Zycie Warszawy, listopad 1969 (XXVI/261-285)
1969-11-08 / nr. 267
Nr 267 8 LISTOPADA 1969 R.___________________________ (W)_______________________________ŻYCIE WARSZAW?___________________________________________________________________S^r- Ę Stopa życiowa—rachunki i namiętności STANISŁAW MARKOWSKI O ÓWNO t>rzed pięćdziesię,x ciu laty, w październiku 1919 roku Kongres Stanów Zjednoczonych uchwalił kategoryczny zakaz produkowania i rozpowszechniania alkoholu. Ówcześni ustawodawcy sądzili, że tym przepisem sprowadzą do swego kraju stan powszechnej szczęśliwości. Rzeczywistość jednak okazała się całkowicie odmienna od teoretycznych założeń i po czternastu latach bardzo smutnych doświadczeń niezbędne było przywrócenie poprzedniego stanu. Decyzja o prohibicji stanowiła ukoronowanie toczącej się przet dziesiątki lat dyskusji na ten temat. Trwałe miejsce zajęła tu niejaka Carry Nation, która w dniu 21 stycznia 1901 roku w jednym z miasteczek Kansas uzbrojona w toporek zaczęła odwiedzać knajpy, rozbijając — przy akompaniamencie śpiewanych przea siebie hymnów — butelki z alkoholem, kieliszki oraz inne rucho mości. Po dziś dzień portrety ubranej w czarną suknię i czepek oraz dzierżącej w dłoni tasak „strasznej babuni’' stanowią ozdobę niejednego baru amerykańskiego, świadcząc pochlebnie poczuciu humoru zamorskich reo stauratorów. Jeśli przypominam te fakty, to nie tylko w celu uczczenia rocznicy, lecz również i dlatego, że jeszcze dziś możemy spotkać się z analogicznym podejściem do skomplikowanych problemów ekonomiczno-społecznych. I dziś nie brak osób, które — kierowane niejednokrotnie najszlachetniejszymi intencjami •— nie dostrzegają spoza teoretycznych konstrukcji, realiów codziennego życia i ludzkiej natury. Nie brak również i takich, którzy w dyskusjach nadal posługują się siekierami, jeśli nawet nie w dosłownym znaczeniu, to w postaci odpowiednio spreparowanych „argumentów” Postawy tc nabierają szczególnej jaskrawości gdy poruszana jest tematyka dotycząca stopy życiowej. I tak np. byłem świadkiem jak jeden pan dowodził, że ze wszystkich państw ONZ najgorsza gospodarka jest chyba w Polsce. Koronnym argumentem miał być tu fakt, że jeden z jego znajomych pracując w Szwecji po trzech miesiącach kupił sobie samochód. Twierdził to z taką pewnością i tak groźnym tonem, że bałem się powiedzieć, że znam we Francji urzędniczkę koncernu, która choć ma dwa samochody, to z całą rodziną jeździ na wakacje jedynie co drugi rok, gdyż tylko na to pozwalają jej dochody. Byłem również na zebraniu, gdzie prelegent opisując swe wrażenia z podróży do krajów Zachodu, dostrzegł tam jedynie bezrobotnych grzejących się ciepłem metra oraz dyskryminację ekonomiczną Murzynów amerykańskich. Natomiast jeden z dyskutantów z właściwą naszemu narodowi przekorą stwierdził, że i tak ci Murzyni mają więcej samochodów (znowu „cztery kółka” jako miernik oceny), niż my w Polsce, po czym wymiana zdań straciła charakter rzeczowy i elegancki. Kłopoty ze „średnią' grup społecznych czy krajów Co by się nie powiedziało krytycznego o tzw. średnich , stanowią one najbardziej syntetyczny sposób, przy pomocy którego możemy oceniać dotychczasowy rozwój kraju oraz określać kierunki polityki gospodarczej na przyszłość. Jest jednak zrozumiałe, że każdy usiłuje porównać oficjalne dane dotyczące wzrostu dochodów, spożycia, płacy realnej itp., ze swym rzeczywistym położeniem i to przede wszystkim przy zastosowaniu kryteriów o charakterze subiektywnym. Nie potrzeba wyjaśniać, że dokonywana w ten sposób ocena może się pokaźnie różnić od przeciętnych dla całego kraju. Obecnie w Polsce decydujące znaczenie dla stopy życiowej poszczególnych rodzin ma liczba pracujących, a dopiero w dalszej kolejności wysokość dochodów. Tak np sytuacja materialna bezdzietnego małżeństwa ulega gwałtownemu pogorszeniu z chwilą narodzin potomka i przerwania pracy przez matkę choćby nawet zarobki męża wzrosły znacznie, bo o 20—3C proc. I odwrotnie, trudna sytuacja czteroosobowej rodziny utrzymywanej przez ojca poprawia się wyraźnie chwilą podjęcia choćby i mai ło płatnej pracy przez dorastające dzieci, Z drugiej zaś strony opieranie się zarówno w polityce gospodarczej jak i dyskusjach ekonomicznych na samych średnich danych — jeśli nie ma prowadzić do błędnych wniosków — musi oyć również połączone ze znajomością przyczyn powodujących, że średnia statystyczna jest właśnie taka, a nie inna. Jeszcze o żywności Przykładem może być tak kontrowersyjna sprawa jak poziom spożycia żywności w Polsce. Jakkolwiek nadal podtrzymuję pogląd, że jest on w porównaniu do możliwości gospodarczych kraju dość wysoki i oparty na nieracjonalnym zestawie produktów, to nie można zapominać, że istnieje szereg obiektywnych powodów, iż kaloryczność dziennej diety przeciętnego Polaka jest jednak wyższa niż w wielu innych krajach. Decyduje o tym obok warunków klimatycznych _ i dużego zużycia energii związanego z dojazdami, małym stopniem zmechanizowania prac domowych i niektórych zawodowych — przede wszyskim aktualna struktura społeczeństwa, charakteryzująca się bardzo dużym procentem młodzieży. Zgodnie z normami chłopcy w wieku 16—20 lat powinni spożywać dziennie bardzo wysoką dawkę 3700 kalorii, wobec 2600 przeznaczonych dla mężczyzn o siedzącym trybie życia. Po uwzględnieniu tych elementów trzeba zrezygnował! z pozornie narzucającego się wniosku o możliwości ograniczenia przeciętnego spożycis żywności w Polsce, można natomiast wysunąć postulał aby w przyszłości przyrost spożycia żywności był znacznie wolniejszy niż dotychczas. Wegetarianin i suwerenny konsument Oczywiście na ten temat mogą istnieć bardzo różnorodne poglądy. I tak np. pisze do mnie pan B. W., wegetarianin ze Stokłosów, że jego zdaniem, potwierdzonym przez 46-letnią praktykę, wystarczy po 28 roku życia odżywiać się tylko raz dziennie. Oznacza to, że dwie trzecie tego, co jemy jest zupełnie zbędne Spełniając jego prośbę podaję do wiadomości, że związane z tym marnotrawstwo produktów ocenia on w całym kraju w skali jednego roku na 161 miliardów złotych! Nie można pomijać w rozważaniach o spożyciu również irracjonalnego, lecz silnie ważącego czynnika jakim są przyzwyczajenia i upodobania. Kto nie lubi np. twarogu i ryb nie będzie zachwycony, że towary te dostarczymy mu w dużych ilo(DOKOŃCZENIE NA STR. 4) Do redaktora „ŻYCIA” W sprawie Zielnej W „Życiu” z dn. 1.XI, w notatce „A jednak zabytek” przeczytaliśmy, że posesja ta miała szczęście. Front tej dwupiętrowej kamieniczki ocalał z powszechnej war szawskiej hekatomby, ranami zieją jedynie szczytowe ściany po odciętych sąsiednich posesjach. Ocalał w prawie nienaruszonym stanie piękny wystrój wnętrz. Jedyne bodaj w tak dobrym stanie zachowane cacko secesyjnego budownictwa wciągnięte zostało z powrotem do rejestru zabytków, opuszczają je biura WZG-Sródmieście i wśród trójki kandydatów na nowych użytkowników największe szanse ma Muzeum Historyczne m. st. Warszawy, które przywróci należyty blask kulturalnej funkcjonalności tej przyćmionej przez niewłaściwe użytkowanie perle śródmiejskiej zabudowy. W czepku urodzona ta kamieniczka... Lecz zwykle nas, biednych ludzi, „rzeczywistość ze snu budzi”. Ze wspomnianej trójki kandydatdKv na nowych użytkowników zabytkowego obiektu największe szanse wprowadzenia się posiada — jak wynika z miarodajnych informacji — znowu placówka administracyjno-biurowa. Ostateczne decyzje bodaj jeszcze nie zapadły. Jest więc stosowny cza3 aby przedstawić opinii publicznej społeczno-kulturalne racje, przemawiające za ulokowaniem w tym zabytkowym obiekcie takich użytkowników, którzy bv z największym pożytkiem łączyli rodzaj własnej działalności instytucjonalnej z funkcjonalną dostępnością pięknych wnętrz obiektu dla wszystkich obywateli. Wydaje się, że takie wymogi w całej rozciągłości spełniają dwaj z trzeci) wspomnianych kandydatów na użytkowników: Muzeum Historyczne m. st. Warszawy i reprezentowane przez podpisanego placówki ruchu pamiętnikarskiego. Ich współużytkowanie zabytkowego pałacyku Goldfederów-Czapskich przy ul. Zielnej 49 gwarantowałoby szeroką dostępność pięknych pomieszczeń kamieniczki dla publiczności warszawskiej oraz wycieczek, a rodzaj działalności Muzeum i placówek pamiętnikarskich wypełniłby żywą atrakcyjną treścią 8 większych salek pałacyku. Muzeum Historyczne przewiduje zorganizowanie w pałacyku — na znakomitym tle Jego najbardziej ozdobnych wnętrz — stałej wystawy XIX-wiecznego malarstwa. Społeczno-kulturalny ruch pamiętnikarski — w odróżnieniu od działających przed wojną placówek Znanieckiego, Krzywickiego, Grabskiego, Chałasińskiego nie posiadających obecnie nawet jednego pokoju dla zabezpieczenia ponad 500 zbiorów i ponad ćwierć miliona pamiętników ludzi pracy niszczejących po korytarzach i piwnicach przypadkowych opiekunów — zamierza w udostępnionych mu pomieszczeniach przy ul. Zielnej 49 ulokować Centrum Pamięnikarstwa Polskiego. W skład Centrum wchodzi: a) archiwum pamiętników z czytelnią-pracownią dostępną dla zainteresowanych naukowców, publicystów, działaczy, literatów i filmowców; b) centralna biblioteka pamiętnikarska z ogólnodostępną czytelnią; c) ośrodek dokumentacyjno-bibliograficzny konkursów i publikacji pamiętnikarskich; d) poradnia ruchu pamiętnikarskiego i związanego z nim ruchu społeczno-kulturalnego i naukowego; e) komórka pamiętnikarskich wydawnictw krajowych dakcja i obcojęzycznych oraz repisma „Pamietnikarstwo Polskie”; f) pracownia badająca przemiany społeczne w Polsce w świetle dokumentalnych kronik biograficznych ludowych twórców liisf nrii W obrębie Centrum Pamlętnikarstwa przewidywana jest także sala wystawowo-odczytowa, w której wystawy malarstwa mogłyby przemiennie sąsiadować z wystawami pamiętników i sztuki ludowej, a odczyty z dziedziny sztuki i dziejów stolicy przeplatać się z prelekcjami z dziedziny pamiętnikarstwa i ruchu społeczno-kulturalnego. Przydatność zbiorów pamiętników dla nauki, kultury, polityki i działalności wychowawczej oraz całkowity brak opieki nad nimi i jakiegokolwiek zabezpieczenia lokalowego — zobowiązują do zasygnalizowania tej alarmującej sytuacji w roku wymiany poglądów nad najbardziej właściwym wykorzystaniem zwalniających się zabytkowych pomieszczeń przy ul. Zielnej 49. Sekretarz Komisji Pamiętnikarskiej PAN i K. Org. TPP Dr F. JAKUBCZAK o /h/e ftfacu/ą Nie chcę żadnych zmian 7 ACZNĘ może od danych per- Ł- sonalnych, a więc ja mam 40 lat, jestem inżynierem i mam kierownicze stanowisko. Mąż — ekonomista, 46 lat, sta nowisko kierownicze i dodatkowe pół etatu. Starszy syn 15 lat, licealista, młodszy 12 lat, VI kl. szkoły podstawowej. Dzieci uczą się bardzo dobrze. Swoje życie rodzinne oceniam zdecydowanie pozytywnie jestem z aktualnej sytuacji w i pełni zadowolona, nie chcę żadnych zmian. W domu istnieje podział pracy. Chłopcy pełnią „dyżury’» tygodniowe. Do dyżurującego należy: wtorki i piątki odkurzanie całego mieszkania elektroluksem, wynoszenie śmieci i słanie tapczanów (rozkładanych) oraz chowanie pościeli. Ten drugi, który w danym tygodniu nie ma dyżuru, robi zakupy (z wyjątkiem mięsa i wędlin, które kupuję sama). Poza dyżurami stale opłaca komorne, radio i telewizję młodszy syn. Starszy odnosi i przynosi bieliznę z pralni. Przepierki, prasowanie, sprzątanie łazienki i kuchni oraz gotowanie należy do mnie. Niedzielny obiad (w sobotę) często gotuje mąż. Z trudniejszych potraw mamy podział z mężem, ja robię (ponoć świetnie) ryby faszerowane, w galarecie, drób, pyzy, mąż piecze ciasto, schab I robi pasztety. Ja, oczywiście, przy tym asy-stuję, obieram włoszczyznę, smaruję blachy, ubijam pianę. Uważam, że moje gospodarstwo domowe jest na całkiem dobrym poziomie — zawsze jest coś dobrego do zjedzenia, w domu czysto, a dzieci przyzwoicie i czysto ubrane. Wychowanie dzieci — najważniejszy aktualnie problem naszej rodziny. Często dyskusje o muzyce bigbeatowej, długich włosach, czerwonych skarpetkach itp., oczywiście, i o sprawach szkolnych, komentowanie takiego czy innego zachowania kolegów oraz nau czycieli. Staramy się podtrzymywać autorytet wychowawców i ganić wybryki kolegów. Starszy syn jest wzorem w klasie dla innych pod każdym względem: nauki, zachowania, koleżeńskości, aczkolwiek . do fryzjera trzeba go gonić, czerwone skarpetki w powszedni dzień chować. Uczy się bardzo niewiele, jest po prostu b. zdolny, godzinami gra na adapterze, zna wszystkie zespoły młodzieżowe chyba całego świata. Ja, aby nie utracić z nim kontaktu, również interesuję sie nowoczesną muzyką. Ż zapałem mnie przekonuje, że Breakauci są lepsi od Czerwonvch Gitar czy No- To-Co, a Niemen jest muzyczną rewelacją naszych czasów. Z zapałem od 10 lat oddaje się modelarstwu i na tym odcinku znajduje z kolei wspólny język z oicem. Majac 15 lat zna aneielski i gra na pianinie (5 lat nauki). Jak dotąd mamy deine przeświadczenie, że dobrze go wvehowuiemv. Młodszy, 12-letni, też gra, też stopnie b. dobre, ale głównie ja poświęcam mu b. dużo pracy. Co dzień mówi co ma zadane, sprawdzam lekcje, ustne przepytuję. Nie ma żadnych skonkretyzowanych zamiłowań poza sportem, nie wiem kim by chciał być, co w przyszłości będzie robił. Na pewno będziemy musieli wiele wysiłku włożyć w jego wychowanie. Swoją rodzinę uważam za bardzo przeciętną, jak tysiące innych rodzin w Polsce. Nic nie przychodzi łatwo, ale przy dobrych chęciach, odrobinie pogody i optymizmu, trudno jest nie cieszyć się tym, co jest przecież do „zniesienia”. Pogodna atmosfera do mowa, idealna praca zawodowa (17 lat od nakazu pracy w jednej instytucji), maż domator, oszczędny, bez nałogów Nieciekawy jest opis mego życia, nic się ekstra w nim nie dzieje, ale przecież chcecie Państwo wiedzieć jak wygląda dzień Powszedni mojej rodziny. Zapomniałabym — prze cięż jeszcze bvwaja tzw. spięcia, potem kilka „cichych dni” z mężem. Po „awanturze” z synami cichych dni nie ma. dasaja się obvdwaj nie dłużej niż pół godziny. Karv, które stosujemy dzieciom to nieoglądanie telewizji, „odsiad ka” w domu zamiast meczu czy kina. Klapsa dostawali jako przedszkolacy, głównie za upór i nieposłuszeństwo. „KRESOWIANKA” lat 40, Inżynier Abstrahując od przytoczonego, niestety dość częstego, sposobu rozumowania, prawidłowe podejście do ^.tematyki dotyczącej stopy życiowej najeżone jest szeregiem obiektywnych trudności. Dotyczy to zwłaszcza konfrontacji średnich statystycznych z kon kretną svtuacją poszczególnych osób oraz porównywania poziomu bytowego rodzin, WYBITNY pisarz radziecki starszego pokolenia, Walentin Katajew znany jest dobrze naszym czytelnikom — że przypomnę tu choćby przełożone na język polski jego powieści: „Czasie naprzód”, „Syn pułku” czy „Samotny biały żagiel”, O- statnio otrzymaliśmy nową jego książkę noszącą tytuł „Trawa zapomnienia“ (Przekład Danuty Wawiłow). Jest to liryczna, refleksyjna, utrzymana w poetyckiej tonacji opowieść, w której pisarz zwraca się ku swoim latom młodości, wspomina czas miniony, ewokuje z przeszłości obrazy, łudzi i zdarzenia, przechowane w pamięci w kształcie czystym, niezmienionym. Jest to także opowieść o przeżyciach i uz czuciach własnych, kreślona dzisiejszej perspektywy, przez pryzmat zdobytych doświadczeń i życiowej wiedzy. Sporo miejsca w owym zapisie wspomnieniowym zajmują pisarze, w kręgu których Katajew się obracał. Zwłaszcza wyraziście rysuje się na kartach tej książki postać Iwana Bunina — udzielał on Katajewowi, wówczas początkującemu poecie, pierwszych lekcji literackich, był — jak określa autor — „przyrządem kontrolującym wość poetycką”. moją wrażliLuźna początkowo znajomość zamieniła się z czasem w przyjaźń. Spotka się tu również czytelnik z Włodzimierzem Majakowskim — podpatrzone scenki w czasie wieczorów autorskich, w teatrze, wśród przyjaciół czy w zaciszu domowym świetnie charakteryzują osobę poety. Dodajmy, iż Katajew polemizuje przy okazji z ocenami krytyki, dotyczącymi kowskiego. twórczości MajaPojawia się też przelotnie w „Trawie zapomnienia” Aleksander Blok (pikantna historyjka z autografem wyproszonym przez Majakowskiego dla Liii Brik). Wspomnieniowa opowieść Katajewa przynosi wyrazisty obraz epoki — w lata młodości pisarza Wpisały się burzliwe wydarzenia, dziś już historyczne: rewolucja październikowa, okres wojny domowej, pierwsze lata władzy radzieckiej. Przejmująco brzmią tu słowa Katajewa, w kontekście jego sporu z Buninem, który „panicznie bał się żołnierzy i marynarzy, uważając, iż byli to nie rewolucjoniści, lecz buntownicy, wiodący Rosję ku upadkowi”. — „Ja zaś — pisze Katajew — przeżywszy z nimi na wojnie dwa lata. znałem ich najtajniejsze, chłopskie, głęboko sprawiedliwe marzenia o ziemi, o wolności, o powszechnym pokoju, o obaleniu nienawistnej dynastii Romanowów, o nadchodzącej rewolucji... Ci ludzie nie byli ani okrutni, ani krwiożerczy, byli to prości, dobrzy, serdeczni i sprawiedliwi rosyjscy chłopi i robotnicy, maltretowani i doprowadzeni do ostateczności przez zbrodniczą wojnę 1 wiekowe bezprawie’1 Dniom rewolucji oraz czasom, które po niej przyszły, poświęca Katajew wiele kart. Pojawia się tu m. in. sylwetka „dziewczyny ze szkoły partyjnej” — ów wątek przewija się przez całą książkę, w odbiciu kolejnych, następujących po sobie okresów życia pisarza. Czy właśnie ten motyw — dziewczyny — chciał wykorzystać Katajew w swej powieści pt. „Anioł śmierci”, o której marzył i której w końcu nie napisał? „Trawa zapomnienia”, utrzymana w tonie bardzo oso-bistym, ciepłym, nacechowanym szczerością, zawiera również w sobie warstwę rozważań i refleksji na temat literatury i rzemiosła pisarskiego. Wracając m. in. do oceny ' swoich pierwszych prób poetyckich Katajew wyznaje, już z obecnej perspektywy: — „Umieć pisać wiersze, nie znaczy jeszcze być poetą”. Znajdziemy tu także sporo interesujących uwag o pisarzach i ich wzajemnych stosunkach. Pisze Katajew z uśmiechem nie pozbawionym ironii: — „Czytając moje wiersze, (koledzy) wzruszali ramionami. Bowiem mnie również nie uznawali. W ogóle w owym czasie nikt nikogo nie uznawał. Było to wśród piszących oznaką dobrego tonu. Jednak zresztą po dziś dzień”. Wypada zachęcić czytelników do sięgnięcia po tę książkę — urokliwą, mądrą, głęboką, zjednującą swą bezpośredniością i autentyzmem. A oto druga której autorem jest publikacja, współczesny pisarz radziecki, Wiktor Witkowicz (przekładu na język dokonała Zofia Gadzinianka). Autor nadał siocj książce tytuł „Długie listy”. W istocie jest to, utrzymany w formie listów — dziennik z podróży po Azji Środkowej. Dziennik, to którym znajduje się miejsce i na opis poszczególnych miast i na własne doznania, spostrzeżenia i refleksje. Autor podróżował szlakiem swoich wspomnień, stąd też w jego relacji, pojawiają się również momenty autobiograficzne. „Długie listy" składają się w sumie na różnorodny barwny obraz radzieckiej Azji Środkowej. Obraz pełen zaskakujących kontrastów. E- gzotyzm krajobrazu, odmienne zwyczaje, obyczaje, tradycje, folklor — i wkraczająca we wszystkie dziedziny życia współczesność. Odrębność a zarazem poczucie integracji, wspólnoty wysiłków w kształtowaniu nowego oblicza Kraju Rad. Witkowicz przedstawia w sugestywny sposób kolosalne przeobrażenia, dokonujące się w tej części ZSRR, odzwierciadla przemiany, jakie zachodzą nie tylko krajobrazie, lecz w świadow mości społecznej. Oddzielną warstwę książki stanowią opowieści o ciekawych ludziach, których autor spotkał na szlaku swojej podróży, o ich uczuciach, namiętnościach i pasjach. Mamy więc tu m. in. dzieje romantycznej miłości reżysera filmowego, uzbeckiego dramatyczne losy „Romea i Julii z powiatu piszpeckiego”, zgoła filmową, kapitalną czy w swym wyrazie historię andiżańskiego jeźdźca, któremu basmacze uprowadzili ulubionego konia... nia Relacjonując swoje wrażez podróży. Witkowicz wplata weń mnóstwo dygresji, co sprawia, że narracja jest miejscami nadmiernie rozciągnięta. Odwołuje się autor dn własnych wspomnień, rekonstruuje dawne przeżycia, pisze też o swoich kontaktach literackich, wzbogacając owe wspominki materiałem anegdotycznym, który dodaje „Długim listem“ pikanterii. Dla zachęty czytelników przytoczę na zakończenie — opisaną przez Witkowicza — scenkę na wieczorze autorskim Majakowskiego. Otóż kiedy poeta zaz czął odpowiadać na pytania sali, ktoś krzyknął: — „Majakowski, pan nie spełnił naszych nadziei! ’ — Z a to spełniłem nadzieje moich rodziców” — spokojnie odparował poeta. •)Walentn Katajew — Trawa zapomnienia — PIW str. 223 cena 15 7.1. •*) Wiktor Witkowicz — Długie listy — Cżyt, str. 437 cena 18 zł, Książki tygodnia OBRAZ LUDZI I CZASÖW BEATA SOWIŃSKA taonj-a „txujuinei ' to Kuźni Raciborskie) jest piątą na Swiecte wylwórnią obrabiarek ciężkiego typu: kolejowych i karuzelówek. Wyroby naszej fabryki skutecznie konkurują z wytwórniami Japonii USA, NRF i sprzedawane są do krajów bloku socjalistycznego Na zdjęciu: fachowcy z Jugosławii zaznajamiają sie w ..Rafamecie’ z obsługą zakupionych obrabiarek. (bj) Fot. CAF Felieton z paragrafem U tatusia w więzieniu DANUTA KACZYŃSKA r\ ŁUGOTERMINOWE pozba- Ł- wienie wolności wpływa na osłabienie więzi skazanego z domem rodzinnym, działa niekorzystnie na spoistość podstawowej komórki społeczeństwa. Tak wykazały badania socjologiczne. Tatuś powracający do domu po kilku latach pobytu w więzieniu nie zna właściwie swoich dzieci, nie przeżył radości i smutków wychowania potomstwa, czuje się wyobcowany z rodzinnej wspólnoty. Czasem odchodzi ostatecznie z domu, rozbijając definitywnie komórkę. Głowili się socjologowie i prawnicy, jak przeciwdziałać tym ubocznym skutkom kary i winy. X wprowadzono w więzieniach — jako nagrodę za dobre sprawowanie — kilkudniowe przepustki do domu. Nie było to idealne rozwiązanie. Czasem — ale rzadko więzień nie wracał do zakładu i trzeba go było poszukiwać 1 przymusowo doprowadzać, wybitego z rytmu życia więziennego. Pojechali nasi zobaczyć, jak sobie radzą inni z tym problemem. Podpatrzyli, że w jednym z krajów urządzono w więzieniach pokoje gościnne, za dobre sprawowanie więzień może co jakiś czas zaprosić sobie żonę i dzieci, mieszka wtedy z nimi, dzieci po głowi pogłaska, o wyniki w szkole zapyta, nadwątlone więzi rodzinne wzmocni. Idylla maleńka taka, a wszystko v murach więziennych. Pomyśleli nasi: a może by ćoś takiego i u nas wprowadzić? Pomijam tu już sprawę atmosfery, jaka tworzyć się będzie wśród więźniów izolowanych od społeczeństwa, a wiec i od kobiet, na wieść o przyjeździe czyjeś żony. Chodzi o odczucie dzieci wożonych na tygodniową — powiedzmy — wizytę do więzienia. Pokoje gościnne będą oczywiście przytulne i sympatycznie umeblowane, tak żeby stworzyć nastrój do wzmacniania więzi rodzinnych. Tatuś będzie ogolony, ostrzyżony i umyty, może nawet przebrany w cywilne ubranie. Strażnicy więzienni będą wyjątkowo uprzejmi i sympatyczni dla rodziny skazanego, słusznie uważając, że rodzina nie jest niczemu winna, choć rodzic aktualnie przebywa w więzieniu. Wyjedzie dzieciątko w prze konaniu, że więzienie to taki rodzaj wczasów, że nie ma się czego bać kary pozbawienia wolności. Można sobie wyobrazić takie rozmowy na podwórku: na — A ja byłem z rodzicami wycieczce nad morzem, aha!... — A ja byłem z mamą u tatusia w więzieniu, aha!... O projekcie urządzenia pokojów gościnnych w więzieniach mówiono na spotkaniu z kierownictwem Centralnego Zarządu Więziennictwa które to spotkanie odbyło się w dziennikarskim klubie publicystyki prawnej. Ostatnio na innym zebraniu przedstawiono nową inicjatywę zbliżenia młodzieży do zagadnień prawa i sądownictwa W jednym z powiatów prawnicy zapraszani byli do szkół, aby w ramach lekcji wychowania obywatelskiego wyjaśniać młodzieży podstawowe zasady naszego prawa, upowszechniać kulturę prawną. Okazało się jednak, że młodzież nudzi się na tych lekcjach, siedzi drętwo, nie zabiera głosu w dyskusji. Postanowiono więc przed lekcją prowadzić klasę na wybraną rozprawę sądową i dopiero potem omawiać na lekcji zasady prawa. Podobno ta metoda chwyciła. Można nie wątpić, że chwyciła. Szczególnie wtedy gdy wybierze się dość sensacyjną rozprawę, młodzież może się prawdziwie zainteresować zagadnieniem. Ale czy o to chodzi’ O sensację? Przy nawet najstaranniejszym dobrze sprawy nigdy nie można być pewny, czy oskarżony — ujrzawszy tai; liczne audytorium na sali sądowej — nie poczuje się aktorem, nie zacznie grać roli bohatera. Skutki takiej wyprawy do sądu mogą być nieobliczalne. Przypomnę tu tylko głośną sprawę rodzenia się kultu moruercy z Żyrardowa, po audycji w TV, w czasie której tenże morderca odegrał rolę „mocnego człowieka, co to się nie łamie”; potem mieliśmy proces egzaltowanej dziewczyny, która zbeszcześciła groby ofiar mordercy. Niebezpieczne może być takie oswajanie młodzieży z sądem i więzieniem. Bardziej zrozumiała jest postawa ludzi, którzy wezwani do sądu w charakterze świadków, tłumaczą sędziemu, że „sześćdziesiąt lat przeżyli uczciwie i dopiero na starość spotkał ich taki despekt, że musieli przyjść do teg gmachu” Młodzież powinna mieć wpojone przez rodziców i szkołę zasady, że nie wolno zabijać, kraść, brać łapówek, urządzać drak itp. — bez osobistego Zapoznawania się z sądem i więzieniem. Oswajanie z tymi instytucjami prawa nie jest bezpieczne. Bytam kiedyś na rozprawie dwóch chłopców, którzy stanęli przed sądem dla nieletnich za dziecinny naprawdę psikus. Czekaliśmy na korytarzu dość długo, mamy łykały środki uspokajające, chłopcy siedzieli na ławrę przestraszeni I zgnębieni. W m’ire upływu czasu chłopcy uspokajali się, poczuli się bohaterami, zaczęli uzgadniać swoje wyjaśnienia. Na rozprawie byli Już zupełnie swobodni. Zapadł — bo musiał uniewinniający. zapaść — wyrok Po sprawie jeden z chłopców powiedział do mnłlri — Wiesz, okazuje się, że sąd to nic strasznego... Dla tych dwóch chłopców obawa przed sądem nie będzie dodatkowym hamulcem powstrzymującym od popełnienia przestępstwa. Niebezpieczne jest oswajanie młodzieży z sądem i więzieniem. Niepokojące są coraz nowe inicjatywy otwierania przed młodzieżą drzwi sal sądowych i więzień. Tak mi się wydaje. Wiedomości morskie z kraju i ze świata Nasza flota handlowa zwiększyła się w okresie Polski Ludowej 15-krotnie. Co więcej dzięki dostawom nowoczesnych statków ze stoczni krajowych i zagranicznych struktura techniczno-eksploatacyjna naszej floty wybitnie się poprawiła. Jeśli chodzi o wiek statków PMH to prawie 1/2 ogólnego tonażu liczy mniej niż 5 lat. Motorowce stanowią 86 proc. ogólnego tonażu. Średnia prędkość statków naszej floty wynosi ok. 15 węzłów. w W japońskiej stoczni Mitsubishi« Jokohamie oddany został do użytku dok — olbrzym. Ma on długość 350 m. Szerokość 60 m. Te ogromne wymiary pozwalają na przeprowadzenie w tym doku remontu st.atków-olbrzymów o nośności do 400.000 ton. Oprócz tego doku stocznia Mitsubishi dysponuje drugim wielkim dokiem zdolnym do przyjmowania statków o nośności do 300.000 ton. W stoczni francuskiej Chantiers de l’Atlantique zwodowano ostatnio dwa wielkie tankowce ..Miralda” i „Myrtea” po 213.000 ton każdy. Oba te tankowce jak i 22 poprzednio zbudowane w stoczniach japońskich każdy powyżej 200.000 ton — stanowią własność armatora Societe Maritime Shell. Ms „Oslofiord” 16.844 BRT — norweski transatlantyk liczący sobie 20 lat został oddany w timecharter na okres 3 lat włoskiemu przedsiębiorstwu turystycznemu, które począwszy od 20 grudnia br, organizować będzie rejsy wycieczkowe na Morze Karaibskie. Polskie stocznie okrętowe zbudowały w ciągu 3 kwartałów br. łącznie 33 statki pełnomorskie o tonażu 265.325 DWT. Największy tonaż — aż 102.500 DWT zbudowała Stocznia im. Komuny Parys« kiej w Gdyni. T. D.