Trybuna Ludu, sierpień 1970 (XXII/212-242)
1970-08-08 / nr. 219
SOBOTA, 8 SIERPNIA 1970 IL — NR »1» Nowe osiedla Elbląga Elbląg należy do miast, które rozbudowują się intensywnie. W latach 1966——70 w mieście przybyło 10 tys. izb mieszkalnych. Wykonawcą robót budowlanych jest głównie Elbląskie Przedsiębiorstwo Budowlane obsługujące także powiat Sztum. Na zdjęciu górnym: fragment nowego elbląskiego osiedla „Nowowiejska”. Na zdjęciu dolnym: nowy gmach spółdzielczego domu handlowego o nazwie, która dla mieszkańców Elbląga jest absolutnie zrozumiała. Ich miasto, zniszczone bardzo, odrodziło się ze zgliszcz wojennych. Fot. A. NOWOSIELSKI M B WODNE PROBLEMY A jednak niedobór ANATOL RYSZCZUK "AK tu pisać o braku wody, kiedy lało ostatnio, jak ! Polska długa i szeroka. Aż nadto kłopotów z wodq 19 mieliśmy i podczas wiosenych roztopów. A jednak wody jest za mało. Spora jej część zbyt szybko i bezproduktywnie spływa do morza. Wystarczy, że przyjdzie rok bardziej suchy, a wyłania się problem. Oto rok ubiegły. Pobór wody iw gospodarce komunalnej spadł 0 20 proc. poniżej przeciętnego poziomu. 71 miast dotkliwie odczuło ten spadek, a w niektórych miastach śląskich sytuacja wyglądała niemal katastrofalnie — pobór wody zmniejszył się o 60 procent. Wprowadzono ograniczenia, tu 1 ówdzie trzeba było reaktywować woziwodę. Brakowało wody rolnictwu, co natychmiast odbiło się na plonach roślin. Jedynie przemysł dawał sobie rade. dysponując na ogół studniami głębinowymi i pewnymi rezerwami wody. Kie tylko Solina i Rożnów Gdy mowa o gospodarce wodnej — myśli się przede wszystkim o dużych inwestycjach, wielkich zbiornikach retencyjnych w rodzaju Soliny czy Rożnowa. zakrojonych na szeroka skale melioracjach, regulacji rzek. W perspektywie najpewniejsza to droga zapewnienia gospodarce wody. Ogromnie jednak kosztowna, inwestycje te bo wiem wymagają bardzo dużych nakładów. Na taki rozmach nie stać nawet krajów znacznie od nas bogatszych. Nie czekając na wielkie zbiorniki, można jednak poprawić sytuacje. O (tzw. malej retencji mówi sie głośniej od roku. Sa to urzadzenia, często drobne i niezbyt kosztowne, umożliwia ia-e zmagazvnowanie bardzo poważ, nej ilości wody na potrzeby posDodarki komunalnei, rolni, etwa, przemysłu. Dobra jest Solina, ale dobre i setki, tysiące małych zbiorniczków. W sierpniu ubiegłego roku powołano specialnq komisie międzyresortowa do opracowa. nia programu odbudowy i rozbudowy małej retencji wód powierzchniowych w kraju. Każde woiewództwo miało również opracować olany gromadzenia wody na potrzeby rolnictwa i leśnictwa, eosooriarki komunalnej, przemysłu. Zgodnie z założeniami w 1375 r. w różnych małych zbiornikach powinno sie zmagazynować dodatkowo około 360 min metrów sześciennych wody i dn roku 1980 około 500 min metrów. Młyny I zastawki Kiedyś było dużo młynów wodnveh rw rzekach. Teraz Jest >ch mniej i coraz częściej TEWzechodza na naoed elektryczny. Siła rzeczv spadło zainteresowanie sprawnością działania zastawek, iazów. coraz rzadziej konserwuie sie te proste urządzenia Nikogo nie trzeba przekonywać że odbija sie to na stanie korvt rzek, na zasobach wodv dla potrzeb rolnictwa Stała konserwacja urządzeń przy młynach rozwiazuie w wielu mieiscowościacb problem niedoboru wody. Naturalnym magazynem wód sa jeziora i stawy. Zwierciadło wodv w ieziorach wyraźnie sie iednak ostatnio obniżyło. Czy można ten oroce^ zahamować? Można nie tvlko zahamować. ale nawet podnieść zwierciadło wodv. Niemal z każdego jeziora wypływa jakaś rzeczka. Wystarczy sporządzić prostą zwykłą zastawką przy odpływie tych rzeczek i regulować przepływ wody. Można podwyższyć groble, obwałowania stawów — także rybnych, co karąiom nie przeszkadza — a w magazynowaniu większej ilości wody niezmiernie pomaga. Nie od rzeczy będzie tu wspomnieć o możliwościach dodatkowego magazynowania wody w małych zbiorniczkach na rzekach, w wyrobiskach po eksploatacji żwiru czy torfu, basenach sadzawkach. przeciwpożarowych, Bez ogromnych nakładów. Zasoby dla wodociągów miejskich można zwiększyć nie tylko przez nowe inwestycje, ale również przez bliższe współdziałanie z przemysłem. Wiele zakładów przemysłowych ma nie obudowane studnie głębinowe — ujęcia robione na „zapas". Poza tym wykorzystanie wody w przemyśle znacznie się waha — od dużego do prawie żadnego w określonych godzinach. Chodzi zatem o prozumienie się miejskiej gospodarki komunalnej z takimi zakładami, stworzenie z oddzielnych instalacji wodnych naczyń połączonych. 1300 małych zbiorników Plśny. opracowane przez województwa, przewidują zbudowanie w nadchodzącym pięcioleciu około 1300 różnego rodzaju zbiorników wodnych, głównie na potrzeby rolnictwa Koszt całego przedsięwzięcia wyniesie około 1,2 miliarda zł, z czego większość stanowić mają własne środki województw, przeznaczane na gospodarkę wodna. Program ten już się realizuje. Powołano do życia społeczne komitety budowy urządzeń. Właśnie czynami społecznymi można zrobić więcej, niż to dotychczas plany wojewódzkie zakładaja- Niezwykle istotny jest bowiem problem wody i dla rolników, i dla mieszkańców miast. W roku bieżącym ma przybyć koło 220 zbiorników przeciwpożarowych. Dzięki zastawkom, zbiornikom wyrównawczym zasoby wody w rzekach powinny się zwiększyć o 17 min metrów sześciennych, w jeziorach i stawach — o 18 min metrów. Miasta wzbogaca sie o 57 min metrów wody, przemysł — o 17 min. Takie sa ogólne założenia. Szczegółowe zamierzenia opracowano w każdym województwie. Od icb sprawnej realizacji zależeć będzie poprawa bilansu wodnego. & fit.? BtSi&Sffisml KATOWICE Ii rok muzeum w zamku pszczyńskim Już 20 miesięcy trwają prace nad rozbudową i modernizacją jednego z największych w Polsce muzeów wnętrz nych w zabytkowym historyczzamku pszczyńskim. Równolegle prowadzi się tu gruntowną renowację całego otoczenia zamku, łącznie z odbudową — zdewastowanego podczas II wojny światowej — zabytkowego drzewostanu parku pszczyńskiego. Ponowne otwarcie bram muzealnego zamku w Pszczynie, ale już w odnowionej szacie — jak informuje „Trybuna Robotnicza” — nastąpi w lipcu przyszłego roku. Pomyślnie rozwija się również sprawa adaptacji dla potrzeb muzealnictwa zabytkowego budynku z 1702 rokit' przeznaczonego na urządzenie w nim muzeum regionalnego i pamiątek z powstań śląskich na ziemi pszczyńskiej. Budynek ten, sąsiadujący zamkiem, był w XVIII wieku z siedziba wójtów pszcrvnskich Na parterze byłego wójtostwa zamierza sie urządzić dwie ekspozvoje: historii Pszczyny od czasów najdawniejszych do okresu I Powstania Śląskiego i dział archeologii regionalnej. W części zrekonstruowanego noddasza wójtówki urządzony bedzie dział etnografii regionu, ze szczególnym wyeksponowaniem bogatego folkloru oszczyuian. Historyczna siedziba wójtów pszczyńskich będzie udostepnioma turystom za trzy — cztery lata. don-aro (z) WROCŁAW Czy Prasfew'an?e otaczali kultem krowy? Nie spotykanego w dziejach polskiej iueneoiugui ouüryu:a dokonano we wsi Gliniany powiecie wołowskim. Jak dow nosi „Słowo Polskie” —- podczas urządzania gromadzkiej żwi* równi natrafiono na liczne gli* niane skorupy. Przybyła na miejsce ekipa pod kierunkiem wojewódzkiego konserwatora zabytków archeologicznych mgr. Tadeusza Kaletyna podjęła niezwłocznie prace badawcze. Okazało się, że na tym terenie przed 2 700 laty istniało rozleg* łe cmentarzysko z okresu kultury łużyckiej. Na przebadanym dotychczas obszarze ok. 3 arów, natrafiono na ponad ICO tudzkieb grobów ciałopalnych, w których znaleziono liczne naczynia ceramiczne, kamieniami i przykryte otoczone brukiem’ kamiennym. Odkryto także podobnie uformowanych pięć pochówków zwierzęcy oh. Zaproszony w charakterze konsultanta kierownik Katedry A* natomii Porównawczej Zwierząt W SR doc. Piotr Wyrost stwierdził, że są to szkielety trzech krów i dwóch cieląt. Przed pochowaniem, jedną z krów rytualnie poćwiartowano. Groby zwierzęce, również otoczone kamieniami, zawierają naczynia ceramiczne i ulokowane są między grobami ludzkimi. Odkrycie to startowi dla archeologów olbrzymią zagałdkę. Nigdy bowiem dotąd w Polsce nie natrafiono na cmentarzysku z epoki brązu na groby zwierząt hodowlanych. Odkrycie wołowskie pozwala wysnuć przypuszczenie, że Prasłowianie żywili kult dla krów. Ostatnią rewelacją archeologiczną jest odkrycie glinianej figurki mężczyzny, zabytku nie spotykanego dotychczas na żadnym z wykopalisk kultury łużyckiej na obszarze prasłowiańskim. Figurkę odkryto w grobie dojrzałego osobnika i miała ona prawdopodobnie pełnić funkcję magiczno-kulturową. (z) TRYBUNA LUDU 3 Z CELSNA KULIK obrazka, malowanego czarnq farbq patrzy smutna twarz młodego mężczyzny. Opuszczone w dół kqciki ust, sprawiajq wrażenie hamowanego płaczu. Autor obrazka, chyba w obawie, że wyraz twarzy mężczyzny może nie być dość czytelny dla odbiorcy, wypisał wyraźnie drukowanymi literami: smutny człowiek. Oglądam obraz, wiszący wśród innych na ścianie korytarza w Poradni Zdrowia Psychicznego dla Młodzieży. Te obrazki malowane przez młodych pacjentów poradni, mówią o nich samych bardzo dużo. Trzeba tylko umieć w nich czytać — W jak głębokiej depresji psychicznej był autor tego obrazka — słyszę komentarz psychologa poradni, pani Danuty Sniatkowskiej W korytarzu pusto. przewinęło się niewielu Dziś pacjentów — W okresie wakacji młodzież się odpręża, a zaburzenia nerwicowe maleją. Stąd jest to dla nas sezon ogórkowy — tłumaczy kierownik poradni. doktor Aniela Piekarska — tę niecodzienną tutaj mała frekwencję. Trudna młodzież Pod opieką poradni w Warszawie jest około 800 młodych ludzi od 14 do 18 roku życia. Więcej poradnia nie potrafi w istniejących granicach obsłużyć. Analogiczne poradnie są w Krakowie i Gdańsku, a ponadto młodzież z zaburzeniami nerwicowymi może się leczyć w innych placówkach służby zdrowia. Na oko wiadomo, że młodzieży z kłopotami, wynikłymi z nerwic jest o wiele więcej, niż notują to statystyki -lekarskie. Siedzimy w przytulnie urządzonym gabinecie, który nie przypomina stereotypu lekarskiego. Tylko stetoskop na biurku i pudełko z jakimś przyrządem wskäzuje, że tutaj przyjmuje się pacjentów. Atmosfera sprzyja odprężeniu, w takich warunkach chętnie rozmawia się szczerze, a przecież o to chodzi. Słucham kilku banalnych, w gruncie rzeczy, historii tragedii młodzieńczych, które u delikwenta powodują trudności w dostosowaniu się do środowiska, czasem nadmiernie agresywną postawę, czasem prowadza wręcz na tory przestępcze. Tak, tak, wśród wielu młodocianych przestępców, w tle ich działania są zaburzenia nerwicowe. Z Frankiem trudno było wytrzymać. Nie uczył się, chuliganił. W domu — nie do zniesienia, ucieka! ze szkoły i wiązał się z grupami podobnych sobie. Agresywny wobec słabszych. Miał już zabazgraną hipotekę: powtarzał VI klasę, miał pięć dwój. Notowany przez milicję za wybryki chuligańskie. Do poradni przyprowadziła go zrozpaczona matka. Szkoda, że nie I wpadł na ten pomysł nikt ze szkoły, nikt z wychowawców, i Pierwszym wrażeniem chłopj ca, po badaniu w poradni jego poziomu inteligencji, było 'zdziwienie. Pow:' 'ziano mu, i że jest bardzo zd y i powi- I nien się uczyć, li tej pory i słyszał ciągle, że mc z niego | nie będzie, że łobuz, że nieuk i i w ogóle wyrzutek społeczeństwa. Tu po raz pierwszy, ktoś j go zaakceptował. Rozpoczęła i się psychoterapia, połączona ; w pierwszym okresie ze środkami farmakologicznymi. Chodziło o zniwelowanie ogromnego napiębia nerwowego. Po upływie pół roku zmienił się nie do poznania. Chodził regularnie do szkoły, przestał chuliganić, zarzucił demoralizujące kontakty towarzyskie. — Odzyskaliśmy syna — stwierdziła matka, dziękując poradni. Z punktu widzenia społecznego można to zdanie potraktować symbolicznie: odzyskany człowiek. Na czym polega działanie terapeutyczne! To nie magia Zaczyna się od wyszukiwania w młodym pacjencie doorych cech i na nich ouduje się jego psychikę. Sugeruje mu się, że jest w stanie wiele zrobić, ponieważ jego możliwości na to wskazują, ucz> go się wiary w siebie. Tu w poradni okazało się, że wielu kiepskich uczniów z matematyki, ma właśnie w tym kierunku duże zdolności. Poradnia ma w ewidencji students matematyki, który trafił tutaj przed laty, jako pozornj antytalent w tej dziedzinie. Sporo teczek ewidencyjnych ma wypisaną literę „S” — tc pacjenci do zamachach samobójczych. Ci w krańcowym ste nie depresji psychicznej. w poczuciu zupełnego osamotnienia, na tragicznej krawędźbezradności. pomocną dłoń. Tutaj spotykają Ale dlaczego dopiero tutaj? To pierwsze narzucające się pytanie i zaraz refleksja — przecież tutaj nie wszyscy trafiają, a w szkole są wszyscy, Tak dochodzimy do sprawy środowiska Dom i szkoła. neurogennego. Można wiele ciężkich oskarżeń wytoczyć pod adresem domu rodzinnego, ale pamiętajmy, że urodzenie dziecka me daje pa.u na właściwe postume, zgodne z zasadami pedagogiki. Pod adresem domu można kierować życzenia, ale od szkoły można wymagać. Tu są pedagodzy formalnie przygotowani do trudnego procesu kształtowania człowieka. a nie tylko do przekazywania wiadomości, przypisanych programem nauczania. Jakie ma poradnia w tę; dziedzinie zastrzeżenia? — Za dużo stosuje się w szkole negatywnych bodźców wychowawczych. Publiczne wytykanie wad. poniżanie, ciągłe odbieranie nadziei — bo z ciebie i tak nic nie będzie — słowem te wszystkie bodźce, które rodzą bunt, które wyzwalają agresję lub lęk — stwierdza doktor Piekarska. — A przecież można byłoby większą uwagę zwrócić na młodzież o gorszym systemie nerwowym, stwarzać jej możliwości sukcesu, podnosić w oczach kolegów, słowem budować a nie poniżać. Co gorsze, często dom solidaryzuje się ze szkołą, poniewiera ucznia za jego oorażki i wtedy... rośhie nam ilość pacjentów. fi jak było z nami? Nie mogłam się oprzeć pokusie i zadałam obiegowe pytanie. — A przecież myśmy mieli trudniejszą młodość, przecież obecnie młodzież ma wszystko to, czego jej potrzeba. I nie było tyle nerwic.. Doktor Piekarska uśmiechnęła się wyrozumiale, gdy prostowała Po pierwsze, to nieprawda, że nie było nerwic. Nia nazywało się tego w ten sposób, a po drugie, bardzo wiele nerwicowych dzieci trafiało na margines społeczny, a inne do ekskluzywnych internatów. W czasie wojny — nauka była - zakazana, więa uczenie się było zaszczytem; doskonale budowało poczucie mocv Obecnie jest bardzo młodzież szkolna przepracowana: wielu pedagogów zwraca uwagę na fakt, że pracuje ona większą ilość godzin niż robotnik wielkoprzemysłowy. Trudne, konkursowe egzaminy powodują napięcia psychiczne, 'które n;e każdy organizm dobrze znosi. Typowa dla wieku młodzieńczego, niestabilność emocji, zaosu-za sią u osobników podatnych. Oto cały mechanizm. Można go łagodzić, jeżeli się rozumie jego działanie. Współczesna szkoła stworzyła specjalne nauczanie dla dzieci z wadami rozwoju intelektualnego, czyniąc z nich często pożytecznych obywateli. Młodzież nerwicowa rekrutuje’się z dzieci o normalnym rozwoju intelektualnym, a bardzo często wyraźnie uzdolnionych, czy możemy sobie pozwolić na to, by część z nich „spisywać na straty społeczne” ze względu na błędy wychowawcze środowiska? Wiedza psychologiczna i wyczulenie na trudne problemy młodzieży powinny mieć szkole większe prawo obywaw telstwa od statystyki. „Dzisiaj na wielkim morzu się mozolę dokąd los mnie zagnał, a w szkole, w szkole... palus erat non magna” (bagna były niewielkie) — napisał w retrospekcji Tuwim. Wielu z nas, uwikłanych w trudne problemy dorosłego życia l dorosłej odpowiedzialności, z perspektywy lat ocenia te „bagna szkolne” jako niewielkie, ale i w nich może ugrzęznąć człowiek. Trudne, konkursowe egzaminy powodują napięcia psychiczne, które nie każdy orgamzm dobrze znosi. Fot. A. MARCZAK Co mówił Zachód w latach wojny... N IE ma problemu i granic - jest tylko problem pokoju”. To lapidarne sformułowanie Władysława Gomułki {na XV Sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ) jest największym skrótem polskiego stanowiska wobec roli, które? odgrywa granica na Odrze i Mysie. Nie dla Polski, nie dla NRD czy NRF — ale dla całokształtu sytuacji w Europie. I dla całokształtu stosunków Wschód — Zachód. Tak stawialiśmy sprawę od 25 lat. Oczywiście: była zawsze sprawa najżywotniejto szych interesów narodu j państwa polskiego. Ale była — i jest dzisiaj — czymś cej. Jednym z kamieni więwęgielnych porządku i bezpieczeństwa nowej Europy, jaka się wyłoniła z odmętów II wojny światowej. Z okazji rocznicy Konferencji Poczdamskiej pisaliśmy, że z perspektywy 25 lat właśnie decyzja o ustaleniu granicy nad Od--q i Nysq okazała się najtrwalszq i najbardziej brzemiennq vy skutki decyzja naszego stulecia. Co jest może mniej znane, a często przemilczane, to fakt, że problem granic Polski był już podczas wojny traktowany jako probiera europejski — i to także przez zachodnie mocarstwa koalicji antyhitlerowskiej. Decyzje Poczdamu nie spadły z nieba. Nie były niespodzianką ani zaskoczeniem. Przeciwnie: były wynikiem licznych rozmów, dyskusji negocjacji przywódców Wieli kich Mocarstw oraz konsultacji przeprowadzanych z różnymi polskimi ośrodkami politycznymi — w okupowanym kraju i na emigracji, zarówno w Londynie jak i w Moskwie. Postulat oparcia granic powojennej Polski o szeroki dostęp do Bałtyku i o Odrę i Nysę na zachodzie został wysunięty przez polską lewicę już w 1943 r„ a w listopadzie tegoż roku był dyskutowany na Konferencji Trzech w Teheranie. Uczestnicy tej konferencji zgodnie stwierdzili, że przyszłe granice Polski „poioinny być między, tzw. linią Curzona a linią Odry” Potwierdza to w nieco szerszej, chociaż jeszcze ogólnikowej formie, Churchill w swoich pamiętnikach: „Uważamy w zasadzie, że siedziba polskiego państwa i narodu powinna być między tzw. linią Curzona i linią Odry, włączając do Polski Prusy Wschodnie i O- polszczyznę; praktyczne wytyczenie linii granicznej m.aga starannych studiów wy- i prawdopodobnie „rozplątania problemów ludnościowych” („disentahglement of population at some points”). Zapowiedziane „staranne studia” były, istotnie przeprowadzone w ticznyct rozmowach, wymianie not dyplomatycznych i dyskusjach, zarówno miedzi przywódcami antyhitlerowskiej koalicji- Rooseveltem, Stalinem I Churchillem, ich ministrami, jak też w rozmowach z polskimi politykami. W 1944 r. zostały stopniowo sprecyzowane — I tc właśnie w formie ustalenia granicy, nakreślonej potem w Poczdamie. Opublikowano już na ten temat setki dokumentów i tuziny opracowań źródłowych Co nas najbardziej interesuje w tym artykule to fakt, że wszyscy — także zachodni przywódcy koalicji — rozpatrywali wtedy problem przyszłej granicy polsko-niemieckiej nie tylko jako fragment „kwestii polskiej“ czy stosunków polsko-niemieckich, ale ze znacznie szerszej perspektywy. I to właśnie z perspektywy bezpieczeństwa i stabilizacji przyszłej Europy. 1 marca 1945 roku prezydent Roosevelt oświadczył Kongresowi USA; „W historii Polska była korytarzem, poprzez który kierowano ataki na Rosję. By zapewnić bezpieczeństwo Europy i pokój światowy oraz silną i niezależną Polskę trzeba zapobiec powtórzeniu się takiej sytuacji”. 6 stycznia 1944, tuż po konferencji w Teheranie, chill pisał do Roosevelta, Churże jego zdaniem Polacy „muszą zadeklarować gotowość do strzeżenia przedmurza na Odrze przeciw dalszym agresjom Niemiec na Rosję i muszą całkowicie popierać takie rozwiązanie. Będzie to ich obowiązkiem wobec mocarstw Europy, które dwukrotnie spieszyć im na pomoc”. musiały r"~| N UTAJ oczywiście trudno I powstrzymać się od komentarza. Zupełnie ahistoryczne i fantazyjne jest stwierdzenie Churchilla, jakoby „mocarstwa Europy” dwukrotnie śpieszyły z pomocą Polsce. Przeciwnie: i w 1920 r. i w 1939 r. (bo chyba tylko te KAROL MAŁCUŻYŃSKI okazje mógł premier brytyjski mieć na myśli) zachodnie mocarstwa traktowały Polskę jako wygodny, może nawet niezbędny pionek w rozgrywce dyplomatycznej świata kapitalistycznego. W 1920 r. w przedłużeniu antyradzieckiej interwencji. W 1939 r. w bardziej zawiłej grze — wciąż z antyradzieckiej, ale już także, konieczności — antyhitlerowskiej. Ile warta była ta pomoc i jak się z nią Zachód „pospieszył“ przekonaliśmy się namacalnie i dotkliwie we wrześniu 1939 r. Ale nie o te zasłony dymne dyplomacji teraz chodzi. Interesujqce jest, że tym razem Churchill wyznacza Polsce znowu rolę „przedmurza" — tyle, że w zupełnie innym kierunku I w tym kontekście uważa za konieczne nawet... narzucenie Polsce obowlqzlcu objęclo „straży nad Odrq‘‘. Powróćmy do dokumentów Jeszcze przed cytowanym listem Roosevelta do Churchilla, 20 grudnia 1943 r. Churchill udzielił Edenowi następujących, poufnych wtedy instrukcji do rozmów z polskim rządem emigracyjnym w Londynie: „Musi pan im przedstawić, że przejmując i trzymając mocno obecne terytoria niemieckie aż po Odrę oddadzą przysługę Europie jako całości, stwarzając bazę do przyjaznej polityki z Rosją i bliską współpracę z Czechosłowacją. Stworzy to jaśniejsze nii kiedykolwiek możliwości odrodzenia narodu polskiego". I wreszcie jeszcze jedno oświadczenie, tym razem Clementa Attlee, przywódcy Labour Party (a w parę miesięcy później nowego premiera brytyjskiego). Gdy 1 marca 1945 r. w Izbie Gmin dyskutowano problem odpowiedzialności państwa i narodu niemieckiego za sposób prowadzenia wojny i za zbrodnie ludobójstwa, popełnione na okupowanych terenach, Attlee powiedział m.in.: „Jeżeli okaże się niezbędne zabranie określonych obszarów, by umożliwić Polakom swobodne, pełne żyme, nie będę narzekał — i sądzę, że Niemcy nie mają prawa skarżyć się. 'Wszelkie takie zmiany będę osądzał nie z punktu widzenia minionej historii, ani w kategoriach aktu odwetu, ale jedynie pod kątem widzenia, czy przyczynią się w przyszłości do stv:orzenia pokojowej Europy...” M OŻNA BY zapełnić całą książkę dokumentami, wskazującymi, że polska lewica, a później rząd Polski Ludowej w uznaniu utrwaleniu granicy na Odrze i i Nysie zawsze widział, obok bezpośrednich interesów rodowych Polski, także i naszersze ogólnoeuropejskie inte teresy. 31 grudnia 1945 na IX sesji Krajowej Rady Narodowej, Władysław Gomułka, jako wicepremier rządu i minister Ziem Odzyskanych. mówił: „Nasze obecne granice zachodnie stanowią warunek ugruntowania trwałego pokoju w Europie, co posiada decydujące wprost znaczenie dla trwałego pokoju między wszystkimi narodami świata Każdy kto próbuje podawać w wątpliwość prawa Polski obecnych granic — uderza do w najżywotniejsze interesy Polski, podważa trwałość pokoju w Europie i na świecie " W 15 lat później, jako szef polskiej delegacji na XV Sesję ONZ, on własne użył przytoczonego na wstępie, klasycznego już zwrotu: „Nie ma problemu granic jest tylko problem pokoju”. I dzisiaj w tej sprawie stanowiska Polski jest takie samo jak w 1945 r. Rzadki raczej wypadek konsekwencji, realizmu i pryncypialności w pokojowym, ale nie najspokojniejszym przecież, powojennym ćwierćwieczu Europy. Znane też dobrze jest stanowiska ZSRR: konsekwentne poparcie postulatów Polski w Poczdamie i ich lojalne podtrzymanie, uzupełnione umowami sojuszniczymi, przez następnych 25 lat. (Chociaż - przypomnijmy i to: nie brakło proroków, którzy co parę lat przepowiadali, że ZSRR „sprzeda interesy Polski, gdy zacznie rozgrywać kartę niemieckq"). ‘RUDNO jest tej konsekwencji, a nawet *• wręcz rzetelności wobec zaciągniętych zobowiązań, dopatrzeć się w' powojennych latach w polityce niektórych państw zachodnich. Gdy rozpadła się jedność działania koalicji antyhitlerowskiej, gdy w latach zimnej wojny Zachód próbował powrócić do polityki wojującego antykomunizmu, Polska zaś stała się ważnym partnerem wspólnoty socjalistycznej, dla polityków zachodnich sprawa granicy na Odrze i Nysie stała się znów tylko elementem gry politycznej, wygodnym kupowania sobie narzędziem względów tych kól niemieckich, o których względy fychło zaczęto zabiegać. To już część historii — ale także dnia dzisiejszego. I dlatego właśnie warto było przypomnieć mniej znane dokumenty, iwiadczqce o tym, że już bardzo dawno - takie w oczach przywódców Zachodu - polska granica zachodnia na Odrze i Nysie była problemem Europy. Istotnym czynnikiem stabilizacji 1 bezpieczeństwa na tym kontynencie. W 1970 r. możemy tylko z satysfakcją stwierdzić, że pogląd ten zaczyna być coraz powszechniej uznawany i potwierdzany — także w Europie Zachodniej. Lepiej późno niż nigdy.