Zycie Warszawy, sierpień 1970 (XXVII/182-207)

1970-08-08 / nr. 188

w*ur .* smtPMA!«• fc • • r <wl »2YCTE W'ARSZA'w? . Str. 3 ' ■' .—■■■■« ■■■»■■•-* —*- ■ ■•.■■■ ....... —............................-...... ......... - - - - '-------------------------------------------------------- --------­ »Polar” znaczy kłopoty Blachowkręty contra lodówki STANISŁAW JAREMCZAK * ’Wroclaw, tr sierpniu kj AD drzwiami najstarszego 1 ’ budynku zakładów ..Po­la/” we •Wrocławiu widnieje data 1535. W tyrn, ro^cu zóudó­­-wano tu iinłyn. Jego -właścicie­le doszli- jednak .po pewnym czasie'do wniosku, że bardziej opłaca się pędzić ■pi'tiO. Mł^n przebudowano więc - na bro­war.; Potem browar przekształ­cono w -wytwórnię kartonów, gdzie podczas ostatniej'' wojny produkowano .panzeriausi}''. Po .wyzwóleniu- znowu Wrócono do. produkcji-.;kartonów Wre­szcie-w roku 1958 zapadka de­cyzja”: próddkowap, będziecie lodówki.,; tynicza^eiM, dopóki nie zbudujemy we Wrocławiu nowego, zakładu... , •; Minęło. 12 lat, a przecież fa­bryka v nowoczesnego.; si|dzętu domowego, ■ tó jednak nie tó safiió, co produkcja kartonu Stare - i ’źje 'zlokalizowane bu-­­dy^ńki, irieprawdopodobfte ‘tru­dności z ; organizacja- spraw­nego -transportu -wewnętrzne­go, • ogólna, ciasnota,. nie riió­­wiącib- braku pomieszczeń sp­­cjalnycb dla ldlkusetósobowśę.i załogi}- dąją’-się „Polarowi”-:, we znŚKi. od,' jat. Niewiele pofna­­ga*ją ' przeróbki , i adaptację: Mim'd to‘inwestuje si«: tu “na­dal/ntontüje' taśmy '-prąd#-, cyjnę, ''podwiesZęjtrarispórtery. 3nśtaluje‘powó'częsrie nräszjmy.­­,,Polar” opuszcza z każdym ro­kiem coraz- więcej itipejnie do­brych lodó-iyek. Obskurny,,sta­ry, ‘zakład wszedł-,, do- ekstjiiu­­zvwr.ego - ./Klubu; „Eksporte­rów”. -ao • j ego' 'f ebto wność'';#? zdróśni >. sę najwięksi. potent* -, ci' .przemysłowi -stolieó DółBó­­go Siąsi-:.«.' -Gospodarze ..Polar* ’nato­miast'ńie;sa . ani -Zadowoleni, ani spokojni.- Irhiplany, .prze­widujące -w ■ roka-’ bieżącym produkcję 355 rys. lodówek, zbfęgają się '-niębezpidc^re . -ż pułaPem' rnożliwbśoi zakładów. ' i-i Powiedzmy, że ' w- f rok« - 19*71' damy jeszcze;.-— zgodnie z oatat-hią. przeprowadzona po V /Plenum,/ -analizą "naszych możliwości — j o:- 3Ö ty i. lodó­wek wiped,i. tW eó:/potem..?;—i; pyta- dyrektor ekonomiczny. mgr -T. - Handler. Potem — zgodnie z przyjętymi założe­niami — powinien powstać no­wy zakład. Decyzja witej spra­wie'zapadła już 2 lata temu. Planytzostały, również' określo - yie: rok 1Ö75 — 750-tys. lodó­wek rocznie! Jako ». przedsię­biorstwo. które zóstało zaliczo­ne.: do ; grupy priorytetowej; ..Polar” ima zagwarantowane kredyty, na ten cel, od dawna gotowe są-''też projekty bu­dowy. Brakuje, tylko decyzji - o Mjalizacji; W; j-'praktyczniej działalności ‘ fóbrykił -*■' dodaj - my bardzo rentowne' (tylko- w ubiegłym roku. 'eksportując 130 tyś: lodówek .spośród- 320 ty*. -Wyprodukowanych - uzy­skała 24 min -zł, dewizowych) — taui brak .-'-decyzji:. oznacza rosnące z każdym.,dniem stra­ty. 'Wyrażają .s»e or.e w gru­bych :,t-yś'iąćach .ziptych, »prze­znaczanych 'mępotrżebrue- na różne' adaptację; .starego młv­­hapi 1 dąlśżę '.jńwęstyćję wł, za­kładzie, 'który | fajityeinie -nię wie.gdzie się będzie ». znajdo­­wać jutro.. . -rPę-m. niepewną: ■ ■ przysąłąść przęsła nia ją Pk razi Kipów śżeri - niejsże trpski. »Wykonanie pro­dukcji >-I półrocza br, 'przyszło /Polarowi” fz '-truderń.' Powód móżęfiWydać -się bafyalny./Do­­tfehy -iprż^słowiowęgo'-' w - na­szym" przemyśl*: braku...' śrub­ki. Tym i-ażem chódżilo o nie dosłownie. Nazywa, a .się bla­­clrowkrętajni u -są- idóiityężpę. .jak .używa ne ».do.: przykręcania 'tapioerki-pT samochodactr. 'Fa­bryka zużywa ich około 50 kg. śle dO^taWy lubelskiej.- FSC zapowiadaj-ą.- tvjko 1/5 tej iloś­ci. Skąd» więc 'biątżę-się.; owa reszta-? Baszta.- jest' -ći-thą'' ta­jemnica 4.ätejszydh.i»,zaopa.trze­­riiowców. którzy błagając gdzie mogą, ■■ jężdżą lata:’ Śląsk’ i f do Lublina, abyrkupić kitks kilo­­gramówjśinibęfc. Przez- tej śrub­ki .-yęnifi?«:-v'501a^'''ńtiałyprże­­stoie. »'ktra.ty/yjymośly kilka milionów złotych. -Wi-air bl*(’.Wet.kref-«w w lodórrrt «djtłimi* »-/wvki. Trijpjej to,~ <-a ..fa­­r-bonfi n»żywai;*ie izoIm-j*'. riimię­­d/5- .hiav^an» - «budową. » -płiąsty- Wową , k«m«r* w«wn«irrną tkwi koszulka, z nianki strroolanowel. albo waty mineralnej — jak w na­szych krajowych lodówkach — względnie * poliuretanu, jak to jest w najlepszych lodówkach za­granicznych. Różnica polega na jakości tych tworzyw. Koszulka izolacji poliuretanowej może być dwukrotnie cieńsza, ściśle płzyle­­ga do obudowy i wypełnia wszyst­kie szczeliny. Jakie ma to znacze­nie najlepiej widać po pojemności S ciężarze naszych i zagranicznych lodówek. Cieńsza izolacja pozwala nie tylko powiększyć komorę wewnętrzna, ale także zużyć mniej blachy na obudowę, a tym samym wyprodukować lżejsza lodówkę. „Polarowi” brakuje jednak, jak dotąd, aparatury do spieniania po­liuretanu. Bosłarczenie jej zapla­nowano dopiero w przyszłym ro­ku. Podobnie przedstawia się pers­pektywa wyposażenia krajowych lodówek w zamknięcia magnety­czne: Uszczelki tego typu sprowa­dza się z krajów kapitalistycznych za ponad 200 ty*, zl dewizowych rocznie, co równa się dokładnie 1.5 proc. wrocławskiego eksportu lodówek na tamte rynki. Próby nńsgęej chemii, aby wyprodukować krajowe uszczelki magnetyczne trwaja -od- lat i -wciąż bez powo­dzenia,» chociaż np. w ,NRD i na Węgrzech uporano się z tym pro­blemem dawno. A jak przedstawiają się dal­sze możliwości eksportowe tu­tejszych lodówek? Dla załogi ..Pólara" jest .to sprawa waż­na?-bezpośrednio związana z przyjęciem zadania odcinko­wego; przewidującego zwięk­szenie eksportu na rynki,ka­pitalistyczne. „Polar” ma szan -sę.: zwiększyć, .tami wywóz lo­dówek ! małych, barowych. Ma za ' sobą takie atuty jak to/, że produkuje je w ory­ginalnej, drewnianej obudo­­wie. 'gotów jest sprostać każ­­dęmy. /indywidualnemu zamó­wieniu, a oferując konkuren­­■#j,ńą cenę gwarantuje ponad­to, terminowość dostaw. Nasze cpiitrale handlowe otrzymują z Wrocławia tosvär, który; aby mógł się stać-; bestsellerem na rynkach ’’ zagranicznych, wy­­maga od nich tylko lepszej akwłżyęji i operatywności. Ale fo jest..już inna historia Jede-w*U> ‘ivojf ivodztpir }szcf. /•ikirtl CAf Wędkarstwo' stato-.jię tr.- Pól­­scłr, zjdwi&Jijiern ■ niemal- maso­wym: Kiedy-'zaczyna się sf­­zmi. tysiące zapaleńców wy­­pmwidją- się nad». brzegi\rcek czy jezior, spędzając ■ z icędką uż” ńęku; 'dale: jjbdzifyti- Móbhy, v4ńiiętnótć, sport1-■ Czy po prostu-, forma odpoczynku:, wy­łączenia i się -z * kieratu ' zajfe. r^óm^iS^^COiadnia z ''przy­rodą, z dala ód wielkomiej­skiego gwary, od natłoku ś-praw, od zgiełku codziennoś­ci? Chyba-wszystkiego po tro­sze ■Jńna jsprawa. ze }owe- próby ucieczki od oiaczającej rzeczy-, ibistości..bywają, częatp próbie­­rńaiyćz-ne:. W ciszy, . spokoju, ramólr.osci. ir oczekiwaniu ua chwilę,.' kiedy. ..ńyba i.zkóżnię ,,hyai”,.-myśli atäkuj’a'ze zdwó­­joną ■ Siłą. . Wrą Ca Się' . do wspomnień, roztrząsa dni -mi­­niope’,; ząmyślą. pad jerapriiej­­szijśpitf. Zresztą o sąrapinOjć nad wódą..coraz, trudniej. A że wędkarze rni-ją swoje .uhibip­­nę miejsce połowów, spotykn­­ją,/sięy niXpet nieodmiennie ifta tych samych szlakachi ,,Stąd wzajemne•_ kontakty, rozmowy- i — gdy ” zadzierzgną się 'już nici.przy jaźni — osobiste bry­­nyrzęmfi. :..W.ędkańs-M.iząńiróp wytrącony ''że)świŁla,,włdsnyich spraw; zostaje' niepostrzeżenie vie wchodzi ‘t w: ktą#;' czyichś, \śór zneA.-; przeżyć, /.fcoiijSlifctótó,' ^*-' seri ze swyrn przygodnym t'o­­wąrsyszem rozpamiętuje z-y­­ciouóe ■iprzypaäki,', ^zdarzenia, Aos-ioiadczema. ' " ■ .. Odbicie tego , snąjdujemy w ettydanym ostatnio n&wym- M- mie opowiadań Ferdynanda Zamojskiego. Są -to zresztą nie ty le", opowtĄdama. 'ile, gawędy i' opowióści z rad wody: w TĆtóryCh . sprawy- 'wędkarskie mieszają .'się ze zwyczajnymi, codziennymi' sprawdnii ludz­kimi.* :ĄiĄor-:: przygląda • się bacznie swoim bliźnim, - bada ich’ zachowanie "t różnych sy­tuacjach, śledzi ludzkie- losy, sięgając -sr owych, obserwa­cjach: zarówno dó lat ostatniej wąjnyi jak i do ,czasów współ­­cZęsriychl ‘'żąńiojskif jest jedr nak przede wszystkim zapa­lonym, rybakiem —1 w-: tym 'te­macie czuje się ■ najswobod­­niej: uró.łt-i śmąk. wędkdrśkiej.przy­gody. wprowadza", 'czytelnika. .111,’.Sferę; Tybdckiąh-’■ emocji -.'i ■wzruszeń, odsłania . przed ld’­­kięńn tajniki szj-nh.i.Jp-wiertia.. wtajernnipząw .reguły 'rybac­kiej 'pry, --. <. iZwjkpaitu. ujcagę.-,sama sce­­ńtrią,.owych' opowieści.jÄytor ląidżkij. jeśt- - wrażliwym, obser­watorem przyrody, poirari; na­­wiązaićAhfnid Ikontakt;. wydo­być h wśzysttiie ; , odśniepposci nadwiślańskiego >_ krajobrazu, oddać nastrój i barwę chwili. Ta Wla$n\e „rrlb-larskosc” nu­dzenia stanowi niepodważalny walor tomu. „:_r \Bez; światła lópie.i. By­le, cicho. jak duhh Wówczas wiada się wszystkim- dokoła. 1 .mgłą. i tajemniczą pustką garbatych gruzowisk po lewej, i V przyeząj pną ' nieruchomością Jęgów po, praw'ej. Tam, za krzakami pełza »rzeka: teraz czarna, aksamitna, tle dla ru­­bjy\ów »»- i szmaragdów» — sa­­rńotrij»Gh batsanów». Nie widać pojedynczych .robaczków świę­tojańskich, dalekiej Pragi ani rozjarzonych sygnałów Żera­nia, Pustka, pustka. (...) Znów wzrok.przebija ciemność, znów mSjaezjrścieżka: cel coraz.bli­­żęj: Zhiierza do niego, do dłu­giej,:;/tybódajnej. ostrogi, do cżięrwo.nego bakanu na jej końcu" Kiedy się czyta „Ryby i ry­­biilo.y”, trudno oprzeć się wra­żeniu,.iż [tok narracji przypo­­■mśria, tu płynącą wolno, roz­lewnym nurtem , rzekę. Ale przecież rzecz jest adresowa­ną‘przede wszystkim (choć nie tylko)’ do miłośników wędkar­stwa. A ci, jak wiadomo, lu­bią: siedzieć nad wodą godzi­nami, w tym. rn. - iń. widząc urok wędkarskiej przygody. . A : skoro ’ już jesteśmy przy letnich lekturach, marto za­anonsować -wakacyjnym czy­telnikom, inna jeśżeze pozy­cję. Nakładem Wydawnictwa Łódzkiego ukazała, się ostat­nio na półkach księgarskich "książka .Gabriela jarskiego, poety i zasłużonego tłumacza literatury francuskiej. Jej ty­tuł („W zamglonym lustrze’’, ściśle przylega do zawartych w tomie treści. Autor prze­trenował własne archiwum pamięci, wyłuskując zeń wspomnienia, w których — jak w zwierciadle — przeglą­da się czas miniony Wiążą się te wspomnienie z przeżyciami autora, z jego domem i tradycją rodzinną, dotyczą ludzi; w kręgu któ­rych w rozmaitych okresach czasu się obracał, Tworzywo tomu jest różnorodne: mamy tu i sentymentalną gawędę i kartki z ;;kroniki sielskiej”, ożywiające obraz świata, na­leżącego już dziś do bezpo­wrotnej przeszłości, i wizerun­ki postaci, naówczas ów świat zaludniających. Wskażę tu choćby m. in. na pełne prosto­ty i ujmującej szczerości wspo­mnienie o matce, czy na zgoła romantyczną historię babki („Na Mazowieckiej’’). Osobną,»warstwę książki sta­nowią wspomnienia poświęco­ne wybitnym postaciom epoki, z którymi autor w różnych latach swego życia się stykał Dó nich należy m. iń. Gabriel Narutowicz (Karski pełnił funkcję jego osobistego sekre­tarza ' w Ministerstwie Robót Publicznych). Ukazuje, nam także autor w wyrazistym zbliżeniu sylwetki \Żeromskie­goSftaffaTnwiind- Gwe za­pisy wspomnieniowe wnoszę interesujące. szczegóły do bio­grafii. osobistej, pisarzy, wzbo­gacając ich portrety o nouie rysy.. Barwnym uzupełnieniem obrazu stają się tu anegdoty. Przypomina np. Karski pew­ne- zabawne zdarzenie doty­czące Staffa. Poeta — ..by) wówczas jesztze kawalerem i mieszkał, samotnie: -u /starej góralki w okolicach Zakopa­nego. ’Na- wigilię-Bożego Na­rodzenia zaprosił Staff Korne­la-Makuszyńskiego. Umówili się. że towarzyszyć im będzie przy. stole mityczny przyja­ciel: „Pafnucy”. Góralka, sto­sownie do polecenia otrzyma­nego od styego lokatora, na­kryła do .stołu dla trzech osób;,, a następnie z niemałą trwogą, żegnając się. -niespo­kojnie patrzyła, jak dwaj pa­nowie częstowali jadłem i wi­nem- . owego niewidzialnego Pafnucego i. więdli z nińl .oży­wioną rozmowę”. / Myślę, że ta. właśnie część tomu; zatytułowana „Moi sław­ni przyjaciele” zafrapuję szcze­gólnie współczesnego czytelni­ka; Ale nie , tylko..,W całości bowiem — owa sentymental­ną, .owiana mgiełka 'rozrzew­nienia podróż w przeszłość — ma swój wdzięk, jest urokli­wa właśnie przęz ,swą niedzi­­siejszość. zachowanie klimatu staroświeckiego. x) Ferdynand Zamojski -- Ryby i.„-rybitwy..— Cżyt.,. str, 246. ceną 1! ’XX) ,, Gabriel r Karski W przy. mglonym' lustrze-— Wyd. Łódzkie, str. 168. ..cena n al* - . Książki tygodnia LEKTURY NA WAKACJE BEATA SOWIŃSKA D ziś ich nie spotykamy MIROSŁAWA PARZYNSKA POSZUKUJĄC materiałów do pewnej pracy sięgnęłam po nieliczne ocalałe egzempla­rze miesięcznika Opiekun Społeczny'; miesięcznika, jak głosi winieta, poświęconego za­gadnieniom służby społecznej w stolicy W tym miejscu mata dygresja, Pismo to powstało dzięki inicjaty­wie i niespożytej energii ówczes­nego, tj. tv lata-ch trzydziestych, dyrektora Wydziału Opieki Spo­łecznej i Zdrowia Publicznego • Za­rządu Miejskiego w m. st. War­szawie, Jana Starczewskiego, który swe urzędowe funkcje łączył działalnością społecznika z praw­2 dziwego zdarzenia. Bo takim wła­śnie był i jest zresztą po dziś dzień. Otóż„ dyr. Starczewski, w owych trudnych latach, tuż przed rozpę­taniem się wojennej zawieruchy, starał się przekształcić opiekę społeczną w pomoc społeczną. To znaczy nie ograniczać się do likwidowania skutków, lecz sta-* rać się dotrzeć do przyczyn, które powodują, że pomoc jest niezbęd­na. Jednym słowem była to idea, wówczas dopiero kiełkująca, rozu­mnie pojmowanej p r o f i 1 a k t y­ki społecznej. Wśród egzemplarzy „Opie­kuna Społecznego”, które wpa­dły mi do rąk, znalazł się je­den, (Nr 6/21 z roku 1938), w całości poświęcony sprawom organizacji pomocy kobiecie na terenie stolicy. Mimo iż nie obce mi były ani ów miesięcz­nik, ani omawiane w. nim sprawy, zostałam wprost . za­fascynowana lekturą. Tyle się ostatnio mówi i pi­sze o przemianach obyczaju, o zmianie roli i pozycji kębiety w rodzinie i społeczeństwife, a pomija się milczeniem fakty i sytuacje, które , zdarzały . się nagminnie jeszcze przed trzy­dziestu laty. I które właśnie relacjonuję rzeczowo, w opar­ciu o liczby i dane, wspomnia­ny numer miesięcznika. ■am Dziś kobiet takich już nie spotykamy. A przecież to one w latach przedwojennych sta­nowiły, wskutek swej liczeb­ności, niepokojące zjawisko społeczne, a tym samym trud­ny do rozwiązania problem społecznej profilaktyki, Np. kobiety bezdom­­n e. Przypominam tym, których pamięć nie sięga lat między­wojennych. że istniały w War­szawie (i poza nią) placówki. które zwały się domam! noc­legowymi.ZOtóż wśród nich był w Warszawie,; przy. ul. Leszno 93, niiójskr, dórri noclegowy dla bezdomnych kobiet. (Działały też p’rżez schroniska.. prowadzone rozmaite organizacje społeczne., w- tym jedno prze­znaczone wyłącznie -dla kobiet bezdomnych pochodzenia... zie­miańskiego). . Doth »przy uli Leszno miał 250 . miejsc. W roku 1937/8 za­rejestrowano' jednak 118 tysię­cy, noclegów, tó znaczy prze­ciętna nocną frekWćncja wy­nosiła 323 kobiety. . Piszę — nocna ' — gdyż regulamin do­mu nie .pozwalał / bezdomnej kobiecie na- przebywanie ::w nim w ciągu -dnia. O g. 7 -ra­no - musiały opuścić . swoje 'le­gowiska (gołe. drewniane ła­wy), bez względu na . stan zdrowia, ódzięży i — pogody. Kim były kobiety korzysta­jące z domu’noclegowego? „Wie*^.óść nocujących to kobie­ty młode: wśród 200 zbadanych przea opiekę przyzakładową było w wieku do lat 2« — 12. kobiet. 2« —40 lat — 102. 4«—50 lat — 58, tyl­ko 3S Miało więcej niż 30 lat. Z- oświadczenia' nocujących wy­nikało, że £22 było chorych, w ciąży 4 — 18, wprost ae szpitala przybyło 21. Okazało sic dalej, że spośród Wspomnianych 2M kobiet było zarejestrowanych w- Ośrod­kach Zdrowia i. Opieki €7, w Fun­duszu Fracy — 1«, FraWie połową, bo 93, : nie posiadała nikogo krewnych w Warszawie, 94 miały * dalsną rodzinę pozostającą w nę­dzy. Jakimikolwiek rzeczami roz­porządzało iii 'kobiet, 77 chodziło tylko w. tym, eo miał?' na sobie. PraWie petowa nie posiadała za­wodu. Rów bież połowa (97)» nie potrafiła czytać i pisac.’^ 51 A oto następna grupa kobiet, które wraz z dziećmi- stanowi­ły, w ówczesnym .okresie jeden z najtrudniejszych problemów pomocy społecznej. Ma tk i nieślubne i o p u ś z c z 0-n e. , W Polsce rejestrowano rocz­nie ok. 60 tysięcy iżyiyych; uro­dzeń dzieci;, nieślubnych. Na samą .»Warszawę -przypadało ich ponad .tysiąc. Są .to niewąt­pliwie liczby zaniżone — wie­le .bowiem . ząirówrio uroidzeń, jak i śmierci pozamałżeńskich niemowląt,’ wymykało się ofic­jalnej/Statystyce; • , Z: urzędowych, danych wyni­ka, że odsetek martwych uro­dzeń nieślubnych przewyższał dziesięciokrotnie .Odsetek mar­twych »urodzeń ślubnych. Rów- Bieą„''^i«f^ax^śS'''»jwir§Ś ■ me­­mowląfr nieślubnych była':?/-/ 8 razy wyższa -od śmiertelno­ści ,tzw: .dziecLmałżeńskich. Co ’się zaś tyczy matek nie­ślubnych i .opuszczonych ‘ „Kobiety te .poetuKUą w więk­szości wypadków « wsi. wycho­­wane są w b. ciężkich warunkach materialnych. Jak wynika r badań przeprowadzonych' prze* p. St. Orzechowską, okres dzieciństwa przeżywają nienormalnie, jfdyi około 80 proc. spośród nich zosta­ło, sierotami lub pólsierotami, *dy nie miały jeszcze ukończonych lat 15. i same od wczesnego dzieciń­stwa musiały pracować na swój« utrzymanie, ts proc. dziewcząt ulrzymywało sie samodzielnie za­nim jeszćze dorosły do wieku szkomęso. W -związku z tym za­niedbane jest ich wykształcenie — tO proc, ■' marek nieślubnych to anaifabetki Jlub pdłanalfabetki, Nie posiadają one podstawowych wiadomości, są wyzyskiwane ża­rów no przez pracodawców, jak i prze* mężczyzn, kiórry stają sie ojcami ich dzieci. Kobiety te nie są przygotowane do żadnego zawo­­ńńj w i1« proc. pracują jako służ­ba domowa, gdyż w tym dziale, niezależni* od kwalifikacji, moż­na względnie najłatwiej dostać za­­lerie ” łu .może warfp przypomnieć, Se jeszcze'w,m.* 1938 na terenie b. -Kongresówki obowiązywał art. »305 Kodeksu z r. 1825, -w którym była : mowa wręcz: „p o s z u k i-w a n i e o j-c o­­s t w a jest zabronione”. Co., oczywiście, pogarszało i tak już ze wszech miar fatal­ną sytuację matek nieślubnych i -opuszczonych. Wprawdzie był — jeśli chodzi o Warszawę — Dom Ks. Boduena. który-z »do­mu dla podrzutków przekształ­cono» w dom matki i dziecka. Ale czy miało to, czy mogło mieć - decydujący wpływ na zmianę atmosfery obyczajowej, jaka' otaczała, matki borykają­ce się samotnie ze swym nie­łatwym losem? Matki, skazane na' banicję przez własne ro­dziny, odrzucane i. potępiane przez wcale nie tak wąskie kręgi społeczeństwa. Wreszcie trzeci typ kobiet, które tworzyły’ w fatach trzy­dziestych »charakterystyczne skupiska , a któte dziś 'zniknę­ły- zupełnie z. naszego' życia o­­byczajowego. Myślę .0 ż o­­n a c h yi m a tk a-c h w r o­­d z i n a c h ■ b e z r o b o t n y c h. .Posłużę się fragmentem o­­pisń z tamtego okresu: ...,,W. swojej walce ae skutkami beąroboęją kobieta jest prawie . za­wsze osamotniona. Mężczyzna bo­wiem nie tylko, że nic dotrzymuj« jej kroku, ale — przeciwnie — utrudnia nieraz jeszcze sytuacje przez odbieranie ciężko zarobio­nych pieniędzy, wyprzedawanie resztek rzeczy łtp. Nierzadko ofia­rą parła „branko -lub jedyna para obuwia dziecka - chodzącego do szkoły- • ...Jeśli ojciec poza swoim zawo­dem przeważnie nie umie znaleźć pracy, ona chwyta każdą nadarza­jącą się okazję zarobku. Najbar­dziej rozpowszechnioną formą za­­robkowania kobieiy są posługi i pranie. Składa «ię na to wiele przyczyn, w- pierwszym rzędzie jednak brak określonego fachu pi-zed zamążpójściem i konieczność łączenia pracy zarobkowej 7. wy­chowaniem’ dzieci i zajęciami do­mowymi. Oprócz zapłaty gotówką dość znaczną rolę odgrywa otrzy­mywaną za pracę żywność i odzież. Jedno, i drugie w- wyniszczonej i wygłodzonej rodzinie jest cennym nabytkiem. Imają się kobiety rów­nież./i handlu ulicznego. Jednak konkurencją-i brąk elementarnych wiadomości hadlowych powodują marne zarobki. Również pracą Ob­róbkowa kobiety, rzadziej ojra, regulowane są długi w sklepie itp, To samo odnosi się i do komor­nego”.5) Przy okazji jedna -jeszcze drobna informacja., zaczerpnię­ta z tegoż numeru miesięczni­ka. Wśród ‘ , osób» wspieranych przez - miejską, opiekę* społecz­ną odrębną 'grńpę stanowiły ko •biełjr w- - żywicielki - niepełnych rodzin. Wówczas (mowa wciąż o r. 1938 i tylko o Warszawie — -, dop. mp.) z o­­pieki óśtódków korzystało 3.412 kobiet. W- tym, 956.matek 'nie­ślubnych i 624 matek opusz­czonych. u Kobiety» bezdomne. Kobiety w rodzinach: bezrobotnych. »ęzy , wolno o nich rnówić — tak: jak np. 0 matkach nieślub­nych — w kategoriach prze­mian obyczaju? Bo czy wyma­zanie obu tych grup z soćjo­­derńograficzńej mapy Polski nie jest po »prostu — i tylko — wynikiem nieodwracalnych przeobrażeń, jakie zaszły w: sy­tuacji gospodarczej f .społecz­nej kraju? Zapewne. Ale awans spo­łeczny kobiety,/jej wyższa dziś i, lepsza pozycja życiowa, lspo­wodowana właśnie» ,tymi prze­obrażeniami, wpływa przecież także i nś współczesne obycza­je.» iw .jakiś sposób";urabiaje i kształtuje. Daleką» „ jestem od bezkry­­tyćznegó zachwytu,; jeśli "cho­dzi; ó , całokształt spraw, które możńa by podciągnąć pod wspólny mianownik: WSPÓŁ­CZESNA KOBIETA. -Niektóre z nich» bowiem nadal budzą mnóstwo nieporozumień, inne wciąż jeszcze stanowią pożyw­kę, dla fałszywych-/ szkodli­wych mitów. Ale fakt. iż takich kobiet, o których była wyżej dziś już nie spotykamy, mowa, :’ma swoją jednoznaczną wymowę. W/Nowa placówka pomoćy ko­biecie bezdomnej ur stolicy1 Jan »Starczewaki; , 'A „ppmoc matce nieślubnej": oouszczo»nej” — Marią Robałciewi» c?0’.va. -' » 3) iRoIą kobiety w rodzinie pro­letariatu;’- —»/»rena- Schnitz. . Wszystkie artykuły' były zamie­­«zczóne w» nr. S Z. „Opiekuna Spo­łecznego” Do Redaktora —Tzycia-Najmniejsze zło? N AWIĄ25U JĄC do artykułu Red* J. Dzięciołowskiego pt8 „Po nas choćby potop”, umiesz­czonego w „Życiu Warszawy” w dniu 11.VI.70 r.s Zjednoczenie Energetyki wyjaśnia, że nie żału­je wysiłków i środków, aby miee pewność, iż wybrany teren będzie najmniejszym złem w istniejących warunkach, a ponadto ochrona środowiska, w którym są realizo­wane inwestycje energetyczne, jest traktowana z największą pie­czołowitością przez energetyką przy podejmowaniu decyzji. Lokalizacja elektrowni Kozienice została ustalona przy północnym wierzchołku peryferyjnych lasów przylegających do Puszczy Kozie­­nickiej i to w taki sposób, aby dymy elektrowni nie miały wpły­wu na biocenozę właściwego ma­sywu puszczy. Odległość elektrow­ni od tego masywu wynosi ok. 20 km i ważne jest to, że od elek­trowni w tym kierunku wieją wia­try tylko przez około 7 proc. czasu. Lokalizacja elektrowni zo­stała wybrana spośród wielu wa­riantów i wybór był dokonany przy uwzględnieniu opinii wszyst­kich zainteresowanych resortów7 a w tym i resortu leśnictwa. W ten sposób ustalona lokalizacja uzy­skała ekceptację KERM-u, Oczywi­stym dowodem i potwierdzeniem wysiłków energetyki przy ochronie środowiska jest załączona ilu­stracja w „Życiu Warszawy”, . z której wynika, że budowę prowa­dzi się na najgorszych gruntach. Na marginesie należy dodać, że lokalizacja elektrowni w miejsco­wości Gniewoszów odpadła m.in. z tego powodu, iż dymy z elek­trowni nakładałyby się na ujemne oddziaływanie Zakładów Azoto­wych w Puławach na atmosferę* do czego nie można było dopuś­cić. Ujemny wpływ elektrowni w tej lokalizacji na Puszczę Kozie­­nicką byłby większy niż z Kozie­nic, gdyż wiatry od Gniewosz owa wieją przez około 2o proc. czasu a odległość wynosi ok. 27 km. Energetyka przywiązuje dużą wagę do omijania lasów celem u­­niknięcia wycinki leśnej, przy tra­sowaniu linii. Wycinka lasu wy­maga dużo zachodu w załatwianiu spraw formalnych, a ponadto też kosztuje. Są to może prozaiczne czynniki, ale wymierne i skutecz­ne. Przy średnim zalesieniu kraju stanowiącym ok. 2fi proc. prze­strzeni, długość linii przeprowa­dzanych przez zalesione tereny nie osiąga nawet 5 proc. W’ wyniku artykułu w „Życiu Warszawy’*, Zjednoczenie "Energe­tyki zaniepokojone ujemną ocena sytuacji w zakresie ochrony lasów przez jednostki podległe Zjedno­czeniu przeprowadziło dodatkową analizę w ielkości wyrębów^ przy wyprowadzaniu linii z elektrowni Kozienice. Z analizy wynikało, że nie ma podstaw do stwierdzenia niedociągnięć pod tym względem, a niektóre podane niżej wskaźniki uzasadniają przyjęte do realizacji rozwiązania przygotowane w ener­getyce przez inwestorów i biura projektowe. Dla wyprowadzenia linii prze­widywanych do roku 1978 będzie trzeba przeprowadzić wyrąb lasu, a następnie ograniczyć na tym te­renie gospodarkę leśną na 55 ba, w porównaniu z 14.5 ha, które trze­ba byłoby wyrąbać dla przepro­wadzenia linii na trasach najwy­godniejszych dla energetyki. W tych 55.ha jest ujęte 22 ha wyrębu zwriązane z doprowadzeniem linii do odbiorcy, który od dawna jest niekorzystnie usytuowany pod względem możliwości doprowadze­nia linii i ten obszar wyrębu nie może być dyskutowany, Wzrost nakładów energetyki na budowę linii dla zminimalizowania wyrębu wynosi 13 min. zł., tak 1 więc koszt zaoszczędzenia wyrębu ha lasu sięga 150 tys. zł./ha, Dla porównania można, podać, że wysokość odszkodowania przy wy­właszczeniu dobrych gruntów wy­nosi 4ó tys. żł/ha. Opierając się o dane z Rocznika Statystycznego za rok 1968 dotyczące produkcji drewna dla woj. kieleckiego w wysokości 1,6 mVha i średnią war­tość produkcji w wysokości 650 zł. za ms drewna można podać, że energetyka oszczędzając lasy w zwiększeniach nakładów daje równowartość zysku z lasu ^ przeciągu 150 lat. Mgr Inż. ZBIGNIEW SKOPEC Dyrektor Techniczny ■ś m trist Zjednoczenia Energetyki-, niesiety, .nie skłania do opty­mizmu... Znajduję w nim to sa­mo rozumowanie i te same argumenty, które łacno spot­kać w każdej tęgo typu sy­tuacji: „ Robiliśmy co było w naszej mocy, żćby uratować las, wodę. powietrze, ale sa­mi widzicie jak jest... Jesteś­my za biedni, żeby choćby po­myśleć o innych rozwiązaniach i wobec tego, no cóż, trochę niszczymy tego lasu’\ Po pierwsze sądzę, ie jesteś­my bardzo bogaci, skóro po­zwalamy sobie na naruszanie zwartego kompleksu Puszczpi a' po drugie poza., owym nie­precyzyjnym „robiliśmy” nie znajduję w liś.cie jakie to kon­kretne alternatywne projekty zostały zrobione przez inwe­storów '■’Nie chodzi tu pónadto o sa­me koszty, co wydaje się być główną troską Zjednoczenia. Przyjmując, że energetyka bę­dzie się rozwijać w tempie tyl­ko dwukrotnie szybszym niż dotychczas, za 10 lat zniknie nam dalsze ,,tylko 5 proc. po­wierzchni leśnejwyłącznie pod liniami wysokiego napię­cia. A to nie jest< już zabawnei zwłaszcza, że zalesiona po­wierzchnia kraju. to jeszcze nie to samo co drzewostan: 80 czy 100 letni. A w ogóle, żeby doprowadzić do tych. 26 proc. powierzchni leśnej trzeba było ładnych kilku latek działalno­ści’przyrody i wysiłków ŁudzU ' Co się zaś tyczy niektórych szczegółów związanych z loka­lizacją ..Kozienic’’, to sprawo niezupełnie ma się tak, jak stara się ją przedstawić Zje­dnoczenie Energetyki. To prawda, że mamy w Polsce przewagę wiatrów zachodnich, ale te wschodnie, wiejące „tyl­ko przez około 7 proc. cza­su” występują głównie, w zi­mie, kiedy drzewostan Pusz­czy jest bezbronny i dymy elektrowni. mogą daleko bar­dziej narozrabiać niż w okre• się wegetacji. Można. ,też mieć wątpliwości co do tego czy nakładanie się opadów siarczków na wyziewy kominów „Azotów” zmieniało­by w sposób zasadniczy sy­tuację komplektu leśnego w rejonie Puław, skoro i tak kil­ka. tysięcy . ha tych. lasów jest już nieodwracalnie uszkodzo­nych. a, DZIĘCIOŁÓW Sial WIADOMOŚCI MORSKIE STOCZNIE DLA STATKÓW OŁ­­RRZVMOW. — Japońskie stoczni« dysponują już możliwościami bu­dowy zbiornikowców « tonaży 500.008 DWT. W najbliższym czasi« zdolne będą budować superzbior. nikowce Uczące 7ZO.OOO DWT. PORTT DLA ■ STATKÓW OL­BRZYMÓW. — Budowa auper­­zbiornikowców o nośności 300, 4M a nawet 500 tysięcy ton, »musza porty zachodnioeuropejskie do przystłssowania się do przyjmo­wania tych wielkich jednostek. W Rotterdamie ulega stałej rozbudo­wie Olbrzymi kompleks urządzeń t.zw. Europortu. Europort już wkrótce będzie mógł przyjmować zbiornikowce liczące do soo tyś. ton. w podobnym zakresie rozbu­dowują sie porty Le Havre i Hamburg. „SONG OF NORWAY*’ — taks nazw* nosi zwodowany ostatnie pierwszy z serii ( statków Wycie­czkowych o tonażu «*d 17.500 dc S2,00n RRT, budowanych w sttwsr­­ai fińskiej Wartaili w Heteinkach,

Next