Zycie Warszawy, styczeń 1970 (XXVII/1-26)

1970-01-14 / nr. 11

Ke ii u STYCZNIA 1970 R. (W) DZIEŃ POLAKA POCZCIWEGO HENRYK CHĄDZYŃSKI 1/ AZDEMU z nas brakuje ■' czasu. Zaczynamy też go cenić coraz bardziej, ale czy doprawdy właściwie nim gos­podarujemy. Dzień niepodobny do dnia — jak w piosence. Zajęcia po­niedziałku różnią się od sobot­nich, inny jest nasz rozkład zajęć podczas czerwcowych u­­pałów, a inny podczas krót­kich zimowych dni. Gdyby jednak udało się prześledzić nasze indywidualne dzienne rozkłady zajęć w ciągu całego roku, podsumować czas prze­znaczony na ważniejsze czyn­ności lub grupy zajęć — to wystąpią wyraźne prawidło­wości, powstanie chyba inte­resująca, a zarazem wartoś­ciowa fotografia dnia Polaka poczciwego. X oto mamy taką fotografię sporządzoną skrupulatnie na podstawie dokładnego rejest­rowania zajęć i wszelakich czynności włącznie z wizytami u znajomych przez ponad 14 tys. osób. Swe rejestracje pro­wadziły w różnych dniach ty­godnia i różnych miesiącach (z wyłączeniem miesięcy wa­kacyjnych). Oprócz kwestiona­riusza budżetu czasu wypeł­niano również ankietę, która oprócz informacji społeczno-de* mograficznych umożliwić miała zebranie poglądów na temat skracania tygodnia roboczego. Niedawno opublikowano Wstępne wyniki tego pierw­szego na taką skalę w Polsce badania budżetu czasu. Prze­prowadził je Departament Sta­tystyki Budżetów Rodzinnych GUS, a autorem ogłoszonego opracowania jest mgr E. Wnuk -Lipiński. Statystyczny Polak 8 godz. i 3 minuty przeznacza na sen. Niezależnie od płci i aktyw­ności zawodowej 3 kwadran­se poświęca na toaletę. Praca zawodowa, tym którzy oczy­wiście pracują, zajmuje 464 minuty przy czym mężczyznom 476 min., i kobietom 452 min. Jeśli jeszcze ktoś ma dodatko­we zajęcia zarobkowe, to prze­ciętnie pochłaniają mu one dziennie 224 minuty. Do tego czasu pracy trzeba dodać bar­dzo męczące minuty na dojazd do zakładu i powrót do domu. Polak poczciwy traci na dojazd do pracy 30 min. a na powrót 33 min. * ..Wydawałoby się, że gdy- o­­dejmiemy z naszego buclżątu czasu godziny, pracy wraz z dojazdami, to — jeśli nie li­czyć snu — reszta stanowi czas wolny. Niestety tego cza­su wolnego jest znacznie mniej niż się wydaje. Trzeba bowiem wykonać wiele zajęć w domu, które są przecież równie męczące jak zajęcia zawodowe, Przeciętnie praca domowa zajmuje 160 min. dziennie. Oczywiście najbar­dziej nas absorbuję w soboty (176 min.) i najmniej w nie­dziele. Jednakże właśnie w nie dzielę najwięcej czasu na ten cel przeznaczyć muszą kobie­ty pracującą, bo 3 godz. i 43 min. Kobiety niepracujące za­wodowo, w niedzielę na ten typ czynności przeznaczają w porównaniu z innymi dniami tygodnia nieco mniej czasu (3 godz. 39 min.) podczas gdy np. w piątek blisko 6,5 godz. Na przygotowanie posiłków potrzeba aż 58 min. Oczywiś­cie nie wszyscy przygotowują je w domu, część żywi się na mieście i z reguły trwa to jeszćze dłużej. Charakterys­tyczne jednak, że mężczyźni na ogół dłużej i częściej wy­konują różnego rodzaju drob­ne reperacje aniżeli kobiety. Ministrowi Handlu Wewnę­trznego polecić wypada szcze­gólnie pozycję, jaką w budże­cie czasu zajmują zakupy, któ­re nie zawsze w naszych wa­runkach należą do przyjem­ności. Osoby, które udają się więc do sklepów codziennie przeznaczają na zakupy 1 go­­ginę i 10 min. Charakterys­tyczne, że znowu stanie w ko­lejkach jest przeważnie udzia­łem kobiet. To samo badanie GUS-u nie przypadkowo zresztą wykazu­je, że kobiety pracujące dys­ponują najmniejszą ilością czasu wolnego (2 godz. i 49 min. w ciągu doby), mężczyź­ni — znacznie więcej, bo 4 godz. 25 min. Dlatego np. czy­tanie prasy na ogól więcej czasu zajmuje mężczyznom niż kobietom, podobnie jak i słuchanie radia. Zresztą radia słucha się podczas sprzątania, spożywania posiłków — jest to więc czynność' towarzyszą­ca. Kobiety pracujące mogą też przeznaczyć o 40 min. mniej aniżeli mężczyźni aktyw ni zawodowo na oglądanie te­lewizji. Najdłużej siedzą przed telewizorami mężczyźni nie pracujący (2 godz. i 35 min.). Statystycznie rzecz biorąc składanie i przyjmowanie wi­zyt zabiera nam dziennie 39 min. czasu, spacery 19 min., a zajmowanie się dziećmi pół godziny. Jednakże występują znowu różnice, bo np. jeśli u­­jyzględnić W tej statystyce wyłącznie tych którzy mają dzieci — to wypadnie półtorej godziny. Na wszystko mamy więc cza­su za mało, a co zrobilibyśmy z nim gdyby go było więcej? Niezwykle ciekawe są dlatego wypowiedzi na pytania doty­czące wolnej soboty. Szczegól­nie gorliwymi zwolenniczkami wolnej soboty — co bardzo ciekawe — są kobiety. Najwięcej, osób. wypowiadają­cych się w tej sprawie, zamierza przeznaczyć wolną sobotę na kino lekturę, telewizję, przyjmowanie i składanie wizyt, pobyt w ka­wiarniach, spacery, wycieczki wre­szcie na zajęcia związane z osobi­stymi zamiłowaniami (ma.i>-<rko­­wanie, kolekcjonerstwo, ogródek działkowy, hodowla gołębi, rybek itp.). A więc cały konglomerai propozycji. Chcemy więc robić to na co nie mamy na ogół czasu i czego nie wymaga presja obo­wiązku bądź okoliczności życiowe, podczas naszego bardzo wypełnio­nego dnia. Fakt, że niemal połowa osófc chce poświęcić wolną sobotę na wypoczynek, stwarza określom sytuację w zakresie bazy rekrea­cyjnej Ale też warto zwrócić uwagę, że wiele osób znaczną część tej wol­nej soboty przeznaczyłoby na pra­cę domową. Po prostu za małe mamy czasu na to, by te domowe zajęcia wykonywać i dlatego cc czwarfa osoba wypowiadająca się za wolną sobotą skłonna byłaby przeznaczyć ją właśnie na krząta­ninę w domu. Dotyczy to zwłasz­cza kobiet Wstępne wyniki badań bud­żetu czasu potwierdziły wiek naszych opinii i wiele wcześ­niejszych hipotez na tema! dnia Polaka. Jednakże doko­nane studia i ich wyniki god­ne są wnikliwej analizy, god­ne są szczegółowych wniosków na temat różnego rodzaju a­­spektów społecznych i ekono­micznych, które wpływają n? rozkład naszego dnia. Czas spędzany poza pracą wymags większej niż dotąd uwagi, bc przecież w konsekwencji wpły­wa on na postawę pracowniks w czasie pracy, na jego spraw­ność i wydajność. Z niecierpli­wością oczekiwać będziemj na pełne, znacznie rozszerzo­ne wyniki tego badania GUS-i uwzględniającego również inne zjawiska społeczne. Szczegól­nie ciekawe byłyby korelacje piomiędzy wiekiem, społeczno - zawodową, gr"p? wy­kształceniem, poziomem za­możności, a wielkością po­szczególny ćh 1 pozjK^ " "budżetu czasu.' Wnrt.o Więc", by’ te peł­ne wyniki mogły się ukazać iak najszybciej. Siatki iHa Norwegii (B) Obok ZSRR i—.i największego odbiorcy naszych statków, na drugim miejscu wśród czołowych kontrahentów polskiego przemy­słu okrętowego umocniła się ban­dera Norwegii: W, tych dniach uprawomocnił się’ kontrakt podpisany przez „Ćentromo-r” z 3 armatorami nor­weskimi. Przewiduje on zbudowa­nie przez Stocznię Gdańską w la­tach 1971-72 serii 11 uniwersalnych drobnicowców jednopokładowych po 3 tys. DWT. Poważny kontrakt dla Norwegii realizuje również stocznia im. Ko­muny Paryskiej w Gdyni. Obej­muje on budowę 9 dużych, nowo­czesnych masowców o nośności 22—2S tys. DWT. (PAP) ŻYCIE WARSZAWY Plan roku 1970 Handel zagraniczny-przede wszystkim JERZY REDLICH T EGOROCZNY plan gospo­­• darczy określano rozmaicie: jako plan równowagi, plan porządkowania gospodarki, plan oczyszczania przedpola do kolejnej 5-latki itp. Każde z tych określeń ma swoje uzasadnienie, każde z nich jest mniej lub bardziej traf­ne. Nie chodzi jednak o to, by dobierać coraz to nowe określenia. Znacznie bardziej celowe będzie sformułowanie podstawowego problemu, jaki przyjdzie nam rozwiązywać w tym roku, wskazanie tego przysłowiowego głównego og­niwa. Jednym z takich głównych ogniw jest, jak się wydaje, handel zagraniczny. Jest to Właśnie ten odcinek gospodar­czy, na który trzeba zwrócić szczególną uwagę, jeżeli w tym ^ roku ma rzeczywiście dojść do złagodzenia dyspro­porcji w całym gospodarstwie krajowym, nie zaś do ich po­głębienia. Skupienie uwagi* aa tym odcinku jest niezbędne także dlatego, że wykonanie zadań planowych w tej dzie­dzinie będzie bodaj najtrud­niejsze, a w każdym razie wymagające najwięcej wysił­ku. dlu Podstawowe zadanie han­zagranicznego w roku bieżącym —- jak zostało ono sformułowane w planie — po­lega na takim ukształtowaniu obrotów towarowych, które zapewniłoby wzmocnienie równowagi bilansu płatnicze­go. Stosownie do tego oodsta­­wowego zadania zakłada się wzrost obrotów o 6 proc., w tym eksportu o 7,1 proc. a importu o 4,9 proc. W struk­turze eksportu maszyny i u­­rządzenia mają stanowić 40,5 proc., a artykuły konsumpcyj­ne pochodzenia przemysłowe­go — 17 proc. Struktura zaś importu ma być dostosowana do potrzeb i możliwości go­spodarki w 1970 roku. Z takiego ogólnego sformu­łowania nie wynika jeszcze cała złożoność sprawy. Dopie­ro kiedy przymierzymy te założenia do aktualnego stanu i tendencji, jakie przejawiają się w ostatnich latach,. a zwłaszcza jeśli potraktujemy odrębnie nasze stosunki...han­dlowe z, krajami -secją-Hstyęz­­nyrni. i kapitalistycznymi - — Obraz będzie pełniejszy’ a kon­tury zarysują się ostrzej. Dwa kierunki Wymiana z krajami socja­listycznymi (2'3 naszych obro­tów z zagranicą), a zwłaszcza z krajami1 RWPG- kształtuje się zadowalająco szczególnie pod względem struktury eks­portu (znaczny udział ma­szyn i urządzeń oraz konsump­cyjnych artykułów przemy­słowych). Jeśli chodzi o ' wy- W.óz do tych krajów, to po­zwala on wprawdzie nä po­krycie importu, niemniej jed­nak poprawa wyników ekono­micznych tego eksportu jest niezbędna, ponieważ pod tym względem coraz wyraźniej ry­suje się konkurencyjność tak­że pomiędzy naszymi krajami, a kwestia jakości i nowoczes­ności eksportowych wyrobów odgrywa tu coraz istotniejszą rolę. Jeżeli jednak sytuacja w dziedzinie wymiany handlo­wej z krajami socjalistyczny­mi wygląda w sumie pomy­ślnie — to zgoła inaczej wy­glądają nasze stosunki z kra­jami kapitalistycznymi, zwła­szcza wysoko rozwiniętymi. Z tych krajów sprowadzamy przecież niezbędne surowce, unikalne maszyny, myśl tech­niczną w postaci licencji i pa­tentów. Import ten jest na­szej gospodarce potrzebny, ale pokrycie jego kosztów nie może się odbywać inaczej jak tylko w drodze eksportu pol­skich towarów na te rynki. Jeżeli eksport ten, zarówno pod względem rozmiarów jak i opłacalności, nie zwiększy się — musi dojść nieuchron­nie do zahamowania importu, że wszystkimi ujemnymi kon­sekwencjami, jakie ten fakt za sobą pociągnie. Sytuacja w ostatnich 4 latach wyglądała tak, że przeciętne rocz­ne tempo wzrostu eksportu do krajów kapitalistycznych wynosi­ło około 6 proc., zaś tempo wzro­stu importu około 7,5 proc. Do dalszego pogłębiania się deficytu bilansu płatniczego nie można więc dopuścić. Dlatego też w tegorocz­nym planie założono radykalne odwrócenie proporcji. Trudny bilans Szczególnie jednak trudne są zadania w eksporcie ma­szyn i urządzeń na rynki kra­jów kapitalistycznych, które­go wartość ma się zwiększyć o 12,5 proc. Chodzi tu nie tylko, a może nawet nie tyle. o wielkość masy eksporto­wych towarów ile o dostoso­wanie oferowanych towarów do wymagań odbiorców za­granicznych, a przede wszyst­kim o poprawę efektywność; naszego eksportu. Z tym jes1 bowiem najgorzej. W eksporcie uzyskujemy najczęściej znacznie niższe ceny niż płacimy w imporcie. To prawda, że sprowadzamy na ogół maszyny specjalis­tyczne, unikalne a zatem i droższe, wywozimy zaś prost­sze maszyny — nie uspra­wiedliwia to jednak takicl różnic w cenach. Tym bar­dziej, że rozwarcie w cenach nie ma tendencji malejące, lecz rosnącą. Dotyczy to zresz­tą nie tylko maszyn ale rów­nież innych1 towarów (np. obu­wie — 3:1, meble — 2:1) Absolutnie nieliczne są przy­padki, w których ceny uzy­skiwane w eksporcie są wyż­sze od cen płaconych w impor­nip Sytuacja w handlu zagra nicznyrn skłania do wnikliwe­go analizowania proporcji pomiędzy eksportem a impor­tem nie tylko w skali ogólno­gospodarczej lecz również w skali resortów i zjednoczeń. Gdyby z tej analizy wycią­gano wnioski praktyczne, przyczyniłoby się to zapewne do ukrócenia niefrasobliwości w gospodarowaniu środkami na import. Wiadomo przecież że wiele zakładów przywykło stosować najdroższe materia­ły i surowce importowane — natomiast wyroby z tych ma­teriałów nie znajdują nabyw­ców za granicą z uwagi na złą jakość wykończenia i nie­­nowoczesność Doświadczenia ubiegłycł lat wskazują, że liczne zjed­noczenia przemysłowe nic tylko nie zwiększały eksporti do krajów kapitalistycznych ale nawet eksport ten zmniej. szał się a równocześnie rós kosztowny import kooperacyj­ny. W kilku czołowych zjed­noczeniach przemysłu maszy­nowego, wartość eksporti starczała zaledwie na opłace­nie połowy importu koopera­cyjnego. Import kooperacyjny jest często również następstwem opóźnień i zaniedbań w uru­chomieniu, w oparciu o ra­chunek ekonomiczny, krajo­wej produkcji kooperacyjnej. Jest wiele przykładów poważ­nych opóźnień inwestycyjnych — zwłaszcza w przemyśle maszynowym i chemicznym które wpływają na wielomi­lionowy wzrost importu z krajów kapitalistycznych. Rozwijanie wymiany han­dlowej z zagranicą nie jes1 celem samym w sobie. Wy­miana ta — zwłaszcza w kra. jach tej wielkości' co Polska — zawsze wpływa na ogólny rozwój gospodarki, w tym również i na poziom życiowy ludności. W tym roku zależ­ność od handlu zagraniczne­go ujawnia się wyraźniej niż kiedykolwiek. Dlatego wypa­da go traktować jako jedne z głównych ogniw całego łań­cucha problemów gospodar­czych. jezioro dzikich łabędzi (A) Duża kolonia dzikich łabę­dzi rozgościła się tej zimy na je­ziorze Miedwie koło Szczecina. Ftaki, które nie zdążyły odlecieć w cieplejsze strony, wybrały so­bie za zimowisko małą, lecz nie zamarzającą zatokę koło wsi Zele­­wo. Znajduje się tu ok. 300 dzi­kich łabędzi. Dożywianie ptaków zorganizo­wała młodzież ze szkolnego koła Ligi Ochrony Przyrody przy szko­le podstawowej w Zalewie. Dzie­ci stale dowożą sankami nad je­zioro pożywienie dla ptaków. W tej humanitarnej akcji uczestni­czy też GRN w miejscowości Sta­re Czarnowo. (PAP) W zrastające zapotrzebowanie na energię elektryczną, (rozwijający się dynamicznie przemysł, urbanizacja kraju, coraz powszechniejsze zmechanizowanie sprzętów w gospo­darstwach domowych) dopinguje górnictwo do zwiększenia wydobycia węgla. W br. kopalnie węgla brunatnego dostar­czą do elektrowni 3,1 min ton tego taniego paliwa. Na zdję­ciu: gigantyczne koparki w kopalni Turów II. (bj) Fot. CAF Na sali rozpraw Nowy oręż Temidy DANUTA KACZYŃSKA UCZYŁY się na nim cale pokolenia polskich praw­ników, na jego podstawie przez 37 lat ferowane były wyroki. Wprawdzie nowelizo­wany był i aktualizowany kil­kakrotnie, uzupełniany inny­mi ustawami, ale istniał, za­chowywał rangę jednego z najważniejszych aktów praw­nych. Mowa tu o starym, z 1932 r. pochodzącym, kodek­sie karnym. Noc sylwestrowa odebrała mu cały majestat. Od 1 sty­cznia br. weszły w życie no­we kodeksy: karny i postępo­wania karnego. Wybrałam się więc w pierwszych dniach stycznia do gmachu warsza­wskich sądów, by przyjrzeć się działaniu nowego prawa. Czy widać zmiany na salach sądowych? nie Nie, na pierwszy rzut oka widać żadnych zmian, Sale -rozpraw wyglądają tak samo jak dotychczas, tym samym rytmem toczą się na nich sprawy. Tylko baczny obserwato- zauważy, że coś sie jednak zmieniło. Na przy­kład akt oskarżenia czyta obecnie prokurator, a nie — jak poprzednio — sędzia. Jest to zresztą logicznie uzasad­nione. Oskarżenie wnosi prze­cież wysoki urząd prokura­torski, nie ma więc powodu fatygować sądu odczytywa­niem zarzutów, jakie proku­rator stawia oskarżonemu. Baczny obserwator zauwa­ży również, że na stołach sę­dziowskich z reguły leżą obe­cnie nowiutkie egzemplarze nowego kodeksu karnego; zdarza się, że sędzia lub ław­nik sięga po tę czerwoną książeczkę. Nie ma się czemu dziwić. Obowiązujący obecnie kodeks wprowadza nie tylko nową numerację artykułów, lecz także nowe pojęcia i sformułowania. Nie istnieje np. obecnie kara więzienia i aresztu, jest natomiast kara pozbawienia wolności. Sąd musi więc podczas ogłaszania wyroku uważać, aby nie ulec nawykowi i nie „uwięzić” oskarżonego, zamiast „pozba­wić go wolności”. Rzecz zresztą nie tylko w nowej terminologii. Kodetts wprowadza nie znane dotych­czas polskiemu prawu karne­mu rodzaje kar i karno-wychowawczych. środków Nie znane było np. warunkowe umorzenie postępowania kar­nego. Według nowych przepisów sąd może warunkowo umo­rzyć na określony czas postę­powanie karne, jeżeli po roz­poznaniu sprawy dojdzie dc wniosku, że będzie to wy­starczające ostrzeżenie dis oskarżonego. Przepis ten za­kłada wiarę w człowieka, ale nie taką znów całkowitą, bc jednocześnie wiesza nad pod­­sądnym jak miecz Damokle­­sa groźbę podjęcia ponownie postępowania w razie niedo­trzymania warunków umo­wy. Pierwszy - na próbę Pierwszym mieszkańcem stolicy, który skorzystał z przepisu o wa­runkowym umorzeniu postępowa­nia karnego byl W. S. z Ochoty, Miody ten, nigdzie nie pracują­cy człowiek, miał zwyczaj nało­gowo pijać alkohol i po pijane­mu bijać rodziców i rodzeństwo. Po kolejnej awanturze prokura­tura skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia do sądu, stawia­jąc zarzut znęcania się po pija­nemu nad rodziną, co było za­bronione w ustawie antyalkoholo-Rozprawa toczyła się 5 stycznia br., a więc w oki-esie, gdy usta­wa antyalkoholowa straciła już moc obowiązującą, a zakaz znę­cania się po pijanemu nad rodzi­ną znalazł się w kodeksie kar­nym jako artykuł 184. Ponieważ akt. oskarżenia wniesiony został wcześniej, prokurator odczytał go w starym brzmieniu, tzn. powo­łując się na nieboszczkę ustawę antyalkoholową. Potem skiadai wjaśnienia oskarżony i zeznawali świadkowie. Przewód sądowy wykazał, że chociaż oskarżony popełnił zarzu­cone mu przestępstwo, ale sam zawczasu wyciągnął z tego wnio­ski, Po owej awanturze, która skłoniła prokuratora do interwen­cji, młody człowiek zgłosił się do­browolnie na leczenie antyalko­holowe w przychodni, od kilku miesięcy nie pije wódki, zacho­wuje się poprawnie. Zmieniła się też jego sytuacja osobista, data ślubu jest już w urzędzie stanu cywilnego wyznaczona, ponieważ narzeczona spodziewa się dziecka. Co jest bardzo ważne: oskarżony już pracuje, znalazł pracę jako spawacz. Czy w tych warunkach, mimo udowodnienia oskarżonemu zarzucanych mu czynów, istniała społeczna potrzeba wydania wy­roku skazującego? Sąd skorzystał z możliwości warunkowego umorzenia postępo­wania. Uznał oskarżonego win­nym zarzucanego mu przestęp­stwa, które zakwalifikował we­dług nowych przepisów, ale nie wydał wyroku skazującego, a tyl­ko warunkowo umorzył postępo­wanie, ustalając okres próby na 2 lata. Nowości i wątpliwości W wielu toczących się obe­cnie sprawach dzieje się po­dobnie: prokurator odczytuje akt oskarżenia w starym brzmieniu, a sąd w wyroku zmienia kwalifikację prawną zarzucanych czynów, stosując numerację z nowego kodeksu karnego. Chyba że stara u­­stawa, pod której rządami popełnione zostało przestęp­stwo, jest korzystniejsza dla oskarżonego. Wtedy stosuje się te łagodniejsze dla spraw­cy przestępstwa przepisy. Ogólnie można powiedzieć, że na sprawach postronny obserwator nie zauważy za­sadniczych zmian. Fakt wej­ścia w życie nowego ustawo­dawstwa karnego rzutuje na­tomiast wyraźnie na ruch i ożywienie w pokojach sędzio­wskich. W gabinetach przewodni­czących wydziałów drzwi się nie zamykają. Jeden za dra-gim wchodzą sędziowie, ab} podzielić się wątpliwościami: Kiedy właściwie można wymię rzyć 500-zł grzywnę? Bo art. 31 nowego kodeksu powiada, grzywnę wymierza się w wysoko żi ści od 500 do 25 tys. zł (a w nie' których przypadkach do l mir zł), a tymczasem art. 5 ustala ż« za łagodniejsze przestępstwa, czy li występki, najniższa grzywnć musi wynosić 5 tvs. zl... — Jak to jest właściwie z re cydywą? Czy należy stosować ła godniejszą, poprzednią ustąwę czy też recydywiści są z tej ogól nej zasady wyłączeni? Takich pytań i wątpliwo­ści, które nasuwa praktyka sądzenia, jest wiele. Nie uka­zały się jeszcze komentarze do nowych kodeksów, toteż sędziowie muszą sami wgry­zać się w treść nowej usta­wy. Zaczęły już wpływać do są­du pierwsze zażalenia na za­stosowanie aresztu tymczaso­wego. To też jest nowość wprowadzona przez kodeks 2 1969 r. Dotychczas zażalenia takie rozpatrywał urząd pro­kuratorski wyższego stopnia, Obecnie nad prawidłowością stosowania aresztu tymczaso­wego czuwa sad Również przedłużanie are­sztu na okres powyżej 6 mie­sięcy należy obecnie do u­­prawnień sądu, ściśle mówiąc — Sądu Wojewódzkiego. Po­przednio leżało to w gestii Generalnego Prokuratora PRL. a dopiero na okres ponad 9 miesięcy — do Sądu Najwyż­szego. Ż 4 spraw, które wpły­nęły w pierwszym tygodniu stycznia do Sądu Wojewódz­kiego w Warszawie — załat­wione zostały dwie: w obu — areszt został przedłużony, ale tylko do końca bieżącego miesiąca ____________Str. t W papierowej dżungli Nowy „Sun” świeci na Fleet Street Od stałego korespondenta EWY BONIECKIEJ 1 c listopada, jako jedna z IO blisko trzymilionowej rzeszy czytelników, kupiłam po raz ostatni „The Sun” („Słońce”) w kształcie, w ja­kim ukazywał się od 1864 r. pod auspicjami koncernu In­ternational Publishing Corpo­ration. Uroczysty pogrzeb ży­wo, inteligentnie redagowane­go ogólnokrajowego dzienni­ka. reprezentującego poglądy zbliżone do centrum Partii Pracy odbył się tego dnia wieczorem w jednym z wie­lu pubów na Fleet Street, gdzie kilkudziesięciu dzienni­karzy spośród 150-osobowego zespołu starego „Suną” wypi­ło z żalem pożegnalny toast. Były właściciel pisma, wspo­mniany koncern IPC ode­tchnął jednak z ulgą: stracił ponoć na dzienniku 12 min funtów „Słońce” zaszło. „Słońce” wze­szło... W poniedziałek 17 listopa­da cała Fleet Street kupowała niecierpliwie nowy „Sun”, który w kształcie tabloidu publikowany jest obecnie przez nowego wła­ściciela pisma 38-letniego Austra­lijczyka Ruperta Murdocha. Ten nowy na horyzoncie angielskim magnat prasowy (jest właścicie­lem kilku gazet w Australii) dał się p-oznać już jako brutalny i efektywny businessman kiedy niedawno kupił od Wiliama Cara gazetę niedzielną „News of the World” legitymującą się ogrom­nym nakładem (6,5 min) Gazetę tę, specjalizując? sie w ociekających seksem pikantnymi skandalami histo­riach, nabył Murdoch w o­­strej walce z milionerem Ro­bertem Maxwellem — by­łym właścicielem „Perganorr Press”. Ponowne starcie dwóch magnatów prasowyer poprzedziło też nabycie prze: Murdocha gazety „Suń”, n? którą ofertę złożył równie: Maxwell, poseł z ramienia Labour Party. Maxwell przetargach z przewodniczą­w cym koncernu IPC deklaro­wał, iż jego przyszły „Sun’ udzielałby lojalnego poparci? ruchowi labourzystowskiemu Podczas gdy przetargi trwa­ły — grono posłów z ramie-nia Labour Party, zaniepoko­jone perspektywami upadku wartościowej gazety, jednegc z tak nielicznych nietorysow­­skich pism — przedstawiło w lipcu w Izbie Gmin wniosek domagający się specjalnej debaty poświęconej „proble­mom przemysłu gazetowego, jego technice, strukturze i fi­nansom”. Wniosek został jed­nak utrącony. Przy zmonopolizowanej stru­kturze prasy brytyjskiej — gazety umierają nie dlatego, że mają mały nakład (zwła­szcza w porównaniu do stan­dardów międzynarodowych), ale ponieważ nie zdobywają odpowiednio dużej ilości ogło­szeń. Popularne gazety wy­pracowują z ogłoszeń 40 proc, dochodu, podczas gdy tzw, gazety kwalifikowane, do któ­rych należał stary „Sun”, muszą uzyskiwać z ogłoszeń aż 70—80 proc. dochodów. Dziennik „Times”, któregc nakład spadał swego czasu zastraszająco, zwiększył obe­cnie pod lordem Thomsonem nakład do 400 tys. egzempla­rzy. Stało się to jednak nie tylko kosztem olbrzymich na­kładów finansowych (lore Thomson inwestuje na razie w pismo blisko milion fun­tów rocznie; zdobycie jedne­go nowego czytelnika kosztu­je go zaś 32 funty wydane na reklamę), ale także obniże­niem jakości i zmianom pro­filu pisma. „Times” zatraci! pod Thomsonem pozory daw­nej obiektywności stając się pismem otwarcie prawico­wym. Inną ceną, którą płaci się w papierowej dżungli za u­­trzymywanie się na rynku, jest obfite serwowanie czy­telnikom seksu w różnych postaciach. Jak dalece seks wkroczył w ostatnich latach na łamy prasy brytyjskiej —■ trudno sobie wprost wyobra­zić. Tak np. legitymująca sie ponad pieciomilionowym nakładem ga­zeta „Sunday Mirror” publikujf od szeregu tygodni historie pt.i „Ludzkie ZOO”, traktującą szcze­gółowo o rozmaitych aspektach życia seksualnego, ilustrowana obficie zdjęciami nagich kobiel i mężczyzn. Nieletnie dzieci oraj stateczne panie domu (te ostat­nie stanowią główną bazę czytel­niczą pisma) są co tydzień ra­czone tak drastyczną porcją sek­su, na jaką jeszcze przed 10 lats nie pozwoliłaby sobie w Anglii żadna gazeta. Sądząc po zwiększonej ilo­ści skandalicznych historyjek i pikantnych zdjęć publiko­wanych obecnie przez „News of the World” z chwilą obję­cia go przez Murdocha (m in. osią kontrowersji stała się publikacja pamiętników osła­wionej Christin Keeler), wy­znaje on właśnie zasadę, że seks i tylko seks robi busi­ness. Dotychczasowe numery no­wego „Suną” wykazują, że ma on zamiar wydawać co­dzienną edycję „News of the World“, w zmieniejszonym for­macie. Politycznie gazeta ma być „niezależna”, nie związa­na z żadną partią. Wynika tc zresztą tylko z deklaracji sa­mego Murdocha, a nie z tre­ści gazety, w której brak jesl poważnych informacji i ko­mentarzy z kraju i zagrani­cy Sceptyczni dziennikarze ® Fleet Street podkreślają fakt, że nowj właściciel „Suną” nie zainstalo­wał nigdzie korespondentów za­granicznych, co wskazuje, że nic ma zamiaru ustosunkowywać się analitycznie do wydarzeń między­narodowych. To, że jako gwóżdi pierwszych numerów serwuje czy­telnikom trywialną nowelę „Ma­szyna miłości” pióra Jacqueline Susann, autorki osławionych „Se­xy Stories” wskazują na kieru­nek jego zainteresowań. Czy taki nowy „Sun” zdobędzie jednak względy Brytyjczyków, którzy czytają (w przeliczeniu na jednego mieszkańca) najwięcej gazet na świecie i szczycą si^ wciąż posiadaniem zróżnicowanej, bogatej i interesującej prasy? Pro­gnozy są różne. Najistotniejszą kwestią jest, czy na rynku znaj­dzie się ekstramiejsce dla no­wego „Suną”, czy też będzie on mógł utrzymać się jedynie kosz­tem zwalczania konkurentów. A że papierowej śmierć: życzy nowej gazecie wielu dziennikarzy brytyjskich obu­rzonych metodami działanie przybysza z Australii (choć niby dlaczego, skoro rodzimi potentaci prasowi nie są lep­­psi?) — świadczy m. in. lisi Briana Robertsa opublikowa­ny ostatnio na łamach „Sun­day Telegraphu”. Kończy się on stwierdzeniem: „Bądź o­­strzeżony mr. Murdoch. Nie wszyscy Brytyjczycy są owca­mi, gotowymi słuchać austra­lijskiego prostaczka”. Na ra­zie jednak nowy „Sun” roz­chodzi się dosyć dobrze, ra­cząc czytelników sensacjami w rodzaju czołówki z pierw­szej strony z piątku 20 listo­­pada — „Umarły człowiek ożył w trumnie”. Obok tego typu informacji gazetę zdobią zdjęcia rozebranych dziew­cząt. Wzejście na horyzoncie nowego „słońca”, jest jednym z wielu dowodów obniżania się poziomu brytyjskiej prasy*

Next