem Interpressu wrażeniami z Polski. — Podska wzruszyła mnie — powiedział min. algierski. Wa­sze dzieje przypominają mi bo­wiem nasze losy. Wiele uznania należy się Polakom — narodowi, który tyle ofiar musiał ponieść 1 tyle wysiłków włożyć przez o­­statnie wieki historii, by nie dać się zetrzeć z mapy świata. Wiele uznania narodowi, który wykazał, że mimo tak wielkiego zagrożenia ze strony sąsiednich potęg, po­trafił przetrwać, na przekór si­lom, które się przeciwko niemu sprzysięgły. Bardzo zdumiała mnie Warsza­wa. Miasto zniszczone doszczęt­nie, już nie tylko przez wojnę, ale przez bestialską determina­cję wrogiej potęgi nazizmu. I nie tylko jej odbudowa, ale fakt, źc w epoce współczesnej odbudowy­wano budowle XVIT—X VIII—XIX- wieczne, to wspaniały dowód woli, siły tradycji, troski o to hf przy­wrócić narodowi pomniki historii Nietknięte wojną pomniki historii i tradycje spotkałem natomiast w Krakowie, mieście, które wraz a Warszawą tworzy całość dziejów waszego niękneeo. dumnego i bo­haterskiego kraju”. ANNA JACKOWSKA W niedzieli wybory komunalne we Włoszech Ostra walka ugrupowań politycznych RZYM (PAP). Korespon­dent PAP red. Z. Morawski cisze: Włochy wkraczają w osta­tnia fazę kampanii politycz­nej poprzedzającej wybory do rad komunalnych, prowin­cjonalnych i regionalnych wyznaczone na najbliższą niedziele 7 czerwca Wybory te będą miały dla wstrząsanych kryzysem politycz­nym i społecznym Włoch podsta­wowe znaczenie i zadecydują nie tylko o przyszłości aktualnego rządu, lecz również całej koalicji rządowej centrolewicy, na której istnieniu opierają się kolejne ga­binety w Italii od wielu lat. Ostatnie dni kampanii przedwy­borczej przebiegają pod znakiem nasilającego się ataku wszystkich ugrupowań włoskiej prawicy i cen­trum, włącznie z socjalistami — na Wioską Partię Komunistyczną. Oskarża się komunistów o odpo­wiedzialność za wszystkie nie­szczęścia i kłopoty, jakie spotka­ły Włochy w okresie ubiegłych lat. Próbuje się obarczyć ich na­wet odpowiedzialnością za wzrósł cen postępujący ostatnio bardzo szybko, czy za opóźnienia w rea­lizacji tych reform społecznych, których wioska lewica domaga się od lat natrafiając na zajadły sprzeciw kó! rządzących. Huraganowy atak na komunis­tów uważany jest przez obserwa­torów we Włoszech za kolejny dowód niepewności 1 lęku panu­jących w kołach tradycyjnie spra­wujących władzę w Italii. Nie ustające od ubiegłej jesieni fale strajków paraliżujących najpierw gospodarkę, a ostatnio życie pu­bliczne kraju, narastające sprzecz­ności między modernizującą się ekonomią a skostniałą strukturą instytucji państwowych i służb publicznych, bezrobocie i dys­proporcje między rozwojem pół­nocy i południa Włoch, wszystko to budzi nastroje opozycyjne i pragnienie zmiany dotychczaso­wej polityki i całego kierunku, w którym zmierza dotychczasowy rozwój Włoch. Lęk przed zwrotem na lewo, przed możliwością umocnienia słę sił rzeczywistej lewicy od komu­nistów poczynając spowodował zawarcie nie pisanego porozumie­nia nawet między partiami na co dzień zwalczającymi się zdecy­dowanie, Jak np. faszyści i cha­decja, czy monarchiści i socjal­demokraci. Wszystkie te ugrupo­wania zaprzestały polemiki mię­dzy sobą koncentrując atak wy­łącznie na programie partii ko­munistycznej. Mimo to nic nie wskazuje, aby popularność partii słabła. Prze­ciwnie, przedwyborcze wiece i ze­brania komunistów odbywające się w całym kraju cieszą się ol­brzymią frekwencją, przedwybor­cze numery specjalnej prasy par­tyjnej rozchodzą się w rekordo­wych nakładach, słowem istnieją podstawy, by sądzić, że partia nie tylko utrzyma swe pozycje, ale umocni je. (P) Brytyjska kampania wyborcza Zapasy w stylu amerykańskim (Od stałego korespondenta) Londyn, 2 czerwca (P) Obecna brytyjska kam­pania wyborcza nosi w sobie w stopniu znacznie większym niż ubiegłe — cechy zapasów prezydenckich w stylu ame­rykańskim. Walka rozgrywa się na płaszczyźnie konfron­tacji personaliów dwóch kan­dydatów na najwyższy urząd, a nie programów politycznych partii Konkurenci korzystają obficie ze środków masowego przekazu i innych zdobyczy współczesnej techniki reklamowej ł komunika­cyjnej, dwojąc się i trojąc, wy­głaszając niezliczone przemówie­nia, ściskając tysiące dłoni, głasz­cząc główki dziecięce, rozdziela­jąc uśmiechy i obietnice. Premier Wilson i Edward Heath odbywają codziennie konferencje prasowe. Podejmują oni — cc czyni równi eż leader liberałów Thorpe podróże do największych ośrodków kraju, przy czym Wil­sonowi 1 Thorpemu towarzyszą w tym wiernie żony. Harold Wil-san podróżuje skromnie koleją państwową, Edward Heath — 50-osobowym prywatnym samolo­tem, Jeremy Thorpe zaś, który — nie walcząc o władzę Jest w na­stroju najbardziej relaksowym — podróżuje wynajętym helikopte­rem Większość społeczeństwa, świa­doma braku istotnych różnic po­litycznych między obu wielkimi partiami — podchodzi do wybo­rów jak do swoistego meczu. Bukmakerzy przyjmują zakłady pieniężne w sprawie wygranej wyborczej. Najwięcej pdeniędzy pada na labourzystów. Personalia przesłaniają politykę. Życie osobiste przywódców ©|fl­­sywane jest przez popularną pra­sę w stylu, powieści odcinko­wych. Wiadomo więc, że Mary Wilson pisze wiersze, że stary Wilson, ojciec premiera, odwie­dził go ostatnio na Downing Street. Wiadomo, że Jeremy Thorpe wywodzi się — jako je­dyny z trójki przywódców — brytyjskich wyższych sfer, a Ted z Heath, którego nowa biografia ukazała się właśnie na rynku, odpoczywa przy muzyce. Merytorycznie kampania prze­z biega bez niespodzianek. Zgodnie życzeniami wszystkich partii, sprawa, zdawałoby się, pierwszo­rzędnej wagi narodowej — wejś­cie W. Brytanii do Wspólnego Ryn­kunie stała się przedmiotem dy­skusji, mimo znanych różnic opi­nii w tej kwestii. Licząc na Jakiś odzew ze strony wyborczego forum, pewne koła i organizacje podnoszą pod adre­sem obydwu wielkich partii żą­dania walki z nędzą. W tym ty­godniu ukazała się wstrząsająca książka poświęcona tym proble­mom pt. „Nędza — zapomniani Anglicy”. (Poverty — The For­gotten Englishmen). Jej autorem jest 39-Ietni Ken Coates, profesor socjologii na uniwersytecie w Nothingham. Stwierdza on m. In., że w W. egzystuje w Brytanii 7 min ludzi ubóstwie, poza na­wiasem tale szeroko reklamowane­go przez obie partie społeczeń­stwa dobrobytu. Fakty te, dosko­nale zresztą znane, choć wstydli­wie przemilczane, wydają się bry­tyjskim politykom nieodpowiednie do poruszania z trybun wybor­czych, EWA BONIECKA I czyim imieniu przemawia p. Czaja? (P) Czytelnikowi polskiemu, którego prasa nasza konfron­tuje od lat z szowinistyczną atmosferą zjazdów rewizjoni­stycznych, tytuł artykułu wy­dać sie może nieco szokujący. Czy rzeczywiście przewodni­czący Związku Przesiedleń­ców. Herbert Czaja i jego pretorianie w odwetowych ziomkostwach nie mają prawa przemawiać w imieniu wielo­milionowej rzeszy przesiedleń­ców NRF? Otóż stan faktyczny roku 1970 nakazuje już z całą sta­nowczością odpowiedzieć na to pytanie negatywnie. _ Po pierwsze, działacze rewizjoni­styczni reprezentują organi­zacje odwetowe, a te skupiają zaledwie około 20 procent ogó­łu przesiedleńców NRF, więc znikomą mniejszość. W a samych związkach odweto­wych z kolei znaczna część członków traktuje tam swą obecność bardziej wspomin­ko wo, rodzinnie, aniżeli w po­żądanym przez działaczy du­chu manifestacji politycznej. To także fakt, który trzeba jasno sformułować, aby pano­wie Czaja czy Becher zoba­czyli siebie wreszcie we właś­ciwych proporcjach. Fakt trzeci — to niezliczo­ne jui dzisiaj ankiety bada­nia opinii publicznej oraz inne symptomy (wybory do Bundestagu) wskazujące nie­dwuznacznie, że nie tylko większość ludności NRF, lecz także przesiedleńców pogodzi­ła się z powojenną mapą po­lityczną Europy. Właśnie reakcji przesiedleńców chciał­bym tu poświecić nieco uwagi. Wyniki badań demoskop ijnych potwierdzają, że przesiedleńcy, którzy stanowią około 20 procent ogółu ludności, w swej masie nie dają już dzisiaj posłuchu skraj­nym wezwaniom rewizjonistycz­nej czołówki. Potwierdza to nie tylko ostatnia ankieta ogłoszona 24 maja przez tygodnik „Stern”, lecz także niezliczone badania de~ moskopijne w przeszłości. Można z nich bardzo wyraźnie odnaleźć wznoszący się z roku na rok pro­cent przesiedleńców, którzy uwa­żają, że polskie ziemie zachodnie „stały się prawdziwą ojczyzną dla polskich osadników, wśród któ­rych prawie połowa już tam’* się urodziła” A przecież przesiedleńcy stano­wią i tak tylko jedną piątą ogółu ludności. Już w 1953 roku więk­szość ankietowanych przesiedleń­ców stwierdzała, że zadomowiła się w NRF na dobre (Ankieta Instytutu Allensbach), interesują­ce dla ewolucji poglądów wśród przesiedleńców mogą być również dane z 1963 roku, przeprowadzo­ne przez Instytut „Infratest”. Na pytanie czy byliby skłonni po­wrócić w „ojczyste strony” bj' pod administracją Polski Ludo­wej żyć wraz z ludnością polską na zasadzie równouprawnienia, Jui wówczas tylko 6 proc. odpo­wiedziało „tak”. Na dodatkowe pytanie czy byliby gotowi powró­cić, gdyby w Polsce istniał ustrój polityczny wzoru zachod­niego, pozytywnie odparło tylko 15 proc. przesiedleńców. Nie tylko wyniki ankiet, potwierdzają istnienie coraz bardziej zróżnicowanej reakcji środowiska przesiedleńczego w kwetii uznania naszej grani­cy zachodniej. Tygodnik „Der Spiegel” zwrócił 23. VI.1969 uwagę, że podobną wymowę miały również wyniki wybo­rów do Bundestagu. Miano­wicie wbrew opinii działaczy rewizjonistycznych o rzeko­mym odwracaniu się przesie­dleńców plecami do SPD z powodu zajmowania przez nią bardziej realistycznego stano­wiska w sprawie Odry-Nysy, „Der Spiegel” ustalił, że spra­wa ma się wręcz przeciwnie. „W ©kresie od roku 1957 do 1969 wypędzeni obdarzyli SPD w sumie znacznie większą ilością głosów niż otrzymała ich CDU/CSU. Odsetek głosów prze­siedleńców oddanych na SPD wzrósł w tych latach z 25 do 40 proc., podczas gdy udział CDU/CSU w trzech kolejnych wy­borach do Bundestagu utrzymy­wał się równomiernie na pozio­mie 44 procent”. Podobne wyni­ki dały również ostatnie wybory we wrześniu 1969 roku, czego opracowanie „Spiegel” już nie objęło. Przywódcy i prasa odwetowego środowiska przypuszczają od mie­sięcy koncentryczny atak na rząd Brandta-Scheela, wzywając w niezliczonej ilości apeli i odezw do „działania”, „oporu” itp. Echo tego zagrzewania do awantur okazało się Jednak w środowisku przesiedleńczym więcej niż mier­ne — dodatkowy symptom rzeczy­wistych wpływów panów Czaji i Hupki. Nieprzytomnej wręcz aktywizacji działaczy rewizjoni­stycznych nie towarzyszy oczeki­wany przez nich rezonans w ma­sach przesiedleńczych. Niezliczo­ne wprost ankiety badania popu­larności nowej ekipy rządzącej oraz nowej polityki wschodniej, chociaż przeprowadzane przy akompaniamencie oskarżeń o „wyprzedawanie ojczyzny nie­mieckiej”, nie zmniejszyły, lecz zwiększyły sympatię ludności dla rządu Brandta-Scheela. W świetle powyższych fak­tów dość dziwne wydaje się. że nowy rząd nie tylko że nie zmniejszył dotacji dla organi­zacji przesiedleńczych, lecz wręcz przeciwnie zwiększył je jeszcze na bieżący rok, w porównaniu z subwencjami rządu Kiesingera. („Stern” z 31 maja 1970 roku) Rewizjonizm ma nadal swo­je potężne lobby w Bundesta­gu, w armii, partiach poli­tycznych. Oddziałuje kil­koma milionami egzemplarzy odwetowej bibuły propagan­dowej, korzysta z poparcia pewnych kół wielkiego ka*pi­­tału i czerpie siły ze skrajnej prawicy politycznej. Z roku na rok jednak traci on popar­cie mas przesiedleńczych, któ­rych rzeczywistych interesów nigdy nie reprezentował, a w których imieniu nie ma już dzisiaj prawa przemawiać. EUGENIUSZ GUZ 20 lat układu Polaka - NRD o granicy pokoju na Odrze i Nysie Obrady historyków obu krajów w Goeiiifz go grona historyków oraz akty­wu polityczno-naukowego NRD oraz 13-osobowa delegacja sekcji Polskiej Komisji Historyków PUL—NRD. Inaugurując obrady konferen­cji przewodniczący sekcji pol­skiej Komisji Historyków PRL— NRD — prof. Fr. Ryszka podkre­ślił, że układ zgorzelecki nie był zwykłym układem granicznym, ale podstawą nowych warunków życia między Polakami i Niem­cami. Podstawowe referaty w czasie obrad plenarnych konferencji wygłosili — p.o. dyr. Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodo­wych — R. Frelek na temat sta­nowiska Polski wobec problemu niemieckiego po II wojnie świa­towej oraz przew. sekcji nie­mieckiej Komisji Historyków Polski — NRD prof, dr H. Scheel na temat braterskiej współpracy Polski i NRD i ich wspólnej walki przeciwko zachodnionie­­mieckiemu imperializmowi. Stanowiły one podstawę podję­cia dyskusji przez uczestników obrad w sekcjach: stosunków Polska — NRD oraz wspólnej walki NRD i PRL przeciwko tzw. polityce wschodniej NRF. R. Frełek wskazał,, że sprawa stosunku Polski do problemu niemieckiego, to sprawa stosun­ku do bezpieczeństwa i pokoju w Europie, a także we współ­czesnych warunkach do rozwoju i jedności państw systemu socja­listycznego. Te dwa względy wyznaczają politykę Polski Ludo­wej bowiem od początku swego powstania traktowała problem niemiecki jako funkcję bezpie­czeństwa zbiorowego. Starała się kojarzyć swe narodowe interesy bezpieczeństwa z interesami bez­pieczeństwa europejskiego. Mówiąc, iz pierwszoplanowym życiowym zagadnieniem dla na­rodu polskiego w itreaie powojennym pierwszym o­­była sprawa nowej granicy polsno-niemiec­­kiej na oarze i Nysie Łużyckiej K. Freiek podkreślił, że stanowi­sko to — jak wiaaomo — oyło w pełni podzielane przez ZSRR. Odegrał on kluczową rolę w sprawie nakreślenia nowej za­­cnodmej granicy polskiej. —- Nawiązując do powstania NRD K. Fretek przypomniał, że Polska udzielała jej wszechstron­nego poparcia i pomocy zarów­i no w rozwoju wewnętrznym, jak na terenie międzynarodowym. 6 iipca 1950 r. obydwa pań­stwa podpisały w Zgorzelcu u­­kiad o wytyczeniu ustalonej i ist­niejącej polsko-niemieckiej gra­nicy państwowej. Stał się on fundamentem przyjaznych sto­sunków i wszechstronne j współ­pracy między obu krajami. W zakończeniu K. Freiek wska­zał, że całkowicie inaczej rozwi­nęła się sytuacja w Niemczech zachodnich włączonych pod wła­dzę sił imperializmu i odwetu do rydwanu antykomunistycznej po­lityki NATO. Założeniem podsta­wowym polityki imperialistycz­nego państwa niemieckiego było od początku dążenie do prze­kreślenia rezultatów II wojny światowej, do zdobycia kontroli nad całymi Niemcami, Roszcząc sobie pretensje do wyłącznej re­prezentacji narodu niemieckiego, próbując kwestionować postano­wienia umowy poczdamskiej ko­lejne rządy bońskie za główne cele swoich ataków wzięły właś­nie NRD i Polskę. Rodzaj tego zagrożenia Jest jednak inny niż przed II wojną światową. Dzisiejsze niebezpie­czeństwo grożące Europie ze strony imperialistycznych i re­wizjonistycznych sił zachodnio­­niemieckich leży w ich nieobli­czalnym negującym realia zaśle­pieniu i awanturnictwie, w na­cjonalistycznym zarozumialstwie nie mającym pokrycia w rzeczy­wistości i połączonym z atakami przeciwko podstawowym wymo­gom bezpieczeństwa europejskie­­ero. Na tym gruncie wyrastają na­sze obawy o losy pokoju i bez­pieczeństwa w Europie. Nie jest to obawa przed siłą militarną imperializmu zachodnioniemiec­­kiego nie wytrzymująca żadnego porównania z potężną siłą nuMe* arno-rakietową Zw. Radzieckie­go i Zjednoczonymi Siłami Ukła­du Warszawskiego. Stąd też ist­nieje konieczność i nakaz walki z wszelkim tendencjami military­­stycznymi, nacjonalistycznymi i rewizjonistycznymi w Niemczech zachodnich. Równocześnie Polska, Zw. Ra­dziecki, NRD i inne kraje socja­listyczne kierując się interesa­mi pokoju i bezpieczeństwa sta­rają się wychodzić naprzeciw realistycznie myślącym siłom w NRF pod warunkiem, że będą one gotowe do uznania realiów II wojny światowej — polityczno­­terytorialnego status quo. (W) GOERLITZ (PAP). Kores­pondent PAP red. J. Wań­kowicz donosi: 2 bm. w Goer­­litz rozpoczęła się dwudniowa konferencja naukowa komisji historyków Polski i NRD. Środowiska naukowe obydwu krajów odbywają go w miej­scu, gdzie przed 20 laty pod­pisany został historyczny u­­kład o wytyczeniu ustalonej i istniejącej polsko-niemiec­kiej granicy pokoju na Odrze i Nysie. Uczestnicy obrad, które odby­wają się pod hasłem „Stosunki PRL—NRD przykładem proleta­riackiego internacjonalizmu” o­­mówią znaczenie układu zgorze­leckiego dla rozwoju przyjaznych stosunków i współpracy miedzy wszechstronnej dwoma kra­jami oraz dla bezpieczeństwa europejskiego m. in. w świetle polityki Bonn kwestionującej realia polityczne II wojny świa­towej w tej części kontynentu. W konferencji biorą udzia! przedstawiciele KC SED, tereno­wych władz partyjnych, szerokie- 24 bm. w Algierze konferencja eksporterów ropy naftowej (Od korespondenta Interpress] (P) 20 konferencja organizacji krajów — eksporterów ropy naf­towej odbędzie się w tym roku 24 czerwca, ale nie w Wiedniu, jak planowano uprzednio, lecz w Algierze. Zgodnie ze statutem tej organizacji, OPEC najwyższym jej organem jest kontereneja członków. Zbiera się dwa razy do roku, kolejno w jednej ze stolic krajów członkowskich lub w Wiedniu, gdzie mieści się sie­dziba organizacji. ła W ub. r. 19 konferencja odby­się w miejscowości Doha w Katarze. 20 konferencja powinna normalnie odbyć się w Wiedniu. Kraje członkowskie OPEC. w większości kraje arabskie. Algie­ria, Libia, Irak. Arabia Saudyj­ska, Kuweit, Katar, Abu Dąbi oraz Wenezuela. Iran i Indonezja postanowiły jednak zmienić miej­sce spotkania i przyjąć zaprosze­nie rządu algierskiego. Jest to skutek restrykcji policyjnych, które rząd austriacki zastosował ostatnio wobec obywateli krajów arabskich. (A. JACK.) Kosztowne małżeństwo Onassisa NOWY JORK (PAP) Ok. 20 mir dolarów kosztował greckiego po­tentata finansowego Onassisa rofc małżeństwa z Jacqueline Kennedy Dane te uzyskał amerykańsk' reporter F. Sparks, który poświę­cił cały rok na zbieranie informa­cji od bliskich przyjaciół Onassi­sa, finansistów, jubilerów, deko­ratorów wnętrz, ekspertów sztuki, użytkowników jachtów itd. Ma­teriały te pozwoliły iru na napi­sanie książki o wydatkach grec­kiego armatora w rok po ślubie. Oto ważniejsze pozvcj s tej listy: Za klejnoty i inne podarunki dla swej żony zapłacił Onassis 5 min dolarów, na zatcup nowych rezy­dencji i willi w różnych krajach wyasygnował 4,6 min, 2 min dola­rów pochłonęły same podatki od tych posiadłości, 1,4 min dolarów *— uposażenie służby i inny per­sonel (202 osoby), w USA i w Europie. Utrzymanie luksusowego jachtu „Christiana” — kosztuje rocznie ponad 1 min dolarów. Według informacji uzysk9nych przez Sparksa, roczne dochody O- nassisa mają wynosić 23 min do­larów. (Al „New York Times" o polskich Ziemiach Zachodnich WASZYNGTON (PAP). „New York Times” z 31 maja zamieś­ci! korespondencje pióra Binde­­ra pt.: „A new Poland on oder”, opatrzoną mapkami zachodnich rejonów Polski oraz zdjęciem z obchodów 23 rocznicy zwycięstwa na stadionie we Wrocławiu. Autor korespondencji opisuje swoje wrażenia z podróży po pol­skich Ziemiach Zachodnich, dając przy tym krótki wstęp dotyczący ich historii od czasu II wojny światowej, obraz ich obecnego wszechstronnego rozwoju oraz podkreślając konieczność uznania granicy na Odrze I Nysie. (B) Sprzeczne informacje o losie Arantau MEKSYK (PAP). Według donie­sień z Buenos Aires, policja stata się obecnie ustalić, czy autentycz­ny jest nowy komunikat donoszą­cy. jakoby były prezydent Argen­tyny gen. Aramburu został jui stracony przez sprawców porwa­nia go. Komunikat ten został przesiany do dziennika „Tribuna” w mieś­cie Rosario. Oświadcza on, że we v/to rek o 7 rano Pedro Eugenio Aramburu poniósł śmierć. Autorzy komunikatu pod firmą zwolenników występują Perona. Zdaniem policji możliwe jest Jed­nak, że nowy komunikat jest fał­szerstwem. Legalnie działający przywódcy peronistów w ogóle za­przeczają informacjom, że leb ruch ma coś wspólnego z porwa­niem Aramburu. (P)

Next