Trybuna Ludu, luty 1970 (XXII/31-58)
1970-02-25 / nr. 55
Środa, 25 LUTEGO 1970 R. — NR 58 P Na tematy dnia Racjonalne zatrudnienie RZEKROCZENIE w 1969 roku, podobnie jak w latach ubiegłych, planu zatrudnienia każe się giębiaj zastanowić nad genezą tego zjawiska. Zwiększenie liczby zatrudnionych w gospodarce uspołecznionej o 314 tys. osób czyli o 3,4 proc. zamiast o 3,3 proc. jak przewidywał plan, może się wydawać niezbyt wielkim odchyleniem od założeń, niemniej jednak świadczy o wciąż aktualnej tendencji do ekstensywnego gospodarowanir Tendencja ta w różnym stopniu przejawiała się w poszczególnych resortach i gałęziach przemysłu. Najwyraźniej wystąpiła w jednostkach koordynowanych przez Komitet Drobnej Wytwórczości, w których dynamika wzrostu zatrudnienia była wyższa niż w innych resortach, Większe lub mniejsze przerosty zatrudnienia są sygnał e m niepomyślnej panującej w znacznej sytuacji ilości zakładów przemysłowych. Istnieje bezpośrednia zależność między niepełnym wykorzystaniem maszyn i urządzeń, złą organizacją pracy, jej niską wydajnością, wadliwą technologią, absencją, słabą pliną, a rosnącą ilością dyscypracowników. Nieraz jut stwierdzono związek między poziomem zatrudnienia a zakorzenioną praktyką kierownictwa wielu przedsiębiorstw, polegającą na rozwiązywaniu wszelkich problemów produkcyjnych przy pomocy angażowania dodatkowych pracowników. Zadanie jest o tyle ułatwione o ile niektóre plany zakładów przemysłowych rodzą się w corocznych sporach i przetargach. Głównym przedmiotem różnicy zdań bywa z reguły wysokość zatrudnienia. I nawet w przypadku przeforsowania stanowiska władz nadrzędnych, każdy zakład przemysłowy potrafi w już okrojonych wskaźnikach ukryć coś na tzw. czarną godzinę. Z analizy kształtowania się dynamiki zatrudnienia na przestrzeni całego roku wynikają interesujące wnioski. Okazuje się, że w pierwszym półroczu ilość pracowników wzrosła 167 tys. osób, a w drugim c o 147 tys. osób, czyli o 20 tys. mniej. Wynikło to nie tylko ze zmian pór roku, z sezonowych wahań wpływających na tempa Wzrostu produkcji I zatrudnienia, ale z celowego działania władz państwowych. Główną przyczyną zahamowania wzrostu były przedsięwzięcia — dodajmy dla uniknięcia nieporozumień . - administracyjne, zainicjowane na początku roku, a mające no celu ograniczenie przyrostu zatrudnienia. Skutki zoczęly ujawniać się w drugim półroczu. W czerwcu 1969 roku wzrost zatrudnienia utrzymał się jeszcze w granicach planu, a więc na poziomie 3,3 proc. ale już w następnych miesiącach stopniowo spadał dochodząc do 2,3 proc. w grudniu. Zastosowane w porę środki zaradcze walnie się przyczyniły, jeżeli nie do całkowitego opanowania sytuacji, to przy lajmniej znacznie osłabiły rozmiary przekroczenia planu. ir i NIOSKI wypływające i doświadczeń ubiegłego ” ® roku potwierdzają możliwość okiełznania rosnącego zatrudnienia, bez szkody dla rozmiarów produkcji. Jakże wymowny jest fakt, że wysokiemu poziomowi zatrudnienia w pierwszym półroczu odpowiadał niewiele wyższy wzrost produkcji niż w całym 1969 roku, kiedy w drugim półroczu dały się już odczuć skutki zahamowania dynamiki zatrudnienia. Nie trzeba dodawać, że udział wydajności pracy we wzroście produkcji był również w drugim półroczu wyższy, niż w pierwszym. Życie jeszcze raz dowiodło możliwości znacznego zwiększenia produkcji przy umiarkcwanym, utrzymanym we właściwych ramach, wzroście zatrudnienia. Utrwalenie tendencji, zarysowała się, w drugim jako półroczu 1969 roku jest nie tylko nakazem chwili, ale także wymogiem planu na rok bieżący. Przewiduje on mniejszy niż ub. r. wzrost liczby zatrudniow nych w gospodarce uspołecznionej, co nakłada obowiązek szybszej niż dotychczas intensyfikacji gospodarki. Wykorzystanie rezerw wzrostu wydajności - tkwiących w usprawnieniu technologii produkcji, w stosowaniu osiągnięć nauki techniki, w obniżeniu kosztów, i w pełnej realizacji mówiących o tym uchwał instancji i organizacji partyjnych - stanowi program działania na najbliższą przyszłość; program, którego celem jest osiągnięcie maksymalnych efektów ekonomicznych z posiadanych, wcale niemałych, środków produkcji i kadrowego potencjału. B.L. Kiedy żarówki „Lumenu” będą lepsze? POZNAN (Inf. wł.). Od pewnego czasu notuje się sporo skarg na jakość żarówek, zwłaszcza zaś na ich trwałość. Nierzadko zdarza się. że już po kilku godzinach eksploatacji włókienka przepalają się i żarówkę trzeba wymienić. W związku z tym. że ilość pretensji pod adresem fabryki ,,Lumen” w Pile rośnie, Okręgowy Urząd Jakości i Miar w Poznaniu przeprowadził w tvch zakładach kontrolę jakości półfabrykatów oraz przebiegu procesu produkcyjnego. „Gazeta Poznańska”, pisząc o tym fakcie stwierdza, że wady żarówek o mocy 60 W wynikały z zastosowania do produkcji niewłaściwych trzonków. Ponadto, w myśl obowiązujących przepisów, fabryka ma prawo wytwarzania aż 6,3 proc. wadliwych żarówek. Oznacza to — pisze gazeta — za zakłady w Pile mogą na rynek dostarczyć aż 3,9 min żarówek złych. W tych warunkach trudno zrozumieć, w jaki sposób aż 80 proc. wyrobów tej fabryki jest oznaczonych znakiem jakości. Wątpliwości budzi także stanowisko przedsiębiorstwa, z którego wynika, że z punktu widzenia ekonomicznego opłacalne byłyby wysiłki niena rzecz poprawy jakości produkcji. (bg) TRYBUNA LUDU Cztery szyldy instytutów W »pionie«, w »pozioniie« . czy jeszcze inaczej? ZTERY instytuty badawcze w Warszawie — podlegają jednemu resortowi, mają wspólną organizację partyjną, radę zakładową i wiele innych, administracyjnych i naukowych komórek. Mają mnóstwo pokrewnych, a nawet bez mata identycznych zainteresowań. Mieszczą się pod jednym dachem. Ale szyldy mają cztery: instytut Przemysłu Cukrowniczego, Instytut Przemyślu Fermentacvineao. Instytut Przemysłu MięsnegoT Instytut Przemysłu Tłuszczowego. Ćztery szyldy, cztery jjłany badawcze, czterech dyrektorów. Zwróciliśmy już uwagę na tę sytuację („TL" nr 355 69 w art dr. Z. Bożyka „Pod jednym dachem nie znaczy blisko” oraz w nr. 22 w br. „Na tematy dnia”) postulując w lym ostatnim artykule bardziej energiczne działania we wspólnej organizacji partyjnej w kierunku rozważenia szans integracji tych placówek naukowych. Zostaliśmy zaproszeni do wysłuchania szerszych opinii. Do 1952 roku, w gmachu przy ul. Rakowieckiej 36 w Warszawie mieścił się jeden instytut „spożywczy” — Główny Instytut Przemysłu Rolnego i Spożywczego. Podzielono go potem na odrębne i samodzielne placówki. Ktoś tam jednak zwrócił uwagę na to, że dalej wszystkie „w jednym stoją domu”, więc pozostawiono wspólną dla wszystkich księgowość, jedną służbę zaopatrzeniową, jedną służbę transportową, obsługę gmachu. Pod jednym stawiono dział zarządem pozotypograficzny, czytelnię i bibliotekę naukową. Pod jednym zarządem są wreszcie i centralne warsztaty dokonujące remontów bieżących aparatury naukowej wszystkich instytutów Integrować czy nie? Mimo podziału została też wspólna „rada nadzorcza" — kolegium dyrektorów. Można przypuszczać, że miała ona służyć uzgadnianiu tematyki badawczej i koordynacji przedsięwzięć podejmowanych przez usamodzielnione — ale pokrewne! — instytuty; praktyka bardzo jednak daleko odeszła od teorii i dziś... Ale o tym za chwilę. Teraz istbtne jest stwierdzenie, że wiosną 1968 roku to kolegium dyrektorów zaproponowało... dalszy rozłam instytutów. A więc podział finansów, służb transportu itd. Egzekutywa POP odpowiedziała wnioskiem krańcowo przeciwnym: zaproponowała pełną integrację. Egzekutywa wyliczyła m. in. o ile etatów musi wzrosnąć administracja, jeśli nastąpiłby podział i sprawa automatycznie niejako upadła. Upadł jednak i kontrwniosek. Co prawda, pod naciskiem organizacji partyjnej w programie rozwoju instytutów podkreślono potrzebę koordynacji prac badawczych wspólnego rozwiązywania proi blemów interesujących wszystkie instytuty, ale też na tym ustaleniu wszystko się właściwie skończyło. Sytuacja zmieniła się po IV Plenum KC. Egzekutywa powołała natychmiast społeczny „zespół do spraw rozpatrzenia integracji instytutów", a po zakończeniu jego prac zaprosiła na swoje posiedzenie kolektyw kierowniczy - wszystkich czterech instytutów. Korzyść z „pionu" Dyskusja była Burzliwa. U- praszczając powiedzieć można, że trzy instytuty (Cukrowniczy, Mięsny i Tłuszczowy) gwałtownie protestują przeciwko integracji. A jeśli już integracja — to „pionowa”, a więc takie połączenie instytutów ze swoim przemysłem (branżą), by dało ono pełny cykl rozwojowy (badawczy). IV Plenum — mówili zwolennicy tej koncepcji — dało jednoznaczną wskazówkę; integracja musi iść w takim kierunku, który zapewni pełne cykle rozwojowe, a to znaczy — tylko w kierunku pionowym. Podstawową jednostką organizacyjną przemysłu jest branża, wzorcową strukturą organizacyjną musi więc być instytut branżowy. Jesteśmy instytutami nastawionymi na prace stosowane, na udzielanie bezpośredniej pomocy przemysłowi, decydować więc musi to, co leży w interesie obsługiwanego przez nas przemysłu, a jego zdanie jest tutaj jednoznaczne; przemysł jest za wyodrębnionymi, branżowymi instytutami. Argumentacja zwolenników „pionu” jest prosta. Korzyści z „poziomu“ Zwolennicy „integracji poziomej” posługują się bardziej skomplikowanym tokiem rozumowania. Więc — po pierwsze — ustosunkowują się do argumentów „pionu”: że Jedno drugiemu wcale nie przeszkadza. Prószę bardzo, utwórzmy te tak potrzebne zakłady doświadczalne branżowo (dla dokonywania wstępnych prac Nikt nie chce wdrożeniowych). uniwersalnych zakładów technologicznych, bo byłby to nonsens. Muszą być branżowe. I dalej w dół — do przemysłu, proszę bardzo, i branżowe, i w „pionie”. Ale — po drugie — jeśli na takim „pionie” poprzestaniemy zanikną zupełnie badania podto stawowe. Już dziś przecież pod naciskiem przemysłu, dla którego najważniejsza jest bieżąca produkcja, kolosalna większość wysiłku naukowego instytutów kierowana jest na prace odtworzeniowe, czy adaptacyjne. W ten sposób zawsze będziemy w tyle za światową myślą techniczną. przecież, jak nieliczne niesteA ty, ale na szczęście dziś jeszcze występujące opracowania dowodzą, że stać nas na całkowicie własne nowe metody, wyprzedzając świat. Przykładem choćby — słynny już „dym wędzarniczy”. Perspektywa jest przecież taka, że te prace odtwórcze, adaptacyjne, a przede wszystkim kontrolno-badawcze, pochłaniające dziś wiele naszego wysiłku, przejmować będą zakładowe zaplecza badawcze. Na nas ciąży obowiązek oryginalnego wysiłku naukowego. Tego właśnie żąda od nas przede wszystkim uchwała IV Plenum. A więc „poziom“. Pozwoli uniknąć powiększania administracji, ale już nawet o to mniejsza, bo chodzi tu tylko o dziesiątki tysięcy złotych. Wspólny — jeden — instytut oszczędzi jednak setki tysięcy złotych, gdyż pozwoli np. na gromadzenie aparatury unikalnej, zbyt drogiej dla jednego instytutu. A rzecz idzie jeszcze o miliony złotych, gdyż pełna integracja pozwoli wreszcie na wspólne rozwiązywanie identycznych problemów. Z wielu przykładów: problem wody i ścieków to problem wspólny dla wszystkich branż. Po co każdy na własną rękę ma się z tym biedzić? A tak się dziś właśnie dzieje. Ustalone przy likwidacji Głównego Instytutu zasady konsultacji wyglądają tak, że# tajemnice biurek dwóch pokrewnych komórek i zespołów badawczych dwu różnych instytutów strzeżone są jak tajemnica państwowa. A przecież takich wspólnych tematów jest wiecej. Kto to zbada? Oczywiście, wiele jest problemów odrębnych. Wygrać jednali można to co wspólne a tych wspólnych tematów jest wystarczająco dużo, by o integrację zabiegać. Egzekutywa wysuwa także kompromisowe propozycje: a może nie wszystkie instytuty łączyć, może tylko cukrowniczy z fermentacyjnym, a mięsny z tłuszczowym? Ta ostatnia propozycja nie wypływa chyba jeszcze z głębokiego przekonania. To raczej kapitulacja, jako że opory przeciwko strukturze „poziomej”, mimo dyskusji nie słabną. Wypowiedź przedstawiciela Ministerstwa Przemyślu Spożywczego i Skupu zniechęca zresztą do dalszej, merytorycznej dyskusji. W świetle jego wystąpienia te wszystkie problemy wydają się małe, nieważne, nieistotne. To mikroproblemy, gdy tymczasem resort ma problemy, przez bardzo duże „P“ pisane... Posiedzenie kończy się jednak postanowieniem niespodziewanym: trzeba powołać jakąś grupę specjalistów, bezstronnych (może z SGPiS), która wszystko dokładnie zanalizuje, rozpatrzy, wyliczy. Tylko kto taki zespół powoła, kto laki zespół zorganizuje, zleci mu pracę i za nią zapłaci; dyrekcja któregoś z instytutów, resort? Wiadomo tylko, że nie zrobi tego organizacja partyjna, bo nie ma żadnych możliwości finansowych, a chyba i kompetencji Od postawienia pierwszego wniosku o integracji minęły dwa lata. Wygląda na to, że „znjäw będzie spokój”... Czy można się jednak z tym godzić’ ZYGMUNT MARCINCZAK Przed Europejską Konferencją UNESCO ministrów nauki i techniki prof, dr IGNACY MAŁECKI ___ dyrektor Departamentu Polityki Naukowej i Rozwoju Nauk Podstawowych UNESCO POTKANIE na wysokim szczeblu przedsta- L/ wicieli rządów w skali świata czy regionu, to prawie zawsze ważne wydarzenia polityczne. Po to jednak żeby z kilkudniowych obrad i zazwyczaj krótkich przemówień wynikły konkretne wnioski, potrzebna jest długa, żmudna praca przygotowawcza. W tej fazie znajdujemy się właśnie obecnie przed Europejską Konferencją Ministrów Nauki i Techniki, nazwaną w skrócie MINESPOL (Ministers of Science Policy), która organizowana przez UNESCO odbędzie się w czerwcu br. w Paryżu. Decyzję o zwołaniu Konferencji powzięta Konferencja Generalna UNESCO w listopadzie 1968 r. Wkrótce potem zaczęły się prace przygotowawcze polegające przede wszystkim na zebraniu przez kraje członkowskie danych o swojej własnej działalności naukowej technicznej, ułożonych wedle wspólnego schematu przygotowanego przez Sckretarial UNESCO. Te poszczególne monografie złożone w jedną całość stanowić będą podstawowy dokument Konferencji dający po raz pierwszy w historii stosunków międzynarodowych syntetyczny obraz potencjału naukowego krajów europejskich. wszystkich Zwięzłe kolumny liczb charakteryzujące rozwój kadry naukowej technicznej, proces zdobywania stopni naukowych, specyfikę badań prowadzonych w uniwersytetach, instytutach typu akademickiego i przemysłowego, dalej dynamikę wzrostu wydatków na badania naukowe i ich strukturę — będą na pewno dla ludzi kierujących w swoich krajach nauka i techniką pasjonującą lekturą, pobudzającą do przemyśleń praktycznych wniosków. Ta strona informacyjna została zamknięta w dokumentach przygotowawczych. Na samej Konferencji dyskusja dotyczyć będzie nie wymiany informacji we własnych krajach, lecz oświetlenia problemów o kluczowym znaczeniu dla rozwoju badań naukowych i technicznych dla większości krajów. Główny nacisk położono na zagadnienia, w których można przewidywać w przyszłości owocną współpracę międzynarodową. Sformułowanie problemów mających być przedmiotem Konferencji nie było sprawą łatwą. W kwietniu 1968 roku odbyło się w Bukareszcie zebranie przygotowawcze, na którym ustalono tematykę obrad. Następnym etapem było przygotowanie dokumentów roboczych mających stanowić podstawę do dyskusji. Dokumenty te zostały w ogólnych zarysach przygotowane przez grupy robocze, w których udział brali wybitni naukowcy i technicy z kilkunastu krajów europejskich; ostateczną redakcją tych dokumentów zajął się Sekretariat UNESCO. Trzeba podkreślić, że Polska od samego początku bierze aktywny udział w przygotowaniach do Konferencji, poczynając od uczestnictwa w redakcji rezolucji UNESCO z 1966 r. poprzez zebranie bukareszteńskie i duży wkład w pracę grup roboczych. Ostatecznie tematyka obrad Konferencji została podzielona na cztery grupy: a) Rola inżyniera 1 naukowca w rozwoju społeczno-gospodarczym kraju i wynikające stąd metody oceny zapotrzebowania na kadry naukowo-techniczne. Inaczej mówiąc chodzi tu o zasadniczy problem harmonizacji ilościowej i jakościowej procesu szkolenia na wyższych uczelniach z potrzebami gospodarki narodowej i nauki. b) Badania naukowe i techniczne jako czynnik rozwoju społeczno-gospodarczego i wynikające stąd metody polityki naukowej. Dotyczy to zarówno oceny optymalnych wysokości nakładów na badania, jak i metod ustalania tych dziedzin prac badawczych, które powinny być traktowane jako priorytetowe. Oczywiście każdym kraju hierarehia ważw ności problemów badawczych jest inna, niemniej istnieją tu pewne prawidłowości pozwalające na pożyteczną wymianę doświadczeń w skali międzynarodowej. Wiąże się z tym bezpośrednio sprawa oceny efektywności badań naukowych, której w trakcie przygotowań do Konferencji poświęcono wiele uwagic) Postanowiono, że Konferencja zajmie się oddzielnie miejscem i znaczeniem badań podstawowych w całości polityki naukowej kraju. W ostat« nim dziesięcioleciu znaczeniu badań podstawowych dla gospodarki narodowej niewątpliwie ogromnie wzrosło. Pozostają jednak otwarte w skali światowej problemy rangi badań poznawczych, polityki rozdziału środków na różne dziedziny tych badań, powiązania procesu badawczego i dydaktycznego na wyższych uczelniach. Zagadnienia swój wyraz w tym te znajdą punkcie porządku dziennego, d) nalizą Konferencja zajmie się aefektywności europejskiej współpracy naukowej rozpatrzy drogi idące w kiei runku rozwinięcia tej współpracy, łącznie z możliwością podjęcia wspólnych międzynarodowych programów badawczych. W obradach obok przedstawicieli 32 państw europejskich będących członkami UNESCO uczestniczyć będzie w charakterze obserwatorów szereg organizacji międzynarodowych działających na terenie Europy. Między innymi udział w nich weźmie Europejska Komisja Gospodarcza ONZ, która posiada poważny dorobek w zakresie międzynarodowej współpracy gospodarczej i technicznej. Jej przedstawiciele oświetlą sposób miarodajny gospodarw cze i techniczno-produkcyjne aspekty w wykorzystywaniu badań naukowych. Z drugiej strony Międzynarodowa Rada Unii Naukowych (ICSU) reprezentować będzie punkt widzenia czternastu międzynarodowych Unii Naukowych działających na polu nauk podstawowych. W ten sposób zapewnione zostanie kompleksowe spojrzenie na cały „łańcuch“ pracy naukowej do jej pełnego wykorzystania dla potrzeb praktyki. Dziełem UNESCO było podjęcie inicjatywy zwołania Konferencji i wykonanie prac przygotowawczych. Ministrowie państw europejskich czasie dyskusji i formułowaw nia wniosków zdecydują jaki jest możliwy i pożyteczny zakres współpracy europejskiej w dziedzinie nauki i jakie konkretne kroki będą mogły być podjęte dla kontynuacji prac MINESPOL'u. Po plenum KW PZPB w Białymstoku A porządku dziennym obrad plenarnego posiedzenia KW PZPR w Białymstoku znalazł się tylko jeden punkt: zadania i kierunki rozwoju kółek rolniczych. Podjęcie tego tematu uzasadniają dynamicznie rosnące zadania białostockiego rolnictwa. Ponad 91 procent użytków rolnych znajduje się we władaniu gospodarstw chłopskich. One więc decydować będą o tym, w jakim stopniu i z jakimi efektami zostaną wykonane ambitne zamierzenia rolnictwa. Ważne funkcje w realizacji tych zadań przypadają kółkom rolniczym. Plenum dokonało oceny dotychczasowej pracy oraz wytyczyło kierunki ich rozwoju, określiło zadania instancji i organizacji partyjnych. N Nieustannie rozwijana działalność organizacji chłopskiej przynosi z każdym rokiem lepsze, bardziej wymierne rezultaty. Kółka rolnicze działają w 82 procentach sołectw, zrzeszają 44 procent gospodarstw. Wartość majątku społecznego wzrosła do 1 miliarda 180 milionów zł, a liczba zestawów traktorowo-maszynowycb do 3.766 sztuk, w tym 1500 skoncentrowano w Międzykółkowych Bazach Maszynowych. Wartość usług w ro^tf ubiegłym przekroczyła 400/milionów złotych. Kółka zagi^ spodarowały ok. 3.300 hlektarów gruntów PFZ, prowatjziły aktywną działalność gospoopif czą i oświatową. / Działalność kółek rolniczych przyczyniła się w dużym stopniu do przełamania konserwatyzmu i przestarzałych metod gospodarowania. W dyskusji powtarzała się często opinia o radykalnej zmianie mentalności rolników białostockich. Widocznym tego efektem jest dynamiczny wzrost zużycia nawozów sztucznych, wyższe plony zbóż i lepsza gospodarka na łąkach. Postęp ten obrazuje najlepiej przykład Sejn — jednego z najbardziej ongiś zacofanych powiatów w województwie. O gruntownych przemianach w rolnictwie powiatu sejneńskiego mówił na pIenum_tow. Ja<a Ostrowa sekretarz~PZKRi Zupełnie niedawno pracownicy GS, służby rolnej, działacze kółek rolniczych chodzili od chaty do chaty, przekonywali — kupujcie nawozy, wapnujcie polp. stosujcie nowe odmiany, budujcie silosy. Dziś mamy sytuację odwrotną. Coraz trudniej zaspokoić rozbudzony głód nowoczesności i wiedzy Przyniosło to konkretne rezultaty Przed trzema laty ponad 30 procent rolników powiatu siało z płachty. Dziś 500 siewników kółkowych wykonuje 95 proc. siewu. Piony czterech zbóż w 1964 r. wyniosły średnio 8,7 q z hektara, zużycie nawozów — 32 kg. W ubiegłym, trudnym roku rolnicy powiatu zebrali 19,7 q zbóż. Problemem numer jeden jest już nie rozprowadzanie nawozów, lecz brak siewników nawozowych. Jednak nie na tych bezspornych osiągnięciach koncentrowała się uwaga plenum. W większości wystąpień, a także podjętej uchwale najmocniej wyeksponowano słabe ogniwa działalności, wychodząc z założenia, że postawienie trafnej diagnozy jest podstawowym warunkiem uzdrowienia. A słabości nie brak. Na plan pierwszy wysuwa się wciąż zbyt mały udział kółek rolniczych w intensyfikacji produkcji rolnej. Chodzi/zarówno o propagowanie nowoczesnych metod gospodaimva^ nia, jak i uczestnictwo w Doprowadzaniu nawozów sztucznych, upowszechnianiu /nowych odmian zbóż. Zbyt mały jest także wkład kółek w popularyzowanie nowoczesnej agroWchniki, ulepszania gospodarki na użytkach zielonych. Wszystkich niedostatków nie można zapisać wyłącznie na konto kóiek. Przeprowadzona przez organizacje i instancje partyjne analiza wykazała, że wielu agronomów i zootechników wyciągnęło mylne wnioski z reorganizacji służby rolnej i podporządkowania jej radom gromadzkim. Zajęli się pojedynczymi gospodarstwami rolnymi, rozluźnili związki z kółkami rolniczymi i kółkami gospodyń wiejskich, zapominając o tym, że realizacja programu rozwoju produkcji jest jak najściślej zespolona z działalnością chłopskiej organizacji. O potrzebie zainteresowania służby rolnej pracą kółek mówiło wielu dyskutantów. Konieczność doskonalenia współpracy jest oczywista. Na postępie mechanizacji rolnictwa, nie tylko w województwie białostockim, zaciążył wąski asortyment maszyn towarzyszących, pogłębiany dodatkowo schematycznym ich doborem. Do wyjątków należy przystosowanie zestawu maszyn do specyfiki i struktury ^-produkcyjnej terenu. Mówi! o tym m. in. sekretarz rolny KP i PZPR w Bielsku—Podlaskim. Mikołaj Hursa. Na czoło zadań \MBM wysuwa się w tym powiecie pielęgnacja upraw i sprzęt plonów na użytkach zielonych. Niestety, MBM nie dysponują żadnymi maszynami do tych celów, nie posiadają też dostatecznej ilości sprzętu do wysiewu nawozów. Oprócz lepszego uzbrojenie w szerszy asortyment maszyn wiele jeszcze trzeba dokonać, by podnieść poziom usług świadczonych przez MBM. Niezbędne jest osiągnięcie stabilizacji kadry traktorzystów i mechanizatorów, stopniowe przechodzenie na kompleksowe usługi drogą zawierania rocznych umów z rolnikami, wydatne zwiększenie udziału rad użytkowników w organizowaniu usług. Chodzi przede wszystkim c przezwyciężenie narastającej tendencji do wzrostu usług transportowych, kosztem robót Polowych. Społeczna konieczność i ranga usług rolniczych nierzadko przesłonięte zostały interesem MBM, jako przedsiębiorstwa, które najłatwiejszą drogą dąży do osiągnięcia korzystnego dla siebie efektu. Sprzyja temu zarówno trudna sytuacja w transporcie, jak i szansa osiągnięcia wyższych zarobków traktorzystów i pomnażania dochodów MBM Preferowanie usług transportowych ułatwia także przestarzały regulamin pracy oraz wadliwy rozliczeń. system statystyki I Wręcz rozbrajające zabrzmiała wypowiedź jednego z kierowników MBM, Władysława Bogdanowskiego. — Jak się tak dobrze przyjrzeć to cała nasza dokumentacja jest dość abstrakcyjna. W gruncie rzeczy wszystko można „wyplanować", wskaźniki „podciągnąć”, części „rozgospodarować", „przystosować”. Nie ma paliwo np. żadnej skutecznej kontroli w momencie przekazywania ciągnika do remontu. Sam szef POM nie może stwierdzić, co faktycznie się zepsuło, a co zostało wyremontowane. Z wszechstronnej I krytycznej analizy pracy kóiek rolniczych powstał konstruktywny program działania w roku bieżącym i w najbliższej pięciolatce. Zakłada on rozszerzenie i pracy kóiek na wszystkie wsie gospodarstwa chłopskie, wzmocnienie szeregów organizacji dopływem nowych członków spośród najlepszych rolników i młodzieży. Ściślejszą współpracę z radami narodowymi, służbą rolną i przedsiębiorstwami mechanizacji rolnictwa. Zdecydowane zwiększenie udziału kółek rolniczych w propagowaniu postępowych metod gospodarowania, w intensyfikowaniu rolnictwa. Program ustala zadania organizacji i instancji partyjnych. W ogniwach białostockiej organizacji chłopskiej działa bezpośrednio blisko cztery tysiące członków partii. Do podstawowych obowiązków członków partii i ZSL należy inspirowanie i kierowanie pracą kółek rolniczych» oddziaływanie na wieś aktywną postawą i dobrym przykładem. Wiejskie organizacje partyjne nie mogą pozostać obojętne wobec faktu, że dwa tysiące partyjnych rolników nie należy do kółek rolniczych. Organizacja i instancje partyjne zapewnić powinny pełne wykonanie uchwały plenum, a zwłaszcza tej części, która stwierdza: „każda działalność w zakresie doskonalenia i podnoszenia produkcji rolnej powinna być prowadzona w oparciu o kółka rolnicze”. Takie sformułowanie zadar partii świadczy najwymowniej o wysokiej randze kółek rolniczych w pracy nad rozwojem wsi i rolnictwa białostockiego. Z. JAGIELSKI Kotkom zaleca się ruch 3 Dla naszego zdrowia ÄnlfbioEyki Z tą fabryką łączy nas wiele. Niejednego z nas właściwie wszystko—to znaczy życie. Leki, jakie produkują Tarchomińskie Zakłady Farmaceutyczne należą bowiem do najnowocześniejszych i najintensywniejszych środków terapeutycznych, bez których nie ma dziś medycyny. Antybiotyki — to życie. Fabryka leków w Tarchominie produkuje prawie wszystkie antybiotyki. Ale nie tylko one są tu ważną pozycią w produkcji. Nie mniej ważne są leki hormonalne, czy psychotropowe. Z Tarchomina wychodzi w świat 200 różnorodnych leków. W świat? Dosłownie tak. Tarchomińskie Zakłady Farmaceutyczne „Polfa” wytwarzają lekarstwa wartości 3 mld zl rocznie (w cenach zbytu). Prawie połowę, gdyż 49 proc. tej produkcji, sprzedają na rynkach światowych. Odbiorcami tarchomińskich leków są w kolejności: Związek Radziecki, Szwajcaria, Stany Zjednoczone, Włochy, Dania, Indie, parę innych krajów. W roku bieżącym produkcja eksportowa pozwoli uz.yskać 62 min zł dewizowych. Rozmiary produkcji eksportowej TZF sa z każdym rokiem wyższe (w r. 1965 wartość eksportu osiągnęła ok. 40 min zł dewizowych). Wzrasta również tzw. opłacalność eksportu. Wartn wiedzieć, iż niełatwo o takie osiągnięcia. Konkurencja na światowym rvnku farmaceutycznym jest bardzo silna. Zakłady tarchomińskie dotychczas rozbudowywały się, niemniej jednak głównymi warunkami doskonalenia produkcji i obniżania iei kosztów nie były — i nadal nie będą — nakłady inwestycyjne. Efekty pracy płyną przede wszystkim z podwyższania wydajności pracy oraz intensyfikacji procesów technologicznych. Tak no. z jednostki objętości aparatury uzyskuje sis z każdym rokiem więcej erytromycyny, tetracykliny czy innego antybiotyku. W ciągu ostatniego dziesięciolecia uzyskano w ten sposób kilkakrotny wzrost produkcji każdego z antybiotyków. Dotyczy to również innych leków. Wszystko to jest możliwe do osiągnięcia głównie dzięki rozbudowie fabrycznego zaplecza naukowo-badawczego. Niedawno zaplecze to powiększyło się o nowy budynek oraz doskonalszą, bardziej precyzyjną i wydajną aparaturę. Wymieńmy choćby tzw. autoanalizator. Jest to aparat do przeprowadzania analiz, oznaczeń różnych substancji. W ciągu godziny wykonuje on 20 oznaczeń. podczas gdy laborantka może wykonać — mniej przy tym dokładnie — najwyżej 4. Dodajmy że jedna laborantka jest w stanie obsłużyć dwa samoanalizatory. Na rozwój zaplecza naukowo-badawczego przeznacza się rocznie 12 min zł. Do tej części fabryki kieruje sie również nowych pracowników, oczywiście fachowych. W całym zakładzie natomiast zatrudnienie wzrasta w minimalnym tempie. Jakie plany na najbliższą przyszłość? — pytamy na zakończenie wizyty. Dyrektor do spraw produkcji, Andrzej Żupański, wymienia nowe leki: jeszcze w tym roku wyprodukowana zostanie bardzo potrzebna lecznictwu penicylina tyczna w kapsułkach. Będzie ona nosić nazwę „Syntarpen”. W nadchodzącym nowym planie pięcioletnim wyprodukowany zostanie nowy, o bardzo szerokim działaniu, antybiotyk „Kolistyna”. Wkrótce zakłady wypuszczą na rynek lek uspokajający, z tzw. grupy diazepinów. Będzie to odpowiednik importowanego „Valium”. Inny lek — „Oxazepan” — będzie odpowiednikiem „Seraxu”. To oczywiście niektóre nowości. Rozszerza się też formy specyfików. Kilka z nich otrzymało formę aerozolu (w rozpylaczu) W roku 1975 produkcja TZF będzie wyższa od tegorocznej o 54 procent. . Tekst K. KOSTRZEWA Zdjęcia A. MARCZAK Kontrola fiolek z antybiotykami Nowe formy leków — tzw. aerozole — robią karierę na całym świecie.