Trybuna Ludu, sierpień 1954 (VII/212-242)

1954-08-01 / nr. 212

■ ____________ ■ . tr ^*r*~** / 1B pvhii ii liiifl ii i-äTM.* -------Łączcie sięt JHL JŁ. y B- ^ ^yfl ■ 8 8u.-'8L- Mi A myB 5LBL Part» Robotniczej NR 212 (2001) ROK VII WARSZAWA — NIEDZIELA 1 SIERPNIA 1954 R. WYDANIE F CENA 20 gr Tragiczna rocznica Dziesięć lat temu Warszawa stanęła w ogniu walki. Nagromadzona w ciągu wielu lat oku­pacji i terroru nienawiść do wroga wybuchła potężnym płomieniem. Każdy, kto tylko zdol­ny byl do noszenia broni mierzył z niej w oku­panta; kto sam nie mógł waięzyć zbrojnie pomagał bojownikom. Ale nad bohaterstwem zawisła chmura tra­gedii. Myśleli wszyscy, którzy w owym sierp­niu 1944 roku wzięli udzihł w powstaniu, że wyzwolenie przybliża się dzięki ich akcji. Omylili się, bo ich oszukano. Nie przyspieszyli wyzwolenia, chociaż bohatersko1 walczyli i AK-owcy i AL-owcy i szerokie rzesze- nie- na© leżących , do żadnej organizacji mieszkańców Warszawy. Nie przyspieszyli, wyzwolenia, tak jak bohaterską walką nie zdołali zatrzymać wroga i uratować kraju żołnierze we wrześ­niu 1939 rokp. I w jednym i, W drugim wy­padku oszukani płacili „koszta zdradzieckiej polityki. I w jednym i w drugim wypadku za ■knowania i machinacje reakcyjnych przy­wódców — płacił straszliwą cenę naród. Naród nasz rwał sie do walki zbrojnej prze­ciwko okupantom. Wbrew przywódcom „lon­dyńskiego“ podziemia — głoszącym przez la­ta cale hasła „stania z bronią u nogi“ —spo­łeczeństwo bynajmniej nie stało z bronią u nogi. Przeciwnie. Im wyraźniejsze stawało się bankructwo już nie tylko kapitulanckiej wobec hitlerowców, ale i beznadziejnej na przyszłość polityki londyńskiego podziemia, im bardziej demaskowali się jego przywódcy — od WRN do NSZ — wobec społeczeństwa, im jaśniejsze stawało się, że tylko ze Wschodu przyjść może do Polski1 wyzwolenie — tym szersze koła sprzęgały swe losy z obozem walki zbrojnej przeciwko okupantom, z obozem lewicy polskiej, zgrupowanym wokół Krajowej Rady Narodowej. Temu procesowi reakcja chciała za wszelką cenę zapobiec. I stąd — jak świadczą o tvm publikowane już dokumenty akcji „Burza“— narodziła się koncepcja powstania formalnie wymierzonego przeciwko okupantom, w rze­­czywistości zaś zmierzającego do tego, aby uniemożliwić zdobycie władzy przez lud pra­cujący. Kiedy więc na pierwszym wyzwolonym skrawku ziemi polskiej powstała pierwsza wła­dza ludowa — PKWN — obóz reakcji pol­skiej rozpoczął realizację planów, których ce­lem było: — przechwycić władzę w Warszawie i stwo­rzyć fakt dokonany restauracji reakcyjnego re­żimu, zanim społeczeństwo, nienawidzące rzą­dów przedwrześniowej Polski — ocknie się i zorientuje w tym, co zaszło: — przeciągnąć na stronę reakcji tych wszyst­­loch. którzy chcieli zbrojnie walczyć o wy­zwolenie, a którzy bądź to już przeszli pod sztandary KRN, bądź też coraz mocniej skłaniali się w stronę budowanego przez Pol­ską Partię Robotniczą Frontu Narodowego; — wreszcie, jak cynicznie przyznaje Bór- Komorowski w cytowanych dokumentach — wywołać maksimum „politycznych trudności“ dla wkraczającej Armii Radzieckiej. Dodatkowym momentem, wyznaczającym termin wybuchu były wewnętrzne rozgrywki między różnymi odłamami reakcji — w szcze­gólności zaś między Mikołajczykiem a Sosn­­kowskim, z których każdy chciał wyzyskać po­wstanie dla własnych, haniebnych celów . Dziś, w świetle ogłoszonych dokumentów z tajnych archiwów i bogatej literatury wspom­nieniowej, cele te są zupełnie jasne. Wtedy mato, kto wiedział o nich, poza reakcyjnym kie­rownictwem AK i delegatury. Wtedy do walki stanęła- cała Warszawa. Stanęli AK-owcy my­śląc, że dowódcy ich wreszcie postanowili wal­czyć z okupantem. Stanęli AL-owcy, którzy — chociaż nie mieli złudzeń co do politycznego sensu powstania — jednakże, jak zawsze, byli w pierwszym szeregu walki z okupantem. Sta­nęła cala "ludność Warszawy, pomna bohater­skich tradycji miasta i kraju. Dla młodych chłopców szturmujących forty­fikacje z pistoletami w ręku, dla bohaterskich dziewcząt-lączhicźek, pełniących swą codzien­ną ofiarną sfużbę pod stałym obstrzałem hi­tlerowskich strzelców wyborowych, dla lekarzy i sanitariuszek, którzy z narażeniem życia nieś': pomoc rannym — dla wszystkich, walczących problem, byt wtedy jasny: bić, wroga za terror i poniewierkę, za łapanki i obozy, za czerwone afisze o rozstrzelanych i czarne mundury SS. Bojownicy Śródmieścia, i Woli, Ochoty i Mo­kotowa nie wiedzieli, że rozkaz Borą-Komo­rowskiego wypływał z tradycji Targowicy, a nie z tradycji powstań niepodległościowych. Bez względu ,n;a przynależność: organizacyjną, bez względu na tó, jakie były ich poglądy poli­tyczne — bili sięj wtedy O Polskę Niepodległą i w walce o Polskę ginęli. Dzisiaj, z perspektywy minionych dziesięciu lat jaśniej widać sens zbrodniczej decyzj i'; Bora, Decyzji wywołania powstania bez porozumienia, a nawet wbrew możliwościom strategicznym Armii Radzieckiej, która po długiej; i ciężkiej ofensywie,nie była w stanie sforsować bez po­ważnego przygotowania „potężnie obwarowanej linii Wisły, i"którą— mimo bohaterskich wysił­ków—nie była w stanie przyjść stolicy z pomocą. Dzisiaj, z perspektywy minionych lat dziesię­ciu, w obliczu rosnącej konsolidacji naro-du wokół władzy ludowej — jaśniej niż kiedykol­wiek widać linię podziadu między zdradziecką „górą“ AK, która krwi używała jąko stawki w gierkach politycznych — a bohaterskimi bojownikami, którzy szli na śmierć, by Polska mogła żyć. Pamięć powstańców, którzy zginęli w boju, czci dzisiaj Polska Ludowa, jako wiernych sy­nów Ojczyzny. Tych wszystkich zaś, którzy dziś wraz z resztą narodu budują wspaniałą przyszłość — cały nasz naród uważa za praw­dziwych patriotów. Taka była i jest nasza po­lityka w stosunku do byłych członków AK i tyrn powinny kierować się w swojej praktyce wszystkie ogniwa partyjne i państwowe. W Polsce: Ludowej jest bowiem tylko jedna jedyna linia, podziału: z jednej strony znajduje się przytłaczająca większość społeczeństwa, bez względu na to z jakiego środowiska ideo­wego poszczególni ludzie się wywodzą — ta większość, która pod, sztandarem Frontu Na­rodowego buduje Polskę-, sity i dobrobytu. Po drugiej stronie są wrogowie naszego ustroju, pogrobowcy reakcji, wielbiciele faszyzmu, sym­patycy Wall Street i agenci obcych wywiadów. Dla tych ostatnich nie ma miejsca w naszym społeczeństwie, albowiem godząc we władzę ludową — godzą oni w samo istnienie Polski niepodległej. W ciągu minionych dziesięciu lat zrozumiały tę prawdę miliony ludzi-w Polsce. Widzą bo­wiem własnymi oczyma, co władza ludu pra­cującego zdziałała w ciągu tak niewiarogodnie krótkiego czasu. Widzą własnymi oczyma, że Stolica, skazaria dziesięć lat temu na zagładę przez Hitlera — powstaje z gruzów i ruin, piękniejsza niż kie­dykolwiek. Widzą jak maleje w kraju spadek zacofania i nędzy odziedziczonej po dawnych rządach, a jak rozrasta się i prężnieje nowa Polska, naszymi własnymi rękoma budowana. Widzą i rozumieją,, że gdyby zwyciężyła dzie­sięć lat temu koncepcja Polski burżuazyjnej — koncepcja, w imię której Komorowscy i Sosn­­kowscy, Mikołajczyki i Bialasy rzucili na cało­palnie Warszawę — kraj nasz byłby -dziś co najwyżej kolonią banków amerykańskich, na nowo, być może, już okupowaną przez „europej­skie“ dywizje Adenauera Grunt spod tego gmachu marzeń reakcji usunęło radzieckie zwycięstwo nad faszyzmem. Ujęcie władzy przez polski lud pracujący prze­kreśliło koncepcję nowego „generalgouver­­nement“. 1 te fakty przesądziły .o tym, że stać nasz naród i na odrobienie wszystkich błędów i zbrodni popełnionych w ostatnich dziesięcio­leciach przez obcych zaborców oraz rodzimą burżuazję i obszarnictwo — i na budowę już dziś- fundamentów nowego życia. W tym wiel­kim, ogólnonarodowym dziele jest miejsce rów­ne dla wszystkich, którzy Polskę kochają, i do jej wielkości i siły zmierzają. 27 ROCZNICA CHIŃSKIE! ARMII LUDOWO • WYZWOLEŃCZEJ Do Głównodowodzącego Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej towarzysza CZU-TEF W dniu święta bratniej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej przesyłam Wam i bo­haterskim żołnierzom chińskim najserdecz­niejsze pozdrowienia. Złączona braterstwem broni i idei z potężną armią mocarstwa socjalistycznego — Armią Radziecką i armiami krajów demokracji ludo­wej, Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza stoi nieugięcie na straży niepodległości swego kraju i pokojowej pracy narodu chińskiego. Przesyłam Wam w imieniu żołnierzy Ludo­wego Wojską Polskiego życzenia dalszych osiągnięć w umacnianiu potęgi Sil Zbrojnych wielkiego narodu chińskiego-. Wiceprezes Rady Ministrów i Minister Obrony Narodowej KONSTANTY ROKOSSOWSKI Marszałek Polski W DNIACH KAMPANII ŻNIWNEJ Zbiorowo —to szybciej! ŁÓDŹ (kor. wl.). Koszenie żyta w woj. łódzkim jest ną ukoń­czeniu. W chwili obecnej odby­wa sie zwózka zbóża do stodół W niektórych gromadach chło­pi chcąc szybciej zakończyć żni­wa inicjują nowe metody wza­jemnej. pomocy. I tak z inicja­tywy Antoniego Fiedorowicza — sołtysa gromady Romanów, gm. Rąbień w pow. łódzkim, utwo­rzono grupę sąsiedzkiej pomocy, Chłopi codziennie zbierali się ra­zem i kolejno chodząc, od pola do pola kosili i przeprowadzali zwózkę zboża. Grupa ta pierw­sza w gminie zakończyła sprzęt żyta. Obecnie chłopi pomagaja sobie wspólnie przy omłotach. Postanowili oni również zbioro­wo dostarczyć zboże państwu. O ile spółdzielcy w pow. ra­­dom s zez a ń sk i m, ;, kutnowskim i wie lii innych powiatach wyra­żają się z zadowoleniem o pra­cy maszyn POM-owskich, o tyle słuszne i uzasadnione są preten­sje spółdzielców w pow. brze­zińskim do kierownictwa POM Bogdanka. Jakby na złość — mówią członkowie niedawno zorganizo­wanej spółdzielni w Heleno­­wie —t przysłali nam starą i źle wyremontowaną snopowiązałkę. W ciągu 8 dni skosiła ona za­ledwie 4 ha zboża. Również spółdzielcy i chłopi z gminy No­­wosolna mają. wiele żalu do POM Bogdanka, gdyż snopowią­­załki w ogóle nie nadawały się do użytku. Podobne fakty za­istniały w Łaznowskiej Woli i w innych gromadach. Należy więc jak najszybciej zaintere­sować śię pracą maszyn POM- owskich i spowodować usunięcie niedomagań organizacyjnych technicznych. (ad) Właściwa organizacja pracy W zespole PGR Zaborowo zboże młóci się wprost z pola. Brygady omłotowe pracują tam na dwie zmiany. W zespole tym —-jak widać na zdjęciu — nie próżnują też brony talerzo­we, dokonując podorywek Foto A. Nowosielski Co na to wydział polityczny POM? GDAŃSK (kor. wl.). Było to w czwartek, 29 lipca br. Na polach spółdzielni produkcyjnej Buszkowy (pow. Pruszcz Gdań­ski), obok snopowiązałki POM-owskiej uwijało się 15 spół­dzielców z kosami. Tego dnia skoszono w Buszkowych spory łan żyta. Tego dnia do pracy wyszli wszyscy spółdzielcy, aby szybciej skosić zboże, aby nie zmarnować ani jednej godziny słonecznej pogody. Jakże inny obraz zastaliśmy tego dnia w spółdzielni produk­cyjnej Kłodawa. Zamiast na polu można było wielu spółdzielców zastać w biurze, debatują­cych nad tym, czy warto kosić, jeżeli wczoraj trochę padało. Działo się tak w tej spółdzielni dlatego, że bardzo rzadko zaglą­dają tam pracownicy wydziału politycznego POM. Z tych sa mych powodów — braku mobi­lizacji — jeszcze 29 lipca leżało na pokosach sporo rzepaku w spółdzielni produkcyjnej Gołę­­biewo Wielkie. Przykłady te świadczą, że wy­dział polityczny POM w powie­cie Pruszcz Gdański zapomina o swych podstawowych obo­wiązkach; nie robi tego, do czego został powołany: nie mo­bilizuje spółdzielców do wyko­nywania zadań gospodarczych, jakie stoją przed spółdzielnią. Jednym z tych najważniejszych zadań jest terminowy zbiór plonów. (j. k.) Lepiej wykorzystywać maszyny żniwne Prace żniwne wzmagają się z każdym dniem z każdą niemal godziną. Z każdym więc dniem, z każdą godziną musimy wzmagać nasze wy­siłki, w pełni wykorzystywać każdą chwilę po­gody, jak najwięcej zboża skosić maszynami. Mysimy uczynić wszystko na co nas stać, by zboże zebrać w porę i dobrze i nie dopuścić do jakichkolwiek strat ziarna i słomy. Więcej niż dotychczas uwagi trzeba po­święcać pracy mechanizatorów rolnictwa w. POM-ach, PGR-ach i G OM-ach. Trzeba za­troszczyć się o to, by każda maszyna była mak­symalnie wykorzystana. Szybko należy likwidować awarie i przestoje maszyn. W wielu POM-ach woj. opolskiego zbyt powoli przebiega remont maszyn uszkodzonych przy pracach żniwnych: Nie wolno godzić się z takimi wypadkami, jakie stwierdzono w POM W arnica (woj. szczecińskie), gdzie tolerowano bezczynność 15-tu niewyremontowanych ciągni­ków. Zbyt opieszale usuwa się awarie maszyn w POM Piaski woj. gdańskie. Nie wszędzie administracja PGR troszczy się o maksymalne wykorzystanie kombajnów. Wiele POM-ów i zespołów PGR nie przysto­sowuje snopowiązalek i żniwiarek do pracy przy koszeniu zbóż położonych. Niezastosowanie podnośników w takich wypadkach obniża wy­dajność wielu snopowiązalek i żniwiarek. Należy energicznie zająć się przygotowaniem maszyn omtotowych oraz suszarni do zboża. Nie wolno godzić się z takim stanem rzeczy, że w wielu zespołach suszarnie zboża stoją bez­czynnie, a zboże w magazynach grzeje się. W wielu powiatach, a szczególnie w woj. wrocławskim i opolskim należy usprawnić po­moc społeczną dla PGR-ów i spółdzielni pro­dukcyjnych. Więcej uwagi należy poświęcać organizacji pomocy sąsiedzkiej, szczególnie jeśli chodzi o zwózkę zboża. Lepiej należy wykorzystywać środki transportowe w spółdzielniach produk­cyjnych 'i PGR-ach, by nie opóźniać zwózki zboża. Gangsterska napaść samolotów USA na polskie statki „Braterstwo“ i „Pake]“ Nota protestacyjna Rządu Polskiego Dnia 31 lipca br. Minister­stwo Spraw Zagranicznych przesiało Ambasadzie Stanów Zjednoczonych notę następują­cej treści „Ministerstwo Spraw Zagra­nicznych przesyła wyrazy sza­cunku Ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Warszawie i ma zaszczyt zakomunikować co następuje: Dnia 26 lipca 1954 r. około godziny 10 czasu miejscowego dwa , .polskie stdki handlowe „Braterstwo“ i „Pokój“ zostały na .wodach Dalekiego Wschodu w pobliżu wschodniego wybrze­ża wyspy Hainan ostrzelane przez wojskowe samoloty ame­rykańskie, Akcję tę poprzedziły loty wywiadowcze samolotów amerykańskich nad tymi stat­kami. Jak z powyższych dokła­dnie sprawdzonych danych wy­nika, wojskowe samoloty Sta-nów Zjednoczonych nie tylko śledzą rejsy statków polskich, ale dokonują zamachów na ich całość. Zagrażając przy tym ży­ciu polskich marynarzy. Warto przy tym zaznaczyć, że wypad­ki takie mają miejsce w odle­głości kilku tysięcy kilometrów od brzegów Stanów Zjednoczo­nych. Rząd Polski protestując prze­ciw napaści na wymienione wy­żej statki polskie przypomina, że jest to dalszy ciąg akcji pro­wadzonej przez Rząd Stanów Zjednoczonych przeciwko jed­nostkom polskiej floty handlo­wej. Jak bowiem powszechnie wiadomo. Rząd Stanów Zjedno­czonych ponosi odpowiedzial­ność za porwanie na wodach Dalekiego Wschodu, kontrolo­wanych przez siły zbrojne Ste­nów Zjednoczonych, dwóch pol­skich statków „Praca“ i „Pre­zydent Gottwald“, o czym była już uprzednio mowa w odno­śnych notach Rządu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej do Rządu Stanów Zjednoczonych. Rząd Polski stwierdza, że ostatnia napaść samolotów woj­skowych Stanów Zjednoczonych na statki polskie jest akcją, ma­jącą na celu niedopuszczenie do dalszego odprężenia w sy­tuacji międzynarodowej, szcze­gólnie po konferencji genew­skiej, która pogłębiła nadzieje narodów na utrwalenie pokojo­wej współpracy między pań­stwami. Rząd Polski musi oce­nić tę napaść jako jawne po­gwałcenie podstawowych zasad prawa międzynarodowego. Rząd Polski domaga się ukarania winnych i wydania zarządzeń gwarantujących, że wypadki te­go rodzaju więcej się nie po­wtórzą“ Warszawa, dnia 31 lipca 1954 r Dziś otwarcie Wszechzwiqzkowej Wystawy Rolniczej w Moskwie MOSKWA (PAP). 1 sierpnia otwarta zostanie w Moskwie Wszechzwiązkowa Wystawa Rolnicza. W ostatnich dniach przyjechały do stolicy Związku Radzieckiego tysiące uczestni­ków Wystawy i zwiedzających. Pracownicy rolnictwa, którzy przybywają ze wszystkich stron kraju do stolicy, zostaną za­kwaterowani w hotelach, mos­kiewskich oraz w specjalnie u­­rządzonych ponad 70 hotelach tymczasowych. 80 autobusów rozwozi przybywających z dwor­ców do miejsc ich zakwatero­wania. już Niektórzy uczestnicy Wystawy w przeddzień otwarcia zwiedzili pawilony, gdzie znaj­dują się ich eksponaty. Ostatnie przygotowania przed otwarciem poczyniły placówki kulturalno-rozrywkowe, sklepy i stoiska handlowe znajdujące się na terenie Wystawy. W czasie trwania Wystawy w Zielonym Teatrze, w stołecznym Kołchozowym Domu Kultury, na estradach ulicznych wystę­pować będą artyści moskiewscy i z republik związkowych oraz zespoły amatorskie. wy MOSKWA (PAP). Do Mosk­przybyła na otwarcie Wszechzwiązkowej Wystawy Rolniczej delegacja polska _ z zastępcą członka Biura Politycz­nego KC PZPR, ministrem PGR Hilarym Che.łchowskim i człon­kiem KC PZPR, ministrem rol­nictwa Edmundem Pszczółkow­­skim na czele. (Czytaj artykuł na str. 6 pt. „Wystawa osiągnięć rolnictwa radzieckiego"), Wyjazd przedstawiciela Polski na wstępną konferencję w Delhi w sprawach rozejmu w Indochinach Dnia 31 lipca wyjechał do New Delhi ambasador Prze­mysław Ogrodziński, celem wzięcia udziału jako delegat Polski w konferencji wstęp-nej związanej z rozpoczęciem prac Międzynarodowych Komi­sji Nadzorczych w Wietnamie, Laosie i Kambodży. (PAP) Chalupa starego Salwieraka w niczym nie. różniła, się od in­nych chłopskich chałup we wsi Biegłów w pow. Pińczów. Tak samo z każdego kąta wyłaziła bieda -i,., dzieciaki, które kłóciły się zawzięcie o większą krom­kę Chleba. ■Ciężko było staremu Salwie­­rakowi wyżywić 8-osobową ro­dzinę z mizernych 2 ha ziemi. Dlatego też Mietek, który byl najstarszym synem szybko po­dzielił los innych chłopskich dzieci — poszedł pracować do majątku w Milawczycach, wy­pełniając swoje dzieciństwo pa­saniem folwarcznych krów . i... czytaniem liter z elementarza, który ukradkiem nosił za pazu­chą. W 1942 r. umiera stary Sal­wierak. Mietek zostaje opieku­nem rodziny przejmując ciężar ojcowskich trosk na swoją 15- letnią głowę. A kiedy poczuł w powietrzu dym i proch,, i wiew wolności niesiony przez żołnie­rzy radzieckich, nie wytrzyma! długo... Opiekę nad rodziną zo­stawia młodszemu bratu i sam idzie do Batalionów Chłopskich. Pamiętacie te dni, kiedy na bramach naszych fabryk, ko­palń i hut pojawiły się apele i odezwy z wezwaniem do pracy i odbudowy, wszystkich, którzy są zdolni do pracy. Docierał ten apel do miast i wsi. Dotarł i do wsi Biegłów do chałupy Sal­wieraka. Decyzja nastąpiła szybko. Któregoś z marcowych dni 1946 roku, do huty „Zabrze“ zgłosił się. Mietek Snlwierak prosząc o pracę. Zaczął, jako pomocnik formierski. Pracowity, chętny do pracy i nauki, szybko zyskał szacunek i uznanie kolegów. Mówili o nim żartobliwie, że „chytry na robotę“. Bo rzeczy­wiście paliła mu się w ręku. Kiedy obok fotografii Mieczy­sława Salwieraka w hucie „Za­brze“ pojawił się napis — przo­downik pracy wykonujący 250 proc. normy, nikt z załogi się nie zdziwił. Trudno było w ca­łej hucie o lepszego formierza. Wkrótce potem na zebraniu organizacji partyjnej huty przyjmowano tow. Salwieraka do partii. Z uwagą słuchała za­łoga życiorysu Mietka. Życiory­su, który zawierał drogę zahu­kanego niegdyś parobczaka z chłopskiej chałupy — do pracy w hucie, drogę do partii, do czołówki przodowników pracy w hucie „Zabrze“. Dzień przyjęcia do partii przeżył tow. Mieczysław Sal­wierak głęboko. Wzruszony, na tym pamiętnym, zebraniu, przy­rzekł partii, przyrzekł całej za­łodze, że pracówać będzie je­szcze lepiej. Dotrzymał słowa. Już w 1952 r. wykonując stale 350 procent normy zakończy! zadania pla­nu 6-letniego. —- Zawsze idzie tam, gdzie najtrudniejsza robota — mówi o Saiwieraku sekretarz orga­nizacji oddziałowej w odlewni żeliwa, tow. Piasecki. 1 to właś­nie zadecydowało, że w maju 1952 r„ tow. Salwierak zaczął pracę w odlewni huty im. Lenina. W częściowym ruchu były już wtedy piece żeliwniaki i przy nich staje Salwierak na czele brygady szkoleniowej. Z zapa­łem przekazuje nabyte doświad­czenie w pracy Wiszniewskie­mu, Szczepańskiemu, Surówce i innym chłopcom ze swojej brygady. Kiedy uruchomiona została odlewnia staliwa w hucie, tow. Salwierak przechodzi tam ze swoją brygadą, przypuszczając generalny szturm na robotę. Nie przypadkiem, ale właśnie za najlepsze wyniki w pracy brygada formierska tow. Sal­wieraka 3-krotnie zdobywa pro­porzec przechodni we współza­wodnictwie uzyskując tytuł naj­lepszej brygady. Umiał zapalić i porwać do roboty swoją bry­gadę tow. Salwierak. Przede wszystkim przykładem własne: pracy. Bywało, że przyszedł z dzia­łu technologicznego jakiś mo­del do odlewu, którego wy­konanie pochłaniało dużo cza­su. Wtedy formierz Salwierak nie dawat za wygraną. Razem ze starym fachowcem mistrzem Bibułą, nierzadko i z.inż. Kwiat­kowskim szperał, kombinował, aż uprościli model, Bywało, że jeden i drugi ro­botnik w brygadzie miał trud­ności, z bardziej skomplikowa­nym odlewem. Ale tow. Salwie­rak to dobry brygadzista. Ro­botę zaczyna od krótkiej narady z brygadą, i jak kto ma trud­ności to z miejsca doradzi lub zasięgnie rady mistrza. W cza­sie pracy kontroluje, czy odle­wy idą dobrze i czy przestrze­gana jest dyscyplina technolo­giczna. To doszkalanie teo­retyczne i praktyczne dało dobre wyniki. O ile dawniej ilość braków w niektórych ga­tunkach odlewów wynosiła nie­kiedy 25 proc. — ostatnio zmniejszyła się do 5 proc. Jest jakieś święto, czy dni większej mobilizacji załogi to w czołówce podejmującej zo­bowiązania jest tow. Mieczy­sław Salwierak i jego brygada. Tak było np. w czerwcu i lipcu, kiedy brygada Salwieraka rea­lizując podjęte zobowiązania bi­ta na głowę wszystkie ustalone terminy, wykonując pilne zlece­nia dla wielkiego pieca. W partii, w pracy zmienił się nie do poznania, Mieczysław Sal wierak, przodujący brygadzista w odlewni huty im. Lenina — dawny pański parobek. Bogate i brzemienne w fak­ty jest 10-tecie tow. Salwieraka w wyzwolonym kraju. Wiele w nim byio trudnych i wiele ra­dosnych chwil. A jedną z ostat­nich, to chyba wręczenie kupo­nu na samochód osobowy mar­ki „Ifa" * W 3-pokojowym mieszkaniu Salwieraków na Osiedlu B-II w Nowej Hucie słonecznie przytulnie. Mąż jeszcze nie wrócił z kursu samochodowego — objaś­nia żona Salwieraka i dodaje z uśmiechem — musi uzyskać prawo jazdy. — Tatuś mówił — wtrąca Alinka — że już niedługo bę­dzie nas woził prawdziwą Ifa“ Na pewno Alinko, niedługo, bo twój tatuś zawsze dotrzy­muje stówa — mówię głośno. I raz jeszcze przemierzam myślą życie Mieczysława Salwieraka, życie, które zaczęło się właści­wie dopiero... 10 lat temu. (W. S.) 10-lecie Mieczysłaira Salmieraka Tow. Salwierak w swojej „Ifie‘ Foto Otto Link

Next