Zycie Warszawy, wrzesień 1970 (XXVII/208-233)
1970-09-16 / nr. 221
üt 221 16 WRZEŚNIA 1970 R.______________ _________(W)__________________________________ZYCIE WARSZAWY _____________________ Str. 3 Widziane z Moskwy ZSRR - FRANCJA: l • • , . • 'Ł i przykład europejskiej współpracy Od stałego korespondenta WOJCIECHA KUBICKIEGO Moskwa, we wrześniu p REZYDENT Pompidou, prźy* bywający tu 6 października z, oficjalną, siedmiodniową wizytą. będzie w Zw. Radzieckim Witäny z serdecznością wykraczającą poza schemat protokolarnej wizyty. Może to drugorzędny epizod, a może i symbol: Pompidou będzie drugim w historii zachodnim mężem stanu oglądającym radziecki kosmodrom Bajkonur. Pierwszym był Charles de Gaulle, A Więc — ta sama droga? W Związku Radzieckim nie raz już, przy różnych okazjach zwracano uwagę, że historycznej genezy przyjaznych stosunków ze współczesną Francją szukać trzeba w wydarzeniach lat drugiej wojny światowej. W Moskwie nie zapomniano odważnej postawy szefa „Wolnych Francuzów”, który zdecydował się walczyć z hitleryzmem aż do zwycięskiego końca i zrozumiał, iż wspólny interes łączy w tej walce Francję ze Zw. Radzieckim. Potem okazało się, że i w 13 l'at po wojnie, kiedy de Gaulle powrócił, do władzy, obiektywna logika interesów obu krajów i układ sił na świecie stwarzają grunt dla ich szerokiej Współpracy. Bjzięki temu od 14 lat, a więc od nieszczęsnej anglo-francusko-izraeiskiej „operacji suegkiej” w 1956; roku, nie było żadneeo poważniejszego zgrzytu w stosunkach radziecko-francuśkich. Żw. Radziecki i Francja od wielu lat Zainteresowane są w rozładowywaniu napięć w Europie i przezwyciężaniu podziału naszego kontynentu na przeciwstawne bloki. Zgoda dotyczy nie tylko ogólnej zasady, ale można było ją zaobserwować także w podejściu do, różnych kwestii szczegółowych, których rozwiązanie przybliżać mogło Europę do stanu pełnej normalizacji stosunków, zaufania i współpracy pomiędzy wszystkimi1 państwami. . I tak Francja by]:, pierwszym na Zachodzie mocarstwem, k+óre otwarcie opowiedziało się za uznaniem polskiej granicy zachodniej na Odrze i Nysie, równocześnie sta rając się przezwyciężyć skutki ostatniej wojny w swych stosunkach z NRF. Dalej — Frincja, jako Jedyny członek NATO, otwarcie poddała krytyce niebezpieczny dla pokojowego bytu narodów europejskich charakter tego sojuszu, konsekwentnie wycofała swoje wojska spod zintegrowanego dowództwa i usunęła sztaby atlantyckie ze swego terytorium. Była też Francja pierwszym mocarstwem zachodnim, które podjęio inicjatywę ZSRR i innych krajów socjalistycznych na rzecz rozwoju wymiany handlowej, naukowej i kulturalnej pomiędzy Wschodem i Zachodem — łamiąc różne embarga i ograniczenia narzucone przez Amerykanów. Dziś, kiedy idea współoracy ogólnoeuropejskiej zyskała tak wielu zwolenników i jest, choć nie bez trudności wcielana w życie — prawdę już nie pamiętamy o tym, jak szokujący dla wielu kół politycznych na Zachodzie był wyłom zrobiony przez Francję i jak wielką rewizję sposobu patrzenia na przyszłość Europy wywołał. Paryż był pierwszą zachodnią stolicą, w której zrozumiano, że przyszłość Europy zachodniei leży nie w rozwoju PRZECIWKO Zw. Radzieckiemu, lecz w rozwoju ZE Zw. Radzieckim i całą socjalistyczną wspólnotą, nie w utrwalaniu podziału, lecz w rozwijaniu wszystkiego. co może łączyć. Podobną zbieżność podejścia radzieckiego i francuskiego obserwowaliśmy 1 obserwujemy nadal w stosunku do wielu problemów pozaeuropejskich. Układami Evian i uszanowaniem wyniku plew biscytu w Gwinei rząd francuski dowiódł, iż nawet za cenę ryzyka wojny domowej — gotów jest w praktyce uznać epokę kolonialną za definitywnie zakończoną, co zresztą pozwoliło Francji na „powrót do Europy” i zejście z równi pochyłej, po której aż do zakończenia wojny algierskiej zsuwała się ku zależności od St. Zjednoczonych i innych partnerów atlantyckich. Znane jest i szanowane w świecie krytyczne stanowisko Francji wobec amerykańskiej agresji w Wietnamie, za co zresztą — co wygląda już zgoła groteskowo — do aziś obrażone są na Paryż sajgońskie marionetki. I wreszcie Francja — znów jako jedyne mocarstwo zachodnie — jednoznacznie potępiła napaść Izraela na kraje arabskie w 1967 roku i wprowadziła obowiązujące do dziś embargo na dostawy broni dla tego kraju. Równocześnie wraz z ZSRR Francja stale zabiegała o pokojowe rozwiązanie konfliktu bliskowschodniego, czy to poprzez ONZ, czy na drodze Wspólnej akcji wielkich mocarstw. Można by jeszcze długo przytaczać szereg dużych i małych problemów, w których Zw. Radziecki i Francja zajmowały i zajmują takie samo lub zbliżone stanowisko. Znalazło to niedawno wyraz podczas czerwcowej wizyty ministra Gromyki w Paryżu, a dwa miesiące temu w demonstracyjnym poparciu, jakiego prezydent Pompidou udzielił polityce Brandta, zmierzającej do uznania realiów obecnej sytuacji europejskiej i umożliwiającej dalszy postęp ogólnokontynentalnej współpracy. Wkład dwustronnych stosunków radziecko-francuskich do tego ogólnoeuropejskiego dzieła jest nadal znaczny. O- bydwa kraje widać wynoszą z z : tego korzyści, skoro starają się współpracę tę stale rozwijać i nawet instytucjonalizwwać. Tak np. w połowie września odbyło się .w Paryżu z u«teiełem -wicepremiera: -szefa •Pf N#kW Techniki, -Kirillina oraz. ze Strony francuskiej — ministra Giscard d’Estajng,,piąte posiedzenie tzw. Wielkiej ; Komisji dla rozwoju wymiany gospodarczej. oraz współpracy naukowo-technicznej radzieckofrancuskięj. 2 o\voców tej współpracy wymienić można dla przykładu działalność radzieckiego banku w Paryżu, program wielkich dostaw syberyjskiego gazu ziemnego do Francji, wyniesienie francuskiego satelity ziemi przez potężną radziecką rakietę, udział państwowe! firmy „Renault” w modernizacji radzieckiego przemysłu samochodowego. zwłaszcza zaś w rozbudowie zakładów produkujących „Moskwicze” w- Moskwie i Iżewsku, dalej — w zakresie atomistyki — elementy francuskie w akceleratorze sierpuchowskim, czy wreszcie znany powszechnie telewidzom moskiewskim ze stałego już programu francuski svstem barwnej telewizji „SECAM III”. Wymiana towarowa pomiędzy ZSRR a Francją osiągnęła w 1969 roku równowartość około 432 min dolarów, z czego 188 min dolarów przypadło na eksport z ZSRR do Francji, a 244 min dolarów na eksport francuski do Związku Radzieckiego. W okresie od 1965 do 1969 roku wartość tej wymiany powiększyła się więcej niż dwukrotnie, jednakże w 1969 roku tempo jej wzrostu znacznie zmalało. Francja, po początkowych wielkich sukcesach, jest wyprzedzana w wymianie z ZSRR przez kilka rozwiniętych krajów kapitalistycznych i z drugiego miejsca w 1968 roku spadla w 1969 na szóste w tabeli kapitalistycznych partnerów Zw. Radzieckiego, co przypisać należy przede wszystkim trudnościom w lokowaniu towarów radzieckich na francuskim rynku — bo ze strony ZSRR istnieje stale gotowość do rozszerzania stosunków. Wymowną Ilustracją tego jest wysoka nadwyżka wartości radzieckich zakupów we Francji nad eksportem do tego kraju. Mocna wola obu stron i wysiłki na rzecz rozwijania współpracy każą jednak przewidywać, że wizyta Pompidou w ZSRR, prace „Wielkiej Komisji” oraz coraz bardziej systematyczne, robocze kontakty kół przemysłowych i handlowych przyniosą znowu przyspieszenie rytmu wymiany towarów i myśli technicznej. Według podpisanego przed kilku miesiącami protokołu wymiana gospodarcza w latach 1970 — 1974 ma zostać podwojona w porównaniu z poziomem roku 1969. To jest, jak się sądzi w radzieckich kołach gospodarczych, program minimum. -Niezależnie od dalszego , postępu spraw .gospodarczych można też oczekiwać inicjatyw w sferze politycznej: Przede wszystkim będą to chyba problemy rozwoju współpracy obejmującej wszystkie państwa europejskie. Wśród różnych szczegółowych .kwestii z tym związanych w grę może wchodzić m. in. sprawa Berlina zachodniego, leżąca w kompetencji Wielkiej Czwórki, czy poszukiwanie dróg dla przezwyciężenia barier hamujących międzynarodową współpracę gospodarczą w Europie. Tendencja ogólna obus tron jest zgodna: umacniać wszystko, co pokojową współpracę rozwija; usuwać, a gdy nie można, to choćby omijać przeszkody, jakie się pojawiają na drodze tej współ- Dracv. WIADOMOŚCI MORSKIE x 223.000 TON Francuskie stocznie Chantiers de 1‘Ätlantique w Saint Nazaire przekazały pierwszy z czterech wielkich zbiornikowców (po 223.000 ton) „Olimpie Action”, zamówionych przez armatora „Olimpie Maritime SA” należącego do koncernu Onassisa. Statek ten pływać będzie pod banderą liberyjską. NAJWIĘKSZE PRYWATNE PASAŻERSKIE PRZEDSIĘBIORSTWO ŻEGLUGOWE Jest nim włoskie Przedsiębiorstwo „Costa Line’* zwane również „Lińea C” — przedsiębiorstwo to posiada 9 nowoczesnych statków pasażerskich o łącznym tonażu ok. 150.000 BRT. Na tonaż ten składają się m. in. takie luksusowe statki jak: „Eugenio C” — 30.567 BRT. „Carla C” — 20.477 BRT, „Frederico C” — 20.415 BRT oraz sześć mniejszych statków o tonażu od 8.000—16.000 BRT. Cały ten tonaż zatrudniony jest nie w żegludze liniowej lecz w rejsach turysty cznych. „BOCCACCIO” PIERWSZY Z 7 NOWOCZESNYCH • PROMÓW PASAŻERSKICH Armator wioski „Italcantieri” w Trieście otrzymał pierwszy z serii 7 nowoczesnych promów pasażersko-samochodowych. Prom ten o pojemności 6.500 BRT ma zdolność przewozową 1000 pasaI żerów, 100 samochodów osobowych 42 — samochody ciężarówce. Utrzymuje on regularną komunikacie miedzy Genua, a Porto Tor-Następne promy z tej serii wejdą do eksploatacji w okresie jesień 1970 s— wiosna 1971. Będą to „Cardućci”, „Pascali”, „Petrarca”, »Leopardi” i „Manzoni”. T. D. Białostockie Zakłady Przemysłu Bawełnianego „Fasty” ubierają statystycznego mieszkańca kraju w 2 m materiału rocznie. Codziennie z maszyn wykańczalni schodzi 280 tys. m tkanin. Na zdjęciu: wzorcownia zakładowa, gdzie nowe wyroby są prezentowane w tzw. „telewizorku nowości”. Fot. CAF Skondensowane kłopoty LEON BOJKO BRAK mleka skondensowanego me daje się nam we znaki jedynie dlatego, że nie jest to produkt powszechnego użytku. Najczęściej można go spotkać w kawiarniach jako dodatek do kawy, na półkach sklepowych pojawia się nader rzadko. Nic dziwnego — handel rocznie dostaje . około tysiąca ton mleka skondensowanego, zapotrzebowanie zaś szacuje się na 3 tys. ton. Najwięcej trzeba go na Śląsku, gdzie zapotrzebowanie w mleko spożywcze jest szczególnie trudne i gdzie w związku z tym idzie jedna trzecia mleka skondensowanego przeznaczonego na rynek. Największym odbiorcą mleka zagęszczonego jest przemysł cukierniczy, który odbiera ponad 3 tys. ton. Jest ono sprzedawane w dużych pojemnikach, dlatego też nie może być brane pod uwagę, jeśli chodzi o zaopatrzenie rynku, gdzie potrzebne jest mleko puszkowane, do puszkowania zaś potrzebne są dodatkowe urządzenia. Tu już moglibyśmy wyrazić pewien optymizm, bo w ubiegłym roku główny producent mleka zagęszczonego w puszkach — zakład produkcyjny Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Słupsku otrzymał nowe, belgijskie urządzenia, których zdolność produkcyjna wynosi 3500 ton rocznie. Niestety, urządzenia te nie są wykorzystane. W bieżącym roku, handel otrzymał mniej mleka skondensowanego, niż w roku ubiegłym, zamiast planowanych 500 ton — 330 ton Zawiodły krowy Taki stan rzeczy wywołał bliższe zainteresowanie Słupskiem władz CZSM. Zjechały komisje,, przeprowadziły lustrację obór w PGR (które dostarczają 73 proc. mleka), zwołano sympozjum naukowe i wysnuto wniosek, że jest źle. Lwią część winy przypisano tzw. zimie stulecia, podczas której krowy były źle odżywiane, bo brakło paszy w całym województwie koszalińskim. Próby kupienia jej w sąsiednim województwie bydgoskim skończyły się z chwilą wydania zakazu sprzedawania paszy przez WRN w Bydgoszczy. Nie było więc paszy, tym bardziej więc brakło słomy na ściółkę, w rezultacie stan higieniczny obór, który i bez zimy stulecia był nie najlepszy, w takiej sytuacji nie mógł już być rławet krytykowany. Mleko miało gruntownie zmieniony skład fizykochemiczny, a stan zakażenia był tak wielki, że nie można go było określić. Mleko nie nadawało się do niczego, a nawet stanowiło zagrożenie dla zdrowia ewentualnego konsumenta. Sytuacja przeciągnęła się do wiosny, kiedy bydło mogło wyjść na pastwiska i wrócić do normy. W tej sytuacji plan skupu nie mógł być wykonany, zaś produkcja mleka skondensowanego nadawała się najczęściej do wyrzucenia — mleko po prostu psuło się w puszkach. W rezultacie urządzenia z importu były nie wykorzystane. CZSM: Robimy, co możemy cji, Po przeprowadzeniu lustrakonferencji naukowej, konferencji w komitecie powiatowym partii, postanowiono: wyselekcjonować najlepsze obory i z nich brać surowiec do produkcji mleka skondensowanego. A jest tu potrzebne mleko najwyższej klasy — klasy A, o właściwym składzie, czyste i świeże. Sprowadzanie z dalszych rejonów nie wchodzi w rachubę. Ponieważ zaś 73 proc. mleka dostarczają PGR, dla ich dyrektorów zorganizowano kurs o podstawach racjonalnej hodowli, ze szczególnym uwzględnieniem higieny obór. Dla najlepiej prowadzonych obór ustalono nagrody, zaś za mleko-klasy A będzie się płacić cenę o 20 groszy wyższą. Dzięki tym posunięciom wzrosnąć ma produkcja mleka, powinna się rówhież polepszyć jego jakość, a zakład w Słupsku ma się stać stymulatorem rozwoju racjonalnej hodowli w województwie koszalińskim. Należy żałować jedynie, że te wszystkie posunięcia uczynione zostały dopiero po załamaniu się dostaw. A poza tym można wątpić w skuteczńóść niektórych z ‘tych bodźców. Słupsk: co my możemy? Za skup odpowiedzialna jest spółdzielnia mleczarska, ma od niego wyliczane zarobki i premie. Ale kupić może tylko tyle, ile rolnicy udoją i ani kropli więcej. Rolnicy zaś nie są związani ani planem, ani premią i to zarówno indywidualni, jak i państwowi. Dostarczają mleko do zlewni, mleczarnia odbiera i wypłaca co miesiąc odpowiednie sumy pieniędzy, które w zasadzie nie zauważone rozchodzą się na bieżące potrzeby gospodarstwa — „na sól”. A mleko tak czy inaczej trzeba kupić, bo prócz mleka skondensowanego zakład w Słupsku musi dostarczyć mleko spożywcze dla blisko 100-tysięcznego miasta. Oddziaływania spółdzielni na rolników ograniczają się w zasadzie do szkoleń, instruktażu i perswazji. Jak wspomnieliśmy są również bodźce materialne — otóż dyrektor zakładu w Słupsku ma do dyspozycji 6 tys. zł rocznie na nagrody dla najlepszych obór W 120 PGR (słownie: sześć tysięcy dla stu dwudziestu PGR). Ponieważ obór jest kilkaset, oddziaływanie tego bodźca można nie komentować. Można również płacić wybranym hodowcom ceny maksymalne, ale tylko z zysków ponadplanowych. Ponieważ rok był ciężki, mleka było mało, plan nie został wykonany. nie ma z czego płacić cen maksymalnych, nie ma jak zachęcić do rozwoju hodowli, zatem skup wydatnie się nie zwiększy, a że plan skupu zwiększono... Można również płacić więcej za mleko klasy A, ale znów pod warunkiem, że ono będzie. Każdy nacisk na PGR o polepszenie jakości bez dodatkowych nakładów finansowych powoduje odejście obsługi obór do innych prac. Żony i matki pracowników mogą dorobić tych kilkaset złotych i przy pracach, których w PGR innych nigdy nie brakuje i przy których nie wymaga się dodatkowego wysił- Holenderskie krowy dla belgijskich maszyn? Sytuacja ta nie jest charakterystyczna jedynie dla bieżącego roku. Ciężka zima i zwiększone wymagania ilościowe i jakościowe obnażyły wszystkie od dawna istniejące mankamenty hodowli. Dyrekcja zaś zakładu w Słupsku więcej ma kłopotów z nowymi maszynami, niż z nich pożytku Plan. produkcji zwiększono dwukrotnie, skupu — o 25 proc., środków oddziaływania na rolników w gruncie rzeczy nie ma. To, co z perspektywy warszawskiej wydaje się wystarczające, w powiecie jest mizerne. Podsumujmy — 6 tys. zł na nagrody dla kilkuset obór, cen maksymalnych nie ma z czego płacić, a za jakość nie ma kogo wynagradzać. I w zasadzie nie ma sposobu na przerwanie tego zamkniętego kręgu, bo rolnikom — zarówno indywidualnym jak w PGR — w takich warunkach bardziej opłaca się hodować bydło na rzeź niż na mleko. Jeżeli było wiadomo, że sytuacja w słupskich PGR jest zła, to tak poważne urządzenia należało chyba zlokalizować w rejonie o wyższej kulturze rolnej. Jednakże zakład stoi i przenoszenie go nie ma sensu, trzeba więc w gruncie rzeczy stworzyć od podstaw bazę surowcową. Owe 6 tys. zł na pewno tu nie pomoże. Być może rozwiązanie tego pfóblemu. zależy głównie od PGR, ale po pierwsze trzeba je do tego zachęcić, po drugie — zaczynać działanie odpowiednio wcześnie, a nie wtedy, kiedy staje zakład. Przy takim sposobie postępowania można by właściwie jeszcze tylko zaproponować sprowadzenie holenderskich krów dla belgijskich, urządzeń. Trudności obiektywne - i niedociągnięcia W związku z notatką pt, „Wczasy z Orbisem”, która ukazała się W „Życiu Warszawy” w dniu 15.VIII. br., Polskie Biuro Podróży „Orbis” informuje, że w toku dochodzenia stwierdziliśmy szereg nieprawidłowości, których powstanie było przyczyną słusznych pretensji Ob. S. Mroczkowskiego. W tej sytuacji przeprosiliśmy naszego klienta, a uznając jego słuszne roszczenia, poleciliśmy Oddziałowi „Orbisu” w Świnoujściu zwrócić klientowi 50 proc. kosztów zakwaterowania oraz pełną marżę pobieraną na rzecz naszego Oddziału z tytułu organizacji i obsługi pobytów. Na marginesie tej sprawy pragnęlibyśnfy, upzedstawić trudności w orgamżaefr pobytów turyst^rno-wypoczynkowych. ‘T: "'Wobec kurzącej1 się stal« własnej bazy pensjonatowej, która we wszystkich niemal przypadkach jest rezerwowana dla potrzeb zagranicznej turystyki przyjazdowej, a w przeważającej, mierze dla turystyki dewizowej, PBP „Orbis” nie mogło zaspokoić wielu swoich klientów krajowych; którzy skorzystać chcieli również z wypoczynku w naszych pensjonatach, szczególnie w okresach sezonu letniego i zimowego. 2. Pragnąc chociaż w części zaspokoić życzenia klientów krajowych poszukujących możliwości zorganizowanego wypoczynku w kraju, PBP „Orbis” podjęło przy wydatnej pomocy „Życia Warszawy” i ob. Redaktora Wojciecha Dymitrowa poszukiwania zastępczej bazy pensjonatowej w obiektach zakładowych, które jak powszechnie wiadomo wykorzystane są w niewielkim procencie. Mimo usilnych starań, akcja ta nie przyniosła spodziewanego rezultatu i poza nielicznymi wyjątkami, obiek. ty te są nadal dla nas niedostęp-3. W tej sytuacji etafania nasze skierowaliśmy w stronę obiektów, . podległych Powiatowym Ośrodkom Sportu Turystyki i Wypoczynku, posiadających własne ośrodki wypoczynkowe. które mogłyby w części zaspokoić nasze potrzeby, gdyby posiadały odpowiednie środki na uzupełnienie podstawowego, niezbędnego wyposażenia i wywiązały się z przyjętych zobowiązań. 4. W wielu atrakcyjnych rejonach kraju jak np. całe Wybrzeże, Zakopane, Szczawnica. Ciechocinek, Kazimierz Dolny, Nałęczów itp. mogliśmy liczyć wyłącznie na bazę kwater prywatnych, których wynajęcie jest również bardzo trudne z uwagi na zapewnianie kwaterodawcom przez szereg zakładów pracy znacznie korzystniejszych warunków. Warunków tych nie byłoby w stanie spełnić żadne z biur turystycznych. 5. Równie skomplikowany jest problem organizacji wyżywienia uczestników naszych pobytów w roku 1970. w którym to roku we wszystkich rejonach kraju, a w szczególności na Wybrzeżu występowały poważne braki w zaopatrzeniu,. 6. Polskie Biuro Podróży „Orbis” przystąpiło do organizacji pobytów turystyczno-wypoczynkowych, zdając sobie sprawę z ogromnego zapotrzebowania rynku na ten rodzaj usługi. Zdajemy sobie snrawę,. że. poza trudnościami obiektywnymi wystawały w kach również niektórych ośrodpewne niedociągnięcia organizacyjne, usunięcie jest jednym z podsta^ wowych zadań PBP „Orbis” na 1971 r. Celem naszym jest zapewnienie zorganizowanego wypoczynku szerokim rzeszom . klientów indywidualnych, poszukującvch tego rodzaju usług, w możliwie najlepszych warunkach odpowiadających cenom, niższym od naszych pensjonatów o ca 25—40 proc. Pragniemy zapewnić Redakcję i naszych Klientów, że z tegorocznych doświadczeń wyciągniemy należyte wnioski, zmierzające do podniesienia poziomu świadczeń, organizacji i obsługi wczasowiczów oraz przez wyeliminowanie tych kontrahentów, którzy nie wy-1 wiąźaii się z przyjętych na siebie zobowiązań Polskie Biuro Podróży ~>RBII? ’ zastępca dyrektora — E. Wągrodzki ZE STOŁU MONTAŻOWEGO S tanisław Grze lec ki HERODY, ZBIÓRKA! — Nie wiem czy robić ten film o Piastach — zwierzać się miał pewien znany reżyser. — Oglądałem próbne zdjęcia do filmu z tej serii. Jakieś herody latają w gaciach... dziwaczne to i niepoważne... Zdawać by się mogło, że największe kłopoty naszym reżyserom sprąwia współczesność. Niby bowiem wszystko jest w niej znane: i ludzie i sprawy i stroje, nie bardzo tylko wiadomo jak ludzi łączyć ze sprawami i kogo w jaki przyodziać kostium. Okazuje się jednak, że i głęboka przeszłość też nastręcza kłopoty. nie Czy i jak pokazać na ekraBolesława Chrobrego? Słupy na Odrze? Oczywiście. Ale ta Złota Brama w Kijowie? I legenda Szczerbca? A może wytłumaczyć w filmie współczesnym Lechitom dlaczego Kazimierz, ten z dziesięciozłotówki. był rzeczywiście Wielki? Dziś, kiedy zastanawiamy się nad zagadką, dlaczego jedne zakłady przemysłowe w naszym kraju pracują jak trzeba, porządnie i robią dobre, trwałe rzeczy, a innym „nijak nie wychodzi” i zadajemy sobie pytanie: Jak oni to robią? — może byłoby dobrze zapytać jak On to robił? Jak On to potrafił, że i uniwersytet w Krakowie spichlerze zbożowe nad Wisłą i i, gdzie się nie obrócić, to zamek obronny, solidnie murowany? Prawda, że dziś w ruinie, ale przecież mieliśmy w Polsce Szwedów (notabene — mogliby nam Szwedzi choć jeden zamek zburzony przez ich przodków odbudować, tak symbolicznie, bo gdyby chcieli odszkodować wszystko zniszczone w Potopie — poszliby dziś z torbami.). Jak On to zrobił, ów Kazimierz Wielki, że jego model administracji kraju, rządzenie przez starostów, przetrwał do września 1939 roku? A może zacząć od ekranizacji „Starej Baśni” Józefa Ignacego? Cóż w tym złego, że po ekranie będą latać brodate herody w białych gaciach? Woje piastowscy chodzili we lnie i kożuchach, o czym nam dziś przypomina za drogie pieniądze Cepelia, ale Gołubiew ustalił, że już żołnierze Chrobrego byli umundurowani porządnie. Widzieliśmy ich przecież na Defiladzie Tysiąclecia, a proszę jeszcze raz odczytać reportaż Golubiewa z rewii wojsk Chrobrego na błoniach poznańskich, odbytej tysiąc lat temu. Cała historia Polski stoi otworem przed filmem polskim, a Józef Ignacy Kraszewski zadbał o to, aby i scenariuszy nie zabrakło. Pytanie czy robić film na przykład o Mieszku? — ma w sobie coś z niepotrzebnego kokietliwego strojenia min. Oczywiście robić. Nasza historia jest własnością publiczną, a w końcu wszystko zamienia się w legendę i może stawać się pięknym widowiskiem. Nie tylko „Kościuszko pod Racławicami”. A więc robić filmy historyczne, kostiumowe, piastowskie, jagiellońskie i zygmuntowskie i — rzecz jasna — elekcyjne. Wystarczy nam lnu na giezla i portki i plastyku na zbroje i karabele i kożuchów baranich, tych odrzuconych z eksportu. Jeżeli dobrze naciśniemy, to nawet na taśmie barwnej OR WO niebo wyjdzie niebieskie, a trawa zielona. Robić więc i nie doszukiwać się problemów. Wszystkie narody eksploatują swoją historię na ekranie, a te, które historii nie mają, jak Amerykanie, sięgają po 'cudze, robiąc filmy ó Wikingach, Rzymianach, Egipcjanach, czy o Aztekach. Albowierri — nawet odłożywszy na bok idee — to bardzo się opłaca. Przyszedł dziś taki czas, że historia, znajomość przeszłości przydać się nam może, więcej — staje się koniecznością. Wydarzenia bowiem i okoliczności zmieniają się, ale pozostają doświadczenia. Stanęliśmy na progu nowej Europy i musimy obejrzeć siebie dokładnie i krytycznie: w jakiej postaci i z. czym stajemy na tym progu? Wiemy już, że nasi filmowcy nam na to pytanie nie odpowiedzą. Próbuje tego jednak Krzysztof Zanussi, ale cóż on, taki kulturalny, świetnie wychowany (nie tylko intelektualnie) zdoła ' sam wobec rozległości problemu? Tu trzeba mocno garścią i za... twarz. A więc, póki co, niechaj nasi filmowcy — próbując uparcie zrobić wreszcie jakiś rozsądny film współczesny — pomogą nam przypomnieć sobie dawne dzieje. Proponuję jednak, ażeby to robić porządnie i planowo. Nie trzeba miotać się od Jagiełły do Pana Michała Wołodyjowskiego, od hrabiny Cosel do króla Bolesława Śmiałego. Po co te nerwy? Tematów wystarczy dla wszystkich chętnych starszych i dla całego rocznika łódzkiej szkoły filmowej. Tysiąc lat, proszę panów! 1 czterdziestu królów różnego formatu, a ilu bohaterów chłopskich i rycerskich w siermięgach i deltach' Na każdy rozmiar, 'talentu reżyserskiego. Powinniśmy powołać, nowy zespół realizatorski, tylko dla kostiumowych filmów historycznych. Może się nazywać „Piast”, albo i „Herod”, to nieważne. Kierownik literacki też się znajdzie. Wszyscy przecież czytali Kraszewskiego i Sienkiewicza. Ważna jest organizacja i plan. Moglibyśmy uzyskać wielkie oszczędności t usprawnienia. Słyszałem, że przy realizacji filmu o Bolesławie Śmiałym gdzieś zapodziały się sznury do wiązania łapci. Zanim znaleziono wiązadła zastępcze, był przestój. Proszę sobie wyobrazić, ile korzyści da jedno źródło zaopatrzenia i jeden magazyn rekwizytów! Lniane siermięgi, mogą obsłużyć całą epokę, łapcie, odpowiednio konserwowane, też starczą do paru filmów, tak samo kożuchy baranie, byle je dobrze wietrzyć, zbroje z plastyku (nie łamać!), gorzej nieco z końmi, ale i tu PGR-y pomogą. To — jeżeli idzie o korzyści materialne. Ale ważny jest i plan. Plan! Ustaliłoby się tematy i kalendarz produkcji. Zaczęłoby się od („Stara Baśń”!) i dalej, Piasta po kolei. Mieszko, Chrobry, aż do Stanisława Augusta. Reżyserów dobrych do tej roboty mamy, scenariusze są, rekwizytów sporo, aktorów bez liku. Produkcja pewną, spokojna, widzowie czekają; a i dolar gotowy za eksport się przyda. Więc? Herody, zbiórka! Da Redaktora Kopernikańskie sprostowania Pracownia Badań Kopernikańskich Zakładu Historii Nauki I Techniki PAN, prosi uprzejmie o sprostowanie następujących nieścisłości zawartych w notatce zamieszczonej w Waszym dzienniku w dniu 29.VIII.1970 r. pt. „Fotograficzna kopia dzieła Kopernika”: 1. Dzieła Wszystkie” Mikołaja Kopernika wydane będą staraniem Polskiej Akademii Nauk przez Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Uniwersytet Jagielloński w Krakowie udzielił jedynie zgody na wykonanie barwnej reprodukcji rękopisu .,;De revolutionibus” przechowywanego w Bibliotece Jagiellońskiej. 2. Papier użyty do reprodukcji nie jest naśladownictwem „średniowiecznego pergaminu” lecz jest to po prostu papier wysokiej jakości używany do tego typu reprodukcji. Nadmieniamy, że oryginał dzieła Kopernika jest napisany na papierze, nie na perga-3. Rękopis Kopernika został sfotografowany na odpowiednich kliszach w ciągu roku 1969, a obecnie trwają prace w Drukarni Narodowej w Krakowie nad ostatecznym przygotowaniem reprodukcji do druku. Należy wyrazić zdziwienie, że mimo stałego serwisu prasowego Pracowni Badań Kopernikańskich ZHNiT PAN, który na bieżąco ukazuje się w naszej prasie, tak mylna notatka mogła zostać dostarczona przez PAP. Doc. dr PAWEŁ CZARTORYSKI Kierownik Pracowni Badań Kopernikańskich Zakładu Historii Nauki i Techniki PAN.